poniedziałek, 27 sierpnia 2018

NIEŚWIADOME I ŚWIADOME SZALEŃSTWO


Słowo "psychiatra" pochodzi z greckiego : psychē (ψυχή) – dusza, umysł, tchnienie życia oraz iatrós (ιατρός) - "lekarz, uzdrowiciel". Zatem psychiatra to..... uzdrowiciel duszy... Czy któryś z psychiatrów poznał swoją duszę na tyle, aby mógł zajmować się leczeniem dusz innych ludzi?

Słowo "psychologia" ze starogreckiego jest połączeniem dwóch słów: ψυχή psyche - dusza, i λόγος logos - słowo, myśl, rozumowanie, umysł. Psychologia jest więc "badaniem" połączenia duszy z umysłem (słowami, myślami). Badaniem duszy za pomocą umysłu lub poznawaniem umysłu przez duszę. Ku scaleniu logosa - umysłu i psyche - duszy.

Słowo "schizofrenia" ze starogreckiego σχίζειν (schizein) - rozszczepić i φρήν, φρεν-(phrēn, phren) - to słowo zazwyczaj tłumaczone jest jako umysł, ale dosłownie znaczy "szał", "szaleństwo" czyli . schizofrenia to rozszczepienie, rozłam powodujący szaleństwo (umysłu). Nieświadome szaleństwo.

W dualnym świecie-śnie przeciwieństw i oddzielności od SIEBIE, Istoty, Istności, którą jesteśmy, w zasadzie wszyscy jesteśmy schizofrenikami, bo uwarunkowany umysł jest rozszczepiony pomiędzy nieuświadomionymi skrajnościami. 

Niektórzy mają takie umiejętności, że ich świadomość sięga w takie rejony umysłu, które przekraczają jego tzw. normalne ograniczenia. Ale strach przed nieznanym wynika z ograniczenia umysłu pojęciem normalności i powstrzymuje przed otwarciem się na to, co uznawane jest za nienormalne czyli nieznane (niepoznane), które przekracza ustalone (lokalnie, względnie, kulturowo i społecznie) normy zachowań. Normalność stawia opór nieznanemu - nienormalnemu... zwłaszcza w strachu przed tym, co ukryte w "cieniu" - w nieznanym SOBIE (SELF-JAŹŃ).

Psychologia i psychiatria zazwyczaj praktycznie zajmująca się schizofrenią ma na celu badanie (myślami, słowami, umysłem czyli konceptami) i uzdrawianie nie swojej duszy, lecz czyjejś i czyjegoś, nie swojego - rozszczepienia umysłu, czyjegoś szaleństwa. W rezultacie psycholodzy i psychiatrzy zajmują się "uzdrawianiem chorych psychicznie" często bez znajomości, bez świadomości i bez podstawowej wiedzy na temat własnych uwarunkowań umysłu i własnej duszy.

Czyli jeden człowiek uznający się za spójnego umysłowo bada i próbuje uzdrawiać drugiego - uznanego za wyjątkowo niespójnego umysłowo. A co jeśli umysł badającego jest także niespójny, choć badający nie ma tego świadomości? I czy badający zna swoją duszę na tyle, aby mógł badać i uzdrawiać inne dusze, zwłaszcza swoim umysłem uwarunkowanym różnymi normalnymi przekonaniami, koncepcjami, ocenami i oczekiwaniami? A jeśli jego umysł jest uwarunkowany, to na jakiej podstawie zajmuje się duszą badanego uznanego za "chorego psychicznie"? Bo teoretycznie ma wiedzę teoretyczną? Jeśli są tacy, którzy są świadomi uwarunkowań swojego umysłu, którzy te uwarunkowania przekraczają, badają i eksplorują, zapewne mogą być autentycznym wsparciem jako terapeuci, psychoterapeuci.

A leczenie psychicznie chorych chemicznymi substancjami wciąż jest na etapie eksperymentów prowadzonych na ludziach. I większość tych "leków" ma takie "działania uboczne", że pogłębiają  one niektóre "objawy chorobowe". Wynika to z niewiedzy i ignorancji "lekarzy umysłów i dusz".

Czasem moje zachowania są tak "niekonwencjonalne", przekraczające "normy" tego świata - snu,  (np. to, że dla mnie sny, wizje i jawa to właściwie to samo jako wytwory umysłu), że gdybym opowiedziała o tym jakiemuś psychiatrze, uznana mogłabym zostać za "chorą psychicznie". 

