piątek, 30 listopada 2018

WOLNOŚĆ OD STRACHU I AGRESJI


Kto, co szuka oświecenia, przebudzenia, wyzwolenia, bo go nie dostrzega, nie czuje w sobie? 

Ten kto goni myślami za oświeceniem, przebudzeniem, wyzwoleniem. To, co goni to, przed czym ucieka. Dlaczego nie może zatrzymać się i zapytać siebie: kto/co unika przebudzenia, które zawsze jest w obecności w każdym momencie? Dlaczego tego nie dostrzega? Co je przesłania? Dlaczego widzi oddzielenie, które jest tylko iluzją? Dlaczego nie widzi tego, co jest i stawia opór przed połączeniem się z samym SOBĄ, z całością, Jednią SIEBIE? Bo jeszcze nie dostrzega, że zawsze może się tym, co stawia opór, zająć i zintegrować, i rozpuścić te iluzoryczne granice SOBĄ w sobie... 

Strach wynikający z oddzielenia od swojej pełni, całości, jedni SIEBIE pogłębiał się w kolejnych pokoleniach naszych ludzkich przodków. Aż doprowadził do totalnego konfliktu wewnętrznego, "schizy" - rozłamu, rozdarcia pomiędzy głową - umysłem i sercem - świadomością.

Uwierzyliśmy w różne kłamstwa, oceny, oczekiwania, wszystkie iluzje naszego oddzielenia jako prawdziwe. Więc nieświadomie staliśmy się "demonami rozpaczy i cierpienia pragnącymi unicestwienia"... Machającymi na oślep "nożami strachu" przed własną agresją. Doszukując się w tym jakiegoś głębszego sensu. A głos Serca, Ducha (świętego, wielkiego), Źródła Źródeł jest na tyle donośny, na ile jesteś-my otwarci na usłyszenie Go.

Więc zamiast szaleć słuchając chaosu "głosów rozpaczy i destrukcji", można przestać zagłuszać ten głos Serca, Ducha, Źródła Źródeł ciągłym trajkotaniem uwarunkowanego umysłu żonglującego iluzją uznawaną za prawdę. Wchodząc w ciszę, można świadomie obserwować to trajkotanie (bez podążania za nim, bez utożsamiania się z nim) w świadomym odczuwaniu formą, jaka jest nam dana.
W rezultacie "wyzwania", które są nam dane przez Życie, nie służą temu, by
nas "paraliżować", lecz pomagają nam odkrywać, kim, czym jesteś-my.

Miewamy czasem ogromne (względnie;)) trudności z akceptacją różnych zachowań innych ludzi. Ale też z akceptacją swoich zachowań miewamy trudności - kiedy stają się uświadamiane. Te trudności miewamy, dopóki nie zaczynamy poznawać Siebie, sięgać do swojej "strefy cienia" i integrować różne pooddzielane od siebie cząstki i części Siebie jako całości, Jedni. Wtedy zaczynamy akceptować i rozumieć (na początku mniej intelektualnie, bardziej intuicyjnie) coraz więcej zachowań innych i swoich też.

Inni bywają tylko i aż "lustrami", które "pokazują" to, co jeszcze nieświadome, bo ukryte w "strefie cienia". Dopóki nie zaczniemy poznawać Siebie, prawdę o Sobie przez uświadamianie sobie tego, czego wcześniej nie byliśmy świadomi. Tego, co nie było ś-wiadome. W zaśnieniu "moje" tzw. ego często stawiało opór temu procesowi samo-poznania, bo było przywiązane do utożsamienia się z pewnym pakietem fałszywych wyobrażeń i przekonań o sobie i innych. Te wyobrażenia i przekonania utrzymywały to "moje" ja-ego w ciągłym, nieświadomym wewnętrznym konflikcie wciąż projektowanym na zewnątrz. Tak działamy jako tzw. ega posługujące się ograniczonym i uwarunkowanym umysłem w ramach oprogramowania, jakie otrzymujemy w procesie "wychowywania". Żeby tzw. ego mogło doświadczać iluzji świata dualnego ("dwubiegunowego" i "schizofrenicznego") jako jedynie realnego i prawdziwego (tzw. Samsara). I dlatego ten proces bywa czasami bardzo (względnie ;)) bolesny. Ale z czasem staje się fascynującą podróżą odkrywczą - odkrywania "ściem" tzw. ego i prawdy o Sobie. :)

Na przykład kiedyś wściekała mnie czyjaś agresja, bo "mnie" dotykała, bo miałam o sobie takie fałszywe wyobrażenie, że: "ja wcale taka nie jestem jak inni. Tylko inni są tacy okropni, tacy źli". Co za piękna ignorancja, "wow". Nie byłam świadoma tego, że ja też taka bywałam czasami. Gdy zdarzały się agresywne myśli o innych albo przejawiały się przeze mnie agresywne zachowania, to jakaś część mnie (tzw.ego) zawsze znajdowała na to usprawiedliwienie i oczywiście szukając dla siebie usprawiedliwienia obwiniała innych o takie swoje zachowanie. Bo ega to takie fałszywe, kłamliwe "niewiniątka". A agresja bywa naturalną reakcją na płynące z tzw. ego myśli: oceny i oczekiwania.

Kiedy pojawiła się metoda pracy ze sobą - metoda "lustra:, to zaczęło się poznawanie i integrowanie Siebie. To, co w innych mnie złościło, irytowało, co mnie dotykało, brałam "na warsztat". I odkrywałam to, co było ukryte w "strefie cienia". Wszystko to, od czego tzw. ego było oddzielone, bo się tego wypierało. A wszystko to, co w "cieniu" nieświadomości ukryte, jest cząstkami nas jako całości Istoty ludzkiej. Mnie i Ciebie. Całe mnóstwo różnych części i warstw Istoty ludzkiej tworzące całe ogromne spektrum od od-zwierzęcych do od-boskich. ;) "wibracji" i wzorców myślenia-działania-kreowania.

Agresja przejawia się różnie: czasem w słowach, a czasem w działaniu. Gdy nie możesz zaakceptować czyjejś agresji, znaczy, że nie jesteś gotów zaakceptować SWOJEJ własnej agresji utajonej. Gdy czujemy się zranieni, dotknięci czyjąś agresją, to znaczy, że dotyka ona czegoś istotnego: czyjaś agresja "lustrzy" tę, która jako nieuświadomiona pozostaje ukryta w "cieniu" - w nieświadomości, w nie(rozpo)znanym Sobie. Nie można zaakceptować swojej agresji, gdy jakaś część Siebie - umownie zwana ego - ma pewne fałszywe wyobrażenia o sobie i dlatego pozostaje w odcięciu całości Siebie. I od tych części Siebie, które wciąż jeszcze odrzuca. Nie chce ich widzieć. Nie chce widzieć siebie jako "agresora". Woli siebie okłamywać i udawać, że takie nie jest. Choć boi się... samego Siebie.

