wtorek, 23 czerwca 2020

BAJKA O BOGINI WIELKĄ PUSTKĄ ZWANĄ

Oto bajka, która się przeze mnie kiedyś przejaźniła. I ją tu wklejam, bo natchnienie takie po prostu jest. Bajka o Bogini Wielką Pustką zwanej i dzieciach jej oddechu.

Wielcy filozofowie wiele pytań zadawali o Początek. I byli wśród nich tacy, którzy Początek upatrywali w różnym czasie, w różnych miejscach i w różnej formie nawet. Zaś mędrcy pochodzący z rodu Tych z Prawa Jedni przekazują taką oto prawdę o Początku: Była nim Wielka Pustka. Była ona tak wielka, że do tej pory toczą się dyskusje, czy jest to wielkość w jakiś sposób ograniczona czy nieskończona. Zostawmy jednak ten spór tym, którzy go wiodą.
Wielka Pustka była i jest, i będzie zawsze Istotą Żywą. Wielka Pustka jest wieczna i trwa nieporuszenie, co możemy sami dla siebie określać na różne sposoby: jako bezruch, śmierć, sen bez snów lub bezdech. Ale Wielka Pustka lubi także ruch, który możemy określać jako: taniec, życie, jawę lub wdech i wydech. Wielka Pustka jest przez niektórych zwana także Boginią Płodności, ponieważ przy każdym wydechu rodzi ona jedno swoje dziecko, a liczba tych dzieci jest, jak sama matka – wielka a nawet nieskończona.

Jej dzieci mają wiele ciekawych cech, a przede wszystkim są trochę podobne do baniek mydlanych, lecz dzieci Pustki, w przeciwieństwie do znanych nam baniek mydlanych, są nieśmiertelne, tak samo jak ich Wielka Matka i mają inne cudowne właściwości. Przede wszystkim, gdy takie dwie bańki zderzają się ze sobą, to kurczą się na chwilę, a potem natychmiast rozwijają. Tę potrzebę swobodnego istnienia w całkowitym rozprostowaniu odziedziczyły po swojej matce. Dlatego tam, gdzie jest ich więcej, częściej zderzają się ze sobą, kurczą na moment i rozwijają, a potem, często nawet nie zdążywszy rozwinąć się całkowicie, znowu się zderzają z innymi i kurczą, i rozwijają. A im więcej się zderzy w jednej grupie, tym bardziej się wtedy kurczą.

Istoty te są pełne miłości jak ich matka, ale podobno dużo łatwiej im wyrażać to uczucie poprzez tak zwaną radość. I po to Wielka Matka je zrodziła. Ich radość najwyraźniej przejawia się w tańcu nieustającego zderzania i łączenia się ze sobą. Kiedy zaś taka bańkowa istota pragnie wypoczynku, musi udać się w takie obszary, w których jej bracio-sióstr jest jak najmniej lub prawie wcale. I tylko tam ma możliwość rozprostować się całkowicie i swobodnie, tak, jak to czyni ich matka. Niektórzy potrzebę całkowitego rozprostowania się takiej istoty nazywają „bezwładnością”, ale w rzeczywistości chodzi o osiągnięcie stanu spokoju i błogości matki czyli całkowitego zjednoczenia się z matką w tym stanie.

Jak wielkie są te istoty? - ktoś mógłby zapytać. Otóż na ten temat także są różne koncepcje i hipotezy. Jedni mówią, że są tak wielkie jak ich matka, ale jeśli to nawet możliwe, to matki żaden mędrzec opisać nie potrafi. A mędrcy z rodu Tych z Prawa Jedni sięgając w głebinu im dostępne dojrzeli, że z perspektywy percepcji istot ludzkich taka bańkowa istota ma wielkość, którą niektórzy określają przyrównując jej promień (tak, jak promień kuli albo sfery lub koła) do wielkości znanej niektórym jako prędkość światła, a przedstawianej przy pomocy symbolu „c”. Przez wszystkich mędrców ta wielkość jest nazywana ‘stałą”, a tylko niektórzy z nich wiedzą, że w pewnych światach ta wielkość też może się zmieniać. Może się kurczyć i maleć albo powiększać i rozpraszać, spowalniać i przyśpieszać...

