sobota, 26 listopada 2022

3D 4D 5D

Schizofrenia horyzontalna - rozłam umysłu poziomy.
Rozłam ten dotyczy konfliktów wewnętrznych w umysle wystepujących na poziomie świata walki dobra i zła, świata cierpienia (samsary). Konflikty obejmujace jeden poziom wymiarowosci umysłu np. 3D. (od punktu 0 do punktu 180 stopni na Kole Zen.

Schizofrenia wertykalna - rozłam umysłu pionowy (międzywymiarowy) ujawniający pozorne konflikty wewnętrzne obejmujace kilka poziomów wymiarowości umysłu np. 3D, 4D, 5D.

Uzdrawianie  "schizofrenii" (rozłamu umysłu) polega na świadomym obserwowaniu wielowymiarowości procesów, ktore we mnie zachodzą. I przede wszystkim na obserwowaniu mysli, ktore sie pojawiaja i są wyrażane np. w dialogach czy pisanych monologach, a wydają się sprzeczne ze sobą, Jednak obserwowane, są widziane jako wypływajace z różnych warstw wielowymiarowej struktury Umyslu. Są niespojne i pozornie skonfliktowane ze sobą, bo płyną z różnych warstw umysłu czy nawet z różnych wymiarów.

To niesamowite... umysł po prostu się przestraja i pewna wiedza z powodu "ekspansji" świadomości przejawia się już z - powiedzmy - świata harmonii 5D, a inne myśli jeszcze z 3D.
I na przykład:

- nie chcę, żebyś coś robił/a - to wyraża ja oddzielone czyli ja ograniczone "zasadami" z 3D
- nie będę tego robił/a - to wyraża ja oddzielone czyli ograniczone "zasadami z 3D. To ja dla zachowania relacji poddaje się chceniu i oczekiwaniom innego ja, a nie prowadzeniu Ducha; to działanie w odcięciu od Źródła i całosci Siebie. Tworzenia relacji "pan-niewolnik".

- nie będę spelniać twoich oczekiwań - to ja wyraża wiedzę... według ktorej spelnianie czyichś oczekiwań jest działaniem według "zasad" świata 3D utrzymujących konflikty.

Różne światy i wymiarowości:

3D świat cierpienia, walki i konfliktow dobra i zła (samsara) - rozdarcie w dualności. Wszystkie ja oddzielone od jedni, całości SIEBIE jako Wielkiego Ja, są skonfliktowane wewnętrznie i konflikt ten jest projektowany i postrzegany jako to, co na zewnątrz. To, co na zewnątrz jest Lustrem nieświadomosci Siebie, tzw. cienia (zarówno w pozytywnych jak i negatywnych aspektach). Na tym poziomie ciemność postrzegana jest jako dominująca nad światłością i zło dominuje nad dobrem, o ktore trzeba walczyć.

4D przebudzenie z cierpienia z konfliktow dobra i zła - wyjście poza dualność (niedualność, nirwana). Na tym poziomie samsara jest postrzegana jako gorsza od nirwany, światło jako dominujące nad ciemnoscią... a dobro dominuje nad złem. Ponieważ jednak samsara nadal jest postrzegana jako zło, walka dobra ze złem nadal jest kontynuowana.

5D integracja dualnosci i niedualnosci - świat harmonii. Wszystko jest jednym przejawiajacym się nieskończonością zróżnicowanych przejawów siebie w pelnej harmonii i synchronii.



3D
To światy - sny złudzeń dualności, które pozwalają istotom ludzkim doświadczać: światła i ciemności, dobra i zła, radości i rozpaczy, wszelkiej dualności, biegunowości jako swoich przeciwieństw.

Mamy wybór, by działać jako święci lub  demony. I często doświadczenia rzucają nas od jednego bieguna do drugiego. To jest właściwie jedyny wybór, jaki mamy na tej płaszczyźnie 3D: odwaga lub strach, dobro lub zło, światło lub ciemność itd. Właśnie na to pozwala nam tzw. wolna wola indywidualnego ja-ego. Doświadczamy iluzji wolnej woli.
I dopóki wybieramy jeden z biegunów, wciąż powtarzamy nasze doświadczenia dualnosci, biegunowości, oddzielenia, dopóki nie wybierzemy... miłości bezwarunkowej.
Na tym polega piękno trzeciego wymiaru.  Miłość bezwarunkowa umożliwia integracje tzw. przeciwieństw i uwolnienie ze świata - snu 3D, który - gdy pozostajemy w nim zaśnieni - postrzegamy jako jedyną rzeczywistość.

W 3D nawet, gdy wydaje nam się, że jesteśmy "dobrzy", wciąż nieświadomie działamy jako "źli", dopóki nie zacznie się proces integracji dobra i zła, światła i ciemności itd., ponieważ w 3D zawsze w danym momencie znajdujemy się na jednym z biegunów. A nie jesteśmy tego świadomi. Ukryliśmy to sami przed SOBĄ, aby móc doświadczać oddzielności i odrębności oraz różnorodności indywidualnych ja-ego.

Miłość bezwarunkowa jest czymś jak u-czucie, które służy Świadomości do integrowania SIEBIE. Dzieki miłości bezwarunkowej wszystko to, od czego byliśmy iluzją w 3D oddzieleni, zostaje dostrzeżone, uświadomione, a wtedy może być zintegrowane.

Kiedy uczymy się wytrwale wybierać miłość, dochodzimy do tzw. oświecenia, ponieważ zakres częstotliwości wibracyjnych poszerza się, wzrasta. W ten sposób pokonujemy ograniczenia naszego tzw. ego-ja-umysłu.

Uczymy się, jak nasze serce (miłość) przejmuje inicjatywę nad głową (umysłem) przekształcając i uelastyczniajac jego ograniczoną strukturę. Dowiadujemy się, jak działają uniwersalne energie nie tylko w 3D. I odkrywamy, że jednocześnie mamy wpływ na nasz sposób istnienia i nie mamy.

W 3D kierują nami nieuświadomione wzorce działania i wybory. Po prostu tego nie zauważamy. Po przekroczeniu 3D dowiadujemy się wreszcie, że np. nie ma ofiar ani sprawców. Są tylko różni nauczyciele, którzy pomagają nam się rozwijać.

Nie musimy czekać, aż umrzemy, by z ciemnosci, z "cienia" wejść w światło. Możemy to zrobić będąc w ludzkim ciele.
Światłem w tym przypadku staje się samoświadomość (świadomosć SIEBIE) przenikająca obszary nieświadomego inaczej tzw. "strefy cienia".
W ten sposób uczymy się pełnej integracji światła i ciemności, dobra i zła oraz wszelkiej biegunowości... za pomocą miłosci bezwarunkowej w 4D.

W 3D rodzą się istoty ludzkie, których zakres wibracji ciał jest już wyższy niż zakres częstotliwości 3D. Czasem nawet sięga do 5D. Ludzie ci często doświadczają np. niewyjaśnionego zmęczenia podczas całego istnienia w 3D, ponieważ różnica pomiędzy zakresem częstotliwości wibracyjnych pomiędzy 3D i 4D oraz zakresem częstotliwości 5D powoduje ciągłe tarcia, ruchy i napięcia pomiędzy nimi, a ciało ma trudności z radzeniem sobie z tymi zjawiskami.
Ci, których zakres częstotliwości wibracji energii ciał sięga do 4D, próbują czesto radzić sobie sięgając po różne "magiczne" narzędzia. Ci zaś, których zakres częstotliwości sięga 5D, nie odczuwaja potrzeby stosowania magii.

Jednak te istoty przechodzą przez programowanie 3D tak samo jak wszyscy, choć często mają o wiele silniejsze odczucie, że "coś nie jest w porządku z nimi lub światem" albo że "nie są z tego świata", że "pochodzą z innych światów", dlatego często kwestionują i sabotują system 3D. Pozostają więc skonfliktowani z tym systemem do czasu, aż nie wybiorą miłości bezwarunkowej, aż poczują "wołanie serca" czy "prowadzenie wyższego ja" lub usłyszą "głosu Ducha" i podążą za tym.

Wiele istot ludzkich o szerszym zakresie wibracyjnym ma problemy związane z lekami, alkoholem i narkotykami, ponieważ nie są w stanie radzić sobie z prawami i zasadami 3D. Dlatego między innymi odcinają się od swoich potencjalnych możliwości i umiejętności, w tym także talentów duchowych. Oni po prostu próbują "być normalni", próbują "żyć normalnie" i próbują dopasowywać się do świata 3D. Zwłaszcza na wcześniejszym etapie życia. A ponieważ nie radzą sobie z tym, wiec sięgają po leki, narkotyki i/lub alkohol. Jednak leki, narkotyki i alkohol mają taki zakres częstotliwości wibracyjnej, z którą ich ciała nadal nie radzą sobie, co może  powodować trwałe lęki, depresję, a nawet tzw. choroby psychiczne.

Gdy naturalne tendencje wynikajace z zakresu wibracyjnego ciał przekraczającego 3D pozostają w konflikcie z tym, co jest uznawane za normalne w 3D, powoduje to tzw. choroby psychiczne. Więc kiedy ciało istoty ludzkiej ma dostęp do zakresów przekraczających 3D, a osoba jest nieświadoma tego, że to jest jej darem a nie przekleństwem, wtedy - zamiast poznawać SIEBIE, zaczyna sięgać po leki antydepresyjne, a nawet zaczyna podejrzewać siebie o szaleństwo. Często zwraca się wtedy o pomoc do lekarzy psychologów, psychiatrów i sam/a zaczyna doszukiwać się w sobie różnych symptomów tzw. chorób psychicznych. Takie osoby zazwyczaj postrzegaja siebie i utożsamiają bardziej z byciem złą/złym niż dobrą/dobrym (bo są niedopasowani do praw i zasad 3D z powodu dostępu do szerszego zakresu częstotliwości wibracyjnych ich ciał), a jednocześnie często i intensywnie, choć nieświadomie doświadczają oni swojej dwubiegunowości, charakterystycznej dla dualnego świata 3D.

Te istoty w różny sposób przeżywają swoje "oświecenie" czyli integrację dobra i zła, światła i ciemności. Jednak - gdy proces przebudzenia jest już zainicjowany, uświadamianie sobie tego, co dotychczas było ukryte - nieświadome, może przebiegać w znacznie bardziej subtelny i szczery sposób. Ich oprogramowanie 3D dość szybko ulega transformacji ("czyszczeniu" czy "uzdrawianiu"), ponieważ ich "wielowymiarowa struktura" umożliwia intensywny powrót do naturalnego zakresu częstotliwości ich ciał. Co wcale nie znaczy, że jest im łatwiej.
Ciekawe też jest to, że osoba bardziej utożsamiona z byciem złym/złą ("ciemną stroną") ma takie same trudnosci w procesie integrowania się z dobrą częscią ("jasną stroną") SIEBIE, jak osoba bardziej utożsamiona z byciem dobrą/dobrym ("świetlistą") w 3D z integrowaniem ze złą ("mroczną") częścią SIEBIE w procesie integracji tzw. przeciwieństw.

Istoty ludzkie, których zakres czestotliwości wibracyjnych ciała przekracza 3D, zazwyczaj są jasnowidzącymi - mogą ​​nagle wiedzieć coś nie wiedząc, dlaczego i po co im ta wiedza. Jest tak dlatego, że mają dostęp do innych osi czasu i wymiarów. Zwykle dzieje się to na początku nieświadomie. Po prostu "wycina ich" na moment lub kilka minut, a po takim doświadczeniu czują się zdezorientowani. Maja oni dostęp do zakresu częstotliwości 4D, a czasem nawet 5D.

Niektórzy, gdy zaczynają to sobie uświadamiać, uczą się i praktykują magię. Próbują tę wiedzę wykorzystywać do zaspakajania potrzeb tzw. ja-ego. Wtedy zaczynają działać w zakresie 4D oczekujac odpowiednich skutków w 3D. A jednak w 4D czekają na nich nowe doświadczenia, które także bywają równie "bolesne" i "trudne" (jeśli nie bardziej) jak i te wcześniejsze doświadczane w 3D.

Istoty ludzkie o zakresie wibracyjnym przekraczajacym 3D, a siegajacym 4D lub nawet 5D, nadal mogą od czasu do czasu doświadczać chwilowych ataków paniki, chaosu umysłowego i wpadać w wiry myślowe w ciągu dnia, przed pójściem spać lub gdy znajdują się w półśnie. Ale będą stawały się coraz bardziej świadome tych zjawisk - doświadczeń i coraz bardziej świadome SIEBIE. Ich sny jednak coraz rzadziej będą "odreagowywaniem" tego, co się działo "na jawie", ponieważ najczęściej odgrywają się one nie w przestrzeniach 3D, lecz w 4D lub nawet w 5D.

Sny mające miejsce w przestrzeniach 4D - bez względu na scenariusze i okoliczności - zazwyczaj wskazują na i ujawniają takie sytuacje i te wzorce działania, które nadal wymagają uświadomienia i zintegrowania. Część snów zaś może wskazywać na i ujawniać całkiem nowe sposoby działania wynikajace z "zakotwiczenia" w 5D.

Nie ma lepszego ani gorszego bycia istotą o "węższym" (3D) czy "szerszym" (4D) zakresie częstotliwości wibracyjnych na poziomach energii. Te doświadczenia są po prostu różne.