W dzieciństwie często bywamy świadkami różnego rodzaju agresji, którą nasiąkamy nieświadomie. Nie jesteśmy odpowiedzialni za "oprogramowanie", jakie otrzymaliśmy w dzieciństwie. Ale w 100 procentach jesteśmy odpowiedzialni za zmianę tego "oprogramowania" przez samo-obserwację i samo-poznawanie (uzdrawianie) Siebie. Poznając Siebie, uważnie i uczciwie obserwując-badając Siebie, swoje myśli, przekonania, emocje itd., odkrywamy to, co było wcześniej zakryte, nieświadome. Stopniowo poznajemy prawdę o Sobie. Stajemy się coraz bardziej samo-świadomi Siebie.

Gdy pojawia się gotowość, wchodzimy w ten proces. Jung nazywa go procesem indywiduacji, inni świadomą integracją, świadomym odkrywaniem i scalaniem Siebie. Jeszcze inni nazywają to uzdrawianiem albo przebudzaniem się do prawdy o SOBIE. Ten proces bywa trudny, bo trudność sprawia zdzieranie różnych "masek" tzw. ego ukrywających prawdę o nas samych, o Sobie. Ten proces jest podobny wchodzeniu do zagraconej, śmierdzącej piwnicy, której uprzątnięcie wymaga sporo energii, uczciwości, uwagi, uważności, a dla niektórych sporej odwagi.

Mogę teraz kochać innych ludzi i akceptować różne ich zachowania, ponieważ wcześniej odkryłam i zintegrowałam w sobie te części Siebie, od których kiedyś się oddzielałam np. poprzez utożsamienie z myślami oceniającymi, że coś jest dobre, a coś złe. Wtedy tych części Siebie, które oceniałam jako złe, a widziałam je u innych, oczywiście nie widziałam w sobie. Byłam od nich odcięta przywiązaniem do fałszywych wyobrażeń o sobie.

I nie wiem, co jeszcze będzie mi dane do odkrycia o Sobie. Jestem ufna i otwarta na nieznane.

czwartek, 29 listopada 2018

KONIEC NADAWANIA ZNACZEŃ POCZĄTKIEM ODKRYCIA PRZE-ZNACZENIA

Wszystkie koncepty, pojęcia, których się używa, są umowne, bo opisują zjawiska nie oddając w pełni ich natury.
Pełnię natury zjawisk przybliża bezpośrednie doświadczanie ich.
Bezpośrednie doświadczanie zjawisk jest po prostu doświadczaniem SIEBIE na różne sposoby.
Bez konceptu i doświadczenia istnienia innych nie ma możliwości doświadczenia konceptu siebie.
Bez konceptu i doświadczenia tego, co zna siebie, nie ma możliwości doświadczenia tego, co siebie nie zna.
Bez konceptu i doświadczenia istnienia czegoś, co nie zna siebie (nie ma konceptów i doświadczeń), nie ma możliwości doświadczenia konceptu tego, co istnieje.
Wobec tego wszystkie doświadczenia tego nieokreślonego, nienazywalnego, niepoznawalnego siebie, istniejącego "przed" określanym, nazywalnym, poznawalnym, są opisywane określanym, nazywalnym, poznawalnym, gdyż inna forma opisu nieokreślonego, nienazywalnego, niepoznawalnego nie istnieje.

Nic nie ma żadnego znaczenia. Jest tylko prze-znaczenie, które Się jawi, u-jawnia...
Dopóki historie, mity rządzą i są pisane w głowach scenariusze, przywiązanie do nadawanych im znaczeń doprowadza do uzależnień i uwarunkowań umysłu. Używamy różnych pojęć (słów) do opisywania różnych zjawisk. Opisują one te zjawiska, sytuacje, zdarzenia i odczucia, lecz nie oddają pełni ich natury. Zatem pojęcia i słowa nie są ani prawdziwe ani nie są kłamstwami. To narzędzie jak wiele innych. Każde narzędzie może być użyte na różne sposoby w różnych sytuacjach. Np. nóż czy koło. Słowa, pojęcia jako narzędzia też mogą być używane na różne sposoby w różnych kontekstach. Nie są ani prawdą, ani kłamstwem i jednocześnie są jednym i drugim, ponieważ:

Kłamstwem - iluzją są myśli, że jakieś wybrane koncepcje, pojęcia i słowa, które negują lub zaprzeczają innym koncepcjom, pojęciom czy słowom, są prawdą i to jedyną, bezwzględną.

A prawdą - rzeczywistością jest to, że wszystkie kłamstwa - iluzje pochodzą z tego samego źródła, co prawda.

Miłość to bycie świadomością siebie. BYCIE, ISTNIENIE, CZUCIE. Stajesz się świadkiem tego, jak świadek postrzega i stwierdza, i widzisz, że postrzegający "kłamie", i jesteś tego świadomy. Postrzegający już jest oddzielony i porusza się, tańczy w przestrzeni względnych pojęć. ;-)

Dopóki różne koncepty, idee, słowa-myśli-wzory są postrzegane jako jedynie prawdziwe (jedyne prawdy), dopóty pozostają one przekonaniami, które stawiają granice pomiędzy nami - integralnymi cząstkami całości połączonymi ze SOBĄ w Jedni. A koncepty to tylko koncepty, idee, słowa-myśli-wzory... Są takie, które utrzymują różne części Jedni w oddzieleniu od siebie i takie, które jak drogowskazy prowadzą do scalenia Się w Jedni SIEBIE...  do PraDomu...  w tu i teraz...


Ty jako ja nadajesz znaczenie temu, co postrzegasz jako rzeczywiste lub nierzeczywiste, w zależności od zajmowanej "pozycji" względem swojej "superpozycji" czyli SIEBIE - "Wielkiego Ja"... To "Wielkie Ja" scalone w SOBIE obejmuje całość SIEBIE nieskończoną przestrzennością Świadomości...

A poszatkowane cząsteczki czasoprzestrzennej tkaniny Umysłu (wszystkie zróżnicowane ja wszystkich "pozycji" składających się na "superpozycję") łączą się ze sobą w Jedno... w SOBIE.

Postrzeganie ja przestaje być zależne od "pozycji". Znaczenie i brak znaczenia ja teraz nadaje i określa wyłącznie "superpozycja" Wielkiego Ja"...

