czwartek, 10 marca 2022

NAUKA ?

 Nauka to ogół wiedzy wynikający z określonych sposobów badania rzeczywistości, czyli „metod naukowo-badawczych”. Nauka służy poznawaniu różnych zjawisk różnymi metodami badania. Różne metody badawcze dają różny obraz rzeczywistości. W tym także tzw. duchowe metody badawcze.

Zaangażowanie w narzucanie innym jednego obrazu rzeczywistości i przymuszanie innych do przyjmowania tego obrazu rzeczywistości sprawia, że wiedza, która jest narzucana, a nazywana jest nauką, przestaje być nauką, ponieważ staje się narzędziem manipulacji. I to narzędziem służącym umacnianiu pozycji tych, którzy pożądają władzy nad innymi (władzy na różnych poziomach).
Nauka przestaje być nauką, gdy jest narzucana innym jako "jedynie słuszna" wizja rzeczywistości. Taka wizja ma służyć zaspokajaniu własnych interesów tych, którzy tę wizję próbują narzucać innym stosując różne środki przekupstwa, korupcji, szantażu czy przymusu.
Nauka staje się skorumpowana i upolityczniona (tak samo jak reprezentanci różnych poziomów władzy). Skorumpowana i upolityczniona nauka nie jest już nauką, gdyż jedne metody badawcze uznawane są za słuszne, a inne są odrzucane, ignorowane, a nawet zakazywane. Brak szacunku rządzących (na różnych poziomach władzy) do naukowców, badaczy stosujących inne metody badawcze niż te, które przez część polityków i rządzących są uznane za "jedynie słuszne", prowadzi do wypaczenia i wynaturzenia samej nauki oraz obrazu badanej i poznawanej rzeczywistości.
Z pewnym badań wynika ;-), że skuteczne (zapewne nie jedyne) metody łagodzące agresję, konflikty i cierpienie to:
- uznanie różnych metod badawczych za równoprawne
- przekazywanie wiedzy o możliwości badania zjawisk różnymi metodami
- badanie zjawisk różnymi dostępnymi, jak najbardziej uczciwymi metodami, także metodami tzw. duchowego rozwoju, który prowadzi do widzenia zjawisk takimi, jakie są
- prowadzenie badań poszerzających i pogłębiających perspektywę postrzegania zjawisk oraz samoświadomości
- zaprzestanie krytykowania, konkurowania i walki z innymi metodami badawczymi z jednoczesnym skupieniem uwagi na pokojowych metodach uzdrawiania i uwalniania przede wszystkim siebie i całego "organizmu" w sobie (z tych myśli i działań, które generują cierpienie i choroby)
- uznanie prawa wolnego wyboru metody badania różnych zjawisk, samopoznania oraz uzdrawiania się każdej istoty ludzkiej, bez narzucania i przymuszania do uczestniczenia w jakichkolwiek praktykach, badaniach i eksperymentach
Uczciwe poznawanie siebie, np. uświadamianie stosowanych przez siebie manipulacji i uwalnianie siebie z wewnętrznych konfliktów prowadzi do ekspansji świadomości, samopoznania i coraz głębszego zrozumienia różnych zjawisk. Łącznie ze zjawiskami skorumpowania i manipulacji rządzących (na wszelkich poziomach władzy). Poznawanie siebie prowadzi także do zrozumienia skorumpowania tych, którzy manipulują i stosują różne strategie dla osiągnięcia własnych celów i korzyści przez manipulowanie, uwodzenie, oszukiwanie, wykorzystywanie, zniewalanie i sprawianie cierpienia innym. Zrozumienie zaś prowadzi do wybaczenia tak wyzwalającego, że nie ma już nic do wybaczania nikomu. Miłość staje się mądrością, a mądrość miłością. Objawia się wtedy wiedza, do której wcześniej nie mieliśmy dostępu z powodu zapomnienia o tym, czym jesteśmy.

środa, 9 marca 2022

UMYSŁ I ŚWIADOMOŚĆ, ZMIENNE I NIEZMIENNE, DUCH I BÓG A CZŁOWIEK...

 Świadomość jest wszędzie, we wszystkim. I wszędzie we wszystkim taka sama. 

A wszystkie formy i relacje między nimi, ich zmienność, nawet cykliczność i powtarzalność, ich wszelkie przyczyny i skutki - to wszystko figury tańca umysłu. Jak figury ognia tańczącego płomieniami w ciemności. 

Czy świadomość tak poznaje siebie? 