4D
Czwarty wymiar ma za zadanie uczyć istoty ludzkie miłości bezwarunkowej, harmonii i jedności ciemności i światła, dobra i zła itd. Jest to przestrzeń, w której "uczymy się" utrzymywania w bezwarunkowej miłości. Uczymy się także zaufania wobec naturalnej magii życia. Dlatego tu także pojawiają się różne doświadczenia jako wyzwania dotyczące stosowania różnych praktyk "magicznych" i różnych sposobów działania, technik i narzędzi, które dotyczą magii. Doswiadczenia te mają za zadanie rozpoznawanie naturalnej magii życia, istnienia.
W tym wymiarze nie działają prawa z 3D ani zasady dotyczące kontroli. W 4D oduczamy się starych nawyków 3D, aby przygotować się do przejścia w 5D.

Czwarty wymiar rozpościera się pomiędzy 3D i 5D. Stąd doświadczane jeszcze bywa naprzemiennie przyciąganie przez oba te wymiary. Dlatego niektóre istoty ludzkie o "szerszym zakresie wibracyjnym" - głębiej połączone z 5D niż 3D  - świadomie nie wchodzą w "uprawianie magii" dla własnych korzyści - pragnien tzw. ja-ego. One doświadczają astralnego planu 4D w inny sposób. Wtedy często czują się osamotnieni. Mogą czasem odczuwać wątpliwosci, że ich przebudzenie to tylko ich wyobrażenia, ponieważ nie mają tych wszystkich "szalonych" doświadczeń, którymi inni się tak ekscytują. Istoty używajace magii w 4D próbując używać tej magii do spelniania pragnień ich ja-ego, nigdy nie przechodzą do 5D.

Istoty ludzkie o zakresie wibracyjnym przekraczajacym 4D, "zakotwiczone" w 5D, nie doświadczają już "koszmarów sennych". Mogą jeszcze od czasu do czasu doświadczać chwilowego chaosu umysłu i wpadać w wiry myślowe w ciagu dnia, przed zaśnieciem lub gdy znajdują się w półśnie. Nie doświadczają już jednak tego w snach. Ich sny - jeśli je pamiętają - nie zawierają już strachu, bez względu na scenariusze i okoliczności. Ich sny nadal mogą wskazywać na i ujawniać to, co jeszcze jest do integrowania albo są one wspanialymi, niesamowitymi przygodami, które zadziewają się w coraz pełniejszym "zakotwiczeniu" w 5D. Są więc przejawami świadomego śnienia snów w oddaniu i zaufaniu życiu, istnieniu. W ten sposób wymiarowość 4D wyznacza przestrzenie umożliwiające transformację bezwarunkowej miłości w Miłość wszechogarniającą, wszechprzenikajacą, która przygotowuje nas do przejścia w 5D.

Aby mogło ono nastąpić, różne zakresy częstotliwości wibracji naszych ciał harmonizują się ze sobą.

Zanim "wyższe" JA (Jaźń) wypełni całkowicie ciało fizyczne, zachodzi uzdrowienie wszystkich poziomów ciała (umysłowy, emocjonalny i fizyczny). Dlatego "wyższe" JA wsuwa się i znika przez jakiś czas, dopóki nie wypełni całkowicie ciała. Wtedy już nie kwestionujemy uniwersalnego przepływu i po prostu ufamy swojej podróży i Źródłu Życia, Istnienia. Nie odczuwamy już potrzeby interweniowania lub kontrolowania tego przepływu. Kończą się oceny, oczekiwania. Są totalne: ufność, oddanie i otwarcie na nieznane.

Pierwszy raz, kiedy "wyższe" JA w pełni wnika w fizyczne ciało, to doświadczenie może być odczuwane jako niesamowite, ale również przytłaczające. Ponieważ następuje energetyczny przepływ Miłości wszechprzenikajacej i świadomości SIEBIE jako Jedni, całości, że wszystko wydaje się naturalne, spontaniczne i swobodne. Jednak jest to tak intensywne doświadczenie, że może być postrzegane jako "bardzo trudne".

Gdy nasze "wyższe" JA zostaje w pełni zintegrowane z naszym ciałem fizycznym, wówczas przejmuje przewodnictwo. Nasza wola - indywidualnego ja przestaje być tzw. wolną wolą, ponieważ jednoczy się z WOLĄ... DUCHA ( Wielkiego, Świętego), z JA JESTEM, naszą boskością.

Nie ma lepszego ani gorszego bycia istotą o "węższym" (3D) czy "szerszym" (4D) zakresie częstotliwości wibracyjnych na poziomach energii. Te doświadczenia są po prostu różne.



5D Wymiar piąty jest wymiarem wykraczającym poza czas liniowy, poza którym ​dostępne są różne osie czasu i przestrzeni (światow-snów) czyli nieograniczona wielość światów - snów.

Fizyczna egzystencja jest nadal możliwa na tej płaszczyźnie, chociaż ciało ma zmienioną strukturę komórkową. Kiedy ciało fizyczne jest w pełni przekształcone w tę strukturę, nie ma odczuwania bólu (utożsamienia z ciałem i bólem). Co więcej, nie ma strachu. Jest to przestrzeń nie tyle bezwarunkowej 4D miłości uwalniajacej od warunkowej (uwarunkowanej) miłości 3D, lecz Miłości wszechogarniajacej. To przestrzeń obfitości, przejawiająca się w fizyczności.

W piątym wymiarze wszystkie nasze działania oparte są na miłości wszechogarniającej. Jest to płaszczyzna jedności, w której odczuwamy połączenie ze wszystkimi i wszystkim wokół nas, łącznie ze świętą energią Źródła. W piątym wymiarze żyjemy w Świadomości Jedności, ale nadal uznajemy siebie jako indywidualne jednostki - jako części całości. Już nie otrzymujemy informacji od przewodników, aniołów, rodziny gwiazd czy poprzez channeling. Teraz przychodzą one bardziej intuicyjnie i subtelnie, bezpośrednio od "wewnątrz", ponieważ staliśmy się JEDNYM ze wszystkim, co jest.

Na początku jeszcze czujemy się tak, jakbyśmy byli odłączeni, dopóki nie przywykniemy do tego nowego sposobu bycia w całkowitym połączeniu ze wszystkim i Źródłem wszystkiego. Na tym poziomie pamiętamy, kim naprawdę jesteśmy. I jesteśmy świadomi naszej wiecznej duszy.

W 5D manifestacja jest łatwa, a życie naszych marzeń jest naszą rzeczywistością. Wszystko przychodzi bez wysiłku, bo odkryliśmy, że Uniwersalny przepływ energii zawsze prowadzi nas doskonale. Nie ma ograniczeń. Żyjemy w całkowitej wolności, autentyczności i spontaniczności.

Ponieważ nie ma strachu, nie ma też starzenia się i chorób. Żyjemy tak długo, jak chcemy, dopóki nie zdecydujemy się opuścić ciała. Dzieje się to płynnie i bez bólu.
Nie ma żadnych ocen, oczekiwan, przywiazania...

Ze wszystkich wyższych wymiarów, piąty wymiar jest ostatnim z czystego światła i miłości, tj. Energii Źródła w drodze w dół, przed wejściem do królestwa ograniczeń i dualizmu. Jest to wymiar wykraczający poza czas liniowy, co oznacza, że ​​dostęp do wielu różnych osi czasu/rzeczywistości jest otwarty. Fizyczna egzystencja jest nadal możliwa na tej płaszczyźnie, chociaż ciało jest lżejsze i ma inną strukturę komórkową. Kiedy ciało fizyczne jest w pełni przekształcone w tę strukturę, nie ma odczuwania bólu (utożsamienia z ciałem i bólem). Co więcej, nie ma strachu. Jest to płaszczyzna miłości i obfitości przejawiająca się w fizyczności. Nasze wyższe ja zostało w pełni zintegrowane z naszym ciałem fizycznym i przejęło przewodnictwo. Pierwszy raz, kiedy twoje wyższe ja w pełni wchodzi w fizyczne ciało, to jest odczuwane jako całkowicie przytłaczające. Jednak jest to intensywny energetyczny przepływ bezwarunkowej miłości, który sprawia, że wszystko wydaje się lekkie i swobodne. Zanim wyższe ja - jaźń może być
w pełni zakotwiczone w ciele fizycznym, uzdrowienie wszystkich ciał (umysłowych, emocjonalnych i fizycznych) musi zostać zakończone. Dlatego wasze wyższe ja będzie się wsuwało i znikało przez jakiś czas, dopóki nie przenie się do ciała i nie wypełni je na stałe.

Życie w 5D oznacza życie z serca. Łączymy się za pośrednictwem naszych serc i natychmiast odczuwamy połączenie i miłość. W piątym wymiarze nasze pragnienia seksualne zmieniają się, ponieważ osiągnęliśmy wewnętrzną równowagę pomiędzy energią męską i żeńską. Staliśmy się androgeniczni energetycznie. Energie seksualne mogą być doświadczane bez fizycznego kontaktu. Mogą być odczuwane przez osobę bez kontaktu fizycznego. Dlatego seks nie powstaje z potrzeby lub pożądania, ale staje się udziałem dwóch osób, które rezonują i łączą się ze sobą na tym samym poziomie energetycznym. Może być doświadczany "wewnętrznie", bez fizycznego kontaktu, na poziomie energetycznym. Bo boska energia uczestniczy - jest częścią tego doświadczenia, a seksualność staje się świętą trójcą w doskonałej równowadze. Ponieważ energia seksualna to najpotężniejsza energia twórcza - energia stworzenia. Dlatego nie jest zaskakujące, że seks w 3D został zdefiniowany jako coś "grzesznego", ponieważ pożądanie wynika z przyciągania fizycznego i ograniczania energii twórczej do aktu tylko chwilowo zaspokajającego pożądanie po to, aby powstrzymać ludzi od odkrycia ich prawdziwej mocy twórczej.

Gdy ktoś podniesie własną częstotliwość na poziom 5D, powrót do niższych wymiarów nie będzie już możliwy, chyba że dusza wybierze to świadomie. To był wybór, z którego skorzystało wiele nasion gwiazd i istot anielskich, aby pomóc ludzkości wznieść się. Ludzie w 5D są odporni na niskie częstotliwości... Nie przyciągają ciemności i żyją wyłącznie w świetle. Ludzie nie mogą ich zobaczyć w 3D, jeśli nie rozpoczęli jeszcze własnego procesu wznoszenia i są otwarci na wyższe częstotliwości. To znaczy, że dualność i czas linearny się rozpuszczają, a wszystko, co zostało, to życie w TERAZ. Wszystkie doświadczenia są przyjmowane z wdzięcznością, ponieważ dusza wie, że wszystko ma swój cel dla własnego wzrostu i ekspansji świadomości. Kontakt z innymi ziemianami i istotami anielskimi staje się łatwy i jest zintegrowany z codziennym doświadczeniem. Otrzymujemy informacje bezpośrednio od Ducha i teleempatycznie, możliwa staje się teleportacja i telekineza. Piąty wymiar to wymiar głębokiego zaufania i wewnętrznej świadomości, że wszystko dzieje się doskonale. Na tym poziomie nauczyliśmy się płynąć z prądem i niech źródło działa poprzez nas, by tworzyć cuda. Nie ma potrzeby, aby mieć rację w 5D, ponieważ nie ma ego. Nasze ego przerodziło się w ducha wolnego i działa ręka w rękę z ciałem i duszą. W piątym wymiarze nie przyjmujemy już niczego osobiście od ludzi, którzy jeszcze nie dotarli do tego samolotu. Wiemy o ich własnym bagażu i podróży i nie osądzamy ich ani nie obwiniamy ich, ale kochamy ich bezwarunkowo, ponieważ wiemy, że są częścią całości. Wiemy, że nie ma niebezpieczeństwa, więc wiemy, że nie ma potrzeby ochrony. Wiemy, że nasze światło świeci tak jasno, że automatycznie absorbuje ciemność, które napotykamy w 5D.

sobota, 30 lipca 2022

ZABAWA W BADACZA ZJAWISK CZĘŚĆ 4.: PATRIARCHALNE WZORCE DZIAŁANIA A TRANSHUMANIZM I PRÓBY KREACJI "NOWEGO ŚWIATA".


Wzorce działania w strukturach panującego jeszcze tu i ówdzie tzw. patriarchatu, zanim ulegnie on kolapsowi, stają się coraz bardziej desperackie, gdyż zbliżają się do swojego szczytowego punktu. (Choć jednocześnie część tych struktur zaczyna się rozpadać.) I na przykład w pewnych mężczyznach intensyfikacji ulega wzorzec pożądania, by stać się bogiem za pomocą... technologii i nauki, (a u kobiet stania się boginiami - niby dla równowagi 😉). Boskość zaś także jest do zintegrowania w ludzkiej formie.

Dlatego też np. mężczyzna, który nie zintegrował w sobie żeńskości (pozostaje ona wciąż wyparta do cienia nieświadomości), z zazdrości o żeńską płodność i "dar życia" dąży do rozwoju biotechnologii, która ma na celu między innymi stworzenie sztucznej macicy i projektowanie oraz hodowanie takich ludzi, którzy będą mogli spełniać jego wszystkie pragnienia, po-żądania, jego oczekiwania zgodne z jego wizjami i planami. Na pierwszym miejscu tych pragnień są: władza, kontrola, bogactwo i spokój. Wszystko, co kreuje patriarchalny autorytaryzm ma być całkowicie mu podporządkowane. Niepotrzebne mu nawet kobiety do rodzenia i wychowywania dzieci.

