poniedziałek, 20 stycznia 2020

EGO, JA I PUSTKA

Wiele nieporozumień wynika z niezrozumienia różnicy między dwoma pojęciami: JA i ego.

JA to wszystkie słowa-myśli-idee-koncepcje, obrazy, scenariusze - wszystkie potencjalne sny zawarte w jednym ŚNIE JA JESTEM. To wszystkie elementy jednej, nieskończonej mandali SNU o SOBIE (Samoświadomego Uniwersalnego Umysłu).

To JA nie posiada niczego, także żadnej tożsamości, żadnej identyfikacji ze słowami-myślami-ideami-koncepcjami, obrazami, scenariuszami - wszystkimi potencjalnymi snami zawartymi w jednym ŚNIE o SOBIE. To JA po prostu JEST. Samoświadomym JA JESTEM. JA TYM JEST - MANDALĄ SNU o SOBIE, SNEM śniącym się świadomie bez utożsamienia z jakimkolwiek wyodrębnionym elementem całości SIEBIE.

Odrębność jakiegokolwiek elementu całości JA JESTEM jest iluzją, zaśnieniem w snach o SOBIE... Tzw. ego to element świata iluzji, element całości SIEBIE utożsamiony ze swoją iluzoryczną odrębnością. Ego to JA zaśnione w snach o sobie. Ego to tożsamość - identyfikacja cząstki JA JESTEM z iluzorycznymi wyobrażeniami o sobie w oddzieleniu od całości SIEBIE - jednego JA JESTEM. Ta identyfikacja wynika z wiary w te myśli-idee-koncepty, które wyodrębniają i traktują części JA JESTEM jako oddzielone od całości SIEBIE. Identyfikacja ta tworzący maski iluzorycznych wyobrażeń o sobie uznawanych za prawdziwe.
Ego to identyfikacja z ciałem, z rolami społeczno-kulturowymi, z ideami, konceptami negującymi inne ciała, role, idee i koncepty... 

Indywidyualne ja-ego zintegrowane ze SOBĄ - jednym JA JESTEM roztapia się w JA JESTEM stając się na powrót SOBĄ. Działa niedziałając już jako ego. Staje się uwolnione od utożsamień, identyfikacji z funkcjami i rolami społeczno-kulturowymi. Choć nadal spełnia różne funkcje i role społeczne, kulturowe, nie jest przywiązane do nich, nie identyfikuje się z nimi. Nadal przejawiają się przez to JA pewne słowa, myśli, idee, koncepcje, jednak takie, które nakierowują na wyzwolenie JA z iluzji ograniczeń ego.

To zintegrowane JA nigdy nie zakłada niczego z góry. Niczego nie osądza, nie ocenia, nie oczekuje. Niczego nie bierze osobiście do siebie, choć pozostaje osobą, jego osobowość jest nieuchwytne. Jak mandala zmieniająca swą formę w pełnej synchronii i harmonii z zaistniałymi warunkami i sytuacją w danej chwili, w tu i teraz. Nie snuje scenariuszy, postrzega zjawiska wielowymiarowo dostrzegając głębię ich nieuchwytnej natury. To JA osadzone w indywidualnej formie we śnie nadal przejawia pewne preferencje zgodne z wzorami śniącego się snu Przeznaczenia. To JA śni sny świadomie przyjmując wszystko, co się jaźni takim, jakie jest. To JA świadome JEST, że cokolwiek jest wyrażane słowami, opisami, płynie ze względnej perspektywy postrzegania SIEBIE.

Im głębsza integracja indywidualnego ja-ego z JA JESTEM, tym szersza, głębsza perspektywa zrozumienia SIEBIE. Zrozumienia przekraczającego iluzje ograniczeń i tożsamości ego. Zrozumienia prowadzącego do wyzwolenia od przywiązania do iluzji o sobie.

