piątek, 30 listopada 2018

WOLNOŚĆ OD STRACHU I AGRESJI


Kto, co szuka oświecenia, przebudzenia, wyzwolenia, bo go nie dostrzega, nie czuje w sobie? 

Ten kto goni myślami za oświeceniem, przebudzeniem, wyzwoleniem. To, co goni to, przed czym ucieka. Dlaczego nie może zatrzymać się i zapytać siebie: kto/co unika przebudzenia, które zawsze jest w obecności w każdym momencie? Dlaczego tego nie dostrzega? Co je przesłania? Dlaczego widzi oddzielenie, które jest tylko iluzją? Dlaczego nie widzi tego, co jest i stawia opór przed połączeniem się z samym SOBĄ, z całością, Jednią SIEBIE? Bo jeszcze nie dostrzega, że zawsze może się tym, co stawia opór, zająć i zintegrować, i rozpuścić te iluzoryczne granice SOBĄ w sobie... 

Strach wynikający z oddzielenia od swojej pełni, całości, jedni SIEBIE pogłębiał się w kolejnych pokoleniach naszych ludzkich przodków. Aż doprowadził do totalnego konfliktu wewnętrznego, "schizy" - rozłamu, rozdarcia pomiędzy głową - umysłem i sercem - świadomością.

Uwierzyliśmy w różne kłamstwa, oceny, oczekiwania, wszystkie iluzje naszego oddzielenia jako prawdziwe. Więc nieświadomie staliśmy się "demonami rozpaczy i cierpienia pragnącymi unicestwienia"... Machającymi na oślep "nożami strachu" przed własną agresją. Doszukując się w tym jakiegoś głębszego sensu. A głos Serca, Ducha (świętego, wielkiego), Źródła Źródeł jest na tyle donośny, na ile jesteś-my otwarci na usłyszenie Go.

Więc zamiast szaleć słuchając chaosu "głosów rozpaczy i destrukcji", można przestać zagłuszać ten głos Serca, Ducha, Źródła Źródeł ciągłym trajkotaniem uwarunkowanego umysłu żonglującego iluzją uznawaną za prawdę. Wchodząc w ciszę, można świadomie obserwować to trajkotanie (bez podążania za nim, bez utożsamiania się z nim) w świadomym odczuwaniu formą, jaka jest nam dana.
W rezultacie "wyzwania", które są nam dane przez Życie, nie służą temu, by
nas "paraliżować", lecz pomagają nam odkrywać, kim, czym jesteś-my.

Miewamy czasem ogromne (względnie;)) trudności z akceptacją różnych zachowań innych ludzi. Ale też z akceptacją swoich zachowań miewamy trudności - kiedy stają się uświadamiane. Te trudności miewamy, dopóki nie zaczynamy poznawać Siebie, sięgać do swojej "strefy cienia" i integrować różne pooddzielane od siebie cząstki i części Siebie jako całości, Jedni. Wtedy zaczynamy akceptować i rozumieć (na początku mniej intelektualnie, bardziej intuicyjnie) coraz więcej zachowań innych i swoich też.

Inni bywają tylko i aż "lustrami", które "pokazują" to, co jeszcze nieświadome, bo ukryte w "strefie cienia". Dopóki nie zaczniemy poznawać Siebie, prawdę o Sobie przez uświadamianie sobie tego, czego wcześniej nie byliśmy świadomi. Tego, co nie było ś-wiadome. W zaśnieniu "moje" tzw. ego często stawiało opór temu procesowi samo-poznania, bo było przywiązane do utożsamienia się z pewnym pakietem fałszywych wyobrażeń i przekonań o sobie i innych. Te wyobrażenia i przekonania utrzymywały to "moje" ja-ego w ciągłym, nieświadomym wewnętrznym konflikcie wciąż projektowanym na zewnątrz. Tak działamy jako tzw. ega posługujące się ograniczonym i uwarunkowanym umysłem w ramach oprogramowania, jakie otrzymujemy w procesie "wychowywania". Żeby tzw. ego mogło doświadczać iluzji świata dualnego ("dwubiegunowego" i "schizofrenicznego") jako jedynie realnego i prawdziwego (tzw. Samsara). I dlatego ten proces bywa czasami bardzo (względnie ;)) bolesny. Ale z czasem staje się fascynującą podróżą odkrywczą - odkrywania "ściem" tzw. ego i prawdy o Sobie. :)