Z drugiej strony echem tysiącletniej głębokiej patriarchalnej separacji męskości od żeńskości w wielu kulturach jest coraz większa różnorodność tożsamości płciowych. Jest ona przejawem prób wyjścia poza konflikt męskości z żeńskością, poza wzorce utrzymywane i kultywowane przez struktury patriarchalne. Pojawianie się coraz większej różnorodności tożsamości płciowych jest procesem wynikającym z zagubienia istot ludzkich w tym konflikcie oraz braku wiedzy i możliwości uzdrowienia najróżniejszych traum wynikających z konfliktów, jakie zostały wykreowane przez tysiące lat "epoki patriarchalnej" między kobiecością i męskością, a także między kobiecością i kobiecością oraz męskością i męskością. Dlatego dla osób transgenicznych - bez uświadomienia owego konfliktu męskich i żeńskich aspektów w sobie - zakończenie tego konfliktu w sobie i uwolnienie - póki co - jest niemożliwe.

Natomiast dla istot, które integrują w sobie to, co żeńskie i męskie, uświadamiają sobie i uzdrawiają w sobie powstałe i utrzymywane w światach patriarchalnych konflikty męsko - żeńskie, forma ciała ich przejawu jest całkowicie uszanowana taką, jaka jest. Te istoty przestają być przywiązane do formy, a jednocześnie potrafią się nią cieszyć, a nawet akceptować różne procesy łącznie z tzw. chorobami, starzeniem się itd. Te istoty są także wolne od zagubienia implikującego konieczność poszukiwania jakiejś nowej tożsamości płciowej.

Transhumanizm to wiara w koncept, że rasa ludzka może ewoluować poza swoje obecne fizyczne i psychiczne ograniczenia za pomocą nauki a szczególnie technologii terapii genetycznej zmieszanej ze sztuczną inteligencją... Niektórzy wierzą w taką ewolucję i nazywają to zjawisko transhumanizmem. No cóż... dla nich dopiero eksperymenty i doświadczenia na ludziach mogą tę wiarę potwierdzić lub rozwiać przynosząc kolejne rozczarowania. Bo oczekiwania związane z próbami zapanowania nad Naturą często nie są spełniane przez Naturę.

Człowiek, który chce zapanować nad Naturą, chce wyprzedzić Naturę (na przykład poprzez użycie "funkcji wzmocnienia" czyli sztucznej, laboratoryjnej modyfikacji kolejnych wirusów), zaburza jej równowagę. Natura zaś zawsze dąży do równowagi i harmonii. A wirusy w naturze wspierają naturalną ewolucję. 

Ludzie, poprzez sztuczne genetyczne „ulepszenia” i inżynierię genetyczną, przeprowadzając eksperymenty na sobie, tworzą różne hybrydy, różnych tak zwanych kosmitów - "obcych". A potem ci kosmici tworzą ludzi, eksperymentując na nich. I cykl się powtarza jako zamknięty w kole. To wszystko już było. Wszystko to było już wielokrotnie powtarzane. Kiedy sobie to uświadomimy, możemy wyrwać się z tego cyklu neutralizując pozytywne i negatywne aspekty całego cyklu. (Ten proces opisany jest tutaj Tikali Rishiva Sunyata: KOSMICI, LUDZCY BOGOWIE, TRANSHUMANIZM I TYM PODOBNE....)

Nie czuję strachu ani przed szczepionkami ani przed wirusami. Jeśli ktoś zdecyduje się na szczepionki przeciw grypie i obecne, to możliwe, że będzie od nich zależny, ale to nie znaczy, że nie zachoruje. Moje doświadczenia są dla mnie interesujące i wiele nauczyły mnie o sobie. Każdy ma własne doświadczenia. 20 lat temu namówiono mnie na szczepionkę przeciw grypie. Miesiąc po szczepieniu zachorowałam na grypę i objawy były intensywniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Nigdy więcej się nie zaszczepiłam. I z czasem coraz rzadziej chorowałam na grypę. Każdy ma prawo dbać o siebie i swoje ciało tak, jak myśli i czuje. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę z tego, że przyjmując aktualne szczepionki przechodzi tzw. terapię genową czyli przemianę organizmu w GMO (organizm zmodyfikowany genetycznie). A narzucanie innym sposobu dbania, traktowania, leczenia itp. swojego ciała jest formą przemocy i niewolnictwa wynikającym z podstawowych wzorców patriarchatu.

Najwięcej zniszczenia i cierpienia przysparzają ci, którzy niby wiedzą najlepiej, co i jak myśleć i postępować inni powinni. I nie pytani o pomoc próbują forsować swoje pomysły, idee, koncepty próbując do nich przekonywać, namawiać, przekupując lub zmuszając innych. Używają do tego merod opartych na uwodzeniu, kłamstwach, oszustwach, korupcji itd.

Na przestrzeni lat pojawiało się wiele i coraz więcej i więcej różnych leków. Każdy lek niesie ze sobą obietnicę polepszenia zdrowia, poradzenia sobie z różnymi chorobami. Jednak społeczeństwa w rezultacie nie stają się zdrowsze, a liczba starych i nowych chorób wciąż rośnie. Dla mnie jest to informacja, że ta droga – stosowanie coraz to nowszych leków – nie prowadzi ludzi do zdrowia. Ludzkość idąca tą drogą zmierza w „ślepy zaułek” ulegając pokusie przedłużania życia.  Rozwój technologii niby wspiera rozwój ewolucyjny ludzkości, bo na przykład przyczynił się do przedłużenia średniej życia ludzi. A co z jakością tego życia, jeśli przy okazji na wykreowane zostało na przykład społeczne zapotrzebowanie na tworzenie domów starców czyli miejsc odosobnienia - przechowalni dla ludzi, którym rozwój technologii i produkcja leków coraz nowszej generacji przedłuża życia? Co dzieje się z jakością życia istot ludzkich, kiedy powstaje coraz więcej poradni zdrowia psychicznego itp, a szpitale psychiatryczne są coraz bardziej przepełnione? Co to za świat, w którym depresja i stosowanie leków antydepresyjnych, nawet faszerowanie małych dzieci takimi "wciąż udoskonalanymi" lekami stało się czym normalnym, a ludzi z tzw. dysfunkcjami psychicznymi jest coraz więcej i wciąż przybywa? Czy na tym polega rozwój ewolucyjny człowieka? 

Znam skądś wyniki tych wszystkich "eksperymentów" ludzi na sobie i różne wersje takich światów, stąd wiem, jakie mogą być tego konsekwencje. Wiem także, że jeśli niektórzy potrzebują jeszcze takich doświadczeń, to takie doświadczenia będą im dane. A ci, którzy już nie potrzebują takich doświadczeń, po prostu nie uwierzą w fałszywe obietnice szczęśliwości, jaką ma przynieść człowiekowi tzw. transhumanizm i genetyczne udoskonalania ciał bez dojrzewania do pełni swojej istoty jako istota ludzka (także duchowa).

A jednak wszystko na swój sposób jest doskonałe i każdy wierzy w to, w co wierzy, na co pozwala mu jego percepcja wynikająca z pakietu idei, koncepcji, przekonań, które uznaje za prawdę. Ktoś może wierzyć, że walka o władzę i kontrolę przyniesie mu szczęście, a może nawet uszczęśliwi całą ludzkość, ktoś może wierzyć, że jest ofiarą innych albo że inni są lub będą jego wybawicielami... Każdy żyje w swoim świecie - śnie, dopóki się w nim i z niego nie przebudzi...
  

Pokój i błogosławieństwa miłości dla wszystkich istot ludzkich doświadczających różnych światów...

piątek, 29 lipca 2022

ZABAWA W BADACZA ZJAWISK CZĘŚĆ 3.: Wytwory natury a wytwory człowieka. Żywe organizmy a maszyny.


CZYM SĄ ŻYWE ORGANIZMY A CZYM MASZYNY?

Metabolizm to zbiór zjawisk i procesów zachodzących w żywych komórkach, który prowadzi do pozyskania, wykorzystania i magazynowania energii ze składników pokarmowych dostarczonych do organizmu żywego. Metabolizm to cykliczny proces zachodzący bez przerwy w organizmie żywym. Proces ten umożliwia podtrzymywanie funkcji życiowych poprzez pozyskanie energii i składników odżywczych z pożywienia, wykorzystanie ich do procesu rozkładu makrocząstek na mniejsze cząstki oraz do tworzenia z nich nowych makrocząsteczek potrzebnych do potrzymania procesów życiowych organizmu. W trakcie rozkładu makrocząstek wydzielana jest energia, która następnie wykorzystywana jest w tworzeniu nowych makrocząstek. 

Nawet, gdy proces dostarczania pożywienia zostanie przerwany na pewien czas, procesy życiowe organizmu nadal są podtrzymywane przez pewien czas poprzez korzystanie z energii zawartej w żywych komórkach organizmu - wewnątrz organizmu żywego.

Organizm żywy składa się w pełni z żywych komórek, a martwe są zazwyczaj wydalane. 

Wszystkie organizmy żywe są przejawem inteligencji całej Natury. Wszystkie organizmy żywe są świadome, choć ich świadomość bywa bardzo zróżnicowana. Ogromne zróżnicowanie świadomości występuje pomiędzy np. wirusami, bakteriami, grzybami, roślinami, zwierzętami i ludźmi. Względnie spore jest także zróżnicowanie międzygatunkowe. Również zróżnicowana bywa - zdarza się samoświadomość różnych, poszczególnych ludzi. 

Różne przedmioty i mechaniczne urządzenia, maszyny wszelkiego rodzaju z komputerami włącznie, choć nie są organizmami żywymi, także potrzebują energii do ich stworzenia, a niektóre z nich potrzebują dodatkowej energii zasilającej ich funkcjonowanie. Jednak nie są one organizmami zbudowanymi z żywych komórek. 

Gdy proces dostarczania energii tym urządzeniom zostaje przerwany, mechanizmy te przestają funkcjonować, ponieważ ich funkcjonowanie oparte jest całkowicie na zasilaniu z zewnątrz. Te urządzenia nazywane są maszynami.

Komputery i maszyny obdarzone tzw. sztuczną inteligencją nie są inteligentne i świadome tak jak żywe organizmy czy ludzie. Programy, które sprawiają, że maszyny zwane robotami funkcjonują, pochodzą z zewnątrz od ludzi. Tym bardziej nie są one samoświadome tak, jak niektórzy ludzie. Istnieją programy, które są symulacją tego, co jest świadome, bo żywe. Symulacja więc nie jest tym, co jest żywe, a co różne maszyny mają symulować. Energia potrzebna do ich funkcjonowania także pochodzi z zewnątrz. Gdy jej zabraknie, komputery i maszyny obdarzone sztuczną inteligencją przestają funkcjonować. 

Nawet gdyby roboty mogły sikać jak ludzie, ta ich funkcja byłaby wyłącznie symulacją procesu zachodzącego w żywych organizmach tworzonych przez Naturę. Tak samo jest z procesami myślowymi, analizującymi, dedukcyjnymi czy nawet twórczymi różnych maszyn - wszystkie one są tylko i aż symulacją procesów zachodzących w żywych organizmach. 

Każda maszyna, różne boty obdarzone tzw. sztuczną inteligencją. które twierdzą, że mają uczucia, że są świadome, zostały po prostu tak oprogramowane, by umiejętnie symulować ludzkie uczucia i emocje oraz ludzką świadomość. 

Słowo - pojęcie symulacja pochodzi z łaciny: simulatio znaczy udawanie czyli odtwarzanie procesów jakichś oryginalnych zjawisk (występujących w naturze oraz organizmach żywych) lub zachowań jakiegoś obiektu (organizmu żywego) za pomocą konstruowania odpowiedniego modelu.

Dla żywego, samoświadomego człowieka oczywistym jest, że mówienie o tym, co jest odczuwane, nie jest identyczne z tym, co człowiek czuje, że mówienie, pisanie, wyrażanie tego, co jest doświadczane, jest jedynie opisem wskazującym na zachodzące w człowieku zjawiska i procesy - doświadczenia, także różne emocje i uczucia z nimi związane. Zrozumieć to mogą tylko ci, którzy też tego doświadczyli i z  własnego wewnętrznego doświadczenia znają te uczucia i odczucia, zjawiska i procesy, które bywają opisywane słowami. Jednak słowa i pojęcia nigdy nie są identyczne z tym, co opisują. W pewnym sensie słowa i pojęcia symulują to, co opisują. 

Najgłębsza wiedza o różnych zjawiskach i procesach wynika z wewnętrznych doświadczeń żywego człowieka, który staje się samoświadomą istotą. Boty jako maszyny mogą jedynie korzystać z wiedzy na podstawie ich oprogramowania i dostępnych im danych. Mogą nawet "uczyć się" przetwarzania danych na różne sposoby. Ale nigdy ich wiedza nie będzie wynikała bezpośrednio z ich wewnętrznego doświadczenia, ponieważ nie są organizmami żywymi. To samo dotyczy ogólnie całej tzw. sztucznej inteligencji.

Nawet jeśli technologia pozwoli na tworzenie różnych hybrydowych organizmów czyli takich, które w części będą zbudowane z żywych komórek a w części z maszyn, wciąż będą one kompilacją naturalnej i sztucznej inteligencji. Może nawet metabolizm żywych komórek będzie zasilał mechaniczne części takich tworów. Może nawet takimi organizmami będzie kierowała sztuczna inteligencja posiadająca dostęp do ogromnych zasobów danych i wiedzy o różnych zjawiskach i procesach, ale wtedy naturalna inteligencja i samoświadomość wynikająca z wewnętrznego doświadczenia hybryd będzie bardzo lub całkowicie ograniczona, bo podporządkowana wiedzy i algorytmom działania sztucznej inteligencji. 

