Piotr: "Gdy czytam jak Harry walczy z Voldemortem, to trzymam kciuki za Harrego. Tobie jest wszystko jedno, kto wygra?"
Piotr, fajne pytanie, inspirujące. Dziękuję.
Uwarunkowania kulturowe tego świata sprawiają, że w pewnym sensie dobro i utożsamianie się z byciem dobrym jest kulturowo i moralnie jakby preferowane. Istnieje też przekonanie, że dobro nie sprawia cierpienia. A według mnie to ściema uwarunkowań kulturowych. Ponieważ na równi z preferowaniem dobra (a może nawet bardziej, częściej) preferowana jest ekscytacja konfliktami i walką pomiędzy dobrem i złem.
Toć nie miałbyś frajdy kibicowania dobremu Harremu, gdyby ten nie miał złego wroga Voldemorta. A sam konflikt i walka, które sprawiają cierpienie obu stronom - obu bohaterom konfliktu, bywają wręcz fascynujące, ekscytujące i pożądane. W ten sposób właśnie cierpienie staje się fascynujące, ekscytujące i pożądane.
Na tym opiera się tzw. dualizm - na podtrzymywaniu konfliktu i walki dobra i zła.
Kiedyś sympatyzowałam i kibicowałam takim Harrym. Teraz przyglądam się temu w sobie. I odkrywa się we mnie coś całkiem nowego - nowa perspektywa widzenia, że kibicowanie jednej ze stron konfliktu zawsze zasila konflikt czyli kibicowanie działaniom dobra także zasila działania zła. A nawet chwilowe zwycięstwa dobrych nad złymi nie powodują zmiany paradygmatów tego dualnego świata.
Ten dualizm funkcjonuje i utrzymuje się w tym świecie od tysięcy lat. Bo zawsze co jakiś czas pojawia się jakieś zło, które uaktywnia konieczność ujawnienia się jakiegoś dobra, które musi ze złem powalczyć. I tak się dzieje w mikro i makro skali, w codziennym życiu i funkcjonowaniu całych społeczeństw, a także w skali światowej.
Natomiast wiedza i samoświadomość uczestników konfliktu jest ograniczona utożsamieniem z jedną z ról - z jednym z bohaterów konfliktu. Albo z rolą kibica jednej ze stron konfliktu. Nawet gdybyś sympatyzował ze złym, to przez kulturowe uwarunkowania bałbyś się do tego przyznać publicznie (a może nawet i przed sobą), bo to przecież jest złe. K Dlatego sympatycy i kibice zła ukrywają swoje preferencje. Są one utajnione. A mimo to w różnych sytuacjach aktywują się i ujawniają.
Z kolei sam zły w pewnym sensie musi odgrywać swoją rolę, bo dobry bez złego nie mógłby zaistnieć. Aby więc dobro mogło od czasu do czasu zatriumfować i poczuć satysfakcję swego zwycięstwa, potrzebuje zła i walki z nim. A zło tak samo potrzebuje od czasu do czasu jakiegoś triumfu i satysfakcji. No i tak lata wahadło raz w te raz w te.
Dostrzegam jednak różnicę pomiędzy emocjonalnym (wręcz kompulsywnym) zaangażowaniem w konflikty i wewnętrzne przeżywanie ich a obserwacją (badaniem) tych konfliktów z jednoczesnym obserwowaniem (badaniem) wewnętrznych reakcji na te konflikty (w sobie).
Stąd obserwacja (badanie) w wewnętrznej przestrzeni tego co wcześniej było postrzegane na zewnątrz, umożliwia zrozumienie prymarnych przyczyn oraz skutków wszelkich konfliktów i walki dobra i zła. Obserwacja taka uwalnia od zaangażowania w te konflikty i walkę. A to z kolei umożliwia całkiem inne działanie - już nie z pozycji zaangażowania w konflikt, lecz z perspektywy (przestrzeni) postrzegania i wiedzy spoza tego konfliktu.
Przykład konfliktu opisuje sytuacja na rysunku. Jeden widzi 6, nie wie, co widzi drugi, dlatego jest przekonany, że drugi widząc co innego niż on oszukuje go, kłamie, a to znaczy, że ten drugi jest zły, jest wrogiem. Konflikt nie może być rozstrzygnięty, dopóki sytuacja nie zostanie dostrzeżona z innej perspektywy - z pozycji przekraczającej zaangażowanie w konflikt.
Z pozycji zewnętrznego obserwatora widzisz, że wystarczyłoby, aby ten, który widzi artefakt jako cyfrę 6 spojrzał na nią z pozycji swojego "wroga" - tego złego. A ten, który widzi artefakt jako cyfrę 9 mógłby także spojrzeć na nią z pozycji swojego "wroga". Wtedy konflikt sam by się rozwiązał z powodu przekroczenia uwarunkowań, które wynikają z określonej pozycji obserwacji sytuacji, zdarzeń, zjawisk itp. wytwarzającej konflikty.