Nie, to umysł stwarza piękną iluzję poznawania niepoznawalnej świadomości. Świadomość jest. Niepoznawalna. Wszędzie i we wszystkim.

Poznanie, które oferuje umysł jest jak taniec płomieni, zawsze zmiennych, którymi umysł próbuje definiować prawdę o sobie. (Dlatego też istnieje tak wiele konceptów, także Boga. I Bogini). 

Płomienie - dzieci ognia nie są w stanie opisać ciemności, którą ogień nimi rozświetla. Tak samo ogień nie może płomieniami opisać ciemności. On ją nimi tylko rozświetla. A to, co z niej,  jest światła - umysłu odbiciem. Tak samo umysł za pomocą myśli nie jest w stanie opisać świadomości, którą myślami próbuje uchwycić. 

Cokolwiek oświetlane jest przez ogień i wyłaniane z ciemności, to wciąż formy, które wypełnia sobą ta sama i taka sama wszędzie i we wszystkim ciemność. 

To, co umysł próbuje wyłowić i uchwycić ze świadomości - dla umysłu pozostającej nie-świadomością - to formy, które wypełnia sobą świadomość. Wszystkie formy umysłu wypełnia sobą ta sama i taka sama wszędzie i we wszystkim świadomość. 

Płomienie ognia bez ciemności, jak dźwięki bez ciszy i jak umysł bez świadomości nie istnieją, lecz w nich się jaźnią, bo z nich pochodzą i w nich zanikają. 

Zmienne zawsze niezmiennym i wiecznym wypełnione bez wypełniania. Czynione wszystko bez czynienia, śpiewane ciszą i tańczone bezruchem...

Umysł bawi się rysując formami ograniczoność obszarów nieskończonej, niepoznawalnej przestrzenności świadomości. 

Każde pojawienie się jakieś formy w przestrzeni stwarza iluzję jej stworzenia, powstania, narodzin. 

A każdy zanik jakiejś formy stwarza iluzję jej zniszczenia, zapadnięcia, śmierci. Śmierci, która jest końcem umysłowych ograniczeń form. 

Każda forma wyłania się z i zawsze powraca do swego niezmiennego źródła - niepoznawalnej i wiecznej świadomości (nigdy nieznającej samej siebie). Tym jestem. Poza formami, we wszystkich formach razem i w każdej osobno. Źródłem oglądającym swoje sny malowane umysłem bawiącym się w ich realność.

Umysł czasem ulega iluzji bycia oddzielnym od świadomości, odpowiedzialnym za formy, które - wydaje mu się, że sam stwarza. Jakby zapominał czasem, że jego całkowity potencjał zawiera się w świadomości.

ŚWIADOMOŚĆ=DUCH, UMYSŁ=BÓG, LUDZKI UMYSŁ= BOSKIE DZIECKO. LUDZKI UMYSŁ ODDANY BOSKIEMU I ZANURZONY W DUCHU STAJE SIĘ NARODZONYM Z DUCHA.

poniedziałek, 7 marca 2022

ORZEŁ ŚWIADOMOŚĆI, WIELKI DUCH, ŚWIĘTY DUCH, NARODZINY Z DUCHA...

 Piękne są opowieści o świadomości, ludzkich doświadczeniach i zmianach sposobu doświadczania - stanach istnienia... Opowieści o Sobie... Jest i taka opowieść toltecka...

Orzeł Świadomości (nazwa umowna - symboliczna) obdarza przy "narodzinach" każdą formę sobą - cząstką świadomości i "żywi się" doświadczeniami wszystkich form. Po śmierci formy, cząstka świadomości wraz z doświadczeniami jest "połykana"  przez Orła (wraca do swego Źródła). Dlatego naguale (to już nie czarownicy ) oddają wszystkie  swoje doświadczenia Orłu Świadomości i dzięki temu ich świadomość nie jest "pochłaniana" przez Orla Świadomości, ale jednoczy się z Orłem. I nagual może na przykład swobodnie wędrować dalej wybierając formę ("wehikuł") kontynuacji podróży. Albo - gdy świadomość i wola naguala jednoczy się z Wolą Orła Świadomości, nagual może stać się jeźdźcem, który lata na grzbiecie Orła Świadomości... 

Podobnie jak Wisznu (w innych przekazach Sziwa) ☺ latający na Orle Garudzie, który w dziobie trzyma Węża. 

Podobna symbolika w innych kulturach opisująca taką "transformację" to np. przejście przez Oko Smoka albo... Ucho Igielne itp. 

