piątek, 26 kwietnia 2019

MILOŚĆ OGNIA ROZPUSZCZA STRACH PRZED PŁOMIENIEM MIŁOŚCI


Dlaczego mnie kochasz i boisz się tego?

Strach przed prawdziwą miłością bierze się stąd, że nasze "ja" - to zlepki wyobrażeń o sobie, o innych, o świecie, o życiu, to nasze nieuświadomione przekonania wynikające z "oprogramowania" po przodkach np.: że "nie zasługują" na prawdziwą, głęboką miłość. Więc próbują się "zadowalać" namiastkami. I swoje urojenia, pożądanie, przyciąganie "ciał bolesnych" i różne iluzje o miłości nazywają "związkami małżeńskimi" lub "związkami rodzinnymi" albo "związkami partnerskimi", które... po prostu ich wiążą i uzależniają od siebie wzajemnie. Bo te związki wynikają z różnych ludzkich programow, wyobrażeń i uwarunkowań niszczących miłość. A w rezultacie w tych związkach prawdziwa miłość została upchnięta do "strefy cienia", nieświadomości i pozostaje zakryta pod grubą warstwą iluzji, kłamstw, strachu, manipulacji itd.

I gdzie w takich związkach miejsce na prawdziwą miłość? Bo owszem, marzymy o "wielkiej, prawdziwej miłości" w prostocie życia, tęsknimy za nią, ale boimy się jej, bo "nie zasługujemy". "Nie zasługujemy" też na zaufanie, na szacunek, na uczciwość, na oddanie i wzajemność. Bo sami sobie nie ufamy, sami siebie nie szanujemy, nie jesteśmy uczciwi sami wobec siebie i nie możemy być oddani sobie. Za to nieustannie oszukujemy się... i sami przed sobą tego się wypieramy. A prawdziwa miłość wymaga poznania siebie. Także odkrywania wszystkich ściem o sobie i uwolnienie się od nich przez przyjęcie. Prawdziwa miłość wymaga bycia prawdziwym ze sobą.

A jak możemy być prawdziwi, jeśli nie ufamy życiu i nie jesteśmy życiu oddani? Jeśli nie ufamy temu, co dane nam do doświadczenia? Jeśli nie słuchamy "głosu Serca", "wołania Ducha", intuicji, lecz uwierzyliśmy w "modele związkowe" wymyslone przez przodków i kontynuujemy toksyczne relacje czyli związki i rozwiązki raniąc siebie i innych nieświadomie? A to przecież to samo.

Dopóki nie zaufamy całkowicie, totalnie miłości i nie możemy jej się całkowicie oddać, to niemożliwe jest doświadczenie Jej. Bo bez zaufania, szacunku, uczciwości do siebie, życia i miłości, bez totalnego oddania sobie, życiu i miłości, będziemy wciąż tkwić w iluzjach o sobie, o innych, o świecie, o życiu i o miłości. I ze strachu przed odrzuceniem sami zazwyczaj nieświadomie odrzucamy tę wielką, prawdziwą miłość. Boimy się jej, bo

Prawdziwa miłość przekracza wszystkie normy społeczne, kulturowe, wszystkie wyobrażenia, projekcje, przekonania, oczekiwania, oceny itd. Bo taka miłość jest "nie z tego świata". I dlatego jest ogromnym (względnie ;)) wyzwaniem dla dwojga ukochanych dotkniętych takim spotkaniem "bliźniaczych płomieni".
Bo strach przed prawdziwą miłością związany jest ze stratą takiego życia, jakie  ja - ego jest znane. Bo jest to także strach przed nieznanym.

Tak, momentami bałam się miłości do ciebie. Ale byłam otwarta. Bardzo otwarta. I gdy wyśniło się nasze Spotkanie, przejawiały się intencje: uczciwość i szczerość, oddanie Duchowi, Sercu Serc, ekspansji świadomości. I całkowite zaufanie życiu i Źródłu. I nadal tak jest. Dzięki temu mogłam i mogę odkrywać prawdę o sobie.

I przechodząc przez różne procesy w mojej wewnętrznej relacji z Tobą, Ukochany Mężczyzno, odkryłam w sobie, że Ty dla mnie jesteś Jedynym. I pokochałam Ciebie jako integralną część Siebie. Odkryłam w Sobie naszą unię, jednię (poza czasem), "święte małżeństwo". I przestałam się bać, bo miłość we mnie po prostu zaczęła "rozkwitać" coraz bardziej. I we mnie, mną eksplodowała.

