poniedziałek, 4 listopada 2019

TRUCIZNY (SPLAMIENIA) I PIĘĆ MĄDROŚĆI

Taka ciekawostka:
Praktykujący Wadżrajanę składają na początku obietnicę, że nie będą wyrzekać się uczuć przywiązania, gniewu, dumy i zazdrości, ponieważ gdyby zrezygnowali ze świadomego przeżywania emocji, nie byliby w stanie rozpoznać mądrości, jaka jest w nich zawarta.
Odrzucając pięć "trucizn umysłu" sprawiamy, że umyka nam możliwość urzeczywistnienia pięciu rodzajów wglądu - mądrości. A owe "trucizny" są jedynym źródłem tych mądrości. Dlatego praktykując tantrę, możliwa jest transformacja reakcji emocjonalnych, gdy następuje świadome przyjmowanie ich i wnikliwe wnikanie w nie, które prowadzi do dotarcia i doświadczenia zawartej w nich mądrości. 

W ten sposób wszelkie "przyczyny" i "obiekty" pożądania, przywiązania, zazdrości czy gniewu stają się źródłem wyzwolenia. Oznacza to, że kiedy jedna z pięciu podstawowych (w niektórych przekazach sześciu) trucizn *) pojawia się w umyśle, należy ją obserwować i przyjrzeć się temu, co stanowi jej esencję, dopóki nie zrozumiemy, że żadne uczucie nie istnieje w sposób ostateczny.
*) "trucizny" w tantrze przekształcane na mądrość: 

- gniew przekształcany w mądrość lustrzaną,
- iluzja i ignorancja (ego) w mądrość rzeczywistości,
- przywiązania i pożądania w przenikliwą mądrość,
- zazdrość w mądrość realizacji,
- duma w mądrość tożsamości,
i nienawiść we współczucie, współodczuwanie.

W buddyzmie pięć "trucizn" przekształcanych w pięć mądrości symbolizuje pięć kolorów Buddów - Tar. Przetransformowane trucizny w mądrości tworzą Tęczowe Ciało Buddy - Tary... „Ciało Tęczowe” symbolizuje przebudzenie wewnętrznej jaźni. I jest to stan, który jest etapem umożliwiającym „uzyskanie dostępu” do stanu Nirvany.
"Tęczowe Ciało" jest symbolem realizacji Jaźni (w czystym, samoświadomym, świetlistym umyśle) osiąganej już za życia.

A tu o tych pięciu mądrościach co nieco:

I o "truciznach" jeszcze coś.

p.s. przeżyłam kiedyś doświadczenie nagłego przekształcenia gniewu, a gniew mój spalił się w wybuchu takiego śmiechu z samej siebie, że chyba nigdy wcześniej tak się nie uśmiałam z samej siebie. A ten „kop energetyczny” śmiechu wyzwalanego z nagle uświadomionego wcześniejszego przywiązania do gniewu (i różnych wzorców utrzymujących mnie w odczuwaniu gniewu) wprost mnie „poraził” i to w momencie, gdy „zobaczyłam” (tak wewnętrznie bardziej w sensie uświadomienia sobie) siebie samą taką „strasznie zagniewaną”. I wtedy nagle, jakby walnął we mnie piorun – stało się to oczywiste i uświadomiłam sobie, co robiłam i dlaczego. I wtedy rozpuścił się we mnie cały gniew. Czułam jakby się rozpuszczał, a ja odzyskiwałam energię... ZROZUMIENIA i MIŁOŚCI. Potem jeszcze czasem pojawiały się podobne sytuacje, ale coraz częściej coraz świadomiej przyjmowany był gniew...

Od tamtej pory na nikogo się nie gniewam, nie wściekam się, nie muszę ani nie potrzebuję, choć potrafię zdecydowanie i „stanowczo” reagować w pewnych życiowych sytuacjach oraz wyrażać to, co mam do wyrażenia. Czasem nawet bardzo stanowczo, jeśli czuję w sercu, że tak mam zrobić. Możliwe, że nieodczuwanie gniewu i nieobrażanie się na innych nie jest „normalne” w sensie normy społecznej, więc i innym trudno mi to wytłumaczyć, zwłaszcza, gdy nie ma w nich potrzeby zrozumienia tego typu doświadczeń.