"Dopóki nie wiesz, że jesteś stwórcą, twój świat jest ograniczony i powtarzający się. Gdy raz przekroczysz utożsamianie się z przeszłością, uzyskasz wolność tworzenia świata pełnego harmonii i piękna lub po prostu będziesz trwać poza istnieniem i nieistnieniem." - Nisargadatta Maharaj.




niedziela, 6 marca 2022

KONFLIKTY DOBRA I ZŁA + ROZWIĄZANIE

Piotr: "Gdy czytam jak Harry walczy z Voldemortem, to trzymam kciuki za Harrego. Tobie jest wszystko jedno, kto wygra?"

Piotr, fajne pytanie, inspirujące. Dziękuję.

Uwarunkowania kulturowe tego świata sprawiają, że w pewnym sensie dobro i utożsamianie się z byciem dobrym jest kulturowo i moralnie jakby preferowane. Istnieje też przekonanie, że dobro nie sprawia cierpienia. A według mnie to ściema uwarunkowań kulturowych. Ponieważ na równi z preferowaniem dobra (a może nawet bardziej, częściej) preferowana jest ekscytacja konfliktami i walką pomiędzy dobrem i złem. 

Toć nie miałbyś frajdy kibicowania dobremu Harremu, gdyby ten nie miał złego wroga Voldemorta. A sam konflikt i walka, które sprawiają cierpienie obu stronom - obu bohaterom konfliktu, bywają wręcz fascynujące, ekscytujące i pożądane. W ten sposób właśnie cierpienie staje się fascynujące, ekscytujące i pożądane.

Na tym opiera się tzw. dualizm - na podtrzymywaniu konfliktu i walki dobra i zła.

Kiedyś sympatyzowałam i kibicowałam takim Harrym. Teraz przyglądam się temu w sobie. I odkrywa się we mnie coś całkiem nowego - nowa perspektywa widzenia, że kibicowanie jednej ze stron konfliktu zawsze zasila konflikt czyli kibicowanie działaniom dobra także zasila działania zła. A nawet chwilowe zwycięstwa dobrych nad złymi nie powodują zmiany paradygmatów tego dualnego świata. 

Ten dualizm funkcjonuje i utrzymuje się w tym świecie od tysięcy lat. Bo zawsze co jakiś czas pojawia się jakieś zło, które uaktywnia konieczność ujawnienia się jakiegoś dobra, które musi ze złem powalczyć. I tak się dzieje w mikro i makro skali, w codziennym życiu i funkcjonowaniu całych społeczeństw, a także w skali światowej.

Natomiast wiedza i samoświadomość uczestników konfliktu jest ograniczona utożsamieniem z jedną z ról - z jednym z bohaterów konfliktu. Albo z rolą kibica jednej ze stron konfliktu. Nawet gdybyś sympatyzował ze złym, to przez kulturowe uwarunkowania bałbyś się do tego przyznać publicznie (a może nawet i przed sobą), bo to przecież jest złe. K Dlatego sympatycy i kibice zła ukrywają swoje preferencje. Są one utajnione. A mimo to w różnych sytuacjach aktywują się i ujawniają. 

Z kolei sam zły w pewnym sensie musi odgrywać swoją rolę, bo dobry bez złego nie mógłby zaistnieć. Aby więc dobro mogło od czasu do czasu zatriumfować i poczuć satysfakcję swego zwycięstwa, potrzebuje zła i walki z nim. A zło tak samo potrzebuje od czasu do czasu jakiegoś triumfu i satysfakcji. No i tak lata wahadło raz w te raz w te.

Dostrzegam jednak różnicę pomiędzy emocjonalnym (wręcz kompulsywnym) zaangażowaniem w konflikty i wewnętrzne przeżywanie ich a obserwacją (badaniem) tych konfliktów z jednoczesnym obserwowaniem (badaniem) wewnętrznych reakcji na te konflikty (w sobie).

Stąd obserwacja (badanie) w wewnętrznej przestrzeni tego co wcześniej było postrzegane na zewnątrz, umożliwia zrozumienie prymarnych przyczyn oraz skutków wszelkich konfliktów i walki dobra i zła. Obserwacja taka uwalnia od zaangażowania w te konflikty i walkę. A to z kolei umożliwia całkiem inne działanie - już nie z pozycji zaangażowania w konflikt, lecz z perspektywy (przestrzeni) postrzegania i wiedzy spoza tego konfliktu. 

