Pięknie, że można wiedzieć, czego się chce i.... można nie
wiedzieć. Bo i tak nie ma jedynej słusznej "metody" czy
"drogi" dla wszystkich. Bywa
tak lub tak... albo i jednocześnie. Ja dopóki musi wiedzieć, istnieje w
zaśnieniu i niewiedzy, kim, czym JEST, za to pełne jest ocen, oczekiwań i
rozczarowań. Lecz gdy na przykład nie wiem, czego chcę i nie czuję potrzeby
osiągania czegokolwiek i jednocześnie ufam całkowicie w to, co jest mi dane, co
przejawia Się dla mnie i przeze mnie jako Życie, Istnienie, Esencja... to czuję
błogość i radość istnienia... KOCHAM..
Pozostawanie (z otwartością na nieznane) w tym i z tym, co
jest, ujawnia niewyobrażalną magię Życia. Czuję i nie potrzebuję chcieć lub nie
chcieć czegokolwiek... Podążam w od-daniu i zaufaniu Sobie i Źródłu Źródeł w
Sobie, Sercu Serc, a jeszcze prościej: jestem z tym i w tym, co jest...
A wektor z dwóch składowych:
prostego życia codziennego i wielowarstwowego życia wewnętrznego, sięga i
zanurza "mnie" w głębinach istnienia... nie do opisania.
Ponoć każdy/każda otrzymuje to, o czym marzy, w co wierzy,
czego chce. To, co przejawia się ("we mnie - przeze mnie - dla mnie")
przerasta "moje" najśmielsze marzenia, wyobrażenia i chcenia. A jednocześnie czuję jakby spełniały Się najgłębsze,
najskrytsze, najsubtelniejsze pragnienia... tej części Mnie, która jest dla
"mnie" nieopisywalna... jak Święta Tajemnica.