Na przykład kiedyś wściekała mnie czyjaś agresja, bo "mnie" dotykała, bo miałam o sobie takie fałszywe wyobrażenie, że: "ja wcale taka nie jestem jak inni. Tylko inni są tacy okropni, tacy źli". Co za piękna ignorancja, "wow". Nie byłam świadoma tego, że ja też taka bywałam czasami. Gdy zdarzały się agresywne myśli o innych albo przejawiały się przeze mnie agresywne zachowania, to jakaś część mnie (tzw.ego) zawsze znajdowała na to usprawiedliwienie i oczywiście szukając dla siebie usprawiedliwienia obwiniała innych o takie swoje zachowanie. Bo ega to takie fałszywe, kłamliwe "niewiniątka". A agresja bywa naturalną reakcją na płynące z tzw. ego myśli: oceny i oczekiwania.

Kiedy pojawiła się metoda pracy ze sobą - metoda "lustra:, to zaczęło się poznawanie i integrowanie Siebie. To, co w innych mnie złościło, irytowało, co mnie dotykało, brałam "na warsztat". I odkrywałam to, co było ukryte w "strefie cienia". Wszystko to, od czego tzw. ego było oddzielone, bo się tego wypierało. A wszystko to, co w "cieniu" nieświadomości ukryte, jest cząstkami nas jako całości Istoty ludzkiej. Mnie i Ciebie. Całe mnóstwo różnych części i warstw Istoty ludzkiej tworzące całe ogromne spektrum od od-zwierzęcych do od-boskich. ;) "wibracji" i wzorców myślenia-działania-kreowania.

Agresja przejawia się różnie: czasem w słowach, a czasem w działaniu. Gdy nie możesz zaakceptować czyjejś agresji, znaczy, że nie jesteś gotów zaakceptować SWOJEJ własnej agresji utajonej. Gdy czujemy się zranieni, dotknięci czyjąś agresją, to znaczy, że dotyka ona czegoś istotnego: czyjaś agresja "lustrzy" tę, która jako nieuświadomiona pozostaje ukryta w "cieniu" - w nieświadomości, w nie(rozpo)znanym Sobie. Nie można zaakceptować swojej agresji, gdy jakaś część Siebie - umownie zwana ego - ma pewne fałszywe wyobrażenia o sobie i dlatego pozostaje w odcięciu całości Siebie. I od tych części Siebie, które wciąż jeszcze odrzuca. Nie chce ich widzieć. Nie chce widzieć siebie jako "agresora". Woli siebie okłamywać i udawać, że takie nie jest. Choć boi się... samego Siebie.

W dzieciństwie często bywamy świadkami różnego rodzaju agresji, którą nasiąkamy nieświadomie. Nie jesteśmy odpowiedzialni za "oprogramowanie", jakie otrzymaliśmy w dzieciństwie. Ale w 100 procentach jesteśmy odpowiedzialni za zmianę tego "oprogramowania" przez samo-obserwację i samo-poznawanie (uzdrawianie) Siebie. Poznając Siebie, uważnie i uczciwie obserwując-badając Siebie, swoje myśli, przekonania, emocje itd., odkrywamy to, co było wcześniej zakryte, nieświadome. Stopniowo poznajemy prawdę o Sobie. Stajemy się coraz bardziej samo-świadomi Siebie.

Gdy pojawia się gotowość, wchodzimy w ten proces. Jung nazywa go procesem indywiduacji, inni świadomą integracją, świadomym odkrywaniem i scalaniem Siebie. Jeszcze inni nazywają to uzdrawianiem albo przebudzaniem się do prawdy o SOBIE. Ten proces bywa trudny, bo trudność sprawia zdzieranie różnych "masek" tzw. ego ukrywających prawdę o nas samych, o Sobie. Ten proces jest podobny wchodzeniu do zagraconej, śmierdzącej piwnicy, której uprzątnięcie wymaga sporo energii, uczciwości, uwagi, uważności, a dla niektórych sporej odwagi.

Mogę teraz kochać innych ludzi i akceptować różne ich zachowania, ponieważ wcześniej odkryłam i zintegrowałam w sobie te części Siebie, od których kiedyś się oddzielałam np. poprzez utożsamienie z myślami oceniającymi, że coś jest dobre, a coś złe. Wtedy tych części Siebie, które oceniałam jako złe, a widziałam je u innych, oczywiście nie widziałam w sobie. Byłam od nich odcięta przywiązaniem do fałszywych wyobrażeń o sobie.

I nie wiem, co jeszcze będzie mi dane do odkrycia o Sobie. Jestem ufna i otwarta na nieznane.