Przykład konfliktu opisuje sytuacja na rysunku. Jeden widzi 6, nie wie, co widzi drugi, dlatego jest przekonany, że drugi widząc co innego niż on oszukuje go, kłamie, a to znaczy, że ten drugi jest zły, jest wrogiem. Konflikt nie może być rozstrzygnięty, dopóki sytuacja nie zostanie dostrzeżona z innej perspektywy - z pozycji przekraczającej zaangażowanie w konflikt. 

Z pozycji zewnętrznego obserwatora widzisz, że wystarczyłoby, aby ten, który widzi artefakt jako cyfrę 6 spojrzał na nią z pozycji swojego "wroga" - tego złego. A ten, który widzi artefakt jako cyfrę 9 mógłby także spojrzeć na nią z pozycji swojego "wroga". Wtedy konflikt sam by się rozwiązał z powodu przekroczenia uwarunkowań, które wynikają z określonej pozycji obserwacji sytuacji, zdarzeń, zjawisk itp. wytwarzającej konflikty.

Zresztą wystarczy, że jeden z nich poczuje natchnienie, by spojrzeć na artefakt z tej innej pozycji, a natychmiast dostrzeże iluzoryczność konfliktu, w jaki się zaangażował. Wtedy też odpuszcza sobie udział w utrzymywaniu tego konfliktu. A nawet kibicowaniu tego typu konfliktom. Może też zaprosić swojego byłego "wroga" do spojrzenia na artefakt z tej drugiej pozycji, czemu nie. Ale jeśli ten "opozycjonista" nie będzie chciał ruszyć się z miejsca, nie ma potrzeby stosowania wobec niego jakichkolwiek działań stwarzających kolejne konflikty. 

P.S. obserwuję u siebie - w sobie tendencje do sympatyzowania z konceptami wolnościowymi. Według których każdy ma prawo (bo tak tańczy Jaźń, całość) do postrzegania siebie, innych i różnych zjawisk ze swojej indywidualnej perspektywy. Jednocześnie jaźni się zrozumienie, że postrzeganie dobra i zła jest względne, bo uzależnione i uwarunkowane indywidualną perspektywą postrzegania wszelkich zjawisk w kategoriach dobra i zła oraz różnych wyobrażeń o tym, co dobre a co złe. Postrzeganie i wyobrażenia o tym, co dobre a co złe jest względne, gdyż zależne od perspektywy postrzegania zjawisk i stanu samoświadomości. 

Podobieństwa tych indywidualnych perspektyw wyznaczają grupowe perspektywy postrzegania dobra i zła. I tak tworzą się różne (dualistyczne czyli skonfliktowane ze sobą) grupowe, społeczne i kulturowe normy postrzegania tego, co dobre a co złe. Te normy przenoszone z pokolenia na pokolenie są przyjmowane przez kolejne pokolenia za niepodważalne... Do czasu, gdy zaczyna być dostrzegana jakaś niezgodność, niespójność czyli dysonans pomiędzy tym, co jest mówione, wygłaszane a tym, co jest czynione...

Oddzielanie tego, co wewnątrz od tego, co na zewnątrz tworzy cierpienie.

Każdemu wewnątrz odpowiada jak echo jakieś na zewnątrz i każdemu na zewnątrz odpowiada jakieś wewnątrz. Mimo, że wewnątrz i na zewnątrz są postrzegane jako zróżnicowane, zawsze istnieją razem jako jedno. (Jak kropla versus kropla albo kropla versus ocean*).

Patrząc na symbol Tao (yang-yin) można dostrzec wewnątrz białego pola - czarne a wewnątrz czarnego - białe. Czyli wewnątrz jest to, co jednocześnie jest na zewnątrz, bo całość składa się z dwóch pól: białego i czarnego. I to, co na zewnątrz (białe na zewnątrz widzi czarne, a czarne na zewnątrz widzi białe) w rezultacie jest jednym i tym samym w dwóch wersjach (kolorach yang-yin) siebie zawierających siebie wzajemnie w sobie i dopełniających siebie wzajemnie.

Gdy doświadczane jest utożsamienie wyłącznie z dobrem (jak z białym czy światłem), doświadczane jest także oddzielenie dobra od zła (od czarnego, ciemności). Stąd to co wewnątrz (dobro, biel, światło) jest w oporze wobec... i przeciwstawne temu, co na zewnątrz (zło, czerń, ciemność). Dobro wypiera się i nie dostrzega zła w sobie.

Przyglądanie się wewnątrz temu, co wcześniej było wypychane na zewnątrz, coraz bardziej jednoczy wewnątrz i na zewnątrz. i pozwala dostrzec iluzoryczny konflikt pomiędzy tym, co wewnątrz, a tym co na zewnątrz. Pozwala nawet dostrzec iluzoryczny konflikt pomiędzy dobrem i złem.