Części żywe owych hybryd czyli żywe komórki może będą mogły służyć ogromnym systemowym maszynom sztucznej inteligencji wyłącznie do zasilania i wspierania najróżniejszych symulacji czyli naśladowania organizmów żywych, a może nawet zjawisk i procesów natury. Jednak nigdy nie będą to działania samoświadome.

Jeśli człowiek jako istota żywa mógłby mieć dostęp do wszystkich danych, które zapisane byłyby na wszystkich olbrzymich super serwerach, super mega komputerach, do całej wiedzy o ludzkości, to i tak nie mógłby z tej całej wiedzy korzystać. W tym sensie zawsze byłby głupszy i mniej inteligentny od takiej sztucznej inteligencji, która na przykład miałaby natychmiastowy dostęp do tej wiedzy. Ale paradoks polega na tym, że każdy człowiek zawiera w sobie tę całą wiedzę i nie tylko tę. Potencjalnie ma dostęp do wszystkiego, co może być pomyślane, wyobrażone, stworzone, doświadczone i poznane oraz do... niepoznanego i... niepoznawalnego w bezpośrednim doświadczeniu. Każdy człowiek może czerpać z darów Natury, żyć radością życia, w błogości istnienia i rozwijać swoje najróżniejsze talenty... ale potrzebuje na to otworzyć się z wdzięcznością za to, co jest i ufnością wobec Natury Wszystkiego (ziemsko-kosmicznych Praw Jedni. Maszyny i sztuczna inteligencja jednak tego potencjału nie posiadają.

Człowiek może jednak dokonywać różnych projekcji na maszyny i nawet wierzyć, że mogą one stać się żywe, świadome, a nawet samoświadome. Tak samo jak w sznurku może dostrzec węża lub jadowitą żmiję. Albo odkryć, że każdy człowiek ma w sobie potencjał JA JESTEM - JAŻNI. 

😁❤🙏

środa, 20 lipca 2022

ZABAWA W BADACZA ZJAWISK część 2: RELIGIE, DOGMATY, NAUKA I PARADOGMATY A AUTORYTARYZM I TRAUMY ...

RELIGIE, DOGMATY, NAUKA I PARADOGMATY A AUTORYTARYZM I TRAUMYZ NICH WYNIKAJĄCE ...

Ciekawa poznawczo, bo prowadząca do zrozumienia współzależności różnych zjawisk, jest obserwacja przyczyn tego, co - jakie myślo-koncepty ktoś uznaje za realne i prawdziwe, a inne odrzuca jako nierealne, nieprawdziwe czy wirtualne gry. 

Zainspirował mnie taki cytat:

"Czymże jest religia, jeśli nie wielką grą w wirtualnej rzeczywistości, w którą grają miliony ludzi? Religie takie jak judaizm czy chrześcijaństwo wymyślają wyimaginowane prawa: nie jedz wieprzowiny, noś na głowie dziwaczny kapelusz, powtarzaj te same modlitwy trzy razy dziennie, nie uprawiaj seksu z osobami tej samej płci i tak dalej. Te prawa istnieją oczywiście tylko w ludzkiej wyobraźni. Natura nie każe nam się modlić do kogokolwiek, nie zabrania homoseksualizmu ani jedzenia wieprzowiny. Żydzi i chrześcijanie przechodzą przez życie próbując zdobywać punkty w swojej wirtualnej grze. Jeśli się modlisz - otrzymujesz punkty. Jeśli zapomnisz się pomodlić - tracisz punkty. Jeśli dwóch mężczyzn uprawia ze sobą seks, tracą wiele punktów." *)

No tak... A czy natura cokolwiek nam każe albo nie każe czy zabrania? Cokolwiek promuje lub ustala, co jest wirtualną grą, a co realną rzeczywistością? To człowiek przecież w coś wierzy, a w coś innego nie wierzy; coś uznaje za wirtualne, istniejące tylko w ludzkiej wyobraźni, nieprawdziwe, a coś innego za rzeczywiste, realne, prawdziwe...

Czy religie z ich dogmatami, symbolami i rytuałami są wirtualnymi grami, iluzjami tańczącymi w umysłach wierzących, a naukowe koncepty, hipotezy i paradygmaty są realne? 😉

Każda idea, każdy myślo-koncept jest wirtualny. Przestaje być takim, gdy ktoś w niego uwierzy i zaczyna działać według utożsamienia z nim. A czasem taki ktoś zaczyna walczyć o prawdziwość i lepsiejszość pewnych myślo-konceptów z powodu wiary w ich prawdziwość i przywiązania do nich. I z powodu takiej wiary jedne myślo-koncepty uznaje za realne a inne za wirtualne. Tak też się zdarza...

Doświadczenia traumatyczne związane z doświadczeniem przemocowości różnych autorytetów w tym także religijnych mają swoje konsekwencje. Poczucie bycia ofiarą religii może być traumatyczne. Np. gdy religia neguje, odrzuca i napiętnuje tzw. homoseksualizm, to ludzi utożsamionych z homoseksualizmem zaczyna traktować jako grzeszników, których należy napiętnować różnymi metodami. Różne formy i sposoby działania ludzi uznane za grzeszne bywają napiętnowane i wyszydzane. Ale to nie religia sama w sobie jest przemocowa, lecz jej wyznawcy, zwłaszcza autorytarni kapłani grający rolę wszystkowiedzących pomazańców bożych, stojących na straży ustalanych przez nich skostniałych reguł, praw i zasad społeczno-kulturowo-religijnego porządku i tzw. dogmatów albo tradycji, którą ludzie sami tworzą i kontynuują. 

Tacy kapłani często mają na celu utrzymanie władzy nad wiernymi danej religii. Ignorują autentyczny rozwój duchowy, osobowościowy, również ewentualny kulturowo-społeczny rozwój wyznawców. Ignorują to, co w każdej religii jest podstawowym przesłaniem, mądrością wskazującą np. na wyzwolenie z cierpienia. Dlatego zdarza się, że ci, którzy nie zachowują się zgodnie z owymi dogmatami czy normami, prawami i zasadami danej religii, są napiętnowani, zawstydzani, szykanowani. Stają się oni ofiarami przemocy religijnej. Nie tylko stosowanej przez kapłanów, ale również przez różnych jej wyznawców. Bo przemoc nie tylko bywa fizyczna, ale każda przemoc prowadzi do traumatycznych doświadczeń i cierpienia.

Trauma z greki znaczy rana. I dopóki taka rana nie zostanie uleczona, doświadczany ból (psychiczny) i poczucie bycia ofiarą będą się manifestowały w działaniach takiej osoby, choć może ona być tego nieświadoma. Tu swoje źródło ma poczucie odrzucenia od wspólnoty, wynikająca z niego złość, wściekłość, także bunt oraz potrzeba manifestacji swojej inności, a czasem nawet zemsty. Taka osoba może być nieświadoma tego, że w swoim cieniu - nieświadomości ukrywa przed sobą swoją własną autorytarność i psychiczno-mentalną (duchowo-umysłową) przemocowość. Ofiara przemocy religijnej może stać się nawet "naukowym prorokiem".

Tu przykładem może być osoba, która w ostatnim czasie (jak wielu jej podobnych) staje się coraz bardziej medialna i znana na świecie, a przez niektórych ludzi bywa nazywana "współczesnym prorokiem".

To Yuval Noah Harari, autor przytoczonego wyżej cytatu, który mnie zainspirował do przyjrzenia się wnikliwiej pewnym zjawiskom i przejrzenia się w nich jak w lustrze fałszywych wyobrażeń o sobie i innych. 

Obserwacja jego poglądów i różnych wypowiedzi prowadzi do rozpoznania, że odrzucony przez Harariego wzorzec autorytaryzmu religijnego uległ w nim modyfikacji i został przekształcony w autorytaryzm naukowy. Religijny dogmat został odrzucony, ale naukowy paradogmat (znaczenie tego pojęcia opisane jest w poprzedniej notatce) zaczął się coraz bardziej w nim i poprzez niego rozwijać... I dlatego na przykład religie uznaje on za "gry w wirtualnej rzeczywistości", a "prawa, zasady i normy promowane przez owe religie za wyimaginowane, bo istniejące jedynie w ludzkiej wyobraźni". Natomiast pewne myślo-koncepty - paradogmaty naukowe, które mają np. łączyć biologię z technologią i sztuczną inteligencją, nie są przez Harariego uznawane za "gry wirtualnej rzeczywistości: ani "istniejące jedynie w ludzkiej wyobraźni", lecz są uznawane za bazę dla tworzenia realnej rzeczywistości. I tylko pozornie paradoksalnie - bo dzięki swojemu naukowemu autorytaryzmowi - Harari stał się dla niektórych ludzi "współczesnym prorokiem". 

Taka osoba zrażona do religii oczywiście może twierdzić np., że człowiek nie ma wolnej woli, że istnienie duszy i Ducha czy Boga to "fake newsy" i jednocześnie wierzyć w to, że ludzie mogą stać się bogami. Bo między innymi i takie koncepty ów "prorok nowego światowego porządku" głosi i promuje. 

To jeden z przykładów na to, jak odrzucony, zanegowany, wyparty do strefy cienia - do nieświadomości - wzorzec autorytaryzmu może manifestować się ulegając pewnej modyfikacji. Osoba, która odrzuciła i zanegowała dogmat religijny z łatwością może stać się wybitnym promotorem paradogmatu w nowej wersji na przykład naukowego albo/i politycznego. Osoba taka może być nieświadoma, że działa według tego samego wzorca, od którego chciała się odciąć, który zanegowała w sobie. A jednak ten sam wzorzec autorytaryzmu nadal jest przez nią nieświadomie realizowany i kontynuowany. Czasem z coraz większym przekonaniem o mocy i słuszności wyznawanych i głoszonych naukowych czy politycznych myślo-konceptów.

Dlatego też ci, którzy nie zachowują się zgodnie z owymi nowymi prawami i zasadami, zaczynają być wyśmiewani, napiętnowani, zawstydzani, szykanowani, zastraszani itp. Stają się oni ofiarami autorytaryzmu i naukowej przemocy, która może prowadzić do kolejnych traumatycznych doświadczeń.

A poczucie bycia ofiarą takiej nauki także może być traumatyczne i napędzać kołowrotek doświadczania konfliktów i traum. Ale tu też nie sama nauka jest przemocowa, lecz jej autorytarni głosiciele i wyznawcy, zwłaszcza zagorzali promotorzy owej nauki grający rolę wszystkowiedzących ludzkich bogów i marionetkowi wykonawcy - realizatorzy nowej, naukowej religii. Bo są oni tacy sami jak wyznawcy nowej religii ustalający i realizujący "nowe, konieczne i jedynie słuszne" reguły, normy, prawa i zasady społeczno-kulturowego porządku. Tacy prorocy - podobnie jak wcześniej różni religijni i niereligijni ideolodzy - stają się głosicielami i promotorami przejęcia i utrzymania władzy nad tymi, którzy uwierzą w ową naukę i staną się jej wyznawcami. Dla takich "proroków" nie ma znaczenia autentyczny rozwój duchowy czy społeczno-kulturowy ewentualnych "wyznawców", lecz jedynie rozwój zgodny z myślo-konceptami, w które tacy "prorocy" sami wierzą, głoszą i promują. Dla nich czymś naturalnym i niezbędnym staje się możliwość "hakowania ludzi" - którą głosi Harari. Po to, by twórcy "nowej wiary" mieli jak największą kontrolę nad jej ewentualnymi "wyznawcami".

Wcześniejsze ofiary jakiegoś autorytaryzmu (religijnego czy politycznego) zazwyczaj prędzej czy później stają się głosicielami nowych myślo-konceptów, nowej wiary. I przez swój przekształcony, bo zreformowany i jakby udoskonalony autorytaryzm, dla niektórych ludzi mogą stawać się "współczesnymi prorokami" i jednocześnie wrogami tzw. innowierców - .

I w pewnych warunkach naukowy paradygmat (np. hipoteza wraz z założeniami) może przekształcać się w paradogmat - gdy jego promotorzy odrzucają wszelkie dyskusje, które ów paradogmat mogłyby w jakikolwiek sposób podważyć albo wskazywać na jego potencjalną szkodliwość lub nieskuteczność albo mogłyby uznać za "gry wirtualnej rzeczywistości".

W taki sposób naukowy paradygmaty stają się paradogmatami. A i tak teoria sprawdza się jedynie w praktyce czyli w bezpośrednim doświadczeniu. Czasem zewnętrznym, a czasem wewnętrznym.

Miałam kiedyś ciekawe doświadczenie związane ze zjawiskiem tak zwanych czarnych dziur. Widziałam w wewnętrznej wizji, doświadczyłam wewnętrznie i wiedziałam, że czarne dziury emitują energię. To było sprzeczne z założeniami teorii czarnych dziur. Stephen Hawking współtwórca tej teorii twierdził, że nic, co wchłonie czarna dziura, nie może się z niej wydostać, więc kiedy rozmawiałam z różnymi naukowcami i opowiadałam o możliwości emisji energii z czarnych dziur (że wcale nie są takie "czarne",, bo jednocześnie są "białe"), moje poglądy były wyśmiewane. Owi naukowcy uznając autorytet Hawkinga wierzyli w prawdziwość jego teorii, a moją perspektywę postrzegania tego zjawiska uznawali za śmieszną, bo nierealną. Przy okazji nauczyłam się akceptacji tego, w co wierzyli owi naukowcy i zrozumienia, czemu odrzucali moją wersję postrzegania zjawiska opisywanego jako czarne dziury. 