Jakiś czas temu, gdy medytowałam (kontemplacja to raczej jest), dane mi było doświadczanie procesów związanych ze świadomym odczuwaniem tego, co przeżywają istoty ludzkie uznane za schizofreników. To było jak doświadczanie przechodzenia przez "piekło rozszczepionego umysłu". Doświadczałam oporów umysłu przed ekspansją świadomości. Związane z tym jest bardzo intensywne odczuwanie na poziomie uczuć i emocji w ciele. Na przykład ekstremalne odczucia, które w tym świecie-śnie nazywane są stanami euforii i strachu, wręcz przerażenia momentami, także przed tym, co w takich stanach jest doświadczane jako myśli i odczucia-emocje. Energia jest wówczas tak rozwibrowana świadomością sięgającą głęboko w różne nieznane rejony i zakamarki umysłu, że pozornie trwała, "normalna" struktura uwarunkowanego umysłu ulega dezintegracji. A bez świadomej obserwacji tego, co się wtedy dzieje, przez jaki proces przechodzimy (np. podczas "ciemnej nocy duszy"), można "oszaleć", "wpaść w obłęd". Gdy następuje utożsamienie z tymi stanami, strach i ekscytacja są sobie równe w doświadczaniu tych stanów. Rozumiem, że bywa trudno istotom ludzkim doświadczającym takich stanów "wytrzymać ze sobą" przede wszystkich z powodu napięć. I z powodu niewiedzy i niezrozumienia, co się z nimi dzieje. Dlatego szukają pomocy "na zewnątrz" - u tych, co "niby" się na tym "znają", choć oni sami się tego boją.

Strach przed tymi zjawiskami powoduje, że takie istoty są odsuwane, separowane od społeczeństw i otumaniane lekarstwami. A to, czego się boimy, wciąż nas goni. Dlatego coraz więcej jest istot ludzkich cierpiących na różnego rodzaju "depresje" i wszelkie "psychiczne choroby" związane z "rozszczepieniem" logosa-umysłu z powodu oddzielenia od psyche - duszy.

Społeczeństwa ze strachu przed szaleńcami czyli "chorymi psychicznie" i schizofrenikami oddzielają ich od siebie odsyłając do "szpitali", które są jak "magazyny dla zepsutych robotów", a tym czasem 

nieuświadomione szaleństwo społeczeństw rozwala je powoli od wewnątrz. 

A bez szacunku do szaleńców i zrozumienia tego zjawiska, nie ma możliwości odkrycia i uzdrowienia szaleństwa w sobie, a więc nie ma też możliwości na zmianę tego świata-snu dążącego do (auto)destrukcji. Szaleństwo nieświadome prowadzi do (auto)destrukcji. Bo przerażenie przed prawdą o sobie powstrzymuje przed ekspansją świadomości, dlatego umysł "wariuje". Próby kontrolowania tych zjawisk nie przynoszą oczekiwanych rezultatów z powodu ignorancji - niewiedzy i strachu przed nieznanym. A wtedy z coraz większą siłą "wywala" to, co nieświadome. I wymyka się spod kontroli. Dlatego takie istoty stają się "zagrożeniem" dla "siebie-innych". I całe społeczeństwa stają się "zagrożeniem" dla siebie. Natomiast 

świadome szaleństwo prowadzi do uwolnienia od uwarunkowań umysłu i przekraczania norm oraz zasad dualistycznego świata-snu nieuświadomionej schizofrenii, dwubiegunowości tak charakterystycznych dla świata "zachodniej cywilizacji". 

Świadome doświadczanie szaleństwa związane jest z otwieraniem Się z ufnością na nieznane. Co umożliwia transformację nieświadomego w świadome, ujawnianie i rozpoznawanie kolejnych warstw oddzielających nas od SIEBIE (JAŹNI) wszystkich myśli, koncepcji, przekonań. I uwalnianie Się od nich oraz związanych z nimi emocji.Jeśli chcę się uwolnić od szaleństwa tego świata-snu, najpierw muszę dostrzec, uświadomić sobie własne szaleństwo i przyjąć je, by móc zrozumieć, co jest jego przyczyną.

Jeśli nie ma rozłamu, rozszczepienia, oddzielenia Psyche od Logosa, Duszy od Umysłu, Istota ludzka dojrzewa, scala SIEBIE i integruje.

"Zaufaj sobie. U podstaw, u podstaw, jest czyste zdrowie psychiczne, czysta otwartość. Nie ufaj temu, czego Cię nauczono, co myślisz, w co wierzysz, co masz nadzieję. Głębiej niż temu, ufaj milczeniu swojej istoty." - Gangaji.