Zintegrowanie w całość wewnątrz i na zewnątrz ujawnia względność dobra i zła. Ta perspektywa zmienia postrzeganie zjawisk (bez oceniania ich jako dobre lub złe) ze znacznie szerszej i głębszej perspektywy. Z tej perspektywy wyraźniej widać np. przyczyny i skutki pewnych wzorców myślenia, idei, celów oraz działań służących ich realizacji .

I jakiś taki spokój i przestrzenność się jaźni, a nawet radość istnienia się skrzy w spontanicznym, naturalnym przepływie...


*Nie jesteś kroplą w oceanie, jesteś całym oceanem zawartym w kropli"

sobota, 5 marca 2022

GDY PRAGNIESZ POKOJU, MIŁOŚCI I PRAWDY...

 Gdy w umyśle chaos i konflikty, 

pokój na świecie nie jest możliwy.

Światowe konflikty są manifestacją ludzkich umysłów. 

Różne Ja przywiązane do jakichś konceptów i przekonań tworzą konflikty i zwalczają się wzajemnie w walce o prawdę i racje, więc...

Gdy prosisz o pokój, stań się pokojem. Nie udawaj, że walczysz o pokój, gdy żądasz go od innych, a sam nim nie jesteś. Walcząc o pokój burzysz pokój w sobie i sam siebie ranisz.

Gdy tęsknisz za prawdą, sam stań się prawdą, którą jesteś. Lecz nie rozumiejąc względności ludzkich prawd, sam niszczysz w sobie prawdę, którą jesteś.

Gdy pragniesz miłości, stań się miłością, którą jesteś, zamiast oczekiwać jej od innych.

Gdy pragniesz uczciwości, zrozumienia, sam stań się tym, czego pragniesz, zamiast oczekiwać tego od innych.

Bo nie możemy doświadczać i otrzymywać niczego innego niż to, czym sami jesteśmy i emanujemy. 



czwartek, 3 marca 2022

KOSMICI, LUDZCY BOGOWIE, TRANSHUMANIZM I TYM PODOBNE...

 Historia ta nie po to się tu opowiada, byś w nią wierzył - wierzyła, lecz po to, byś mógł-mogła ewentualnie skonfrontować z nią i rozpoznać swoją relację z postrzeganiem pewnych zjawisk z poszerzonej perspektywy - poza czasem. 

Jest taka historia o rasie kosmitów zwanej Grey - Szarakami. Szaraki byli na początku ludźmi, ale brzydzili się swojego naturalnego - jak twierdzili - odzwierzęcego pochodzenia. Dlatego z pewnej części nauki (wiedzy) zrobili coś na podobieństwo religii nowej wiary. Ich działania stały się podobne religijnej krucjacie nawołującej i przymuszającej ludzi (różnymi metodami działania) do przyjęcia tej nowej wiary w naukę. Nowa nauka (inżynierii genetycznej i technologizacji wielu dziedzin życia a także ludzkich ciał) wyznaczała nowy kierunek rozwoju zwany transhumanizmem. Jej twórcy zakładali, źe oni sami będą stawać się ludzkimi bogami, a pozostała część ludzkości będzie stawała się zdalnie kierowanymi biorobotycznymi zabawkami, podporządkowanymi hierarchicznemu systemowi kontroli wykreowanemu przez owych ludzkich bogów - przodków Szaraków.

Potencjalni Szaraki wszystkich ludzi, którzy myśleli inaczej niż oni, uważali za głupich, gorszych, zabobonnych, niedorozwiniętych, prymitywnych, ograniczonych i szalonych... . Nie uznawali ani nie tolerowali prawa do wolności wyboru czegokolwiek niezgodnego z ich ideologią. Dzięki dynamicznie rozwijającej się technologii inżynierii genetycznej i sztucznej inteligencji oraz wierze w genialne możliwości zmian, jakie niosła w swych założeniach owa nowa nauka i technologia, rozpoczęli genetyczne udoskonalanie człowieka na wielką skalę. Chcieli stawać się coraz bardziej sprawni fizycznie, intelektualnie, zapragnęli przedłużać swoje życie, uodparniać ciała na choroby, poszerzać swoje umiejętności i talenty... itp. Dokonując tych zmian pragnęli zawładnąć i podporządkować sobie Naturę. 