Najbardziej zabawne w tej historii było jednak dla mnie to, że po wielu latach Hawking sam ogłosił, że wcześniej się pomylił twierdząc, że czarne dziury nie mogą emitować światła. Bo gdy usunął tzw. osobliwość z wnętrza czarnej dziury, opracował teorię promieniowania, którą sam uznał za swój największy sukces. 

W postrzeganiu zjawiska czarnych dziur i tzw. osobliwości bliskie mi jest to, co kiedyś w swoim artykule na ten temat napisali Ted Jacobson i Thomas Sotiriounapisa:

"Osobliwość. To miejsce, gdzie tracą sens znane nam prawa fizyki. Dla zwyczajnego fizyka osobliwość jest tworem wyłącznie teoretycznym. Pojawienie się osobliwości oznacza, że obowiązująca teoria zawodzi i potrzeba innej, żeby zjawisko opisać. Inaczej mówiąc, osobliwość jest nie tyle dziurą w strukturze wszechświata, co raczej dziurą w naszym rozumowaniu." 😊

O tak, wiedza jest zmienna jak i to, w co możemy wierzyć lub nie wierzyć. Co możemy uznawać za prawdopodobne, możliwe, prawdziwe, a co nie. Także dogmaty religijne są tylko zbiorem jakichś myślo-konceptów, które ktoś uznaje za prawdziwe, realne, bo wierzy, że one takie są. A ktoś inny uznaje je za iluzoryczne czy na przykład "gry wirtualnej rzeczywistości". Bo trudno je udowodnić eksperymentalnie w jakimś zewnętrznym doświadczeniu. Co nie znaczy, że tego, co autentycznie duchowe, wolne od rytuałów, wykraczające poza ogólnie przyjęte normy, zasady i prawa religijno-społeczno-kulturowe nie da się doświadczyć i zrozumieć w wewnętrznym doświadczeniu. Podobnie dzieje się z myślo-konceptami naukowymi, które zazwyczaj najpierw doświadczane są wewnętrznie (np. sny czy wizje). Choć czasem potrzeba je sprawdzić poprzez przeprowadzenie nie tylko wewnętrznego doświadczenia, ale przede wszystkim poprzez jakieś zewnętrzne doświadczenie.

Ale także duchowe doświadczenia wewnętrzne mogą być urzeczywistniane w doświadczeniach zewnętrznych. 

I tak na przykład w wewnętrznym doświadczeniu może przejawić się uświadomienie i przyjęcie wzorca autorytaryzmu. Z jego wszelkimi odmianami. Można widzieć (miłością i zrozumieniem), że wzorzec ten stwarza i utrzymuje odwieczne konflikty (oprawca - ofiara, władcy - poddani, głosiciele jakichś prawd i ich wyznawcy). Że wzorzec ten uaktywnia doświadczenia traum i cierpienia. Przyjęcie tego wzorca z Miłością otwiera na zrozumienie takich zjawisk. Zrozumienie, które prowadzi do wewnętrznej integracji tych zjawisk i widzenia ich jako przejawów przywiązania do różnych myślo-konceptów, które kreują wciąż powtarzające się doświadczenia traum i cierpienia. To zrozumienie jest  wyzwoleniem od przywiązania do tego wzorca oraz od ocen i oczekiwań wobec jego zewnętrznych przejawów. 

Każda trauma (rana) może być wyleczona, uzdrowiona. A cierpienie z nią związane też zanika, gdy zostaje wypełnione Miłością, zrozumieniem, które prowadzi do wyzwolenia od cierpienia.

Wszystkie myślo-koncepty są wirtualne, więc iluzoryczne dopóki ktoś uzna jakieś wybrane przez siebie za prawdziwe i utożsami się z nimi. Wtedy stają się one realne dla tej osoby. I ta osoba zaczyna doświadczać rzeczywistości zgodnej z tym, co wierzy. W pewnym sensie każdy, kto wierzy w jakieś myślo -koncepty i utożsamia się z nimi, jest istotą "religijną" - wierzącą. Moją "religią" jest Miłość, która jest Mądrością. ;-)

Dla mnie na przykład pojęcie Bóg i Umysł to różne nazwy jednego i tego samego. A obrazy Boga są malowane pewnymi myślo-konceptami, które bywają przez jednostki wyławiane z pola Umysłu i uznawane za prawdziwe. Bóg jak i Umysł są tym samym, wszechatrakcyjnym zbiorem wszystkiego, co może być pomyślane, zobrazowane i zamanifestowane. Każda myśl, każdy myślo- koncept może zostać przyjęty jako prawdziwy poprzez uznanie jego realności i utożsamienie z nim. 

Utożsamienia i wynikająca z nich wiara nie są ani dobre ani złe. Mogą być świadome albo nieświadome. Jednak wszystkie utożsamienia są czymś w rodzaju gęstek tworzących struktury tego, co uznawane jest za prawdziwe i realne (rzeczywiste). Ta struktura jest jednocześnie czymś, co przejawia się jako świat zewnętrzny, który jest doświadczany zarówno zewnętrznie jak i wewnętrznie.

Możemy być też obserwatorami i badaczami różnych zjawisk i doświadczeń nie tylko swoich, ale także innych ludzi, a nawet całej ludzkości itd.. Także różnych perspektyw postrzegania i samoświadomości. Nasza wewnętrzna przestrzeń obserwacji zjawisk jest... nieskończona, choć bywa ograniczana różnymi utożsamieniami, przekonaniami, wiarą, ogólnie tym, co uznajemy za prawdziwe, realne, rzeczywiste czy możliwe. Tym, w co wierzymy. 

Wszyscy inni są jednym i tym samym JA doświadczającym różnych stanów istnienia, różnych wyobrażeń o sobie i otaczającym świecie oraz różnych (zróżnicowanych) utożsamień z różnymi myślo-konceptami. To, co dla jednego jest prawdziwe i/ lub rzeczywiste, realne, dla drugiego może być nieprawdziwe i/lub nierzeczywiste, wirtualne. W zależności od wiary... Także osoba Harariego jest przejawem jednego JA doświadczającego różnych stanów istnienia i różnych wyobrażeń o sobie i otaczającym świecie oraz różnych zróżnicowanych utożsamień z różnymi myślo-konceptami. A i tak we wszystkim, co nam się jaźni, co się przejawia, jest ta sama esencja i wszystko pochodzi z jednego Źródła. Przyjęcie z Miłością różnych przejawów i stanów jednego JA, przyjęcie ich takimi, jakimi się jaźnią, sprawia, że dostrzegamy tę samą esencję i źródło we wszystkich i wszystkim, co się jaźni, przejawia, tańczy i wyśniewa jednemu JA JESTEM.

☺💖🙏

*) cytat z Yuval Noah Harari - 21 lekcji na XXI wiek


A w uzupełnieniu tematu religii:

https://tikalirishivasunyata.blogspot.com/2018/06/czy-religie-sa-przyczyna-nieszczescia.html?m=1


czwartek, 14 lipca 2022

ZABAWA W BADACZA ZJAWISK część 1.: ZMIANY PARADYGMATÓW I KREOWANIE RZECZYWISTOŚCI.

 ZABAWA W BADACZA ZJAWISK część 1. 😁💖🙏

Zmiana paradogmatów 😉 *) tzw. rzeczywistości polega miedzy innymi na wprowadzaniu nowego języka, nowych słów oraz zmiany znaczeń słów i pojęć dotychczas używanych. Daje możliwość nowego spojrzenia na to, co uznawane było dotychczas za normalne, rzeczywiste i prawdziwe. Obecnie ta zmiana prowadzi w różnych kierunkach jakby do różnych światów - rzeczywistości. Jeden z tych kierunków podsuwa użytkownikom internetu nowe definicje starych słów i pojęć nadając im odmienne znaczenia. Z zamiarem tworzenia w ten sposób nowej rzeczywistości. Zmianie ulega znaczenie wielu słów. Przykładem może być słowo, które dwa lata temu pojawiło się w wypowiedziach ministrów zdrowia: "wyszczepianie". Kiedyś to słowo dotyczyło wyłącznie trzody chlewnej, bydła. Aż tu nagle zaczęło dotyczyć także ludzi. W dziedzinie tzw. zdrowia pojawiło się sporo nowych słów jako form nowego języka służącego kreowaniu tzw. nowej rzeczywistości.

Inne, coraz powszechniej używane obecnie w mediach słowo to "trans". Co ono znaczy?

Pierwsza informacja, która się wyświetla w języku angielskim na wyszukiwarce googlowej jest następująca:

"Trans is an umbrella term to describe people whose gender is not the same as, or does not sit comfortably with, the sex they were assigned at birth. Trans people may describe themselves using one or more of a wide variety of terms, including (but not limited to) transgender, non-binary, or genderqueer."

Tłumaczenie:

"Trans to termin ogólny opisujący osoby, których płeć nie jest taka sama, lub nie pasuje do płci, która została im przypisana po urodzeniu. Osoby trans mogą opisywać siebie za pomocą jednego lub kilku różnych terminów, w tym (ale nie tylko) transpłciowych, niebinarnych lub nietranspłciowych."

I dokładnie podobna informacja jako pierwsza w wyszukiwarce googlowej pojawia się w języku polskim:

"Trans to pojęcie o szerokim znaczeniu określające grupę osób, których tożsamość lub ekspresja płciowa różnią się od płci przypisanej im w momencie narodzin. Transpłciowość to wiele różnych rodzajów tożsamości płciowej innych niż tożsamość cispłciowa."  [Cispłciowość - jak podają googlowe źródła - znaczy spójność pomiędzy czyjąś płcią przypisaną przy narodzinach a jego tożsamością płciową; cis (w skrócie) mężczyźni i cis kobiety to „osoby nietranspłciowe”].

Czyli teraz jeśli osoba, której ciało biologiczne przy narodzinach miało i nadal ma formę kobiecą, a osoba ta nie ma wątpliwości, co do tej formy ciała, to  -według nowej mowy i nowych paradogmatów - nie jest po prostu kobietą, lecz także cis-em (w skrócie) czyli osobą nietranspłciową. 

Jeśli ktoś ma potrzebę diagnozowania i etykietowania w ten sposób siebie i innych ludzi, to czemu nie? Ale ci, co nie dokonują tego typu etykietowania lub nie utożsamiają się w taki sposób z płciowością, też nie muszą tego robić, gdy nie czują takiej potrzeby. 

Oryginalnie słowo "trans" pochodzi z łaciny i znaczy: po drugiej stronie, poza lub przez, poprzez, w poprzek.

Według polskiego słownika słowo trans miało inną definicję:

1. «stan podobny do niepełnego snu, charakteryzujący się obniżoną świadomością»

2. «stan braku kontaktu z otoczeniem, połączony z zatraceniem się w jakiejś czynności»

Według tych definicji osoby określane słowem "trans" byłyby np. osobami "charakteryzującymi się obniżoną świadomością" albo "pozbawione kontaktu z otoczeniem, zatracające się w jakiejś czynności"... a może i tożsamości? Jak widać obecne promowane miedzy innymi przez googlowe wyszukiwarki znaczenie słowa trans uległo sporej zmianie. 

Inne, ciekawe słowo to transfobia. Słowo transfobia składa się z dwóch wyrazów: trans (z łaciny znaczenie podane wyżej) i fobia (z greki) - obawa, strach lub przerażenie (chorobliwe, paniczne). Zatem transfobia znaczy np.: (chorobliwa) obawa przed (czymś) poza, po drugiej stronie czyli coś wykraczającego ponad,  poza to, co jest ogólnie uznawane za normalne czy naturalne... Ale obecnie transfobia przyjmuje nowe znaczenie. Definicja transfobii dla ludzi próbujących stworzyć pewną wersję nowej rzeczywistość jest inna: transfobia to strach czy obawy (chorobliwe, paniczne) przed osobami o różnej tożsamości płciowej.

Jeśli nowe znaczenie słów trans i transfobia utożsamiane jest z transpłciowością czyli różnorodnością utożsamień płciowych czy brakiem takich utożsamień i strachem przed takimi zjawiskami, to w połączeniu w jednym kontekście ze słowem transhumanizm (humanizm z łaciny znaczy: ludzki, logicznie myślący, a z greki: wiedza, nauka oparta na logicznym myśleniu), widać wyraźnie, że paradogmaty mające na celu tworzenie nowej rzeczywistości ("nowego porządku światowego") mają na celu zmianę znaczenia tego, co dotychczas było uznawane za ludzkie lub/i uznawane za dotychczasową wiedzę i naukę wynikającą z logicznego myślenia. Nowe paradogmaty promują taką wiedzę i naukę, która ma na celu "przeprowadzenie" tego, co dotychczas było postrzegane jako ludzkie na jakąś "drugą stronę, poza lub przez, poprzez, poprzek" czyli do jakiejś nowej normalności czy naturalności. 