Kiedy tzw. ego wyobraża sobie, że rozpoznało "ostateczną prawdę", zamyka się na autentycznie spontaniczne przejawianie Się Prawdy. Wpada więc w senne wiry iluzorycznych wyobrażeń o sobie i innych zapominając, że ja, ty, oni to cząstki Jednego JA JESTEM. Że JA JESTEM jako ja i ty doświadcza snu o oddzieleniu od SIEBIE. Te doświadczenia można nazwać Zabawą JA JESTEM w ukrywanie się przed SOBĄ. Zabawą, w której JA JESTEM przywdziewa różne maski ego - oddzielające iluzorycznymi granicami identyfikacji różne cząstki SIEBIE.

Maska pewności przekonań ego nie zadaje pytań nakierowujących na to, co pod maską ukryte granicami oddzielenia ego od jednego JA. Nie poddaje w wątpliwości myśli-idei-konceptów (przekonań, osądów, oczekiwań) utrzymujących ego w granicach oddzielenia. Stawia opór poznaniu Prawdzie o SOBIE i jej spontanicznemu wyrażaniu Się.

Świadome indywidualne ja zintegrowane z jednym JA jest jak mandala - naczynie - fontanna Miłości, z której tryska spontaniczna Prawda. Ta Prawda zawsze ujawnia iluzję oddzielności ja - ego od całości SIEBIE - JA JESTEM. JA JESTEM kocha wszystkie części SIEBIE i rozumie doświadczenia iluzorycznych ja-ego. Nie oczekuje wzajemności. Kocha i ujawnia iluzje oddzielenia po to, by owe ja-ego (które są na to gotowe) mogły integrować się, scalać z kolejnymi cząstkami jednego JA, ze SOBĄ.

Miłość jak esencja istnienia wszystkiego umożliwia scalanie na powrót kolejnych cząstek SIEBIE. Wystarczy, że zaufasz swemu Sercu, Zyciu, Duchowi, Ciszy. Wtedy zaufanie do SIEBIE i innych pojawi się z przestrzeni Serca, gdy to poczujesz. Tak samo z Miłością. Miłość to nie pociąg seksualny czy czyjaś fizyczna atrakcyjność.

Jeśli możesz ufać, kochać, to wystarcza, by żyć bez cierpienia. Jesteś jak kwiat, Mandala utkana z Miłości i nią pachnąca.  Jeśli Miłość jakkolwiek działa to tak, by wspierać odkrywanie iluzji oddzielenia tzw. ego od JA JESTEM i Prawdy o SOBIE. Narzędziem Miłości bywa Miecz Prawdy.

Gdy tzw. ego sięga po Miecz Prawdy, używa go jak zwykłej broni służącej do walki na argumenty, walki o racje. Bo wierzy w te słowa, myśli idee, koncepcje, które uznaje za jedyne prawdy. Wierzy więc w fałszywe przekonania o sobie i innych.

Gdy JA JESTEM używa Miecza Prawdy, pozornie rani tzw. ego odsłaniając ukryte pod nim SIEBIE - JA JESTEM. JA jest świadome iluzji ran i cierpienia tzw. ego. Każde cierpienie związane jest wyłącznie z doświadczeniami iluzji o sobie, iluzji ograniczonego do ego JA JESTEM. Każde cierpienie dotyczy iluzji fałszywych wyobrażeń o sobie i innych, iluzji zapomnienia o SOBIE. Dlatego doswiadczane cierpienie może prowadzić do wyzwolenia JA JESTEM od iluzji ograniczeń wynikających z przywiązania do utożsamień, identyfikacji z częściami całości SIEBIE.

Widzenie i rozumienie zjawisk obserwowane z szerszej perspektywy niż ograniczona perspektywa postrzegania tzw. ja-ego czyli z perspektywy Jednego JA JESTEM można umownie nazwać Duchową Prawdą (Prawdą Ducha). Duchowa Prawda widziana z perspektywy ja-ego jest bardzo niebezpieczna i destrukcyjna. Lecz rozumiana z perspektywy JA JESTEM jest wyzwalająca i transformująca sposób, w jaki istniejemy w iluzorycznym oddzieleniu w tym świecie.