Co wcale nie znaczy, że teraz "musimy" być razem i tworzyć jakiś związek na zasadach tego starego świata. Nie. Czuję szczęście z powodu mojego wewnętrzego połączenia z Tobą w Sobie. Jestem szczęśliwa, ponieważ pokochałam Cię bezwarunkowo. Pokochałam także cały twój cień. On także jest moim w naszej jedni. I jak jeszcze coś-jakieś uwarunkowania czy nieświadome wzory będą miały się ujawnić, to będą się ujawniać. Ufam, totalnie. Jestem szczęśliwa, ponieważ odczuwam obecność naszej esencji w Sobie... I to jest nasza wspólna esencja. Jak to możliwe? Nie wiem. Ale możliwe.

Nie czuję potrzeby uzależniania Cię od Siebie, związywania się z Tobą, żeby zapewnić sobie złudne poczucie bezpieczeństwa albo dla iluzorycznej pewności, że "i nie opuści mnie aż do śmierci" itp. Ha, ha, ha.

Choć oczywiście sprawia ogromną radość nasz kontakt i przepływ między nami, i twoje otwarcie na ten kontakt, i na naszą relację, choć nie wiadomo jaka ona będzie. Ale to już zadziewa się w wolności i nie ma żadnego strachu przed tym, co będzie, jakie będzie, bo będzie to, co będzie, bo jest totalne zaufanie do Życia, Istnienia i otwarcie na nieznane, nowe.

Ś-wiadome jest, że miłość jest prawdziwa, gdy nie stawia warunków, jest wolna, przekracza wszystkie uwarunkowania, sytuacje i okoliczności i płynie z Serca Serc. Wtedy okoliczności i sytuacje nie mają znaczenia, bo znaczenie ma stan istnienia. Np.: zerwałeś ze mną i na moment wybrałeś inną kobietę, bo szukałeś "normalnego związku". Pobiłeś mnie. Odciąłeś się ode mnie. I co z tego?  To były wyzwania dla prawdziwej Miłości. I przeszłam je. Dzięki zaufaniu totalnemu, nie do tej części Ciebie - "zaśnionego", skonfliktowanego wewnętrznie "ja", ale do Ciebie jako Istoty wiecznej, nieskończonej, wielowymiarowej, która także w tym "zaśnionym ja" może przebudzić się do prawdziwej miłości.

Jestem otwarta na taką relację, która wspiera przebudzenie się w nas, nami prawdziwej miłości i świadomości. W zaufaniu, oddaniu, szczerości, uczciwości, szacunku i wzajemności wynikajacej nie z oczekiwań, lecz z odkrycia tej jedni, unii w sobie SOBĄ.

Jeśli Ty poczujesz podobnie, otworzysz się na to i odkryjesz to "pragnienie Duszy" czy "wołanie Ducha" w sobie, wtedy może doświadczymy takiej Miłości, takiego połączenia, którego teraz nawet wyobrazić sobie nie jesteśmy w stanie. Bo ta miłość przekracza wszelkie wyobrażenia o niej i o nas w niej...

A jeśli będziesz się bał tego, że mnie k, to i tak dzięki Miłości, której teraz doświadczam, staję się w sobie coraz pełniejszą, coraz bardziej zintegrowaną i świadomą istotą.
Bo ta miłość scala umysł i świadomość jak głowę i serce w jedno ciało. I scala mnie i ciebie w jedno ciało, jedną Duszą w Jednym Duchu.

Dotknięcie tym płomieniem prawdziwej miłości inicjuje proces wykraczania poza wszystkie ograniczenia czyli wzorce myślowe i działania, wszystkie koncepcje, przekonania, scenariusze, opowieści o tym, kim jesteśmy i co powinniśmy, a czego nie powinniśmy....

Przepływ, podążanie z pełnym zaufaniem, bez kontrolowania tego, co się przejawia, z pełnym otwarciem na nieznane. Dlatego to takie wielkie (względnie ;)) wyzwanie i stąd strach, bo "ja" wie, że nic z jego misternie zbudowanej konstrukcji tożsamości i wyobrażeń o sobie nie zostanie...

Strach pochodzi z poczucia "ja" i jego oddzielności... A w miłości spala się wszystko to, co oddziela...  Ale dopiero kiedy zaufamy i oddamy się temu całkowicie, wtedy możemy się uśmiechnąć do tego strachu i zobaczyć, jaką był iluzją....