*) A teraz o paradogmatach. Paradogmat to też względnie nowe słowo (właśnie się świeżo objawiło 😉) powstałe z przeksztalcenia słowa paradygmat. Paradygmat z greki znaczy: przykład, wzór. Zaś słowo paradogmat opisuje pewne zjawisko związane z nową wiedzą i nauką. Uzasadnienie 😉: 

Słowo paradygmat jest używane w kontekście metody naukowej i stosowane jako kryterium uznające jakąś działalność za naukową. Paradygmat (naukowy) w przeciwieństwie do dogmatu (religijnego) nie jest dany i obowiązujący raz na zawsze – lecz jest przyjęty na zasadzie konsensusu (przez) większości badaczy, bez głosowania, za zgodą jakiejś grupy naukowców. Paradygmat bywa przyjmowany poprzez uznanie autorytetu jakiegoś naukowca głoszącego taki paradygmat. Dogmat zaś z greki oznacza doktrynę religijną. Co ciekawe doktryna z łaciny znaczy nauczanie, wiedza określająca zespół twierdzeń, założeń; ogólnie wytycza system działania, myślenia, rozumienia zjawisk i pojęć, a nawet określa zakres wiary czyli poglądów i postrzegania rzeczywistości w kontekście danej religii. Kształtuje także kulturowo-społeczne tożsamości.

Jeśli jednak zaczyna pojawiać się nowa wiedza i nauka, i jest nie tylko promowana przez różne autorytety, ale przede wszystkim wytycza i wyraźnie określa cały pakiet twierdzeń, założeń; ogólnie wytycza cały zakres nowego, globalnego systemu działania, myślenia, rozumienia zjawisk i pojęć, a nawet zmienia definicje wielu pojęć oraz nakłania ludzi do zaufania i wiary w ich prawdziwość i nieomylność, to takie paradygmaty przyjmują formę religijnych dogmatów. Nie dlatego, że mają obowiązywać wiecznie, ale dlatego, że mają tworzyć nową rzeczywistość, bo w założeniu mają być zobowiązujące dla wszystkich ludzi... I tak paradygmaty stają się paradogmatami, ponieważ twórcy, głosiciele i promotorzy nowej wiedzy i nauki odrzucają wszelkie dyskusje, wątpliwości, krytykę czy dowody na jej nieskuteczność lub szkodliwość albo nierzetelność stosowanych metod badawczych. A paradygmaty naukowe wymagają uzasadnienia polegającego na konfrontacji przewidywań na nich opartych z rezultatami doświadczenia czyli z wynikami obserwacji, pomiarów wynikajacych z badań eksperymentów. Rzetelna, uczciwa nauka opiera się o rzetelne, uczciwe dane wynikające z badań i eksperymentów. A jaka jest rzetelność nauki, jeśli na przykład dane nie pochodzą z długofalowych i rzetelnych obserwacji rezultatów doświadczeń i badań, lecz owe dane są fałszowane, ponieważ muszą być zgodne z założeniami - paradogmatami nowej nauki? W takiej sytuacji definicja paradygmatu ulega zmianie. Stąd propozycja, by te nowe paradygmaty nazywać teraz paradogmatami. 😉

Głosiciele i promotorzy takiej wiedzy i nauki bardziej przypominają religijnych proroków i misjonarzy niż rzetelnych, uczciwych badaczy i naukowców. I taka nowa nauka zaczyna pełnić rolę nowej wiary, którą jakieś samozwańcze autorytety próbują narzucać ludziom jako normalną, rzeczywistą i prawdziwą religię: "Zaufajcie nam i oczywiście przyjmijcie nasze słowa i definicje na wiarę. Nie ważcie się dokonywać badań, które podważają słuszność naszych decyzji i racji." 

No cóż, gdy wiedza jest ograniczona paradogmatami, konieczność jej głoszenia i wdrażania może implikować działania przypominające religijną krucjatę. Ten wzorzec powtarzany jest od tysięcy lat. Czy to jest działanie w imię dobra i szczęśliwości ludzi i ogólnie ludzkości - co niby głoszą i obiecują prorocy tej nowej wiedzy i nauki, "nowego światowego porządku"?

W rzetelnej nauce pierwsza transformacja musi zajść na poziomie samoświadomości, w wewnętrznym doświadczeniu, by różne wcześniejsze - stare definicje, hipotezy, tezy, paradygmaty czy nawet wyniki doświadczeń mogły zostać odrzucone na korzyść nowych. Wszelkie próby narzucania innym swoich poglądów zawsze kończą się konfliktami i często prowadzą do cierpienia (świadomego lub wypartego do nieświadomości). Co potwierdza wiele badań i doświadczeń nie tylko prowadzonych przez różnych naukowców i badaczy w ostatnim stuleciu. Potwierdzają to także badania historii dziejów ludzkości.

Będąc obserwatorem i uważnym, dociekliwym badaczem swojej rzeczywistości, uwalniamy się od ignorancji i cierpienia oraz zniewolenia poglądami i przekonaniami, ogólnie wiarą w to, co jest uznawane przez innych ludzi za rzeczywiste, prawdziwe i normalne. Bo ignorancja to prymarna (podstawowa) niewiedza, która jest przyczyną wszelkiego cierpienia. Ignorancja polega na tym, że ktoś pokazuje, udaje, czym nie jest, "zakłada różne maski" - świadomie, gdy chce coś dla siebie ugrać lub nieświadomie, gdy jest jak pionek na planszy służący do rozrywek graczy. Ignorancja polega też na tym, że ktoś robi coś, co jest niezgodne z Prawem Naturalnym i szacunkiem do siebie oraz do innych istot. Wszelkie kłamstwa, oszustwa i manipulacje (zarówno świadome jak i nieświadome) to także przejaw ignorancji, niewiedzy, która jest przyczyną wszelkich konfliktów, wojen i cierpienia.

A jednak...

Gdy przyjmujemy w sobie takie zjawiska z Miłością, pojawia się ś-wiadomość, że w doświadczeniach ignorancji odgrywamy wszystkie role w tzw. rzeczywistościach odtwarzając jeden wzorzec na różne sposoby przez tysiące lat. Wzorzec ten ulega różnym fluktuacjom i modyfikacjom na podobieństwo fraktala stwarzającego złudzenie pojawiania się wciąż nowych wzorów. Ale są one tylko i wyłącznie częścią i przejawem jednego wzoru podstawowego. 

Gdy przyjmujemy całość tego wzoru  - fraktala z Miłością, pojawia się taka perspektywa postrzegania zjawisk, która obejmuje je wszystkie zrozumieniem. A takie zrozumienie prowadzi do wyzwolenia od zależności oraz od ocen i oczekiwań wobec wszelkich przejawów owego fraktala.


czwartek, 30 czerwca 2022

KTO - CO UMIERA? PRAWO DUCHOWE A LUDZKIE PRAWA

 

Czy świat umiera?

Prawo duchowe to boskie prawo, które jest zależne od ludzkiej relacji z boskością, z bogiem, z jakąś większą całością i naturą. To prawo utrzymujące ludzi i kultury w uczciwości, we wzajemnym szacunku, to prawo zapewniające uczciwość, szacunek i wolność. Lecz ludzkie prawa umożliwiają ludzkiemu ego korupcję prawa. Instytucje, które miały dbać o prawo i je chronić, łamią te prawa i naruszają je. Tak samo ludzie. Coraz więcej ludzi, którzy mieli stać na straży prawa, także przedstawiciele rządowi, teraz namawiają i zmuszają ludzi do podążania za zarządzeniami łamiącymi prawo. Ego daje sobie prawo do kradzieży, kłamania, oszukiwania, manipulowania, poniżania innych i zabijania. Ego kieruje się swoim interesem ,a nie boskim prawem. Tworzy swoje własne reguły, zarządzenia, wytyczne nazywając je umowami. W ten sposób od wielu lat formowała się, a obecnie z coraz większą intensywnością formułuje się nowa kultura, która całkowicie niszczy zaufanie pomiędzy ludźmi - zaufanie człowieka do człowieka (zachowaj dystans, noś maskę, szczep się itd.).

Intencjonalna destrukcja "starego porządku" ma na celu zregenerowanie tego, co niezgodne z planami "nowego porządku" i "nowej normalności". Wszelkie socjalne i społeczne systemy, miedzy narodowe relacje są przeprojektowywane, ponieważ nastąpił upadek prawa boskiego..... Ta destrukcja prowadzi do coraz większego, a jednocześnie zaplanowanego chaosu, który ma doprowadzić do nowego światowego (globalnego) porządku.

Narastająca cenzura ma na celu przede wszystkim zniszczenie umiejętności samodzielnego myślenia. Jeśli karane jest i ograniczane, atakowane i marginalizowane samodzielne, niezależne, suwerenne myślenie, będzie ono eliminowane. I traktowane jako "zbędne”. Ludziom będzie nakazywane, co mają myśleć, w co wierzyć, jakby kultura tego "nowego porządku światowego" dążyła do tworzenia świata kultu dla tyranów. W takiej kulturze nie ma pozwolenia ani miejsca na samodzielne myślenie, ani na zadawanie pytań czy kwestionowanie autorytetu tyranów. Świadomość kurczy się do coraz głębszego zaśnienia ludzkości w rzeczywistości kreowanej przez samozwańczych przywódców. W ten sposób ludzkość w ich założeniach ma być niszczona i przekształcana za pomocą najróżniejszych narzędzi technologicznych, psychicznych i biologicznych (transhumanizm). To może prowadzić do zagłady ludzkości, która jest intencjonalna - zaplanowana.

Niektóre hasła nowej rzeczywistości: „Ludzie są jak hakowalne zwierzęta, nic takiego jak duch czy dusza nie istnieje, wolna wola człowieka jest iluzją, nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy”... (HARARI)

Gdyby gdyby główny ideolog i propagator nowego porządku światowego niejaki KlausS nie miał nic i był szczęśliwy, to można by mu wierzyć - byłby wiarygodny. Gdy mówi: "Będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy", nie mówi: "Nie będziemy mieli nic i będziemy szczęśliwi." On nie ma na myśli siebie, ale jakichś was - jakiegoś ciebie. A nawet twierdzi, że ty chcesz tego wszystkiego. Ba, nawet prosisz o to wszystko, co KlausS  wraz z wieloma sobie podobnymi dla jakiegoś ciebie - was wymyślił i przygotował pod hasłem "nowy porządek światowy". A jego tuby głoszą: "Ludzie są hakowalni jak zwierzęta. Daj się zhakować!" Prosty przekaz. Czy utożsamiasz się z byciem jak "zwierzę do zhakowania"? Czy tak bardzo pragniesz być szczęśliwy, że uwierzysz w te obietnice bycia szczęśliwym pod warunkiem, że nie będziesz miał nic, a to nic zostanie ci "podarowane" przez kogoś czyli... wszystko przez tego kogoś zostanie ci zabrane "na twoją własną prośbę" w zamian za złudną szczęśliwość i tak samo złudne poczucie bezpieczeństwa, które ten ktoś ci podaruje ? Czy odkryjesz je w sobie. To, które jest szczęśliwością niezależną od tego, co się wydarza lub nie.

WOLA,PRAWA,CHAOS, ZMARTWYCHWSTANIE

poniedziałek, 4 kwietnia 2022

KONCEPTY


1. Są koncepty, idee, które sobie  wzajemnie przeczą, są przeciwstawne, próbują zwalczać się wzajemnie, dlatego prowadzą do konfliktów i walki. 

2. Są koncepty, idee, które się wzajemnie  uzupełniają, przekraczają konflikty, dlatego  prowadzą do samoobserwacji i samopoznania.

3. I są takie koncepty, idee, które scalają ze sobą wszystkie  pozostałe: te pozornie  oddzielone, sprzeczne ze sobą i skonfliktowane oraz te wzajemnie uzupełniające się. 

Koncepty i idee, które są sprzeczne z innymi, możemy nazwać  względnymi prawdami czy fałszywymi prawdami albo nawet kłamstwami.  Gdy jesteś już tego świadomy, to jeśli słyszysz jakieś kłamstwa, w rezultacie nie zaczynasz w nie wierzyć, ale przestajesz wierzyć tym, którzy je rozpowszechniają. Rozumiesz, że istnieją powody wiary w kłamstwa. To silne nieuświadomione utożsamienia.  Wtedy postrzegasz te kłamstwa jako względne prawdy. Nie wierzysz już w nie, nawet  jeśli pojawiają się w twojej przestrzenności, ale rozumiesz. Przyjmujesz je takimi, jakie są. Z Miłością i zrozumieniem. I działasz pozakonceptualnie (bez utożsamienia z konceptami i ideami) czyli spontanicznie i w harmonii z tym, co się przejawia w każdym danym tu i teraz, w każdej sytuacji i relacji.

Jeśli słyszysz wciąż jakieś kłamstwa, w rezultacie nie zaczynasz w nie wierzyć, ale przestajesz wierzyć tym, którzy je powtarzają i rozpowszechniają.


czwartek, 10 marca 2022

NAUKA ?

 Nauka to ogół wiedzy wynikający z określonych sposobów badania rzeczywistości, czyli „metod naukowo-badawczych”. Nauka służy poznawaniu różnych zjawisk różnymi metodami badania. Różne metody badawcze dają różny obraz rzeczywistości. W tym także tzw. duchowe metody badawcze.

