piątek, 26 lipca 2019

SIĘ TAŃCZY...

Zachwycona płomiennym tańcem swojego snu o sobie,
jak nieprzenikniona przestrzenna cisza JESTEM
uwiedziona atrakcją żaru tańczących płomieni,
wniknęłam w ogień sobą i zaśniłam we własnym śnie o oddzieleniu.
Doświadczając na przemian ekstazy uwielbienia i pasji rozpaczy
w iluzjach rozkoszy i cierpienia z tęsknoty za sobą tańcząc szalałam.
W tym obłąkańczym tańcu płomieni kurczyłam się i wybuchałam
dzieląc się na smugi i rozrywając iskrami na strzępy...
A w bezbrzeżnej ciszy chwilowym niebytem na powrót się scalałam.
Poszukiwaniem najdoskonalszej figury połączenia płomieni upojona,
wybuchałam jak gwiazda w niebycie zanurzona
swym niekończącym się, wiecznym istnieniem.
I porwana kolejnym zachwytem niespodziewanego olśnienia,
śpiewam i tańczę wszystkie nuty i figury tańca jednego płomienia...
W tym tańcu JESTEM jak ogień każdym płomieniem
i jego niewidzialnym, bezforemnym cieniem...