"Pozycja"180°
wchodzenie w pustkę najzwyczajniej może wymagać treningu - jak np. nauka pływania. Jeden wejdzie do wody, zamacha rękami i płynie, drugi wskoczy i ze strachu, że się utopi, zaczyna wykonywać różne ruchy, a inny uczy się odpowiednich ruchów krok po kroku. Przy "wchodzeniu w pustkę" jest odwrotnie - "uczenie się bycia w pustce" wymaga oduczenia się wszystkich ruchów, wszystkiego, czego uczyliśmy się do tej pory. I otwarcia na... utonięcie w niej. I przejście przez PUSTKĘ. 





wtorek, 27 listopada 2018

SPOTKANIA Z MURAMI GRANIC



Szukając s-pokoju przez odrzucanie i wypieranie się przeszłości (tak jak i snów), wciąż pozostajemy pod jej wpływem. Wszystkich trudnych doświadczeń z przeszłości i teraz (tak jak i ze snów) nie da się pozbyć przez wypieranie ich i zapomnienie, lecz przez przyjęcie ich takimi, jakie były-są. I zrozumienie Się przejawia przekraczające wszelkie uwarunkowania umysłu.

Nic nie wiadome, a jednak ś-wiadome uzdrawia wszystkie "zranienia".

Skąd cierpienie? Sami "pastwimy" się nad sobą... a chaos umysłowy i cierpienie z buntu i oporów wynika, gdy "rządzi" ja, które chce albo nie chce czegoś...

To, co czynimy nieświadomie sobie i innym, czynimy SOBIE.

Wtedy siedzimy w klatkach i cierpimy tęskniąc za tym, co gdzieś... zamiast przyjąć z ufnością i oddaniem SOBIE to wszystko, co jest dane tu i teraz...  

Bo tylko przyjęcie tego, co jest i wniknięcie w SIEBIE w ciszy przynosi ukojenie. Wtedy nawet siedząc w klatce czujemy SIEBIE - wolną, nieskończoną Istotę tego, czym jesteśmy...


Tak... to ja potrzebuje nasycenia się tym doświadczaniem aż do przesycenia. Przesycenie chaosem i cierpieniem skłania niejako iluzoryczne ja chcące lub niechcące, niechcący i chcący kontrolujące i oczekujące, skłania do kapitulacji... poddania...

jakby coś nas pchało i przyciskało do muru, który ja chciałoby przebić, rozwalić, bo zapomniało, że tylko zaniechanie nacisku i oporu, całej tej walki ze sobą sprawia, że mur sam się rozpuszcza, bo jest... iluzoryczny. Choć wydaje się przez jakiś czas być "takim prawdziwym" jak "rządy" uwarunkowanego, oddzielnego ja. 

poniedziałek, 26 listopada 2018

WYZWOLENIE I TZW. OŚWIECENIE


Nasza nieświadomość wypełniona jest po brzegi różnymi symbolami. Poznawanie, uświadamianie tego, co nieświadome, co ukryte w "cieniu" nieświadomości, jest procesem integracji, scalania SIEBIE ku swojej całości, pełni, Jedni.

Różne symbole wskazują na różne mity, a mity są jak światy-sny do wyśnienia i prowadzą najpierw do integracji , "zerowania" dobra i zła na poziomie dualnego świata-snu czyli Samsary. Praktykowanie i doświadczanie integracji samsarycznej dualności (dwubiegunowości) prowadzi do Nirwany. (Pustki).

Gdy Samsara traktowana bywa jako "ciemność", Nirwana bywa traktowana jako "świetlistość". Stąd praktykowanie stanu istnienia w Nirwanie (Pustce) powoduje uwalnianie się z Samsary i określane bywa jako Oświecenie.

Następnie praktykowane jest osadzanie się w Nirwanie (Pustce) i wtedy wszystko jest doświadczane coraz bardziej świadomie w dualnym świecie-śnie (Samsary). Ten proces prowadzi do integracji Nirwany i Samsary. Nirwana nie jest ani lepsza ani gorsza od samsary. Jest zrozumienie i szacunek do wszystkich przejawów i form Istnienia. 

Przykład Buddy: 

Przykład Jezusa Chrystusa: 

Budda i Jezus Chrystus są przede wszystkim postaciami symbolicznymi wskazującymi na te mity - sny, które są niezbędne do świadomego wyśnienia się po to, aby Istota ludzka mogła przejść doświadczenie transformacyjne - integrujące ją, scalające ku swojej całości, pełni, jedni. Do SIEBIE.

W buddyzmie zrozumienie, że ciało, myśli i uczucia są w bezustannym ruchu, nie mogą więc tworzyć żadnego rzeczywistego „ja”, nazywane jest wyzwoleniem. To wyzwolenie jest podstawą dla dalszego rozwoju, aż do osiągnięcia tak zwanego pełnego Oświecenia. 

Kiedy ktoś zrozumiał już, że jego umysł jest otwartą przestrzenią, staje się nieustraszony i nie przeżywa już swojej osoby jak "tarczy strzeleckiej, do której każdy chce strzelać". Na tej podstawie można ruszyć w dalszą drogę do pełnego Oświecenia.

Uwarunkowane stany istot, które nadal wierzą w iluzję osobnego „ja”, stają się tak samo oczywiste, jak ich pierwotny potencjał Oświecenia. Nieograniczona radość Oświecenia sprawia, że każda chwila staje się niepowtarzalnym doświadczeniem, w którym spontanicznie i bezwysiłkowo manifestują się samopowstałe zdolności i właściwości umysłu. Wewnętrzne doświadczenia i zewnętrzne światy są zawarte w umyśle tak, jak fale na morzu - chociaż pojawiają się na powierzchni, to są z nim nieodłącznie związane. 

W pełni wolni od przeszkadzających emocji i sztywnych koncepcji, każde doświadczenie widzimy jawiącym się jako wyraz mądrości umysłu, a wszystkie działania pokazują innym istotom możliwość osiągnięcia przez nie Oświecenia.