Tak, ...szpitale psychiatryczne będą pełne szaleńców, dopóki te Istoty nie spotkają się ze SOBĄ, nie zintegrują i nie pokochają SIEBIE w całości... Zdarza się, że takie Istoty są Kochane: "niezależnie od wszystkiego", bezwarunkowo, ale nie są jeszcze w stanie tego odczuć w sobie...

I jeszcze kilka cytatów potwierdzających sens poznawania swojej "strefy cienia", uznania jej w sobie i "uzdrawiania":
1. “Poznanie naszej własnej mrocznej strony to najlepszy sposób radzenia sobie z mroczną stroną innych.” C.C.Jung
2. “To nie przypadek, że ekspresja artystyczna i rytuały stały u podstaw starożytnych cywilizacji. Sztuka stanowiła osobistą metodę wyrażania ciemnej strony psychiki człowieka i uświadamiania jej sobie. Spełniała funkcję psychoterapii. (…) Rytuały dawały uczestnikom świadomość ich wnętrza i zapobiegały tłumieniu treści psychologicznych. Dopóki ludzie w ten sposób “stawiali czoła” czy też pozwalali w ten sposób przejawiać się własnym, wewnętrznym “demonom” i akceptowali je w sobie jako swoje, nie projektowali ich na świat fizyczny ani na innych. Mieli ich świadomość.” W ten sposób ludzie oczyszczali siebie świadomie pozwalając na przejawienie się wewnętrznych demonów poprzez taniec “rytualny” lub ogólnie poprzez sztukę. Projekcja swoich nieświadomych aspektów “ciemnej strony – naszej strefy cienia” na innych odbywa się tylko wtedy, gdy owe własne “demony” są wyparte do nieświadomości, odrzucone i odepchnięte do owej “strefy cienia”.
3. ” Jeśli wydobędziesz na wierzch, co jest w tobie, wówczas to, co wydobędziesz, ocali cię. Jeśli nie wydobędziesz tego, co jest w tobie, wtedy to, czego nie wydobędziesz, zniszczy cię.” – Chrystus ze Zwojów z Morza Martwego.
4.”Wszyscy mamy swoje wewnętrzne “demony”, ale (…) często tymi naszymi demonami są dla nas codziennie spotykani ludzie. Ludzie, z którymi się sprzeczamy, ludzie którym zazdrościmy, lub których nienawidzimy [także ci, których posądzamy o różne straszne rzeczy...] Ci, których krzywdzimy fizycznie i emocjonalnie. I nie tylko dlatego, że im zazdrościmy albo nienawidzimy czegoś w tych ludziach, ale dlatego, że nienawidzimy tego, iż nam przypominają o nas samych [te części nas, których się wyparliśmy]. Inni odzwierciedlają te nasze cechy, których chcielibyśmy mieć więcej albo te, których nie chcielibyśmy mieć wcale. Więc co robimy?
Łagodzimy ból nie przez zmianę czy rozpoznanie własnych demonów, ale przez walkę z osobami, które nam o nich przypominają… poprzez krzywdzenie ludzi przypominających nam cechy, których u siebie nie lubimy. A gdy – nie wiedząc czemu – stajemy się sfrustrowani tak, że nie panujemy nad emocjami, obwiniamy za to innych, winimy za to dosłownie wszystko, co może być katalizatorem naszej nienawiści. ” Właśnie przypomniałam kiedyś w notce o prostej metodzie pracy wyciągania na poziom świadomości tych części nas samych, które ukryte przed nami zepchnięte zostały do nieświadomości – metodzie LUSTRA.
5. “Pojawienie się systemów, które zmusiły człowieka do wyparcia się jednego z biegunów ludzkiej dualistycznej natury, powoduje życie w ciągłym napięciu, lękach, strachu i wewnętrznej walce. Obniża się w ten sposób odporność ludzi i całych społeczeństw. Dlaczego wciąż są niszczone plemiona szamańskie żyjące w harmonii z całą naturą, w tym także w harmonii z dualnością (dwubiegunowością) ludzkiej natury? Ponieważ zatraciliśmy swoje korzenie. Tzw. ego stale czuje się niepewne i ma potrzebę kontrolowania, stawia opór zmianom, boi się nieznanego. Ego to inaczej umysł uwarunkowany, który jest w nas czymś podrzędnym, ale zachowuje się, jakby było najważniejsze. Stąd ten rozłam pomiędzy ego a nieświadomością czy jaźnią. Działa tu też rodzaj kompleksu Mesjasza, gdy projektujemy ideały (rolę) zbawiciela na kogoś oczekując, że nas ocali, bo sami nie chcemy się z tym zmierzyć i zrozumieć. I dlatego czujemy się wciąż niepewnie i dlatego czujemy, że nie mamy wystarczającej siły, by kierować swoim życiem.”