KOŁO ZEN

Na tym kole są symboliczne punkty:
Punkt 0 stopni to małe ja przywiązane do nazwy i formy (utożsamione z różnymi funkcjami- pełnionymi rolami w społeczeństwie).
Punkt 90 stopni to ja myslace przywiazane do myślenia (utożsamione z pewnym zakresem myśli, koncepcji, przekonań, ktore uznaje za jedynie prawdziwe, a inne odrzuca).
Punkt 180 stopni to ja przywiązane do pustki (utożsamione z pustką).
Punkt 270 ja przywiązane do wolności (bogowie i boginie, światy magiczne).

Te wszystkie ja przywiązane do jakichś wyobrażeń o sobie, do odgrywanych ról, do poglądów, a nawet do pustki ("jestem niczym") to ego czyli ja odzielone od innych części SIEBIE jako całości - Wielkiego Ja, JA JESTEM. Kórym jesteśmy w swojej Istocie, ale ego o tym nie pamięta. Ego w zaśnieniu w snach o SOBIE nie pamięta, że jest jednym JA JESTEM przejawiającym się na nieskończenie wiele sposobów i doświadczających prze-różnych wyobrażeń (snów) o SOBIE.

Gdy JA JESTEM ulega iluzji wyobrażeń o SOBIE i postrzega SIEBIE jako niedoskonałe, staje się niedoskonałym śniąc sen o swojej niedoskonałości. Wtedy wszystko i nic staje się niedoskonałe.

Gdy JA JESTEM ulega iluzji wyobrażeń o SOBIE i postrzega SIEBIE jako doskonałe, staje się doskonałym śniąc sen o swojej doskonałości. Wtedy wszystko i nic staje się doskonałe.

Gdy zaś JA JESTEM śni świadomie SEN o SOBIE, widzi SIEBIE jako TO, CZYM JEST - bez wględu na to, co się wyśniewa. I jest TYM, CZYM JEST takim, jakie się wyśniewa. A wszystko i nic przejawia się spontanicznoscią snów śnionych o SOBIE.

Ego nie jest ani dobre ani złe, jest po prostu "narzędziem" doświadczania iluzji odrębności, oddzielności... od całości SIEBIE.

Pustka jest w zasadzie tym samym, co bycie jako samoświadoma - świadoma SIEBIE obecność w tu i teraz... jak bycie nieokreśloną przestrzennością w tu i teraz: nie wiem, kim/czym jestem, ale jestem. Ja Jestem bez żadnych projekcji na temat, kim/czym jest to Ja. Jestem obserwuję i w tej przestrzenności odczuwam... i w tym stanie działam lub nie działam - przejawia się to, co ma się przejawić, jaźni się. Nie z jakiejś koncepcji (bez przywiązania do jakiejś koncepcji), ale zgodnie z tym, co Się jaźni, jawi w każdym danym tu i teraz.

Każda forma - przejaw Świadomego Uniwersalnego Umyslu: wzór, dźwięk, słowo, myśl, obraz, ciało są "narzędziami" Ducha. Energia w formach ujęta - prze-jawia-jąca Się. Zaś "ograniczony umysl" - utożsamiony z jakąś odrębną formą - "narzedziem" Ducha nadaje sobie i innym "narzędziom" ważność lub nieważność, nadaje różne znaczenia, a czasem nawet "etykiety". Wtedy nieświadomie - nie wi(e)dząc, że to robi - dokonuje projekcji siebie na te inne "narzędzia" Ducha.

Praktykowanie coraz głębszego zanurzania się w pustce to to samo, co praktykowanie coraz głębszego oddania się np. Świętemu Duchowi czy Wielkiemu Duchowi. Zawierzenie Przeznaczeniu i przyjmowanie (z pokorą, wdzięcznością i oddaniem) tego, co jest... dane/obrane jako doświadczenie.

Osoba jest wibracją, aktywnością, mandalą "boskiego oka" JA.. Można więc być także osobą w sensie osobliwości - bez utożsamienia, przywiązania do ról społecznych, kulturowych, do myśli, konceptów... Bez przywiązania do postrzegania siebie i innych osób jako osobne, odrębne obiekty obrazy, wyobrażenia... myśli, odczucia... sny...
"narzędzia" Ducha wyłaniające się z bezosobowego JA JESTEM.