Najpierw, poza dualistycznymi koncepcjami, poza nadziejami i obawami, najwyższa prawda jawi się jako najwyższa radość, błogość istnienia. Ostatecznemu Oświeceniu towarzyszy wszechwiedza, w niepowstrzymany sposób pojawia się również samopowstała radość, pełna mocy miłość i aktywne współczucie.


czwartek, 22 listopada 2018

SNY INTEGRALNĄ CZĘŚCIĄ NASZEJ ISTOTY


Nasza nieświadomość to nie jest wyłącznie jakaś "rupieciarnia wypartych pragnień", lecz przede wszystkim jest to żywotna i tak samo integralna część istnienia, życia indywidualnej Istoty ludzkiej, jak sny oraz to, co nazywamy jawą albo rzeczywistością. Językiem nieświadomości są przede wszystkich symbole ujawniane w snach i wizjach. Człowiek może osiągnąć swoją pełnię, dojrzałość poprzez poznawanie i integrowanie wiedzy o SOBIE zawartej w jego snach, wizjach czyli wiedzy płynącej bezpośrednio z nieświadomości. Przez ujawnianie części nieświadomego jako świadome poprzez sny czy wizje na jawie. Przez integrowane tego, co się ujawnia z nieświadomości, następuje samo-poznanie prowadzące do samo-świadomości SIEBIE. Badanie znaczenia symboli, które się w snach pojawiają, odkrywa kolejne warstwy i głębię ich znaczenia. Właściwie w pewnym momencie przejawiło się dla mnie odkrycie, że

ŻYCIE JEST WIELOWARSTWOWYM, WIELOWYMIAROWYM, NIESKOŃCZONYM SNEM.

Każdy sen jest bezpośrednią, osobistą informacją dla śniącego. Tak, jak każda sytuacja i każde doświadczenie na jawie. Interpretacje snów są indywidualną sprawą dokładnie tak samo, jak wyciąganie wniosków z różnych doświadczeń, sytuacji, zdarzeń przeżywanych na jawie. I w zasadzie każdy może rozczytywać te informacje sam dla siebie. Tak samo jest ze zrozumieniem znaczenia symboli. Sny też są istotną i osobistą ekspresją indywidualnej nieświadomości, choć wszystkie symbole są wspólne nieświadomości całej ludzkości. Sen jest tak samo istotny jak każde doświadczenie dane Istocie ludzkiej. Podobnie jest z głosami w głowie, które wielu ludzi słyszy, a co często uznawane bywa za objawy "choroby psychicznej". Indywidualna nieświadomość komunikuje się z istotą ludzką na różne sposoby i wybiera w tym celu odpowiednie narzędzia, w tym także sny, wizje na jawie czy głosy w głowie oraz odpowiednie dla danej istoty (osobowości) symbole usytuowane w różnych sytuacjach. Dlatego interpretacja snów, wizji, a nawet zrozumienie słyszanych głosów w głowie jest indywidualnym procesem poznawania SIEBIE, głębi swojej Istoty ukrytej w nieświadomości.

Z mojego doświadczenia i z pracy ze snami wynika, że informacje o nas samych, które pojawiają się w snach mogą wzbogacać naszą świadomość i wiedzę o samych sobie. Inspirować do zmian i dojrzewania. Sny dają czasem głębokie wglądy w SIEBIE. Czasami są bardzo skomplikowane, zarówno w warstwie fabularnej, semantycznej czy obrazowej. Pozornie wydają się pozbawione jakiejś logiki i sensu. Ale zdarzają się też takie sny, w których przekaz informacji jest niezwykle prosty i klarowny. Nie trzeba być wybitnymi specjalistami od snów, ani psychologami, by rozpoznać ich znaczenie. Sny można traktować jako jeden z cudów natury, a nie jako rezultat bezsensownej i bełkotliwej wędrówki świadomości po zakamarkach umysłu. Śnienie świadome jest naturalnym procesem życia, jest też przestrzenią, w której proces życia łączy nieświadome ze świadomym, nieznane ze znanym. I jeśli sny z jakiegoś powodu są niezrozumiałe, to znaczy tylko, że ich treść na dany moment znajduje się poza nasza świadomością. Lecz w każdej chwili ich treść może zostać przeniknięta świadomością. To zazwyczaj zadziewa się spontanicznie. A zrozumienie pojawia się wtedy, kiedy ma się pojawić.

A oto wspomnienia kilku ze (względnie) ogromnej ilości snów i wizji, które miały znaczący wpływ na rozwój osobowości i zmiany, które świadomość w niej/we mnie poczyniła:

1. SKOK UFNOŚCI
15. października 2006
Wsiadam do samolotu, z którego będę skakać. Kiedy nadchodzi moment i zbliżam się do otwartego otworu samolotu, okazuje się, że nie mam na sobie spadochronu. Zawahałam się. Ktoś stojący obok mówi: A po co spadochron? To są skoki ufności. Zastanowiłam się chwilę i wyskoczyłam. Leciałam przez jakiś czas w przestworzach, aż spadłam do pewnego poziomu „krytycznej wysokości” tej, na której powinnam otworzyć spadochron, którego nie mam. Zamknęłam oczy. Ciemność. Skok ufności – myślę. Ufność – mówię. Tak, ufam. Bezgranicznie, bezwarunkowo, całkowicie ufam. I opadam. Lecę w dół, aż przestałam lecieć. Zatrzymałam się. Otwieram oczy. Jestem na Ziemi. Żyję. Zaufałam i nic mi się nie stało.

2 FONTANNA WIEDZY
13. marca 2009
Miejsca mają swoją pamięć. Kryształy też. Przedmioty zawierają pamięć idei. Jestem Buddą i Chrystusem, mam dostęp do tej świadomości, także do świadomości aniołów, nawet demonów i bóstw również. Miłość do wszystkich istot wszechświata dała mi wielu sprzymierzeńców. Oddałam swoje ciało do uzdrawiania innych w sobie. Wróciłam do Domu. Jestem w Domu. Moim Domem jest Pustka, która jest Pełnią. Każdy jest moim nauczycielem, moim "lustrem". Każdy ma jakieś zadanie. Przychodzimy z różnymi zadaniami. Karma przygotowuje nas do tego zadania. Nabywamy odpowiednich doświadczeń, a gdy ją oczyszczamy - zerujemy, możemy sobie przypomnieć, kim jesteśmy i po co tu przybyliśmy.

