Poznawanie natury tzw. ja-ego, tzw. oświeconego ego i umysłu
w ogóle może być zachwycającym doświadczeniem samo-poznawania SIEBIE.
I to umysł (rozum) odkrywa pustkę i ciszę, a serce (miłość)
przez nią przechodzi. I w niej ekspanduje. I wtedy miłość prowadzi umysł. I
uczy umysł innego widzenia siebie:na początek bycia ś-wiadomym swojej niewiedzy
i ignorancji itd...
A kiedy ta pustka, cisza zaczynać się poruszać, staje się
Miłością. I uczy umysł Mądrości. A wtedy Miłość jest tym samym, co Mądrość.
Mądrość to nie jest wiedza zagarniana przez tzw. ja-ego do zasilania swojej
wyjątkowości ani do udowadniania swoich racji, ani do manipulowania innymi, aby
uwierzyli w to, co głosi jakieś ja jako "jedyną prawdę". Taka
"jedyna prawda ja" nie może być prawdą, jeśli oddziela jakieś cząstki
całości od Jedni, które są integralnymi przejawami tej Jedni całości.
W tzw. wyzwalaniu się, przebudzaniu z zaśnienia jesteśmy
sami i nie potrzebujemy żadnego wspomagania z zewnątrz. To może budzić nawet
strach. I co z tego? Nic. Strach jest oswajany, roztapia się w ciszy
Serca Serc. Wtedy dopiero - w tej niby samotności rozpoznane jest, że do
wyzwolenia, przebudzenia nie potrzebne jest żadne wspomaganie, ponieważ nie ma
żadnego oddzielenia. Gdy nie ma oddzielenia, nie ma nic do wspomagania. I
widziane jest, że to tylko odrębne ja-ego doświadcza iluzji oddzielenia i
zniewolenia, zaśnienia w jednym ze światów - snów. Więc, gdy następuje takie
jakby wyzwolenie, przebudzenie, to w samotności, w ciszy i nigdy nie
ma w tym osamotnienia, bo nie ma też oddzielenia, a jest połączenie ze
wszystkim znanym, nieznanym i niepoznawalnym. Ponieważ gdziekolwiek wtedy
spojrzymy, widzimy To, Czym Jest-eś-my w swojej esencji, w swojej pełni, w
Jedni SIEBIE. Jest-eś-my we wszystkim i wszystko jest w nas, i wszystko jest
nami. Nie ma już za czym tęsknić. Bo radość istnienia i pasja życia stają się
naszą naturą. Widzianą we wszystkim.
I wtedy nawet jeśli zdarzy się, że jeszcze czasem
zabłądzimy, to świadome rozpoznanie tego nie spowoduje już zagubienia czy
paniki, ani strachu, ani złości, ani cierpienia, ponieważ ś-wiadome już jest,
że skoro jeszcze zabłądziliśmy, to możemy to dostrzec i zrozumieć dlaczego. I
wtedy ufność i oddanie sprawia, że szybko wracamy z bezdroży na ścieżkę, która
nam jest przeznaczona.
Bo gdy ś-wiadome już jest, a przede wszystkim odczuwane,
Kim, Czym jest-eś-my, wystarczy proste bycie, istnienie. Zanikają myśli, że
jest się lepszym czy gorszym od jakiejś cząstki Jedni, całości. Jest
współodczuwanie z innymi cząstkami. Przestajemy nadawać jakiekolwiek
wyróżniające znaczenie sobie i temu, co wokół, bo to Jedno.
I już ś-wiadome jest, że nadając znaczenia czemuś, czemuś
innemu je odbieramy oddzielając jakieś integralne części całości od SIEBIE.
Dlatego w oddaniu całości i zaufaniu do SIEBIE jest-eś-my i podążam-y za tym,
co Się przejawia... Mną-Tobą i przez Ciebie-Mnie w każdym tu i teraz. Bo tak
u-jawnia Się, prze-jawia i jawi na jawie Twoje-Moje-Nasze prze-znaczenie.