Zaangażowanie w narzucanie innym jednego obrazu rzeczywistości i przymuszanie innych do przyjmowania tego obrazu rzeczywistości sprawia, że wiedza, która jest narzucana, a nazywana jest nauką, przestaje być nauką, ponieważ staje się narzędziem manipulacji. I to narzędziem służącym umacnianiu pozycji tych, którzy pożądają władzy nad innymi (władzy na różnych poziomach).
Nauka przestaje być nauką, gdy jest narzucana innym jako "jedynie słuszna" wizja rzeczywistości. Taka wizja ma służyć zaspokajaniu własnych interesów tych, którzy tę wizję próbują narzucać innym stosując różne środki przekupstwa, korupcji, szantażu czy przymusu.
Nauka staje się skorumpowana i upolityczniona (tak samo jak reprezentanci różnych poziomów władzy). Skorumpowana i upolityczniona nauka nie jest już nauką, gdyż jedne metody badawcze uznawane są za słuszne, a inne są odrzucane, ignorowane, a nawet zakazywane. Brak szacunku rządzących (na różnych poziomach władzy) do naukowców, badaczy stosujących inne metody badawcze niż te, które przez część polityków i rządzących są uznane za "jedynie słuszne", prowadzi do wypaczenia i wynaturzenia samej nauki oraz obrazu badanej i poznawanej rzeczywistości.
Z pewnym badań wynika ;-), że skuteczne (zapewne nie jedyne) metody łagodzące agresję, konflikty i cierpienie to:
- uznanie różnych metod badawczych za równoprawne
- przekazywanie wiedzy o możliwości badania zjawisk różnymi metodami
- badanie zjawisk różnymi dostępnymi, jak najbardziej uczciwymi metodami, także metodami tzw. duchowego rozwoju, który prowadzi do widzenia zjawisk takimi, jakie są
- prowadzenie badań poszerzających i pogłębiających perspektywę postrzegania zjawisk oraz samoświadomości
- zaprzestanie krytykowania, konkurowania i walki z innymi metodami badawczymi z jednoczesnym skupieniem uwagi na pokojowych metodach uzdrawiania i uwalniania przede wszystkim siebie i całego "organizmu" w sobie (z tych myśli i działań, które generują cierpienie i choroby)
- uznanie prawa wolnego wyboru metody badania różnych zjawisk, samopoznania oraz uzdrawiania się każdej istoty ludzkiej, bez narzucania i przymuszania do uczestniczenia w jakichkolwiek praktykach, badaniach i eksperymentach
Uczciwe poznawanie siebie, np. uświadamianie stosowanych przez siebie manipulacji i uwalnianie siebie z wewnętrznych konfliktów prowadzi do ekspansji świadomości, samopoznania i coraz głębszego zrozumienia różnych zjawisk. Łącznie ze zjawiskami skorumpowania i manipulacji rządzących (na wszelkich poziomach władzy). Poznawanie siebie prowadzi także do zrozumienia skorumpowania tych, którzy manipulują i stosują różne strategie dla osiągnięcia własnych celów i korzyści przez manipulowanie, uwodzenie, oszukiwanie, wykorzystywanie, zniewalanie i sprawianie cierpienia innym. Zrozumienie zaś prowadzi do wybaczenia tak wyzwalającego, że nie ma już nic do wybaczania nikomu. Miłość staje się mądrością, a mądrość miłością. Objawia się wtedy wiedza, do której wcześniej nie mieliśmy dostępu z powodu zapomnienia o tym, czym jesteśmy.

środa, 9 marca 2022

UMYSŁ I ŚWIADOMOŚĆ, ZMIENNE I NIEZMIENNE, DUCH I BÓG A CZŁOWIEK...

 Świadomość jest wszędzie, we wszystkim. I wszędzie we wszystkim taka sama. 

A wszystkie formy i relacje między nimi, ich zmienność, nawet cykliczność i powtarzalność, ich wszelkie przyczyny i skutki - to wszystko figury tańca umysłu. Jak figury ognia tańczącego płomieniami w ciemności. 

Czy świadomość tak poznaje siebie? 

Nie, to umysł stwarza piękną iluzję poznawania niepoznawalnej świadomości. Świadomość jest. Niepoznawalna. Wszędzie i we wszystkim.

Poznanie, które oferuje umysł jest jak taniec płomieni, zawsze zmiennych, którymi umysł próbuje definiować prawdę o sobie. (Dlatego też istnieje tak wiele konceptów, także Boga. I Bogini). 

Płomienie - dzieci ognia nie są w stanie opisać ciemności, którą ogień nimi rozświetla. Tak samo ogień nie może płomieniami opisać ciemności. On ją nimi tylko rozświetla. A to, co z niej,  jest światła - umysłu odbiciem. Tak samo umysł za pomocą myśli nie jest w stanie opisać świadomości, którą myślami próbuje uchwycić. 

Cokolwiek oświetlane jest przez ogień i wyłaniane z ciemności, to wciąż formy, które wypełnia sobą ta sama i taka sama wszędzie i we wszystkim ciemność. 

To, co umysł próbuje wyłowić i uchwycić ze świadomości - dla umysłu pozostającej nie-świadomością - to formy, które wypełnia sobą świadomość. Wszystkie formy umysłu wypełnia sobą ta sama i taka sama wszędzie i we wszystkim świadomość. 

Płomienie ognia bez ciemności, jak dźwięki bez ciszy i jak umysł bez świadomości nie istnieją, lecz w nich się jaźnią, bo z nich pochodzą i w nich zanikają. 

Zmienne zawsze niezmiennym i wiecznym wypełnione bez wypełniania. Czynione wszystko bez czynienia, śpiewane ciszą i tańczone bezruchem...

Umysł bawi się rysując formami ograniczoność obszarów nieskończonej, niepoznawalnej przestrzenności świadomości. 

Każde pojawienie się jakieś formy w przestrzeni stwarza iluzję jej stworzenia, powstania, narodzin. 

A każdy zanik jakiejś formy stwarza iluzję jej zniszczenia, zapadnięcia, śmierci. Śmierci, która jest końcem umysłowych ograniczeń form. 

Każda forma wyłania się z i zawsze powraca do swego niezmiennego źródła - niepoznawalnej i wiecznej świadomości (nigdy nieznającej samej siebie). Tym jestem. Poza formami, we wszystkich formach razem i w każdej osobno. Źródłem oglądającym swoje sny malowane umysłem bawiącym się w ich realność.

Umysł czasem ulega iluzji bycia oddzielnym od świadomości, odpowiedzialnym za formy, które - wydaje mu się, że sam stwarza. Jakby zapominał czasem, że jego całkowity potencjał zawiera się w świadomości.

ŚWIADOMOŚĆ=DUCH, UMYSŁ=BÓG, LUDZKI UMYSŁ= BOSKIE DZIECKO. LUDZKI UMYSŁ ODDANY BOSKIEMU I ZANURZONY W DUCHU STAJE SIĘ NARODZONYM Z DUCHA.

poniedziałek, 7 marca 2022

ORZEŁ ŚWIADOMOŚĆI, WIELKI DUCH, ŚWIĘTY DUCH, NARODZINY Z DUCHA...

 Piękne są opowieści o świadomości, ludzkich doświadczeniach i zmianach sposobu doświadczania - stanach istnienia... Opowieści o Sobie... Jest i taka opowieść toltecka...

Orzeł Świadomości (nazwa umowna - symboliczna) obdarza przy "narodzinach" każdą formę sobą - cząstką świadomości i "żywi się" doświadczeniami wszystkich form. Po śmierci formy, cząstka świadomości wraz z doświadczeniami jest "połykana"  przez Orła (wraca do swego Źródła). Dlatego naguale (to już nie czarownicy ) oddają wszystkie  swoje doświadczenia Orłu Świadomości i dzięki temu ich świadomość nie jest "pochłaniana" przez Orla Świadomości, ale jednoczy się z Orłem. I nagual może na przykład swobodnie wędrować dalej wybierając formę ("wehikuł") kontynuacji podróży. Albo - gdy świadomość i wola naguala jednoczy się z Wolą Orła Świadomości, nagual może stać się jeźdźcem, który lata na grzbiecie Orła Świadomości... 

Podobnie jak Wisznu (w innych przekazach Sziwa) ☺ latający na Orle Garudzie, który w dziobie trzyma Węża. 

Podobna symbolika w innych kulturach opisująca taką "transformację" to np. przejście przez Oko Smoka albo... Ucho Igielne itp. 

"Dopóki nie wiesz, że jesteś stwórcą, twój świat jest ograniczony i powtarzający się. Gdy raz przekroczysz utożsamianie się z przeszłością, uzyskasz wolność tworzenia świata pełnego harmonii i piękna lub po prostu będziesz trwać poza istnieniem i nieistnieniem." - Nisargadatta Maharaj.




niedziela, 6 marca 2022

KONFLIKTY DOBRA I ZŁA + ROZWIĄZANIE

Piotr: "Gdy czytam jak Harry walczy z Voldemortem, to trzymam kciuki za Harrego. Tobie jest wszystko jedno, kto wygra?"

Piotr, fajne pytanie, inspirujące. Dziękuję.

Uwarunkowania kulturowe tego świata sprawiają, że w pewnym sensie dobro i utożsamianie się z byciem dobrym jest kulturowo i moralnie jakby preferowane. Istnieje też przekonanie, że dobro nie sprawia cierpienia. A według mnie to ściema uwarunkowań kulturowych. Ponieważ na równi z preferowaniem dobra (a może nawet bardziej, częściej) preferowana jest ekscytacja konfliktami i walką pomiędzy dobrem i złem. 

Toć nie miałbyś frajdy kibicowania dobremu Harremu, gdyby ten nie miał złego wroga Voldemorta. A sam konflikt i walka, które sprawiają cierpienie obu stronom - obu bohaterom konfliktu, bywają wręcz fascynujące, ekscytujące i pożądane. W ten sposób właśnie cierpienie staje się fascynujące, ekscytujące i pożądane.

Na tym opiera się tzw. dualizm - na podtrzymywaniu konfliktu i walki dobra i zła.

Kiedyś sympatyzowałam i kibicowałam takim Harrym. Teraz przyglądam się temu w sobie. I odkrywa się we mnie coś całkiem nowego - nowa perspektywa widzenia, że kibicowanie jednej ze stron konfliktu zawsze zasila konflikt czyli kibicowanie działaniom dobra także zasila działania zła. A nawet chwilowe zwycięstwa dobrych nad złymi nie powodują zmiany paradygmatów tego dualnego świata. 

Ten dualizm funkcjonuje i utrzymuje się w tym świecie od tysięcy lat. Bo zawsze co jakiś czas pojawia się jakieś zło, które uaktywnia konieczność ujawnienia się jakiegoś dobra, które musi ze złem powalczyć. I tak się dzieje w mikro i makro skali, w codziennym życiu i funkcjonowaniu całych społeczeństw, a także w skali światowej.

Natomiast wiedza i samoświadomość uczestników konfliktu jest ograniczona utożsamieniem z jedną z ról - z jednym z bohaterów konfliktu. Albo z rolą kibica jednej ze stron konfliktu. Nawet gdybyś sympatyzował ze złym, to przez kulturowe uwarunkowania bałbyś się do tego przyznać publicznie (a może nawet i przed sobą), bo to przecież jest złe. K Dlatego sympatycy i kibice zła ukrywają swoje preferencje. Są one utajnione. A mimo to w różnych sytuacjach aktywują się i ujawniają. 

Z kolei sam zły w pewnym sensie musi odgrywać swoją rolę, bo dobry bez złego nie mógłby zaistnieć. Aby więc dobro mogło od czasu do czasu zatriumfować i poczuć satysfakcję swego zwycięstwa, potrzebuje zła i walki z nim. A zło tak samo potrzebuje od czasu do czasu jakiegoś triumfu i satysfakcji. No i tak lata wahadło raz w te raz w te.

Dostrzegam jednak różnicę pomiędzy emocjonalnym (wręcz kompulsywnym) zaangażowaniem w konflikty i wewnętrzne przeżywanie ich a obserwacją (badaniem) tych konfliktów z jednoczesnym obserwowaniem (badaniem) wewnętrznych reakcji na te konflikty (w sobie).

Stąd obserwacja (badanie) w wewnętrznej przestrzeni tego co wcześniej było postrzegane na zewnątrz, umożliwia zrozumienie prymarnych przyczyn oraz skutków wszelkich konfliktów i walki dobra i zła. Obserwacja taka uwalnia od zaangażowania w te konflikty i walkę. A to z kolei umożliwia całkiem inne działanie - już nie z pozycji zaangażowania w konflikt, lecz z perspektywy (przestrzeni) postrzegania i wiedzy spoza tego konfliktu. 

Przykład konfliktu opisuje sytuacja na rysunku. Jeden widzi 6, nie wie, co widzi drugi, dlatego jest przekonany, że drugi widząc co innego niż on oszukuje go, kłamie, a to znaczy, że ten drugi jest zły, jest wrogiem. Konflikt nie może być rozstrzygnięty, dopóki sytuacja nie zostanie dostrzeżona z innej perspektywy - z pozycji przekraczającej zaangażowanie w konflikt. 

Z pozycji zewnętrznego obserwatora widzisz, że wystarczyłoby, aby ten, który widzi artefakt jako cyfrę 6 spojrzał na nią z pozycji swojego "wroga" - tego złego. A ten, który widzi artefakt jako cyfrę 9 mógłby także spojrzeć na nią z pozycji swojego "wroga". Wtedy konflikt sam by się rozwiązał z powodu przekroczenia uwarunkowań, które wynikają z określonej pozycji obserwacji sytuacji, zdarzeń, zjawisk itp. wytwarzającej konflikty.