3. POLE ŚWIADOMOŚCI BUDDY
10.lutego 2010
fragment snu: Spotkałam starego Hindusa. Miał być moim przewodnikiem w kolejnej podróży. Zapytałam, jak mam go nazywać. Powiedział: mów mi po prostu guru. I udaliśmy się razem z przewodnikiem do pewnego miejsca. Poruszaliśmy się w przeźroczystych kulach, które były czymś w rodzaju pojazdów. Pamiętam taki odcinek drogi, kiedy przesuwaliśmy się lecąc tuż nad poziomem morza albo oceanu…"kosmicznego oceanu"... Nie pamiętam, czy zanurkowaliśmy do oceanu czy polecieliśmy w kosmos. A może to nie ma różnicy? W każdym razie w pewnym momencie razem z przewodnikiem trafiliśmy do pola wypełnionego niesamowitą i gęstą energią. Było to pole przestrzeni – jak ocean bez brzegów (nie widziałam, żeby był tam jakiś brzeg) wypełnione energetycznymi wirami, które drgały z różnymi częstotliwościami. Jedne tworzyły niższe, a inne wyższe stożki. Pulsowały one dźwiękami i jakby „szukały” współbrzmienia ze sobą (jak orkiestra, która nastraja instrumenty). A potem powstawały tam kosmiczne symfonie. Przewodnik wypuścił z dłoni bąbel energetyczny, który wleciał do tego energetycznego oceanu. Zapytałam przewodnika, co to za miejsce? Odpowiedział:Przecież doskonale wiesz.  Przypomnij sobie. Przypomniałam sobie. To było Pole Świadomości Buddy. W nim lub z niego właśnie powstawały różne światy.

4. WIELKA CEREMONIA KOSMICZNA
15, czerwca 2012
To była wizja na jawie w środku nocy. Ta wizja trwała bardzo długo i miała swoje różne etapy. Wszyscy przygotowujemy się do wielkiej kosmicznej ceremonii. Do tej ceremonii przygotowują się wszystkie planety i księżyce naszego układ słonecznego, wszystkie słońca, cała galaktyka, a może i wszystkie galaktyki... To będzie ceremonia połączenia ŚWIADOMOŚCI. Wszystko ze wszystkim się połączy, a każda istota w kosmosie, w tym również każda istota ludzka będzie mogła doświadczyć tego połączenia ŚWIADOMOŚCI. Wszystkie nasze dusze, w każdym ciele, w każdej formie połączą się ze sobą i będą miały możliwość wymienić się "swoimi doświadczeniami" z CAŁOŚCIĄ. To będzie coś, jak jeden ogromny akt kosmicznego połączenia i zanurzenia Całości wraz ze wszystkimi jej najdrobniejszymi częściami w KOSMICZNYM OCEANIE WSZECHOGARNIAJĄCEJ MIŁOŚCI... I wiem, że będzie to czas, kiedy wszystkie istoty będą mogły przypomnieć sobie wszystko, co zakryte jest przed nimi zasłoną NIE-ŚWIADOMOŚCI. Nie wiem, czy wszyscy tego doznają, wiem, że nie wszyscy to zapamiętają.
... i jeszcze coś kojarzyło mi się, że to nastąpi po Powrocie Bogini...
W trakcie tej wizji zaczęły wydobywać się ze mnie dziwne dźwięki. Czułam, że płyną z mojego serca i wypełniają całe moje ciało i wypływają we wszystkich kierunkach gdzieś w kosmos. Słyszałam dźwięki bębnów płynące i odbijające się echem z głębi kosmosu...

5. CIEMNOŚĆ I KRYSZTAŁOWE ŚWIATŁO
19 czerwca 2012
Znalazłam się w kompletnej ciemności. Początkowo była jak gęsta, czarna i nieprzenikniona, ciężka mgła. Kojarzyła mi się z lawą. Zaczęłam spokojnie oddychać, coraz spokojniej... I powoli coś się zaczęło zmieniać... Najpierw bardziej to czułam niż cokolwiek widziałam.... w ciemności gdzieniegdzie zaczęłam dostrzegać kształty, które oświetlało, a właściwie je muskało i przenikało delikatne, jakby opalizujące tęczowe światło. To światło - wiedziałam - było światłem krystalicznym albo kryształowym. Nie widziałam wtedy tak, jakbym weszła do ciemnej jaskini z latarką na głowie, która oświetla wyraźnie tylko pewne części-fragmenty tej jaskini, ale widziałam tak, jakby delikatne, ledwo widzialne smugi mieniącego się kolorami światła wyłaniały wszystkie kształty w tej jaskini. Ale żadnego z tych kształtów nie odcinały od TŁA.

6. KRYSZTAŁOWE LUDZKIE "RADIOODBIORNIKI"
1. lipca 2012
Pół sen, pół jawa. Miałam wrażenie, że w trakcie snu przebudziłam się i wszystko działo się w tej rzeczywistości, ale jakby poszerzonej i bez granic. W każdym razie te granice byłe dla mnie nie do określenia. Przyglądałam się ruchom intensywnych energii o bardzo zróżnicowanym spektrum częstotliwości drgań. Słyszałam dziwne dźwięki, podobne do tych, które już kilka lat temu pojawiły się w wizji z Polem Świadomości Buddy... Te energetyczne wibracje zbiegały się w czymś w rodzaju świadomego kulistego "radioodbiornika", organicznego i pięknego "radioodbiornika" w kształcie kuli. Był jakby z ciekłego kryształu, ale nie umiem tego dokładniej opisać. Obserwuję, jak poszerzają się możliwości odbioru zróżnicowanych częstotliwości tego "radioodbiornika". Tak, jakby wcześniej był dostrojony do tylko kilku stacji radiowych, a teraz dostraja się do coraz większego spektrum - zakresu częstotliwości fal. Może odbierać sygnały z coraz większej ilości "stacji nadawczych". Ale na razie jeszcze odbiera te sygnały w taki sposób, że musi sam "przesuwać swój punkt " odbioru tych fal (jak kręcenie gałką w radiu przy zmianie zakresu fal). Pomiędzy odbieranym "stacjami nadawczymi" są jeszcze trzaski i zakłócenia... Nagle ten "radioodbiornik" zaczyna odbierać sygnały z coraz większej ilości stacji nadawczych... Ta świetlista kula początkową wpada w bardzo silne wibracje.... Wyglądało to tak, jakby za moment miała się rozpaść. Jednak wcale się nie rozpada... I jest w stanie objąć te wszystkie zakresy częstotliwości fal, energii... I jest świadoma wszystkich treści, które przez nią przepływają. I w pewnym momencie zdaję sobie sprawę z tego, że na tym polega poszerzenie świadomości istot ludzkich...

7. ŁĄCZENIE CZĘŚCI TOŻSAMOŚCI
23. sierpnia 2012
Wcześniej, od kilku lat, w wielu snach i wizjach „uzdrawiałam” i uwalniałam różne części siebie, które były moimi „karmicznymi wcieleniami” czyli pochodziły ze światów umieszczonych - ogólnie mówiąc - w jakiejś przeszłości. Przyjmowałam te części siebie jako części „mojej” tożsamości. Rozpoznawałam różne wzorce, których wcześniej byłam nieświadoma, a które powodowały sporo cierpienia tamtej mnie samej. W tamtych wcieleniach bywałam zarówno kobietą jak i mężczyzną. Później śniłam często, że łączę różne części siebie, swojej tożsamości istniejące w różnych światach: z przeszłości i przyszłości oraz teraźniejszości – w światach równoległych… Szczegółów często nie pamiętałam. Po przebudzeniu pamiętałam jedynie, że pracowałam w śnieniu nad rozwiązywaniem supłów utworzonych z poplątanych NICI, które łączyły moje różne części z różnych światów. Ale te supły do tej pory blokowały przepływ pomiędzy wieloma częściami mnie. Dzisiaj trafiłam do takiego świata albo raczej takiej przestrzeni, w której rozpoczął się świadomy proces łączenia różnych części siebie istniejących w tych różnych równoległych światach.