Przez lata udoskonalali się i transformowali za pomocą eksperymentów inżynierii genetycznej. Manipulowali swoim DNA, w celach naprawy tego, co uważali za niedoskonałości natury, podmieniali geny i tworzyli specjalnie projektowane dzieci hodowane w sztucznych macicach. (Oczywiście nie pytali tych dzieci, czy tego chcą, bo nie było takiej możliwości.

Ich ciała stawały się coraz mniej zróżnicowane płciowo. A w kolejnych pokoleniach tworzonych z pominięciem naturalnego zapłodnienia ich ciała przestały wytwarzać jajeczka i plemniki. 

W pewnym momencie zapasy w bankach spermy i jaj skończyły się. Zabrakło jajeczek i plemników do tworzenia kolejnych pokoleń metodą in vitro w sztucznych macicach, więc zaczęto stosować na masową skalę metodę klonowania. Istoty wcześniej zwane ludźmi przechodząc proces zwany transhumanizmem zaczęły nazywać siebie nową rasą, w języku ludzkim zwaną Grey - Szarakami. 

Okazało się jednak, że metody transhumanistycznego udoskonalania ludzkiego gatunku, które miały ze sobą nieść wielkie korzyści i podnoszenie jakości życia, w rezultacie prowadziły do powstawania nowych chorób, wcześniej nieznanych i niespotykanych oraz do zaskakującej degeneracji ciał. Naukowcy próbowali uchronić ten gatunek przed degeneracją. Zaczęli więc tworzyć hybrydy podmieniając geny swojego gatunku genami różnych zwierząt. Ale efekty tych eksperymentów także okazały się niezgodne z oczekiwaniami. 

W końcu po wielu latach mierzonych dziesiątkami pokoleń Szaraki, pomimo wielkiej pogardy dla ludzi, których uznawali za prymitywną rasę, zaczęli na nich robić eksperymenty mające na celu wzmocnienie ciał Szaraków ludzkimi genami. Te eksperymenty także nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Pojawił się zatem kolejny pomysł. I zaczęto stosować inną metodę - zapładniania ludzkich kobiet specjalnie genetycznie komponowanymi zarodkami, które były mieszanką genów Szaraków i ludzi. Szaraki robiły to bez zgody ludzi organizując porwania i kierując się zasadą: cel uświęca środki. Bo przecież chcieli ratować swoją rasę. 

Jednak genetyczne zróżnicowanie między tzw. ludźmi i Szarakami było już tak duże, że dzieci rodzone z tych eksperymentów w łonach ludzkich kobiet nie przeżywały nawet kilku dni. Dlatego Szaraki postanowiły jeszcze poeksperymentować na małpach. Częściowo im się udało, ale kosztem ich upadku ewolucyjnego - inwolucji, bo w wyniku tych eksperymentów powstał gatunek homo erectus. 

Tak w tej historii przeszłość przeplata się z przyszłością zataczając krąg po symbolicznym kole ewolucji - inwolucji. Stwarzana iluzja techniczno-materialnej (cywilizacyjnej) ewolucji, pozbawionej prawdziwego duchowego rozwoju (ekspansji samoświadomości) oraz świadomej dobrowolności uczestniczenia kogokolwiek we wszelkich eksperymentach, zawsze prowadzi do inwolucji czyli upadku. To symboliczne koło w buddyzmie nazywane jest kołem sansary - kołem cierpienia.

No cóż... Jacykolwiek tzw. kosmici to my sami... bez znaczenia czy z przeszłości czy z przyszłości. Bo koło - po którym toczy się cykliczna ewolucja i inwolucja przemiany człowieka w kosmitów i kosmity w człowieka - widziane z przestrzeni poza czasem - jest do pewnego momentu zamkniętym zbiorem. Wyjście z tego powtarzającego się cyklu jest możliwe, gdy perspektywa postrzegania umożliwia integrację całości owego cyklu przemian w sobie, Sobą - jako całością.

Ludzkie ciało jest arcydziełem wszechświata, cudem. Ludzkie ciało jest nasieniem kosmicznej świadomości. Ludzkie ciało zawiera wszystkie informacje historii kosmosu i ziemskiej historii, całej przeszłości i przyszłości. W każdej komórce ludzkiego ciała Istnienie (świadomość, Duch) może rozpoznać obecność wszystkich przodków z przeszłości i przyszłości, kosmicznych i ziemskich. Nie tylko ludzkich przodków. Bo także minerały, rośliny, zwierzęta a nawet tak zwane bakterie, wirusy i grzyby to nasi przodkowie. Tak samo jak my, są one kosmiczno-ziemskimi dziećmi. I wszyscy ci przodkowie z przeszłości i z przyszłości są w pewnym sensie wciąż żywi w ludzkim ciele. Ich wszystkie historie są zapisane w każdym ludzkim ciele, które jest szatą Ducha. I jako istoty ludzkie pochodzimy ze wszystkich zakątków kosmosu - całego wszechświata. 

