czwartek, 18 listopada 2021

CO TO JEST EGO? MAŁY TYRAN :-)

 Tak zwane ego jest tyranem próbującym narzucać innym swoją wersję postrzegania, swoje wizje ulepszania i swoje koncepty kreowania świata - snu. Nie ma znaczenia, czy postrzega siebie jako biednego czy bogatego, głupiego czy mądrego, siła jego wiary w kłamstwa, którymi karmi siebie i innych jest zadziwiająca. Ego jest mistrzem sztuki iluzji: oszukiwania, kłamstw i uwodzenia. 

Dla tych, którzy nie ulegają jego urokowi czy kreowanym mistyfikacjom, staje się on mistrzem osądzania, zawstydzania i karania. 

To także mistrzunio projektowania roli ofiary na każdego, kto nie chce podporządkować się narzucanym przez niego wizjom, koncepcjom, zasadom, systemom nagród i kar.

To mistrzunio projektowania roli kata na każdego, kto gotów jest narzucać innym i egzekwować ustalone przez mistrzunia zasady, zarządzenia, przepisy prawa które wykorzystuje dla własnego interesu rozwijanego w coraz bardziej (technologicznie też) udoskonalanych systemach kontroli. 

Taki to zdolniacha ten mistrzunio iluzji i kłamstw. 

Ten mistrzunio jest jaki jest.

Ludzie (ISTOTA* ukryta w ciele i umyśle człowieka) postrzegający siebie jako oddzielne ja - ego w takim świecie - śnie mistrzunia iluzji i kłamstw potrzebują różnych społecznych masek. Aż przychodzi taki czas, że zakładają maski, które nie różnią się od kagańca zakładanego zwierzęciu na pysk. Taka maska uniemożliwia bycie autentycznymi, prawdziwymi – bycie sobą. Ta społeczna maska nie tylko zakrywa usta i nos dla pozornego bezpieczeństwa i ochrony przed iluzorycznym zagrożeniem. Zakrywa także autentyczność, naturalność i spontaniczność wyrażania siebie. Ta maska ukrywa prawdę o globalnym (choć ukrywanym przed sobą) zakłamaniu. Jest symbolem zniewolenia człowieka w świecie - śnie utkanym przez mistrzunia iluzji i kłamstw. Ta maska jest symbolem dobrowolnego choć nieświadomego wejścia człowieka w jeszcze głębsze warstwy "królestwa" iluzji i kłamstw o sobie.

Człowiek wchodzi coraz głębiej do tego "królestwa" ze strachu przed byciem odrzuconym. Gra wytresowaną do perfekcji w procesie wychowywania rolę grzecznego chłopca i grzecznej dziewczynki, którzy zawstydzani, osądzani, nagradzani i karani przez różne autorytety, nauczyli się wierzyć bezrefleksyjnie tym autorytetom. Dla akceptacji i przypodobania się autorytetom wyrzekli się całkowicie siebie i dociekania prawdy o sobie. Jako pilni uczniowie nauczyli się równie sprawnie kłamać, a kłamstwa uznawać za prawdę.  Ci chłopcy i dziewczynki jako dorośli to ofiary i oprawcy w jednym. Są ofiarami kłamstw, które nauczyli się w świecie iluzji przyjmować za prawdę. I są oprawcami powtarzającymi, przekazującymi innym te niby prawdy, które są kłamstwami.

W takich światach - snach dla "świętego spokoju" uczymy się upokarzać siebie, traktować siebie jako niegodnych miłości, na którą musimy zasłużyć np. spełniając oczekiwania innych, próbując im się jakoś przypodobać. I w rezultacie nigdy na tę miłość nie zasługujemy, choć byśmy nie wiadomo jak się starali.

Czyjeś oczekiwania wobec nas uznajemy wtedy  za ważniejsze od prawdy tego, co intuicyjnie czujemy w sobie. Za ważniejsze od miłości, która została ukryta w nas pod warstwami kłamstw o sobie i o innych. Od miłości za którą wciąż tęsknimy. 

Przyjęliśmy za oczywiste to, że nie mamy prawa badać, dociekać, wnikać, zadawać pytania, które prowadzą do poznania prawdy o sobie, do samopoznania. Dlatego przypisujemy innym rolę autorytetów - mądrzejszych od nas, a sami siebie utożsamiamy z głupcami. Choć bycie głupcem potrzebującym autorytetów to jeden biegun - jedna strona medalu. Na drugim biegunie - po drugiej stronie medalu w buncie przeciw autorytetom odrzucamy wszystkie autorytety i próbujemy sami stać się autorytetem dla innych. Próbujemy PRAnarzucać innym swój sposób postrzegania, swoje wizje, swój świat - sen. W sumie nie ma znaczenia, czy odgrywamy rolę głupca czy autorytetu, bo obie te role uzupełniają się idealnie zasilając i utrzymując świat - sen iluzji i kłamstw, nieustających konfliktów i walki. Takie światy z jakiegoś powodu się wyśniewają, a nawet bywają doświadczane...