*
Gdy JA JESTEM ulega iluzji wyobrażeń o SOBIE i postrzega SIEBIE jako niedoskonałe, staje się niedoskonałym śniąc sen o swojej niedoskonałości. Wtedy wszystko i nic staje się niedoskonałe.

Gdy JA JESTEM ulega iluzji wyobrażeń o SOBIE i postrzega SIEBIE jako doskonałe, staje się doskonałym śniąc sen o swojej doskonałości. Wtedy wszystko i nic staje się doskonałe.

Gdy zaś JA JESTEM śni świadomie SEN o SOBIE, widzi SIEBIE jako TO, CZYM JEST - bez wględu na to, co się wyśniewa. I jest TYM, CZYM JEST takim, jakie się wyśniewa. A wszystko i nic przejawia się spontanicznoscią snów śnionych o SOBIE.


piątek, 10 stycznia 2020

JAK RADZIĆ SOBIE Z INTENSYWNYMI ODCZUCIAMI?

Pytanie: 
Gdy medytuję, ujawniaja się różne emocje. Aż mnie momentami trzęsie. Uaktywnia się nerwica. Nie mogę usiedzieć w miejscu. Co robić z tym wszystkim, co się ujawnia, uaktywnia - aż trzęsie - w trakcie medytacji, kontemplacji?

Odpowiedź: 
Po prostu być z tym, co jest, przyjmować to takim, jakie jest (z milością i ufnością), nie nazywać tego "nerwicą", w ogóle tego nie nazywać - nawet, gdy trzęsie albo ciało drży... Można być z tym i obserwować, obserwować, obserwować z uważnością... Kiedy zaś trzęsie bardzo mocno, można wtedy poruszać ciałem, nawet odtańczyć "dziki taniec" nie blokując tego trzęsienia, lecz je wyzwalając poprzez taki "dziki taniec". 

Gdy to, co jest doświadczane i ujawnia się, zostaje nazwane np. nerwicą, nie może być inaczej zrozumiane niż poprzez to ograniczające i etykietujące nazwanie zjawiska - doświdczenia "nerwicą". Odpuść więc nazywanie nerwicą tego, co jest doświadczane.

Można też odpuscić konieczność zrozumienia, bo nazywanie zjawisk "po staremu", zgodnie ze stereotypowymi etykietami i pragnienie zrozumienia zjawisk z poziomu uwarunkowań stoją w konflikcie z nieznanym, blokują głębsze zrozumienie, blokują otwarcie na nieznane, z którego samo, spontanicznie może pojawić się głębsze zrozumienie. To nie jest zrozumienie intelektualne... To zrozumienie, które wynika z przenikania świadomości (ciszą, miłością) poprzez to, co się ujawnia z nieświadomości. Bez nazywania, bez konieczności zrozumienia. Bo wątpienia, niedowierzania czy oporów (przed otwarciem: na proces zmian prowadzących do uzdrowienia). 

Bo tego zwątpienia, niedowierzania nauczyliśmy w dzieciństwie i w młodości. A one zablokowały naszą ufność, miłość i otwarcie na nieznane. Świadome obserwowanie i przyjmowanie tych zwątpień, niedowierzeń, oporów (emocji strachu, złości itp.) ujawnia nasze własne "demony" płynące ze "strefy cienia", nieświadomości, która jest w każdym z nas".

Dlatego np. w buddyzmie wszystkie tzw. podstawowe "splamienia" mogą być transformowane w "mądrości". (Pięć podstawowych splamień w pięć mądrości). I np. gniew jest transformowany w mądrość zwierciadlaną.