8. KRYSZTAŁOWE CIAŁO
25.sierpnia 2012
We śnie powróciło przypomnienie o kryształowej czaszce, która pojawiła się kiedyś w jednej w wcześniejszych wizji. Tym razem kryształowa czaszka zintegrowała się z kryształowym ciałem, a w żyłach popłynęła tęczowa krew. Ten obraz żył, przekształcał się pulsował... Czułam, jakbym całą noc śniła świadomie tylko to POŁĄCZENIE.

9. PRZENIKANIE
5.września 2012
Gęste sny. Nie pamiętam wiele, tylko tyle, że wnikałam w głębię jestestwa innych ludzi i widziałam – wiedziałam, kim są, z jakich wzorców i energii (częstotliwości) utworzone są ich tożsamości. Ale nie miałam tego zapamiętać. Wiedziałam, że tylko przepływam, mam dostęp do tych informacji tylko na tu i teraz, a nie po to by pamiętać. Czułam wzajemne PRZENIKANIE, PRZEPŁYW, POŁĄCZENIE. Ale wiele z tych istot ludzkich nie miało pojęcia, że moglibyśmy wzajemnie tego doświadczać. Nie ważne było zapamiętywanie tych wszystkich informacji, ponieważ one wszystkie są zapisane w naszych sercach. Poprzez serca albo coś, co jest umieszczone w sercach wszystkich istot. mamy dostęp do tej wiedzy, ale nie poprzez umysł (w mózgu).

10. WDZIĘCZNOŚĆ
7.września 2012
Świadomy sen o wdzięczności. Dziękowałam za wszystkie formy, za wszystkie idee, za wszystkie koncepcje, struktury, wszystkich mistrzów, kapłanów, za religie, wojny religijne, za przemoc, walkę o racje, zmuszanie innych do wiary w jakiekolwiek idee. Dziękowałam za to wszystko, obdarzałam miłością i zrozumieniem. A potem uwalniałam to wszystko w sobie i widziałam, jak wielkie poplątane węzły, które miały zróżnicowane częstotliwości drgań i rytmy, które ze sobą wciąż „walczyły”, teraz rozwijają się i drgają z różną częstotliwościami, ale w coraz większej harmonii. Uwalniałam to WSZYSTKO, co mogłam POJĄĆ łącząc się z całym STWORZENIEM we wszelkich ideach, formach, energiach oraz bytach materialnych i pozamaterialnych. Wybaczałam WSZYSTKO SOBIE jako CAŁOŚCI (?!) Akceptowałam, rozumiałam cały swój CIEŃ i przyjęłam z miłością. Wypełniłam CIEŃ miłością. Dzięki temu stałam się uzdrowiona, uwolniona i połączona. Stałam się uzdrowioną uzdrowicielką (?) Czułam wszystkie części siebie połączone Miłością. Wszystkie czyli także te, które doprowadzały mnie wielokrotnie do zniszczenia oraz te, które próbowały mnie doprowadzać do zniszczenia. Czułam, że kocham i rozumiem wszystkie istoty. Wybaczam sobie wszystkie „muszę” i „powinnam”. Kocham siebie samą i każde odbicie tego kim i czym jestem. Kocham siebie samą i każde odbicie tego kim i czym jestem…. Z taką „mantrą” na ustach obudziłam się.

11. CEREMONIA Z ABORYGENAMI
9.września 2012
Znalazłam się w Australii na spotkaniu i CEREMONII z Aborygenami (przodkami i obecnie żyjącymi gdzieś w dżungli (?) Noc, ognie, tańce, śpiewy, maski, kolory… Tańczyłam i śpiewałam razem z nimi, unosiliśmy się w tym tańcu nad ziemią i ponad Ziemią. Czułam, jak przepływają przeze mnie niesamowicie piękne i intensywne energie. Wszystkie dźwięki i tańce były jedną wielką modlitwą… ponieważ intencją ceremonii było poszerzanie świadomości całej ludzkości.

12. WYJŚCIE POZA DUALNOŚĆ
20/21. września 2012
Najpierw śniłam, że z palców u prawej mojej nogi wydobywa się energia – promieniowała energia w kształcie wachlarza. Widziałam kolory tej energii. Moja noga również była pokryta jakimiś pięknymi wzorami energetycznymi, które się zmieniały i pulsowały. Obudziłam się. Siedziałam. To było jak świadome śnienie - medytacja, w której doświadczyłam stanu, w którym zrozumiałam, że energię, w splocie słonecznym, w zależności od tego, jaką wersję wybierze umysł, mogę nazwać albo lękiem albo szczęśliwością. Zrozumiałam i uświadomiłam sobie, że to jest energia, która w zasadzie ma jedną i tą samą częstotliwość wibracyjną i może być - jako umownie ujemna – odbierana przez umysł jako lęk/strach albo może być – jako umownie dodatnia – odbierana przez ciało jako szczęśliwość. Wyjście poza tę biegunową dualność: starach i szczęście pozwala zrozumieć, że energia może istnieć jako nieokreślona w kategoriach biegunowych. Jest wówczas doświadczeniem przepływu przez ciała energii o pewnej zintensyfikowanej częstotliwości, która jest jedną z wielu form przejawu Miłości. Potem jeszcze poczułam, jakbym przestała myśleć umysłem, a „myślałam” sercem połączonym z całym ciałem.