O pięknie i głębi dawnych "szamańskich" rytuałów uzdrawiających.
Robiłam kiedyś warsztaty Dramy Snów. Uczestnicy dotykali na nich swoich trudnych, traumatycznych snów. I często czuli się potem uwolnieni i zrelaksowani. Stąd wiem, jaką moc ma sztuka i świadome “odgrywanie” pewnych sytuacji – “Rytuały dawały uczestnikom świadomość ich wnętrza i zapobiegały tłumieniu treści psychologicznych.”

W tradycji dawnego plemienia Irokezów *) na porządku dziennym było spotykanie się i odgrywanie sytuacji ze snów członków tego plemienia w celu uwalniania tworzących się na poziomie nieświadomości napięć pomiędzy członkami tej społeczności. Oczywiście wśród członków tego społeczeństwa nie było tak zwanego zakłamania. Dlatego każdy potrafił odważnie i szczerze dzielić się z innymi swoimi najbardziej dziwacznymi snami. Potem wszyscy członkowie odgrywali taki sen. W pewnych przypadkach czasem na życzenie “bohatera”, zakończenie snu na jawie mogło zostać zmienione. I ważne było wtedy też odegranie tej zmiany na jawie.

Wyobraź sobie, że przyśniło ci się, że miałeś romans z żoną swojego przyjaciela. Potem w niedzielę (zamiast na przykład iść do kościoła ;-)) spotykasz się ze swoimi współplemieńcami. Jest oczywiście wśród nich Twój przyjaciel i jego żona. Opowiadasz swój sen, a potem razem odgrywacie “spektakl” zgodnie z treścią “scenariusza” Twojego snu. Towarzyszą temu dźwięki bębnów, grzechotek i innych prostych instrumentów. A Ty “publicznie”, na oczach wszystkich, odgrywasz wraz z żoną przyjaciela taniec uwodzenia, romansowania, a nawet – jeśli było tak w Twoim śnie – akt seksualny. ODGRYWACIE tę sytuację za pomocą TAŃCA. W trakcie tego “spektaklu” możliwe są improwizacje, więc na przykład Twój przyjaciel może odegrać scenę zazdrości i złości. Ale nie może Ciebie atakować, jeśli nie było takiego ataku w Twoim śnie.

Wszyscy uczestnicy takiego “spektaklu” – rytuału są świadomi tego, że w snach przejawia się nasza nieświadomość i że odgrywanie snów na jawie służy uwalnianiu napięć pojawiających się (nieświadomie) w trakcie śnienia. Więc na koniec wszyscy są szczęśliwi, że wszystkie napięcia (i wewnętrzne "demony") w trakcie rytuału odgrywania snu zostały uwolnione. I “spektakl” się kończy…

Teraz twój przyjaciel dziękuję Tobie za uwolnienie od tego "demona" ciebie i jego, a także jego żony. I nie odczuwasz wstydu nawet sam przed sobą, że miałeś taki głupi i dziwny sen. Bo przecież żona twojego przyjaciela jest co prawda ładna i sympatyczna, ale przecież nigdy “normalnie” do głowy by ci nie przyszło, że chciałbyś przeżyć z nią romans. Inna wersja jest taka, że nieświadomie chciałbyś z nią przeżyć coś takiego, ale wypierałeś się tych uczuć sam przed sobą i dlatego miałeś ów sen. Ale w trakcie odgrywania tego snu - przechodząc przez tę samą sytuację w sposób ŚWIADOMY - wszystkie napięcia z tym związane po pierwsze zostają “upublicznione”, więc wywleczone niejako na poziom świadomości i poprzez odegranie ich w “bezpieczny sposób” – poprzez “spektakl”, taniec, rytuał, ogólnie sztukę – zostają uwolnione.

W innym przypadku taki nieświadomy "wzorek" powoli rozwijałby się w Tobie jako nieuświadomiony wewnętrzny "demon", "pasożyt", który być może pewnego dnia zacząłby flirt z żoną twego przyjaciela. Aż w końcu doprowadziłby Cię tym samym do Twojej zdrady… przede wszystkim siebie samego (bo nieświadomego, dlaczego tak się stało) oraz Twojego przyjaciela...  w końcu zniszczyłbyś nieświadomie waszą przyjaźń  Bo czym innym jest świadome rozstanie z przyjacielem, ponieważ z jakichś powodów kończy się wasza wspólna droga,  a czym innym nieświadome zniszczenie relacji.