Wyzwolenie z zapomnienia o tym jest wyzwoleniem w ludzkim ciele całości... jako dar przebudzenia w tu i teraz. W tym rozpoznaniu wszyscy przodkowie z przeszłości i z przyszłości są przyjęci, zintegrowani w całości i wyzwoleni w Sobie.

I np. Budda przekazywał tę głęboką wiedzę o Sobie jako całości, która staje się samoświadoma Siebie w ludzkiej formie. A wiedza ta brzmi (mniej więcej tak):

Najgłębsze wyzwolenie jest możliwe w ludzkiej formie - poprzez ludzką formę. 

Aho! 

środa, 2 marca 2022

CZY LEPIEJ COŚ WIEDZIEĆ CZY NIC NIE WIEDZIEĆ?

 Coś czasem wiem, a czasem nic nie wiem...

X: "Najlepiej dla mnie i ciebie byłoby nic nie wiedzieć, nic nie oglądać, niczego nie czytać, nie interesować się tym, co dzieje się na świecie, w jakim kierunku świat zmierza. Po co ci to wiedzieć?"

Wiedza o czymś nie zasila tego czegoś. Czyżby według ciebie najlepiej dla ludzi by było, gdyby nic nie oglądali, niczego nie czytali i nie mieli wiedzy o tym, co się zdarza w świecie? Lepiej tego nie wiedzieć, żeby co?... "Żeby tego nie przyciągać"? Czy ze strachu?

Cóż, nieoglądanie tv przez 15 lat ani brak wiedzy o panikodemii (czy nawet później brak strachu przed tą zaaranżowaną panikodemią) nie "uchroniły" mnie od tego, że zaczęłam spotykać na ulicy i w sklepach zamaskowanych ludzi. I na początku nie wiedziałam, dlaczego. Niewiedza nikogo nie chroni przed tym, co się wydarza. Tym bardziej udawanie przed sobą i unikanie tego, co do nas dociera - co wyświetla się na ekranie umysłu. A wyświetla się po to, by mogło być przyjęte świadomie.

Gdy obserwuję naturę umysłu, momentami zadziwia mnie, jak działa ten świat i ludzki umysł w tym świecie. Na przykład ze 20 lat temu (a może i więcej) śniły mi się sny o wyjmowaniu czipów z własnej głowy, choć wtedy nic nie wiedziałam o ufoludkach wszczepiających ludziom jakieś czipy. Potem słyszałam takie opowieści, ale nie wierzyłam w nie. A o pomyśle czipowania ludzi przez ludzi może ze trzy lata temu usłyszałam coś, choć wcale nie chciałam tego słyszeć. A kilka dni temu pojawiła się informacja, że dzieciom w Izraelu będą wszczepiane czipy... oczywiście "dla ich dobra i dobra wszystkich".

W ludzkim umyśle różne dziwne sny i pomysły, myślo-obrazy się roją na podobieństwo fragmentów lub całych filmów. Dla mnie jednak istotne jest to, by - nawet gdy się pojawiają najstraszniejsze scenariusze i filmy - po prostu nie bać się tego, że mogą zamanifestować się w realu. A jak pojawia się opór i strach, to nie uciekać przed tym, lecz obserwować i przyjmować. 

Nie wiem, co będzie i jak sytuacja na świecie będzie się rozwijała, ani jakie doświadczenia i sytuacje jeszcze w tym życiu się pojawią. Naprawdę nie wiem. Póki co obserwuję. I dostrzegam, że ten świat w pewnej części jest szalony, a nawet "schizofreniczny" - jak poszatkowany ludzki umysł, którego różne części są skonfliktowane ze sobą. 

Obserwuję ludzi pożądających władzy, bogactwa, skonfliktowanych, walczących ze sobą o prawdę, o racje, widzę takich, co wiedzą najlepiej, co jest dla nich i dla innych najlepsze. Widzę takich, co manipulują innymi dla własnych korzyści, takich co wiedzą, jak naprawiać i udoskonalać ten świat, widzę takich, co oszukują, kłamią itp., itd. I widzę, że ci ludzie często nawet nie są świadomi, że to robią. Nie są świadomi, że robią to sami sobie i w ten sposób zasilają taki świat - świat oparty m. innymi na konfliktach, walce ze sobą, przemocy wobec siebie wynikających z podzielenia całości Siebie na odrębne części: jedne postrzegane jako dobre, prawdziwe, a inne jako złe i nieprawdziwe.