Gdy ś-wiadome już jest, że wszystko to, co istnieje na zewnątrz jest projekcją - snem tego, co wewnątrz... że cisza (sunyata, pustka) umożliwia natychmiastowy wgląd w potencjalność zjawisk, zanika podział na zewnętrzne i wewnętrzne, postrzegające i postrzegane.

niedziela, 5 stycznia 2020

BLIŹNIACZE PŁOMIENIE

O tzw. Bliźniaczych Płomieniach (dla Bliźniaczych Płomieni) przypowieść taka Się jaźni: 

Sięgając w górę zawsze sięgaj w dół i sięgając w dół zawsze sięgaj w górę. Góra i dół jak niebo i piekło, światło i ciemność, na zewnątrz i wewnątrz są dualne i bez siebie wzajemnie nie istnieją. Lecz w świecie oddzielenia są postrzegane jako przeciwstawne, skonfliktowane, konkurujące, walczące ze sobą, zwalczające się wzajemnie. W ten sposób postrzegane funkcjonują jako podstawe wzorce myślowe (koncepty, przekonania) w czasoprzestrzeniach doświadczania iluzji oddzielenia. Wszystkie te podwójne części całości w procesie Przebudzenia potrzebują scalenia, zintegrowania i uwolnienia z postrzegania ich jako przeciwstawnych, skonfliktowanych, konkurujących i walczących ze sobą, zwalczajacych się wzajemnie. Tak samo jest z procesem Bliźniaczych Płomieni. Dopóki nie nastąpi pełna integracja czyli przyjęcie, pokochanie wszystkiego tego, co przejawia się przez jednego Bliźniaka dla drugiego, wszystkiego tego, co lustrzy jeden Bliźniak drugiemu (w obie strony), uwolnienie z iluzji oddzielenia jest niemożliwe. 


Oba Bliźniaki są Jednym doświadczającym iluzji oddzielenia (powiedzmy w tzw. czasoprzestrzeniach 3D i 4D). Gdy jedno ulega iluzji utożsamienia się z górą, niebem, dobrem czy światłem, wtedy nagle, niespodziewanie ;) pojawia się jego Bliźniaczy Płomień, który niby ściąga go w dół, w ciemność. W ten sposób zostaje uaktywniony proces Bliżniaczych Płomieni prowadzący do integracji, Unii jednego z Bliźniaków lub/i obu. 

Takie Spotkanie Bliźniaków jest głębokim wstrząsem dla obojga. Często przez oboje przejawiają się słowa przypominajace im o ich Jedni, choć mogą być tego na początku nieświadomi. Słowa, które pochodzą z przestrzeni Unii, Jedni. Ponieważ Bliźniacze Płomienie zawsze są Jednym Ogniem Miłości - powiedzmy w czasoprzestrzeni 5D, w Świecie Harmonii. Oba Płomienie są dla siebie wzajemnie lustrem drugiej części całości Ciebie, od której czują się oddzielone. To oddzielenie to tylko iluzja, którą w tym procesie Bliźniaczych Płomieni oba Płomienie rozpoznają scalając na powrót całość SIEBIE. Każde w sobie. W ten sposób dostrajają się do swojej Unii, Jedni. Scalając Się integrują (każde w sobie) górę i dół, niebo i piekło, światło i ciemność a nawet dobro i zło oraz to, co na zewnątrz z tym, co wewnątrz... 

Nie chodzi w tym procesie o "ciągnięcie" jednego przez drugiego w "górę" czy w "dół", ale integrację obu części w obu Bliźniakach i o ich wzajemne dostrajanie się w jednym i drugim Bliźniaku do Jedni, którą są.


sobota, 4 stycznia 2020

SEKSUALNOŚĆ

Żeby świadomie  doświadczyć tego i rozpoznać, czym jest tzw. seks i jak działa seksualność - z czym jest związana, z czego wypływa, jakie są jej konsekwencje, potrzebna jest świadoma (!) rezygnacja z seksu (przynajmniej "na jakiś czas"). Ale to zadziewa się samo wtedy, gdy ma się zadziać.
Nie znaczy to wcale, że doświadczenie "braku seksu" spowoduje, że nagle zostanie "bardziej doceniony", o nie. Świadome doświadczenie "braku seksu" może np. spowodować wyzwolenie istoty ludzkiej z uzależnienia od różnych konceptów i przekonań na temat seksualności...

Tzw. celibat narzucony z różnych powodów (sobie czy innym) czy tak czy siak ujawnia w działaniach wszystkie nieświadome wzorce związane z seksualnością i tym, jak jest postrzegana. Także to, czemu ona służy na różnych poziomach istnienia (fizycznym, biologicznym, psychicznym, energetycznym itd.)