Zresztą wystarczy, że jeden z nich poczuje natchnienie, by spojrzeć na artefakt z tej innej pozycji, a natychmiast dostrzeże iluzoryczność konfliktu, w jaki się zaangażował. Wtedy też odpuszcza sobie udział w utrzymywaniu tego konfliktu. A nawet kibicowaniu tego typu konfliktom. Może też zaprosić swojego byłego "wroga" do spojrzenia na artefakt z tej drugiej pozycji, czemu nie. Ale jeśli ten "opozycjonista" nie będzie chciał ruszyć się z miejsca, nie ma potrzeby stosowania wobec niego jakichkolwiek działań stwarzających kolejne konflikty.
P.S. obserwuję u siebie - w sobie tendencje do sympatyzowania z konceptami wolnościowymi. Według których każdy ma prawo (bo tak tańczy Jaźń, całość) do postrzegania siebie, innych i różnych zjawisk ze swojej indywidualnej perspektywy. Jednocześnie jaźni się zrozumienie, że postrzeganie dobra i zła jest względne, bo uzależnione i uwarunkowane indywidualną perspektywą postrzegania wszelkich zjawisk w kategoriach dobra i zła oraz różnych wyobrażeń o tym, co dobre a co złe. Postrzeganie i wyobrażenia o tym, co dobre a co złe jest względne, gdyż zależne od perspektywy postrzegania zjawisk i stanu samoświadomości.
Podobieństwa tych indywidualnych perspektyw wyznaczają grupowe perspektywy postrzegania dobra i zła. I tak tworzą się różne (dualistyczne czyli skonfliktowane ze sobą) grupowe, społeczne i kulturowe normy postrzegania tego, co dobre a co złe. Te normy przenoszone z pokolenia na pokolenie są przyjmowane przez kolejne pokolenia za niepodważalne... Do czasu, gdy zaczyna być dostrzegana jakaś niezgodność, niespójność czyli dysonans pomiędzy tym, co jest mówione, wygłaszane a tym, co jest czynione...
Oddzielanie tego, co wewnątrz od tego, co na zewnątrz tworzy cierpienie.
Każdemu wewnątrz odpowiada jak echo jakieś na zewnątrz i każdemu na zewnątrz odpowiada jakieś wewnątrz. Mimo, że wewnątrz i na zewnątrz są postrzegane jako zróżnicowane, zawsze istnieją razem jako jedno. (Jak kropla versus kropla albo kropla versus ocean*).
Patrząc na symbol Tao (yang-yin) można dostrzec wewnątrz białego pola - czarne a wewnątrz czarnego - białe. Czyli wewnątrz jest to, co jednocześnie jest na zewnątrz, bo całość składa się z dwóch pól: białego i czarnego. I to, co na zewnątrz (białe na zewnątrz widzi czarne, a czarne na zewnątrz widzi białe) w rezultacie jest jednym i tym samym w dwóch wersjach (kolorach yang-yin) siebie zawierających siebie wzajemnie w sobie i dopełniających siebie wzajemnie.
Gdy doświadczane jest utożsamienie wyłącznie z dobrem (jak z białym czy światłem), doświadczane jest także oddzielenie dobra od zła (od czarnego, ciemności). Stąd to co wewnątrz (dobro, biel, światło) jest w oporze wobec... i przeciwstawne temu, co na zewnątrz (zło, czerń, ciemność). Dobro wypiera się i nie dostrzega zła w sobie.
Przyglądanie się wewnątrz temu, co wcześniej było wypychane na zewnątrz, coraz bardziej jednoczy wewnątrz i na zewnątrz. i pozwala dostrzec iluzoryczny konflikt pomiędzy tym, co wewnątrz, a tym co na zewnątrz. Pozwala nawet dostrzec iluzoryczny konflikt pomiędzy dobrem i złem.
Zintegrowanie w całość wewnątrz i na zewnątrz ujawnia względność dobra i zła. Ta perspektywa zmienia postrzeganie zjawisk (bez oceniania ich jako dobre lub złe) ze znacznie szerszej i głębszej perspektywy. Z tej perspektywy wyraźniej widać np. przyczyny i skutki pewnych wzorców myślenia, idei, celów oraz działań służących ich realizacji .
I jakiś taki spokój i przestrzenność się jaźni, a nawet radość istnienia się skrzy w spontanicznym, naturalnym przepływie...
*Nie jesteś kroplą w oceanie, jesteś całym oceanem zawartym w kropli"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz