środa, 21 listopada 2018

WYZNANIE WOJOWNIKA



Nic nie wymaże okrucieństw, których dokonałem w imieniu głosów w mojej głowie. Słyszałem je i to one kazały mi robić to, co robiłem. Raniłem, niszczyłem i zabijałem innych w imieniu tych głosów, które kazały mi niszczyć wszystkich niewierzących w to samo, co ja wierzyłem. Zabijałem tych, którzy nie wierzyli w to, co podpowiadały mi te głosy, które słyszałem w swojej głowie. One mówiły mi, że wszystko, co robię w ich imieniu, jest słuszne. Że to jest jedyną prawdą. Czasem też słyszałem, jak jakiś inny głos próbował mnie powstrzymać. Nie słyszałem go jednak wyraźnie, bo ten inny głos był zbyt cichy, zbyt subtelny i nie krzyczał tak, jak głosy w mojej głowie. Nie miałem wyjścia, nie mogłem nic zmienić. Podążając za racją głosów, które kazały mi walczyć w imię wyższego dobra, próbowałem przekonywać sam siebie, że ci których odrzucałem, krzywdziłem, zabijałem, zasługują na to. Nie tylko przestałem czuć, lecz przestałem też widzieć ich ból i cierpienie skupiony na własnych przekonaniach i racjach głosów, których słuchałem. Aż ten cichy głos, który próbował mnie powstrzymać, całkowicie zamilkł. Został zagłuszony przez inne głosy. Nie słyszałem już go. Zostałem wielkim wojownikiem dobra ze złem. Moje imię przerażało tych, którzy mnie nie słuchali, sprzeciwiali się temu, co pochodziło od głosów w mojej głowie. Choć zdarzali się i tacy, którzy nie byli tym przerażeni. Tych zabijałem z jeszcze większą brutalnością.

Aż któregoś dnia zdarzył się cud. Zabolał mnie nagle czyjś ból zadawanych przeze mnie ran, jakbym sam sobie je zadawał. I znów zacząłem słyszeć ten cichy głos, który teraz podpowiadał, żebym się zatrzymał i przyjrzał temu, co myślę i co robię. Przyjrzał się tym głosom, które słyszę w swojej głowie. I zadał mi pytanie: Komu robię to, co robię i dlaczego? To mnie zatrzymało.

Czy kiedyś będę potrafił sobie wybaczyć? Nie wiem. Teraz inni mnie przekonują, że mi wybaczyli. To przebaczenie jest jak błogosławieństwo. Pogodziłem się z tym, że może nigdy sobie nie wybaczę, bo tego, co robiłem, nie da się cofnąć. Ale wiem, że mogę zmienić to, co teraz robię. Bo teraz nie jest końcem życia. Teraz podążam za tym cichym głosem, który mnie zatrzymał. Teraz on mnie prowadzi. To głos Serca. Jest cichy, ale jego moc przenika miłością wszystkie krzyczące głosy, które kiedykolwiek słyszałem w swojej głowie. Dlatego nie walczę już z innymi. Przestałem być wojownikiem walczącym o dobro ze złem. Zwłaszcza o to wyższe dobro. Teraz czasem walczę jeszcze ze sobą, gdy głosy w głowie zaczynają krzyczeć i wołać domagając się ode mnie posłuszeństwa. Ale odkryłem, że najskuteczniejszym sposobem na pokój jest poddanie się wszystkich głosów w głowie temu cichemu głosowi Serca, który kieruje do ciszy. W ciszy Serca te wszystkie kłótnie i walka głosów w głowie przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Teraz nie walczę z nikim, nawet z głosami w głowie, lecz poddaję się ciszy. Ta cisza przenika i otula wszystkie głosy, przynosi ratunek mnie i innym przed szaleństwem, które było moim udziałem.

Wojownik stał się rycerzem przynoszącym ukojenie. Stojącym na straży ciszy, broniącym jej przed atakami głosów podżegających do walki w imię jakiegokolwiek dobra walczącego ze złem. Stałem się strażnikiem ciszy przynoszącej s-pokój i słów, które są drogowskazami prowadzącymi do SIEBIE, do Jedni wszystkiego.