Spróbuj sobie przypomnieć jakiś sen, w którym robiłeś/robiłaś “coś złego” (społecznie lub moralnie nie akceptowalnego) i wyobraź sobie, że odgrywasz  ten sen jako “spektakl” – rytuał mający na celu uwolnienie nieświadomych napięć w Tobie, które przejawiły się poprzez ten sen…

*) "Irokezi czcili sen jako bóstwo. Wyraźnie rozróżniali świadomość i nieświadomość, i uważali, że ukryta lub nieświadoma część psyche wyraża swoje pragnienia poprzez sny. Jeśli owe pragnienia nie zostaną zaspokojone, podświadomość wpada w gniew. Irokezi praktykowali "teatr snu". (...) Podczas takich rytuałów dozwolone było przekraczanie przyjętych zasad społecznych. Miało to na celu wyrażenie podświadomych pragnień i ochronę przed chorobą ciała lub umysłu. Niezrealizowane, ukryte pragnienia uważano bowiem za podstawową przyczynę zaburzeń osobistych i społecznych.(…)
Można powiedzieć, że rytuały "odgrywania" snów służyły wyłącznie rozładowywaniu napięć. (...) To rodzaj psychoterapii, lecz i droga do poszerzania świadomości." - z książki "Nowy słownik snów" Tony'ego Crispa

Materiały uzupełniające temat:
* film "Carl Gustaw Jung - Cień i projekcja "https://www.youtube.com/watch?v=wJdF4qD8bkE&fbclid=IwAR3HhiL0w4ZAE8lS5eNC-D1KdIsLXC1YQ8VcdmYz-8z9ePhonqpNCyabBlk



* Film z TED "Psychoza lub duchowe przebudzenie" z udziałem Phila Borgesa, filmowca i fotografa,  który dokumentuje kulturę rdzenną i plemienną od ponad 25 lat. Jego prace są eksponowane w muzeach i galeriach na całym świecie, a jego nagradzane książki zostały opublikowane w czterech językach. Ostatni projekt Phila, Inner Worlds, bada różnice kulturowe w odniesieniu do świadomości i choroby psychicznej.
https://www.youtube.com/watch?v=CFtsHf1lVI4&index=2&list=PLCNNfwRKeVXmzbbkwRdEJrKkiKNOTJ5R2



Elenaor Longen opowiada na TED o swoim doświadczeniu: Eleanor Longden słyszała głosy w swojej głowie. Początkowo nieszkodliwi, wewnętrzni narratorzy stawali się coraz bardziej antagonistyczni i dyktatorscy, zamieniając jej życie w koszmar. Zdiagnozowana u niej schizofrenią spowodowała hospitalizację, w trakcie której była "leczona", a w zasadzie odurzana lekami, Eleanor została odrzucona przez system odrzucający poza margines "normalności" takie istoty ludzkie jak ona, bo brak było wiedzy, jak takim ludziom pomagać poza farmakologią. Eleanor Longden opowiada historię swojej wieloletniej podróży powrotnej do zdrowia psychicznego, w której rozpoznała, że dzięki nauce słuchania tych głosów w głowie była w stanie przetrwać. A nawet rozpoznać, czym dla niej te głosy były. https://www.youtube.com/watch?v=syjEN3peCJw



* cytaz z Carl Gustav Jung "Podróż na wschód"

"Należy zauważyć, że tak jak ludzkie ciało ma - niezależnie od różnic rasowych - jedną anatomię, tak też i psyche posiada wspólne podłoże niezależnie od wszystkich różnic kultury i świadomości. Podłoże to nazwałem "zbiorową nieświadomością". Ta nieświadoma psyche, wspólna całemu rodzajowi ludzkiemu, składa się nie tylko z treści, które mogą stać się świadome, ale też z utajonych skłonności do pewnych identycznych reakcji. Tak więc, zjawisko zbiorowej nieświadomości jest po prostu psychicznym wyrazem identyczności struktury mózgu, niezależnie od wszelkich różnic rasowych. Fakt ten wyjaśnia analogię, niekiedy nawet identyczność, różnych mitologicznych motywów i symboli oraz możliwość porozumienia się istot ludzkich. Rozmaite linie rozwoju psychicznego mają swój początek w jednym wspólnym pniu, którego korzenie sięgają wstecz, we wszystkie warstwy przeszłości. Jest to także wyjaśnienie psychologicznych paraleli ze zwierzętami. W ujęciu czysto psychologicznym oznacza to, że ludzkość ma wspólne instynkty wyobrażania i działania. Wszelkie świadome wyobrażenia i działania rozwinęły się na podłożu ustanowionym przez te nieświadome, archetypowe obrazy, i zawsze pozostają z nimi związane. Jest tak szczególnie w przypadku, gdy świadomość nie osiągnęła wyższego stopnia jasności, to znaczy kiedy we wszelkich swych funkcjach zależy bardziej od instynktów niż od świadomej woli, kiedy bardziej rządzi nią afekt niż świadomy sąd." 