Choć tzw. ego "zaślepione" swoimi  wyobrażeniami o sobie (identyfikacjami czyli tożsamościowymi fiksacjami), może nie dostrzegać tego, co się wtedy ujawnia. Tak samo może tego nie dostrzegać w aktywnym, "uprawianiu seksu" wynikającym z wiary w różne koncepcje albo antykoncepcje - różne przekonania na temat seksu, orgazmów itp.

Słowo sex powiązane jest z płciowością i wyznacza strefę działań związanych z oddzieleniem tego, co męskie i żeńskie na różnych "poziomach" istnienia Człowieka: fizycznym, biologicznym, psychicznym, energetycznym itd... Rownież z przyciąganiem i odrzucaniem zarowno "tej przeciwnej" jak i "tej samej" płci.

Różne koncepcje i przekonania są w "zasnieniu" doświadczane, by mogły w "odpowiednim momencie" stawać się uświadamianymi, integrowanymi i uwalnianymi...

środa, 1 stycznia 2020

ŚWÌĘTA I PO ŚWIĘTACH

Tak Się jaźni:
Opowiastka dziś taka Się jaźni... o świętowaniu życia:

Tak doświadczało Się przez kilka lat:
z kupowania ścinanych drzewek zrezygnowałam, także z "tradycyjnego obchodzenia" wszelkich świąt na kilka lat. A jednak lampki świecące wciąż tu i tam wisiały sobie w przestrzeni...  o różnych porach roku zapalane... aż się przepaliły. Piękny etap w życiu wyzwalania się od uzależnienia od różnych 'świątecznych' tradycji, rytuałów i 'uświęconych' praw-zasad społeczno-kulturowych, prze-konań, prze-sądów itp.

Czasem zimą zerwałam gałązkę iglastą (z drzewa w ogródku) i ją dekorowałam. W ubiegłym roku spadła z drzewa przed domem wielka gałąź jemioły, która też ubrana w światełka i świecidełka stała się dekoracją przestrzeni w zimowym czasie... i przetrwała do lata.

W tym roku znów na ścianach pojawiły się nowe lampki. Tym razem też udekorowana została (wyciągnięta po wielu latach z piwnicy) jedna plastikowa choineczka. I druga gałązka (też z plastiku) została obwieszona bombkowymi muchomorkami i na drzwiach zawisła... Się z błogością, z dziecięcą radością i zachwytem to robiło, bo takie natchnienie Się przejawiło. O tak, z dziecięcą wręcz radością istnienia Się dekoruje i komponuje przestrzeń... muchomorkami i różnymi ozdobami, bombkami, świecidełkami, formami, światłami... Tak Się jaźni świętowanie życia, istnienia... by stało Się urzeczywistnieniem w każdej chwili... w każdym momencie bez względu na okoliczności...

Z ciemności światła się wyłaniają,
w ciemności i półmroku światła mienią się ogromną różnorodnością subtelnych wibracji energii, barw tworzących grę świateł i cieni... Piękno ciemności i cieni umożliwia przejawianie się całego piękna światła. Przez cały rok, przez lata...

I rozwiała się potrzeba/konieczność/przymus/głód obchodzenia różnych świąt, hucznego świętowania, składania nic nieznaczących, gołosłownych życzeń, robienia prezentów, bo tak wypada; odpadła cała otoczka kultywowania pustych, nawykowych rytuałów, sztucznej szczęśliwości, spełniania czyichś oczekiwań dla utrzymywania pozorów "dobrych stosunków". Oczywiście, że jak się czuje, że coś ma się wyrazić, bo to coś płynie z serca, to i życzenia są wyrażane. To nie chodzi o to, że nie powinno się czegoś robić wogóle, lecz o to, że można robić to, co autentycznie się przejawia w danym momencie - tu i teraz. W wolności od tego, że coś musi się, powinno się zrobić, bo tak wypada, bo tak nakazuje tradycja, kultura itd... Kiedy jest ta wolność, się świętuje... i każdy moment może być świętowaniem życia, gdyż życie samo w sobie jest świętowaniem daru istnienia... ;)