13.MYŚLI MOJE-NIE-MOJE
20-21.kwietnia 2013
śniłam i wybudzając się ze snu miałam wizje rozpoznania, że nasze myśli nie są naszymi myślami… Zrozumiałam, że jako ludzie nie jesteśmy właścicielami myśli, które często uważamy albo uważaliśmy za swoje. Owszem, korzystamy z nich, ale one nie są nasze… Ludzie przekazują sobie różne myśli, niektórzy sięgają po te myśli do wspólnego pola… i przekazują je jako boskie, anielskie i innych mistrzów… Jednak ludzie nie są właścicielami swoich myśli. Ale fakt, utożsamiają się z nimi i to właśnie jest ich iluzją. Żyją w iluzji… Tak samo, jak ludzie nie są właścicielami ziemskimi itd. To jest właśnie iluzja. Nawet jeśli kupisz kawałek Ziemi i uznasz go za własność, albo, gdy dostaniesz od kogoś, może i w spadku, to jesteś w wielkim błędzie, że jesteś jego właścicielem. Gdy będziesz czuł się opiekunem tego skrawka ziemi, za który komuś zapłaciłeś, gdy będziesz czuł wdzięczność, że możesz na nim mieszkać… o to już całkiem inna sprawa… To jakbyś wykupił ten skrawek Ziemi z niewoli ku wolności… Żyj sobie spokojnie na tym kawałku, który wyzwalasz, szanuj go, opiekuj się nim, a on Ci odpłaci obfitością i bezpieczeństwem.

Wiem, że chociaż myślę, nie jestem właścicielką “moich” myśli, lecz moje ciało jest tak “nastrojone” – trochę jak biologiczno-fizyczno-duchowo-energetyczny "radioodbiornik”, że odbieram te, a nie inne myśli jako “swoje”. Gdy zmienia się “zakres” odbioru częstotliwości tego mojego cielesno-duchowo-energetycznego “radioodbiornika”, wtedy potrafię wyłapywać inne myśli i otwieram się na nową wiedzę i informacje. Och, jak one czasem mnie zaskakują… Można poszerzać zakres odbioru fal. Może być tak, że taki "radioodbiornik" ma szeroki zakres odbioru różnych częstotliwości fal, ale odbiera na przykład sygnały na okrągło tylko z jednej stacji... Na czym polega, że jeden odbiera "myśli" z jednej stacji, a inny może się dostrajać do kilku albo i kilkudziesięciu różnych stacji?

A wyobrażasz sobie taki ludzki "radioodbiornik", który nie musi dopasowywać się do każdej stacji osobno przez pokręcanie gałką :-), ale zaczyna odbierać to, co nadaje kilka stacji na raz i nie powoduje to ani chaosu ani zgrzytów? Taki "radioodbiornik" ludzki się nie rozpada... jak myślisz, czemu? A radioodbiornik z zasilaniem na 220 volt podłączany do 240 voltów może się rozwalić. Natomiast można tak przetworzyć radioodbiornik, że będzie działał sprawnie podłączony do 220, 230 albo 100 czy 1000 voltów itd.. Ten przykład z radioodbiornikiem według mnie pokazuje ogromne możliwości ludzi, ale wyraźnie wskazuje również na fakt, że nie jesteśmy właścicielami myśli. Oczywiście można niektórych porównać do "radiowych tub" czy "stacji nadawczych", ale oni też nie tworzą myśli czy idei, lecz korzystają z tych, które sami odbierają z pewnego wspólnego pola, przetwarzają je i przekazują innym jako swoje... lub są świadomi, że wszystkie płyną one z tego samego Źródła, choć z różnych "zakresów" i "sfer-stref" Istnienia.


środa, 21 listopada 2018

WYZNANIE WOJOWNIKA



Nic nie wymaże okrucieństw, których dokonałem w imieniu głosów w mojej głowie. Słyszałem je i to one kazały mi robić to, co robiłem. Raniłem, niszczyłem i zabijałem innych w imieniu tych głosów, które kazały mi niszczyć wszystkich niewierzących w to samo, co ja wierzyłem. Zabijałem tych, którzy nie wierzyli w to, co podpowiadały mi te głosy, które słyszałem w swojej głowie. One mówiły mi, że wszystko, co robię w ich imieniu, jest słuszne. Że to jest jedyną prawdą. Czasem też słyszałem, jak jakiś inny głos próbował mnie powstrzymać. Nie słyszałem go jednak wyraźnie, bo ten inny głos był zbyt cichy, zbyt subtelny i nie krzyczał tak, jak głosy w mojej głowie. Nie miałem wyjścia, nie mogłem nic zmienić. Podążając za racją głosów, które kazały mi walczyć w imię wyższego dobra, próbowałem przekonywać sam siebie, że ci których odrzucałem, krzywdziłem, zabijałem, zasługują na to. Nie tylko przestałem czuć, lecz przestałem też widzieć ich ból i cierpienie skupiony na własnych przekonaniach i racjach głosów, których słuchałem. Aż ten cichy głos, który próbował mnie powstrzymać, całkowicie zamilkł. Został zagłuszony przez inne głosy. Nie słyszałem już go. Zostałem wielkim wojownikiem dobra ze złem. Moje imię przerażało tych, którzy mnie nie słuchali, sprzeciwiali się temu, co pochodziło od głosów w mojej głowie. Choć zdarzali się i tacy, którzy nie byli tym przerażeni. Tych zabijałem z jeszcze większą brutalnością.

Aż któregoś dnia zdarzył się cud. Zabolał mnie nagle czyjś ból zadawanych przeze mnie ran, jakbym sam sobie je zadawał. I znów zacząłem słyszeć ten cichy głos, który teraz podpowiadał, żebym się zatrzymał i przyjrzał temu, co myślę i co robię. Przyjrzał się tym głosom, które słyszę w swojej głowie. I zadał mi pytanie: Komu robię to, co robię i dlaczego? To mnie zatrzymało.

Czy kiedyś będę potrafił sobie wybaczyć? Nie wiem. Teraz inni mnie przekonują, że mi wybaczyli. To przebaczenie jest jak błogosławieństwo. Pogodziłem się z tym, że może nigdy sobie nie wybaczę, bo tego, co robiłem, nie da się cofnąć. Ale wiem, że mogę zmienić to, co teraz robię. Bo teraz nie jest końcem życia. Teraz podążam za tym cichym głosem, który mnie zatrzymał. Teraz on mnie prowadzi. To głos Serca. Jest cichy, ale jego moc przenika miłością wszystkie krzyczące głosy, które kiedykolwiek słyszałem w swojej głowie. Dlatego nie walczę już z innymi. Przestałem być wojownikiem walczącym o dobro ze złem. Zwłaszcza o to wyższe dobro. Teraz czasem walczę jeszcze ze sobą, gdy głosy w głowie zaczynają krzyczeć i wołać domagając się ode mnie posłuszeństwa. Ale odkryłem, że najskuteczniejszym sposobem na pokój jest poddanie się wszystkich głosów w głowie temu cichemu głosowi Serca, który kieruje do ciszy. W ciszy Serca te wszystkie kłótnie i walka głosów w głowie przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Teraz nie walczę z nikim, nawet z głosami w głowie, lecz poddaję się ciszy. Ta cisza przenika i otula wszystkie głosy, przynosi ratunek mnie i innym przed szaleństwem, które było moim udziałem.