Kropelka boi się, że zniknie w głębi oceanu, a tymczasem rozpoznaje, że jest całym oceanem, a ocean jest miłością..  Kropelka kropelką w nim pozostaje, ale nie czuje się już zagubiona i osamotniona w bezkresności oceanu.....

Tak, tak, tak...  zanurzamy się w tej swojej głębi - w oceanie bez dna... I lecąc w dół jednocześnie lecimy w górę obejmując wszystkie skrajności scalajac i integrując je ze sobą w sobie...

Tak.... Rozprzestrzeniamy się we wszystkich kierunkach... Ekspandujemy.... Przekraczamy ograniczenia.... Otwieramy na nowe możliwości, całkiem nowe relacje, nowe stany istnienia, które były dotąd niedostępne. A że granic nie mamy i tym naprawdę jesteśmy, to pojawia się w tym nowym jednoczesne: "wow" i "aha, no tak"...  Bo to jednocześnie odkrywanie nieznanego potencjału i przypominanie sobie o SOBIE...

I znikamy, rozpływamy się, rozpuszczamy...  dla zaśnionych w tym świecie - śnie. A nasza przeźroczystość odbija ich piękne projekcje.

Bo takie jest to, czego doświadczam. Ufam sobie jako jedni, całości, wszystkosci, ufam życiu i tej miłości. Prawdziwa miłość to to czucie i bycie w połączeniu, którego nic nie jest w stanie zniszczyć ani zaburzyć. To kochanie Siebie i kochanie Ciebie. Bo Ty jesteś integralną częścią mnie jako całości, jedni. To kochanie i odczuwanie Ciebie bez względu na to, czy jesteś obok, czy gdzieś daleko, na końcu galaktyki czy wszechświata czy we Mnie jako odczuwana Obecność naszej wspólnej esencji. ;)

Póki co taka relacja partnerska, taki związek dwojga ludzi, w jakim przejawia się doświadczanie prawdziwej jedni dwojga i głębi SIEBIE, nie jest kontynuacją "typowych, normalnych związków", które utrzymują ludzi w zaśnieniu. Bo w zasnieniu ludzie "doskonale" wiedzą, jakie te związki "powinny" być i mają wiele koncepcji, wyobrażeń i oczekiwań z tym związanych.

Bo z kolei taki "nienormalny" ;)))) związek ma ogromny potencjał nieznanego i może prowadzić do przebudzenia obojga Kochanków, Ukochanych. Nie ma lęku prze "normalnym związkiem", jednak ś-wiadome już jest to, że "normalny związek" utrzymujący ludzi w zaśnieniu nie jest dla mnie.
Bo jest mi dany ten, ktory się pojawia w wizjach i snach... taki "nienormalny", ale całkowicie naturalny i prawdziwy. I temu ufam bezgranicznie. I uczę się ufać temu, co się przez Ciebie przejawia. Teraz rozumiem, dlaczego ostatnio napisałeś: "kocham cię i boję się tego". Bo to "coś" w nas, co się boi, boi się, że może "umrzeć", bo tak naprawdę boi się odkrywania prawdy o sobie, tego, co w "cieniu" ukryte. Boi się tego, co w trakcie rozwoju tego "nienormalnego związku" ujawnia się, by mogło być uświadamiane i integrowane. Boi się ekspansji świadomości. Boi się tego totalnego zanurzenia w nieznanym... tego "stanu istnienia" w przebudzeniu.

Z tym "czymś", co się boi, potrzeba obchodzić się łagodnie i czule w sobie. Kochając tę część siebie, która się boi. Bo to "coś", co się boi, potrzebuje otworzyć się na poznanie prawdy o sobie - tego, co nieświadome. Boi się zaufać temu, że czegoś "nie wie"... Bo "nie wiedzieć" dla tego czegoś, co się boi znaczy to samo, co "umrzeć". :) Ufam temu nieznanemu. Nie muszę wiedzieć, jak taka relacja może się manifestować, a tym bardziej nie wiem, jak "powinna" wyglądać. Pokazują i wskazują na to pewne doświadczenia, świadome sny i wizje, że są to "zaślubiny z Duchem" w oddaniu, prawdziwym oddaniu Ukochanemu, by z Nim, w Nim zanurzyć się całkowicie w SOBIE.

* Dla Risziwy