Takie samooszukiwanie trwa od tysięcy lat poprzez kolejne cywilizacje. Jedne upadają pochłaniają same siebie i następne się pojawiają. Jakby jeden fraktal wciąż był powtarzany stwarzając iluzję zmian na lepsze... Lecz dopóki sami siebie nie uzdrowimy - nie uwolnimy z wewnętrznych (nieuświadomionych) konfliktów, życie w pokoju i harmonii ze sobą i z kimkolwiek innym, a także jakiekolwiek naprawianie, udoskonalanie i uzdrawianie tego świata, udzielanie innym pomocy - wsparcia (bez projektowania na innych tego, co w nas ukryte), jest po prostu niemożliwe.

Zatem uzdrawiam siebie stając się coraz bardziej samoświadomą istotą. To jest dla mnie przejaw autentycznej "ewolucji, rozwoju, dojrzewania" istoty ludzkiej.

Oczywiście, że widzę, spotykam i obserwuję też mądrych i pełnych miłości, coraz bardziej samoświadomych - jak dla mnie - ludzi.

Ci znają z własnego doświadczenia, czym jest i jak działa przywiązanie do różnych myśli, tożsamości - wyobrażeń o sobie i innych a nawet o świecie. Wiedzą, że przywiązanie do pewnego zbioru myśli, tożsamości i wyobrażeń powoduje takie postrzeganie różnych zjawisk, które uaktywnia pewien bardzo ograniczony zakres czuciowo-emocjonalnych reakcji.

Gdy to staje się rozpoznane, coraz więcej wiedzy, która jest mądrością, przejawia się spontanicznie, bez przywiązania do tej wiedzy i do konieczności wiedzenia i rozumienia tego, co się przejawia i dlaczego. W tych spontanicznych przejawach coraz więcej zjawisk pojawia się jak różne puzzle wyświetlające się na ekranie. Te puzzle układają się w coraz większą całość. Są widziane, obserwowane i wtedy pojawia się odczuwanie energii, która wytwarza te obrazy. Świadomość je przenika z jednoczesnym odczuwaniem energii, która je wytwarza - maluje - tańczy. To sprawia, że nadawane im jakiegokolwiek znaczenia przestaje mieć znaczenie. Pojawia się zrozumienie różnych zjawisk przekraczające wszelkie oceny tych zjawisk np. jako dobre lub złe... Pojawia się zrozumienie względności perspektywy postrzegania zjawisk w kategoriach dobra i zła. Widziane jest, że jakiekolwiek utożsamienie z tym, co postrzegane jest jako dobro, generuje konieczność postrzegania czegoś innego jako złe, bo uznane jest za przeciwieństwo dobra. A dzień nie jest ani dobry ani zły, tak samo noc nie jest ani dobra ani zła. Dzień i noc nie są od siebie oddzielone ani sobie przeciwne. 

Nie dostrzega tego umysł przywiązany do wiary w myśli i koncepcje, które stwarzają iluzję oddzielenia nocy od dnia, ciemności od światła czy zła od dobra. 

Jeśli coś jest dla ciebie w tym momencie dobre, to dlatego, że jest spójne i zgodne z twoim postrzeganiem i twoimi wyobrażeniami o sobie. Ale nie znaczy,  że ktoś inny musi czy powinien postrzegać to samo jako dobre dla niej/niego. Zaczynasz dostrzegać względność postrzegania dobra i zła przez różnych ludzi. Przestajesz negować czyjąś wiarę, dostrzegasz jednak konsekwencje jego przekonań, widzisz że się w nich miota, szarpie jak w sieci i cierpi wciąż szukając nowych sposobów na zdobycie, osiągniecie swojego celu... miłości, wiedzy, bogactwa, poczucia bezpieczeństwa, spokoju, szczęścia. 

Gdy zaś odczuwasz spójność z tym, co spontanicznie, naturalnie w Tobie, Tobą się przejawia, jaźni, przyjmujesz to jako swoją projekcję, sen... Wiesz, że to Ty go śnisz, sam go wyśniłeś. A to, co wyśniłeś, powraca do Ciebie jako swojego Źródła. Jesteś swoim snem o sobie. Ty - Niezmienność śniąca sen o swojej zmienności, pustka śniąca sen o swojej pełni, 

Po prostu Jesteś. I tańczysz swój Taniec.