Wojownik stał się rycerzem przynoszącym ukojenie. Stojącym na straży ciszy, broniącym jej przed atakami głosów podżegających do walki w imię jakiegokolwiek dobra walczącego ze złem. Stałem się strażnikiem ciszy przynoszącej s-pokój i słów, które są drogowskazami prowadzącymi do SIEBIE, do Jedni wszystkiego.


wtorek, 20 listopada 2018

ILUZJA KONCEPTÓW ODDZIELENIA


Dopóki różne koncepty są postrzegane jako jedynie prawdziwe (jedyne prawdy), dopóty pozostają one przekonaniami, które stawiają granice pomiędzy nami - integralnymi cząstkami całości połączonymi ze SOBĄ w Jedni.




niedziela, 18 listopada 2018

TRWAŁOŚĆ BAŃKI MYDLANEJ



Zatrzymywanie tego, 
co nietrwałe jest 
jak łapanie delikatnych, 
tęczowo mieniących się 
baniek mydlanych... 
są tak delikatne, że 
pękają przy dotknięciu.
Bez prób zagarnięcia, 
zatrzymania ich, istnieją 
tyle, ile im jest dane. 

W tańcu z bańkami 
radość istnienia 
przejawia się sama z SIEBIE.
Nic nie jest ani dobre ani złe. 
Tak samo próby zatrzymywania 
ulotnych baniek. 
A jednak wszystko, co 
Się przejawia, ma 
swoje konsekwencje. 
Tego też Się uczy 
czyli przypomina o SOBIE.

autor grafiki John Doe 




sobota, 17 listopada 2018

BRAMA DO SIEBIE OTWARTA



Zaufanie i oddanie 
niewidzialnemu światłu 
świadomości, 
które jest odczuwane jako 
Miłość wszechprzenikająca, 
rozpromienia Się w Sercu 
i wskazuje drogę powrotną 
do PraDomu... 
do SIEBIE...

Pięknych podróży...




sobota, 10 listopada 2018

NEKTAR ISTNIENIA


Świadomość SIEBIE 
bez Miłości do SIEBIE 
(swojej pełni, jedni, całości) 
jest jak kwiat bez nektaru. 
Świadomość Siebie 
Miłością odczuwa 
tak samo, jak dzięki 
formom kwiecistym 
postrzega smugi 
SWOJEGO TAŃCA.




POWRÓT DO PRADOMU


Kiedy następuje powrót 
do PraDomu, 
przypomnienie Się ujawnia, 
że nigdy z niego nie wyszliśmy, 
że jesteśmy w nim zawsze. 
Tylko zapomnieliśmy o tym... 
zapomnieliśmy, że 
czasem 
zapominamy o SOBIE... 


środa, 7 listopada 2018

WZGLĘDNE WIELKOŚCI GWIAZD


Każda gwiazda jest słońcem... tak też to słońce najbliżej nas jest gwiazdą... wśród innych gwiazd bezkresnej przestrzeni. Ta gwiazda nazywana jest Słońcem dla rozróżnienia, bo stanowi centrum układu planet i księżyców, do którego należy Ziemia.

Blask jednej gwiazdy zwanej Słońcem przysłaniający czasem blask innych gwiazd jest tym samym blaskiem, co blask wszystkich gwiazd, który jest rozpoznawalny jedynie dzięki ciemności bezkresu, z którego się wyłania.

Pięknych nocy i dni... 


grafika znaleziona w internecie

niedziela, 4 listopada 2018

ZNACZENIE PRZEZNACZENIA


Nic nie ma żadnego znaczenia. 
Jest tylko prze-znaczenie, 
które Się jawi, u-jawnia, objawia
Świadomie...


"Na początku było słowo...", 
więc każde słowo i każda myśl 
w tym świecie- śnie 
jest początkiem (względnym) 
w każdym tu i teraz (absolutnym). 

Także początkiem nowych 
światów- snów z wiecznego 
tu i teraz Się wyłaniających.
Snów, które mogą być śnione
Świadomie...


sobota, 3 listopada 2018

UCZCIWOŚĆ WOBEC SIEBIE


To, czego uwarunkowany umysł nie wie i nie rozumie, budzi w nim strach i poczucie zagrożenia. Kiedy odpuszcza Się konieczność wiedzenia i rozumienia, pojawia się zaufanie nieznanemu, a strach znika. Znikają projekcje uwarunkowanego umysłu i nieznane ujawnia się. W totalnej ufności, bez zadawania pytań zaczynają pojawiać się p-odpowiedzi. I zrozumienie tego, co może być z-rozumiane.

Gdy jesteś całkowicie uczciwa/y wobec siebie, projekcje i wyobrażenia o sobie i o innych, którzy są tobą, a ty nimi... rozwiewają Się, wtedy Sen Się wyśniewa, u-jawnia, jawi... świadomie.

Gdy obrazy i słowa stają się poezją, są jak symbole ukazujące swą formą taką głębię treści i zawartości, jak studnia bez dna, z której nieustannie wypływa esencja istnienia i wciąż do niej powraca...  Zmiennością SIEBIE Się jawiąc...


piątek, 2 listopada 2018

ZAPOMNIENIE I PRZYPOMNIENIE


Integracja światła i ciemności
Ci, którzy zapominają
o przeszłości,
skazują się
na jej powtarzanie.
Nie chodzi więc o to,
by zapomnieć i nie pamiętać.
Lecz by być
świadomym SIEBIE.

Zdarzyło się kiedyś,
że lecąc ku światłu
po raz kolejny wybrałeś
nie patrzeć w dół.
Wybrałeś kolejne
oddzielenie,
kolejne zapomnienie...
Więc Się przypomina:

Sięgając w górę,
sięgaj także w dół.
Inaczej sięgając
tylko w górę,
oślepiony światłem
nagle możesz spaść
i nie rozumieć dlaczego.
Bo zapomniałeś...

Sięgając w górę,
sięgajmy zawsze w dół.
Bo gdy o tym pamiętamy,
Jesteśmy tu i teraz
w otwarciu, oddaniu
i wolnym przepływie
esencji Źródła...

Jak nieskończona
przestrzenność SIEBIE
rozparta bezkresem
łączącym SOBĄ wszystkie
iluzją oddzielane góry i doły
scalone w Jedni.

Bo jak tu i teraz nie ufać
SOBIE jako Jedni,
całości, którą
JESTEM?
Jak nie ufać
Wiatrom Oddechu
Źródła Źródeł?