Zresztą wystarczy, że jeden z nich poczuje natchnienie, by spojrzeć na artefakt z tej innej pozycji, a natychmiast dostrzeże iluzoryczność konfliktu, w jaki się zaangażował. Wtedy też odpuszcza sobie udział w utrzymywaniu tego konfliktu. A nawet kibicowaniu tego typu konfliktom. Może też zaprosić swojego byłego "wroga" do spojrzenia na artefakt z tej drugiej pozycji, czemu nie. Ale jeśli ten "opozycjonista" nie będzie chciał ruszyć się z miejsca, nie ma potrzeby stosowania wobec niego jakichkolwiek działań stwarzających kolejne konflikty. 

P.S. obserwuję u siebie - w sobie tendencje do sympatyzowania z konceptami wolnościowymi. Według których każdy ma prawo (bo tak tańczy Jaźń, całość) do postrzegania siebie, innych i różnych zjawisk ze swojej indywidualnej perspektywy. Jednocześnie jaźni się zrozumienie, że postrzeganie dobra i zła jest względne, bo uzależnione i uwarunkowane indywidualną perspektywą postrzegania wszelkich zjawisk w kategoriach dobra i zła oraz różnych wyobrażeń o tym, co dobre a co złe. Postrzeganie i wyobrażenia o tym, co dobre a co złe jest względne, gdyż zależne od perspektywy postrzegania zjawisk i stanu samoświadomości. 

Podobieństwa tych indywidualnych perspektyw wyznaczają grupowe perspektywy postrzegania dobra i zła. I tak tworzą się różne (dualistyczne czyli skonfliktowane ze sobą) grupowe, społeczne i kulturowe normy postrzegania tego, co dobre a co złe. Te normy przenoszone z pokolenia na pokolenie są przyjmowane przez kolejne pokolenia za niepodważalne... Do czasu, gdy zaczyna być dostrzegana jakaś niezgodność, niespójność czyli dysonans pomiędzy tym, co jest mówione, wygłaszane a tym, co jest czynione...

Oddzielanie tego, co wewnątrz od tego, co na zewnątrz tworzy cierpienie.

Każdemu wewnątrz odpowiada jak echo jakieś na zewnątrz i każdemu na zewnątrz odpowiada jakieś wewnątrz. Mimo, że wewnątrz i na zewnątrz są postrzegane jako zróżnicowane, zawsze istnieją razem jako jedno. (Jak kropla versus kropla albo kropla versus ocean*).

Patrząc na symbol Tao (yang-yin) można dostrzec wewnątrz białego pola - czarne a wewnątrz czarnego - białe. Czyli wewnątrz jest to, co jednocześnie jest na zewnątrz, bo całość składa się z dwóch pól: białego i czarnego. I to, co na zewnątrz (białe na zewnątrz widzi czarne, a czarne na zewnątrz widzi białe) w rezultacie jest jednym i tym samym w dwóch wersjach (kolorach yang-yin) siebie zawierających siebie wzajemnie w sobie i dopełniających siebie wzajemnie.

Gdy doświadczane jest utożsamienie wyłącznie z dobrem (jak z białym czy światłem), doświadczane jest także oddzielenie dobra od zła (od czarnego, ciemności). Stąd to co wewnątrz (dobro, biel, światło) jest w oporze wobec... i przeciwstawne temu, co na zewnątrz (zło, czerń, ciemność). Dobro wypiera się i nie dostrzega zła w sobie.

Przyglądanie się wewnątrz temu, co wcześniej było wypychane na zewnątrz, coraz bardziej jednoczy wewnątrz i na zewnątrz. i pozwala dostrzec iluzoryczny konflikt pomiędzy tym, co wewnątrz, a tym co na zewnątrz. Pozwala nawet dostrzec iluzoryczny konflikt pomiędzy dobrem i złem.

Zintegrowanie w całość wewnątrz i na zewnątrz ujawnia względność dobra i zła. Ta perspektywa zmienia postrzeganie zjawisk (bez oceniania ich jako dobre lub złe) ze znacznie szerszej i głębszej perspektywy. Z tej perspektywy wyraźniej widać np. przyczyny i skutki pewnych wzorców myślenia, idei, celów oraz działań służących ich realizacji .

I jakiś taki spokój i przestrzenność się jaźni, a nawet radość istnienia się skrzy w spontanicznym, naturalnym przepływie...


*Nie jesteś kroplą w oceanie, jesteś całym oceanem zawartym w kropli"

sobota, 5 marca 2022

GDY PRAGNIESZ POKOJU, MIŁOŚCI I PRAWDY...

 Gdy w umyśle chaos i konflikty, 

pokój na świecie nie jest możliwy.

Światowe konflikty są manifestacją ludzkich umysłów. 

Różne Ja przywiązane do jakichś konceptów i przekonań tworzą konflikty i zwalczają się wzajemnie w walce o prawdę i racje, więc...

Gdy prosisz o pokój, stań się pokojem. Nie udawaj, że walczysz o pokój, gdy żądasz go od innych, a sam nim nie jesteś. Walcząc o pokój burzysz pokój w sobie i sam siebie ranisz.

Gdy tęsknisz za prawdą, sam stań się prawdą, którą jesteś. Lecz nie rozumiejąc względności ludzkich prawd, sam niszczysz w sobie prawdę, którą jesteś.

Gdy pragniesz miłości, stań się miłością, którą jesteś, zamiast oczekiwać jej od innych.

Gdy pragniesz uczciwości, zrozumienia, sam stań się tym, czego pragniesz, zamiast oczekiwać tego od innych.

Bo nie możemy doświadczać i otrzymywać niczego innego niż to, czym sami jesteśmy i emanujemy. 



czwartek, 3 marca 2022

KOSMICI, LUDZCY BOGOWIE, TRANSHUMANIZM I TYM PODOBNE...

 Historia ta nie po to się tu opowiada, byś w nią wierzył - wierzyła, lecz po to, byś mógł-mogła ewentualnie skonfrontować z nią i rozpoznać swoją relację z postrzeganiem pewnych zjawisk z poszerzonej perspektywy - poza czasem. 

Jest taka historia o rasie kosmitów zwanej Grey - Szarakami. Szaraki byli na początku ludźmi, ale brzydzili się swojego naturalnego - jak twierdzili - odzwierzęcego pochodzenia. Dlatego z pewnej części nauki (wiedzy) zrobili coś na podobieństwo religii nowej wiary. Ich działania stały się podobne religijnej krucjacie nawołującej i przymuszającej ludzi (różnymi metodami działania) do przyjęcia tej nowej wiary w naukę. Nowa nauka (inżynierii genetycznej i technologizacji wielu dziedzin życia a także ludzkich ciał) wyznaczała nowy kierunek rozwoju zwany transhumanizmem. Jej twórcy zakładali, źe oni sami będą stawać się ludzkimi bogami, a pozostała część ludzkości będzie stawała się zdalnie kierowanymi biorobotycznymi zabawkami, podporządkowanymi hierarchicznemu systemowi kontroli wykreowanemu przez owych ludzkich bogów - przodków Szaraków.

Potencjalni Szaraki wszystkich ludzi, którzy myśleli inaczej niż oni, uważali za głupich, gorszych, zabobonnych, niedorozwiniętych, prymitywnych, ograniczonych i szalonych... . Nie uznawali ani nie tolerowali prawa do wolności wyboru czegokolwiek niezgodnego z ich ideologią. Dzięki dynamicznie rozwijającej się technologii inżynierii genetycznej i sztucznej inteligencji oraz wierze w genialne możliwości zmian, jakie niosła w swych założeniach owa nowa nauka i technologia, rozpoczęli genetyczne udoskonalanie człowieka na wielką skalę. Chcieli stawać się coraz bardziej sprawni fizycznie, intelektualnie, zapragnęli przedłużać swoje życie, uodparniać ciała na choroby, poszerzać swoje umiejętności i talenty... itp. Dokonując tych zmian pragnęli zawładnąć i podporządkować sobie Naturę. 

Przez lata udoskonalali się i transformowali za pomocą eksperymentów inżynierii genetycznej. Manipulowali swoim DNA, w celach naprawy tego, co uważali za niedoskonałości natury, podmieniali geny i tworzyli specjalnie projektowane dzieci hodowane w sztucznych macicach. (Oczywiście nie pytali tych dzieci, czy tego chcą, bo nie było takiej możliwości.

Ich ciała stawały się coraz mniej zróżnicowane płciowo. A w kolejnych pokoleniach tworzonych z pominięciem naturalnego zapłodnienia ich ciała przestały wytwarzać jajeczka i plemniki. 

W pewnym momencie zapasy w bankach spermy i jaj skończyły się. Zabrakło jajeczek i plemników do tworzenia kolejnych pokoleń metodą in vitro w sztucznych macicach, więc zaczęto stosować na masową skalę metodę klonowania. Istoty wcześniej zwane ludźmi przechodząc proces zwany transhumanizmem zaczęły nazywać siebie nową rasą, w języku ludzkim zwaną Grey - Szarakami. 

Okazało się jednak, że metody transhumanistycznego udoskonalania ludzkiego gatunku, które miały ze sobą nieść wielkie korzyści i podnoszenie jakości życia, w rezultacie prowadziły do powstawania nowych chorób, wcześniej nieznanych i niespotykanych oraz do zaskakującej degeneracji ciał. Naukowcy próbowali uchronić ten gatunek przed degeneracją. Zaczęli więc tworzyć hybrydy podmieniając geny swojego gatunku genami różnych zwierząt. Ale efekty tych eksperymentów także okazały się niezgodne z oczekiwaniami. 

W końcu po wielu latach mierzonych dziesiątkami pokoleń Szaraki, pomimo wielkiej pogardy dla ludzi, których uznawali za prymitywną rasę, zaczęli na nich robić eksperymenty mające na celu wzmocnienie ciał Szaraków ludzkimi genami. Te eksperymenty także nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Pojawił się zatem kolejny pomysł. I zaczęto stosować inną metodę - zapładniania ludzkich kobiet specjalnie genetycznie komponowanymi zarodkami, które były mieszanką genów Szaraków i ludzi. Szaraki robiły to bez zgody ludzi organizując porwania i kierując się zasadą: cel uświęca środki. Bo przecież chcieli ratować swoją rasę. 

Jednak genetyczne zróżnicowanie między tzw. ludźmi i Szarakami było już tak duże, że dzieci rodzone z tych eksperymentów w łonach ludzkich kobiet nie przeżywały nawet kilku dni. Dlatego Szaraki postanowiły jeszcze poeksperymentować na małpach. Częściowo im się udało, ale kosztem ich upadku ewolucyjnego - inwolucji, bo w wyniku tych eksperymentów powstał gatunek homo erectus. 

Tak w tej historii przeszłość przeplata się z przyszłością zataczając krąg po symbolicznym kole ewolucji - inwolucji. Stwarzana iluzja techniczno-materialnej (cywilizacyjnej) ewolucji, pozbawionej prawdziwego duchowego rozwoju (ekspansji samoświadomości) oraz świadomej dobrowolności uczestniczenia kogokolwiek we wszelkich eksperymentach, zawsze prowadzi do inwolucji czyli upadku. To symboliczne koło w buddyzmie nazywane jest kołem sansary - kołem cierpienia.

No cóż... Jacykolwiek tzw. kosmici to my sami... bez znaczenia czy z przeszłości czy z przyszłości. Bo koło - po którym toczy się cykliczna ewolucja i inwolucja przemiany człowieka w kosmitów i kosmity w człowieka - widziane z przestrzeni poza czasem - jest do pewnego momentu zamkniętym zbiorem. Wyjście z tego powtarzającego się cyklu jest możliwe, gdy perspektywa postrzegania umożliwia integrację całości owego cyklu przemian w sobie, Sobą - jako całością.

Ludzkie ciało jest arcydziełem wszechświata, cudem. Ludzkie ciało jest nasieniem kosmicznej świadomości. Ludzkie ciało zawiera wszystkie informacje historii kosmosu i ziemskiej historii, całej przeszłości i przyszłości. W każdej komórce ludzkiego ciała Istnienie (świadomość, Duch) może rozpoznać obecność wszystkich przodków z przeszłości i przyszłości, kosmicznych i ziemskich. Nie tylko ludzkich przodków. Bo także minerały, rośliny, zwierzęta a nawet tak zwane bakterie, wirusy i grzyby to nasi przodkowie. Tak samo jak my, są one kosmiczno-ziemskimi dziećmi. I wszyscy ci przodkowie z przeszłości i z przyszłości są w pewnym sensie wciąż żywi w ludzkim ciele. Ich wszystkie historie są zapisane w każdym ludzkim ciele, które jest szatą Ducha. I jako istoty ludzkie pochodzimy ze wszystkich zakątków kosmosu - całego wszechświata. 

Wyzwolenie z zapomnienia o tym jest wyzwoleniem w ludzkim ciele całości... jako dar przebudzenia w tu i teraz. W tym rozpoznaniu wszyscy przodkowie z przeszłości i z przyszłości są przyjęci, zintegrowani w całości i wyzwoleni w Sobie.

I np. Budda przekazywał tę głęboką wiedzę o Sobie jako całości, która staje się samoświadoma Siebie w ludzkiej formie. A wiedza ta brzmi (mniej więcej tak):

Najgłębsze wyzwolenie jest możliwe w ludzkiej formie - poprzez ludzką formę. 

Aho!