* Tu pierwsza z siedmiu części wspaniałego filmu z wykładem Petera Russella "Pierwszeństwo świadomości. https://www.youtube.com/watch?v=p5kQ8Mc8rTw&feature=youtu.be&fbclid=IwAR1GEEa05NF2EUtJXbXwqTpVN6s_5-oOKO8QIJLCeP74CkP800Tt_q2d5Ok 

O zmienności wiedzy.
"To wiedza każe nam wierzyć, że jesteśmy niedoskonali. Wiedza jest tylko opisem snu. Sen nie jest rzeczywisty, więc i wiedza jest nierzeczywista. Skądkolwiek wiedza pochodzi, zawsze jest prawdziwa tylko z jednego punktu widzenia. Jeśli podniesiesz percepcję i zrozumienie na wyższy poziom, stara wiedza przestaje być prawdziwa. Patrząc z bliska można postrzegać las jako ciemną, chaotyczną gęstwinę której kresu i celu nie widać, w której szamoczesz się bez nadziei wyjścia. Patrząc z wyższej perspektywy dostrzegasz czym jest las, jego rozległość, piękno, sensowność, jego skomplikowany ale harmonijnie współistniejący ekosystem. Wszystko staje się jasne i zrozumiałe. Widzisz też ścieżki które pozwalają się po nim bezpiecznie poruszać, nie tracąc przy tym nic z jego piękna. Podobnie jest z naszym życiem. Nie potrafimy odnaleźć się w naszej wiedzy i z naszą wiedzą. Bo czego w końcu szukamy? Tego, jak odnaleźć siebie, jak być ze sobą. Szukamy dróg – jak żyć swoim własnym życiem, a nie życiem Demona*, sztucznym życiem, na jakie nas zaprogramowano. To nie wiedza prowadzi nas do nas samych. To mądrość. Należy rozróżniać wiedzę i mądrość, ponieważ nie są tym samym. Główny sposób posługiwania się wiedzą polega na porozumiewaniu się z innymi, na pogodzeniu się z tym, co widzimy. Wiedza jest jedynym narzędziem komunikacji, bo ludzie nie potrafią przekazywać informacji z serca do serca. Ważne jest, w jaki sposób korzystamy ze swej wiedzy, bowiem stajemy się niewolnikami wiedzy i tracimy w ten sposób wolność. Mądrość nie ma nic wspólnego z wiedzą. Ma natomiast wiele wspólnego z wolnością. Kiedy jesteś mądry, masz wolność swobodnego używania swego umysłu i prowadzenia własnego życia. Zdrowy umysł jest wolny od Demona*, jest wolny w taki sposób, jak wolnym jest się przed udomowieniem, przed wpasowaniem w schematy. 

Kiedy uzdrowisz swój umysł, kiedy wyzwolisz się ze Snu, stracisz niewinność, ale zyskasz mądrość.
Pod wieloma względami staniesz się znowu dzieckiem, z jedną różnicą: dziecko jest niewinne i dlatego może bezwiednie pogrążyć się w cierpieniu lub nieszczęściu. Ten, kto wychodzi ze Snu, jest mądry, bo teraz wie. Posiadł też wiedzę o Śnie."
_______
"Demon*
De­monem Toltekowie nazywają wszystkie wierzenia i przekonania, które sprawiają, że cierpimy. Ludzki umysł jest cho­ry, ponieważ zagnieździł się w nim Demon, który wysysa zeń energię życiową i okrada z radości. Wierzenia te są tak silne, że po wielu latach, kiedy poznamy nowe koncepcje i chcemy podejmować własne decyzje, okazuje się to niemożliwe, ponieważ nadal sprawują kontrolę nad naszym życiem."
Więcej tutaj: https://zenforest.wordpress.com/.../przestac-zyc-we.../

* Kolejny film o korelacji umysłu i świadomości naukowca, fizyka teoretycznego, współtwórcy Teorii Strun: https://www.youtube.com/watch?v=yFkb_kpTiiU&feature=youtu.be&fbclid=IwAR2KWBnNPTM3uONE6W8eV5w2_KilvjE8VkJJ0Ys_4XjAoDmlFCBJ4WQc14U


Choć już wielu naukowców ma głębokie wglądy i wiedzę na temat współdziałania umysłu i świadomości. Istnieją zjawiska, które trudno opisać bez wkraczania w "przestrzenie duchowego istnienia istot ludzkich". Wśród naukowców jest wielu propagatorów legalizacji np. marihuany i innych "psychodelicznych" środków. Ale co robią te środki? Uaktywniają potencjał umysłu, wcześniej nieznany bez doświadczeń stymulowanych tymi środkami. A jednak istnieją także takie istoty ludzkie, których potencjał umysłu "wytwarza" takie same wizje bez tych środków. Ale tych ludzi się określa jako "psychicznie chorych" albo "nawiedzonych" albo "szalonych" itd.. Oficjalna nauka nie potrafi do końca wytłumaczyć, czym te wizje są. Chociaż te próby coraz częściej się przejawiają. Ale np. szamani  doskonale wiedzą, że takie osoby mają dostęp do "duchowego świata" .