Jeżeli jednak na przykład przyjąć, że każda z baniek mogłaby być tak, jak jej matka - nieskończona, wówczas owa „stała” prędkość w każdym ze światów może być inna, a w drodze pomiędzy światami może nawet rosnąć czyli ulegać przyśpieszeniu. I możemy te prędkości oznaczyć za pomocą symbolu "v" bez ograniczenia do "c".

Zabawne są reguły zderzania się bańkowych istot ze sobą oraz ich kurczenia i rozprostowywania. Bo gdy zderzą się dwie takie bańkowe istoty, to na moment przytulone do siebie kurczą się tak, że „promień” każdej z nich skraca się o połowę, ale energia ich radości wzrasta także, proporcjonalnie, o połowę i razem „trzęsą się” ze śmiechu obie z tą samą „częstotliwością”, chociaż inną wobec tej, gdy zderzy się ich więcej. Bo gdy zderzą się trzy, to „promienie” każdej z tych trzech kurczą się do jednej trzeciej. A gdy zderzą się cztery, to „promień” każdej z nich skraca się do jednej czwartej. Ogólnie przyjęta zasada tej gry tych bańkowych istot jest taka, że promień każdej z nich skraca się o taką ilość, jaka ilość baniek bierze udział w ich spotkaniu ze soba i ich zespoleniu. Gdy zderza się ze sobą „n” istot, to ich promień skraca się do „c” podzielone na „n”. to jest reguła podstawowa dla świata istot ludzkich.

Istnieją także jeszcze inne, ale o tym może napiszę innym razem. Teraz podam Wam tylko jeden z wielu przykładów. Są grupy baniek, które mogą współtworzyć tak zwane atomy. Ich istnienie poprzez grupową jedną świadomość pozwala na utożsamienie się z formą przez nie utworzoną. I wtedy utożsamiają się one z byciem jakimś tzw. atomem. Wówczas zdarza się tak, że gdy do obszaru, w którym znajduje się wiele takich ściśniętych i połączonych ze sobą w grupki bańkowych istot dociera nagle jedna bańka swobodna, nie mająca tej samej co one tożsamości, to może ona połączyć się z nimi, ale tylko na moment - "przywitania i pozdrowienia" oraz przekazania im informacji pochodzących z innych światów. W wolności, czy przekazywana informacja wpłynie na stan atomu czy nie. Ale wtedy przy zderzeniu taka bańka nabiera bardzo nagłego przyśpieszenia, integruje się na moment z grupą, by niemalże w tym samym momencie ją opuścić i polecieć dalej. Wyraża w ten sposób radość z kolejnego spotkania i leci dalej.

Acha, omalże bym zapomniała napisać jeszcze o czymś, co może być dla kogoś ważne. Przez wszystkich mędrców z rodu Tych z Jedni wszystkie dzieci Wielkiej Pustki - owe bańkowe istoty, zwane są fotonami widzialnymi i niewidzialnymi jednocześnie. One zawierają podwójność w sobie. Nie mam pewności, czy dokładnie to samo mają na myśli istoty żyjące na cudownej planecie Ziemia, gdy używają tej samej nazwy „fotony” co do pewnych zjawisk, które często obserwują w otaczającym je świecie. Mam tylko nadzieję, że chodzi im dokładnie o to samo.

A teraz zagadki:
1. Ile musiałoby zderzyć się fotonów, by średnica każdego z nich osiągnęła „długość Plancka?
2. Ile musiałoby zderzyć się fotonów, by promień każdego z nich osiągnął „długość Plancka?

Wyobrażacie sobie energię radości, która wzrasta jednocześnie ze skracaniem się promienia zmiennej formy tych istot, które się spotkały w danej chwili, w jednym miejscu ze sobą? Wyobrażacie sobie, jak one razem „trzęsą się” ze śmiechu z tą samą „częstotliwością” zależną od ilości uczestników tego spotkania? I jakaż to musi być „wysoka” i "gęsta" ta częstotliwość?

Listopad 2009