Nawet gdy ciała fizycznie i biologicznie stają się dojrzałe, nadal jesteśmy w nich jak dzieci, które nie umieją samodzielnie się poruszać, więc potrzebują opieki jakichś dorosłych albo stają się zbyt wcześnie dorosłymi pozostając wciąż niedojrzałymi. Niedojrzali zajmują się płodzeniem, wychowywaniem i nauczaniem innych dzieci. Dzieci w ciałach dorosłych wciąż próbują pouczać inne dzieci w ciałach dorosłych i uczą mniejsze dzieci tego, czego sami się nauczyli od innych dzieci. 

W takich światach snach nigdy nie możemy dojrzeć (choć forma fizyczna się starzeje), dopóki nie zaczniemy poznawać siebie i otwierać na poznanie prawdy o sobie.

Dziecięcy strach przed odrzuceniem, potrzeba akceptacji i poczucia bezpieczeństwa, tęsknota za miłością wraz z rozwojem fizycznym ciała intensyfikują się zamieniając w jeszcze głębszy strach i silniejszą tęsknotę przybierającą formę pożądania. Strach i pożądanie wciągają w coraz głębsze kręgi ludzkiego piekła utkanego z iluzji fałszywych obietnic uwolnienia od strachu i fałszywych nadziei spełnienia nienasyconego pożądania. Ludzkie, poranione kłamstwami dzieci wierzą w te iluzoryczne obietnice przede wszystkim ze strachu przed karą za nieposłuszeństwo i przed odrzuceniem. Wchodzą w kolejne kręgi piekielne w nadziei na jakąś nagrodę i akceptację oddając swoją autentyczność, spontaniczność i wolność za iluzję poczucia bezpieczeństwa, ofiarowując prawdę o sobie za iluzję nadziei na lepsze jutro, które "kiedyś dostaną od kogoś".

W takich światach - snach nie można znaleźć prawdy ani miłości. Choć istnieje w nich wiele znaków (drogowskazów i symboli) wskazujących na to, że taki świat - sen jest piekłem. I jest wiele znaków podpowiadających kierunek wyjścia z tego piekła. Gdy jest w nas gotowość na zmiany, zaczynamy je dostrzegać i podążać za nimi. 

Nawet na dnie piekła możliwe jest odkrycie się prawdy o sobie i miłości w sobie... Prawdę i miłość można odkryć w sobie - pod wieloma warstwami sieci utkanych z kłamstw o sobie, o innych i o świecie, który nas otacza.  ISTOTA* budzi się z zaśnienia, CZŁOWIEK dojrzewa do swojej pełni. Gdy ta prawda i miłość objawia się w o_ sobie, wtedy może nastąpić autentyczne spotkanie ISTOTY w danej formie ludzkiej ze SOBĄ w każdej innej formie.

CZŁOWIEK dostrzega np. różnice między spontanicznym wyrażaniem SIEBIE a narzucaniem innym swojej perspektywy postrzegania różnych (mniejszych i większych) tyranów. I dzięki temu nie bierze już udziału w podsycaniu konfliktów świata - snu iluzji i kłamstw.

* ISTOTA jest esencją bytu, substancją ISTNIENIA.... JEST-O-TA...

w najszerszym znaczeniu to cały wszechświat, rzeczywistość; JA-ŹŃ (SELF, które znaczy - wskazuje także na SIEBIE).

W buddyzmie istota bytu jest odzwierciedleniem głębokiej natury. Istota jak przestrzeń, obszar lub sfera Dharmy, jest niezmienna i nie tworzona, w niej wszystkie zjawiska powstają, trwają i rozpuszczają się. Istota Ludzka dla mnie to właśnie ISTOTA przejawiająca się w formie ludzkiego ciała - w człowieku - samorozpoznaniem, samorealizacją - odkryciem SIEBIE w ludzkim ciele.

"Istota, esencja, eidos (gr. είδος, łac. essentia) – w filozofii istota ma być samym sednem rzeczy, ich prawdziwą naturą, wiedzą, która wydaje się osiągalna przy pogłębionym poznaniu świata. W uproszczeniu: istota bytu jest tym, co sprawia, że byt jest taki jaki jest albo że w ogóle jest."