Naukowiec Jill Taylor mówi o tym, że jesteśmy istotami energetycznymi. I to, co dzieje się na poziomie energii jest niezrozumiałe dla tej części umysłu, który pozostaje ograniczony do postrzegania siebie i świata wokół wyłącznie podstawowymi pięcioma zmysłami. A może być postrzegany także "ponad-zmysłowo" i to postrzeganie jedni nazywają "duchowością", a inni np. "energetyczną wielowymiarowością" naszych możliwości jako istot ludzkich, ponad-fizycznych, ponad-biologicznych, a nawet ponad-psychicznych. Jill tłumaczy na podstawie własnego doświadczenia, jak działają dwie półkule mózgu, jak utraciwszy sprawność lewej półkuli doświadczyła Nirwany. Jak wylew, który się jej zdarzył, był pięknym duchowym doświadczeniem, niezbędnym dla jej rozwoju i ekspansji świadomości. Jill doświadczyła bycia czymś znacznie więcej niż ciało... Film o doświadczeniach Jill Taylor https://www.youtube.com/watch?v=UyyjU8fzEYU&feature=youtu.be&fbclid=IwAR28tDAGqHNGWx5gKZB2kgRzw5MZuVYulEYxuH4BIT2ypwaNeYo5yEvLw4Y




* Czym są choroby psychiczne? Odpowiada Ekhart Tolle:
* Nasze myśli przyczyną cierpienia:
* Jak sobie radzić z emocjami złości... 

Jeszcze jedno wystąpienie na TED Phila Borgesa pt. "Mity, szamani i widzący." Wizje szamańskie nazywa on "halucynacjami", ale jest świadom tego, że zarówno "wizje" jak "halucynacje" mają miejsce, gdy świadomość dociera i otwiera takie przestrzenie umysłu, które w "cywilizowanym świecie" rzadko są dostępne, a ci, którzy ich doświadczają, są uznawani za "psychicznie chorych", "nawiedzonych", "szaleńców" i odrzucani są na margines społeczny. Różnica między "wizjami" a "halucynacjami" polega na tym, że pierwsze są odczytywane jako świadome wglądy w głębokie poziomy - strefy umysłu (tzw. wyższego Ja, Wielkiego Ducha itp.), a drugie są doświadczane bez wiedzy i świadomości tego, czym te doświadczenia są.





Dialogi:

Izabela: "Spotkałam szaleńca, który powiedział: nie mogę kochać, bo bym zwariował."
Tikali: To kolejny paradoks: "szaleńcy, którzy boją się zwariować"... Wygląda na to, że jednak otwarcie się szaleńców na doświadczenie świadome szaleństwa (albo szaleńców na świadome zwariowanie) to jedyna droga do uzdrowienia SIEBIE. A w dualnym świecie doświadczania dobra i zła w zasadzie wszyscy jesteśmy (poniekąd) szaleńcami,"chorymi z urojenia", "chorymi psychicznie" z "dwubiegunowością"... I jesteśmy "schizofreniczni", bo schizofrenia to rozłam, rozpad umysłu... skonfliktowanego z samym sobą...  Strach szaleńca przed szaleństwem powoduje zamrożenie"... "Zamrażanie" czyli utwardzanie się struktury rozszczepionego umysłu, rozszczepionego nieświadomymi wewnętrznymi konfliktami. "Zamrożenie" to iluzja bezpieczeństwa. Wynikająca ze strachu... Stąd dalej: strach przed baniem się... Złość i złoszczenie się na złość... Wypieranie... Podwójne cierpienie... a nawet potrójne cierpienie...

