środa, 1 stycznia 2020

ŚWÌĘTA I PO ŚWIĘTACH

Tak Się jaźni:
Opowiastka dziś taka Się jaźni... o świętowaniu życia:

Tak doświadczało Się przez kilka lat:
z kupowania ścinanych drzewek zrezygnowałam, także z "tradycyjnego obchodzenia" wszelkich świąt na kilka lat. A jednak lampki świecące wciąż tu i tam wisiały sobie w przestrzeni...  o różnych porach roku zapalane... aż się przepaliły. Piękny etap w życiu wyzwalania się od uzależnienia od różnych 'świątecznych' tradycji, rytuałów i 'uświęconych' praw-zasad społeczno-kulturowych, prze-konań, prze-sądów itp.

Czasem zimą zerwałam gałązkę iglastą (z drzewa w ogródku) i ją dekorowałam. W ubiegłym roku spadła z drzewa przed domem wielka gałąź jemioły, która też ubrana w światełka i świecidełka stała się dekoracją przestrzeni w zimowym czasie... i przetrwała do lata.

W tym roku znów na ścianach pojawiły się nowe lampki. Tym razem też udekorowana została (wyciągnięta po wielu latach z piwnicy) jedna plastikowa choineczka. I druga gałązka (też z plastiku) została obwieszona bombkowymi muchomorkami i na drzwiach zawisła... Się z błogością, z dziecięcą radością i zachwytem to robiło, bo takie natchnienie Się przejawiło. O tak, z dziecięcą wręcz radością istnienia Się dekoruje i komponuje przestrzeń... muchomorkami i różnymi ozdobami, bombkami, świecidełkami, formami, światłami... Tak Się jaźni świętowanie życia, istnienia... by stało Się urzeczywistnieniem w każdej chwili... w każdym momencie bez względu na okoliczności...

Z ciemności światła się wyłaniają,
w ciemności i półmroku światła mienią się ogromną różnorodnością subtelnych wibracji energii, barw tworzących grę świateł i cieni... Piękno ciemności i cieni umożliwia przejawianie się całego piękna światła. Przez cały rok, przez lata...

I rozwiała się potrzeba/konieczność/przymus/głód obchodzenia różnych świąt, hucznego świętowania, składania nic nieznaczących, gołosłownych życzeń, robienia prezentów, bo tak wypada; odpadła cała otoczka kultywowania pustych, nawykowych rytuałów, sztucznej szczęśliwości, spełniania czyichś oczekiwań dla utrzymywania pozorów "dobrych stosunków". Oczywiście, że jak się czuje, że coś ma się wyrazić, bo to coś płynie z serca, to i życzenia są wyrażane. To nie chodzi o to, że nie powinno się czegoś robić wogóle, lecz o to, że można robić to, co autentycznie się przejawia w danym momencie - tu i teraz. W wolności od tego, że coś musi się, powinno się zrobić, bo tak wypada, bo tak nakazuje tradycja, kultura itd... Kiedy jest ta wolność, się świętuje... i każdy moment może być świętowaniem życia, gdyż życie samo w sobie jest świętowaniem daru istnienia... ;)