I znów wychodzi na to, że jedynym "lekarstwem" jest samo-obserwacja, samo-poznanie, samo-świadomość. Bo bez uświadomienia i akceptacji strachu, złości i szaleństwa oraz przyjęcia ich z czułością w sobie, nie stracą one swojej mocy... choć są iluzoryczne (jak myśli, które uznajemy za jedyne prawdy). A jednak... są intensywnie doświadczane, gdy w nie wierzymy. To świadomość nasącza jak gąbkę ten "rozszczepiony, podzielony, poszatkowany... nieświadomymi konfliktami umysł", ujawnia te konflikty. Scala także różne części umysłu w spójną całość. I staje się on miękkim, elastycznym, wręcz artystycznym wyrazem Sztuki Życia w boskiej Zabawie w samo-poznawanie Się (SIEBIE)...

Bo świadomość nasączając umysł jak gąbkę "uzdrawia" i "skleja" ze sobą wszystkie jego "rozszczepione" części uelastyczniając jego strukturę. A następnie otwierając kolejne, nowe bramy i przestrzenie jego możliwości. I naszych umiejętności... wielowarstwowego, wielowymiarowego postrzegania w przygodzie samo-poznawania Się Istnienia, Życia  nami i poprzez nas - Istotę w formę ludzką ujętą.
-----
Serafin: "Od trzech dni silne ataki paniki, nawrót nerwicy, byłem z tego powodu hospitalizowany. Dodatkowo jestem numerologiczną 9 wzmocnioną 9. Jakieś pomysły, jak sobie pomóc?"
Tikali: Serafin, Taka odpowiedź Się przejawia: bądź z tym i obserwuj to, co się dzieje w Tobie. Co jest doświadczane. Bądź ze sobą najczulej, najserdeczniej jak możesz w danej chwili.

Kiedyś w młodości nie mogłam ze sobą wytrzymać i kilka razy próbowałam popełnić samobójstwo. Przy trzeciej próbie, gdy się obudziłam rozczarowana, usłyszałam w sobie: i tak musiałabyś tu wrócić, jesteś tu po to, by zrozumieć ten świat (i siebie), a potem będziesz wiedziała, co dalej.

I zrozumiałam po jakimś czasie, że byłam "skonfliktowana" z otaczającym mnie światem i z samą sobą jednocześnie. Bo wierzyłam w takie myśli, przekonania (byłam z nimi utożsamiona i ich nieświadoma), które utrzymywały mnie w nieustającym wewnętrznym konflikcie reflektowanym, projektowanym na wszystko, co postrzegałam "na zewnątrz". Teraz wiem, że w takich sytuacjach nikt nam nie może pomóc. Że ktokolwiek powiedziałby mi wtedy cokolwiek o tym, co "powinnam zrobić", i tak by to nie pomogło. Może gdyby ktoś powiedział, co mogłabym zrobić... ale nie było nikogo takiego. Więc musiałam przez to przejść sama. 

Teraz wiem, że bycie i obserwowanie tego, co się zadziewało we mnie (myśli i odczucia w ciele z nimi powiązane), obserwowanie siebie w różnych sytuacjach (w tym trudnych i bolesnych) sprawiało, że stawałam się coraz bardziej świadoma. A mój stosunek do tego, co jest, wciąż się zmieniał, bo odkrywałam siebie i kolejne warstwy tego, czego wcześniej nie widziałam i nie wiedziałam o sobie. Czego nie byłam świadoma.<br>
Wiem też, że to, co teraz piszę do Ciebie może być dla Ciebie inspirujące lub nie, dlatego w wolności Się to przejawia. Bo to nie ode mnie zależy, czy to Cię w jakikolwiek sposób zainspiruje czy nie.
Pozdrawiam serdecznie. 

Serafin:
"rezonuje, trochę się zmieniło od napisania tego postu, co nie znaczy, że nie wróci, ponieważ obecnie przechodzę proces głębokiego oczyszczania. Dziękuję za piękną odpowiedź."
----

Marta:
W sumie poruszyłaś temat bardzo mi bliski. Szaleństwo. Świadomość szaleństwa. Strach przed nim. Strach przed byciem odbieranym jako szaleniec. Dla mnie samym szaleństwem jest strach. Którego się boję. Więc najbardziej boję się bać. Dziwny paradoks. Co do ludzi w zakładach psychiatrycznych i generalnie ludzi których uważa się za psychicznie chorych... Ciężko nazwać to co jest obecnie za zgłębianie tego i leczenie skoro leczący znają wszystko tylko z książek. Jak chcesz spróbować "wejść" do kogoś nie wchodząc do "siebie". Wszakże dotrzeć do wnętrza kogoś możemy tylko na tyle głęboko na ile dotarliśmy w sobie. Więc jak można chcieć scalać czegoś czego się nawet nie widzi/czuje? Wszystko moim zdaniem zaczyna się od podejścia do tematu. Otwarcie na nowe, na mądrość albo skostnienie i tak jak napisałaś "zamrożenie". Pozdrawiam Cię kochana...