niedziela, 13 maja 2018

PRZYPOWIEŚĆ O ATLANTYDZIE...


Czysty umysł i czyste serce... 
Mandalka taka: na Atlantydzie byłam "jedną z tych z Prawa Jedni". W sercach mieliśmy zielonkawe kryształy i dlatego mogliśmy współpracować z kryształami ziemskimi w połączeniu też z kryształami innych obszarów kosmosu. To był piękny świat harmonii To było około 25 625 lat temu licząc obecnym sposobem naliczania czasu.

Potem pojawiły się nowe idee - programy w Grze, które wprowadziły ogromne zmiany doprowadzając do katastrofy i zniszczenia Atlantydy. Choć nie takie było założenie tych, co wprowadzali te nowe idee. Tragedię spowodował konflikt idei - programów. A niektóre istoty z zielonymi kryształami w sercu zostały użyte - zmuszone siłą do wprowadzania nowych idei. Zostały uwięzione w aparaturze do używania kryształów i w rezultacie nieświadomie przyczyniły się do zniszczenia Atlantydy z powodu przywiązania do świata, który uznawały za swój i przywiązania do swoich przekonań. No i z powodu niezgody na to "inne nowe".

Ci, którzy przybyli na Atlantydę z nowymi ideami, byli postrzegani rzez nas jako magowie. Kiedy umierałam i widziałam wewnętrznie całą zagładę Atlantydy, usłyszałam wtedy: jeśli po jednej stronie lustra stoisz Ty jako "osoba" o czystym sercu, a po drugiej stronie lustra… stoisz Ty…. jako "atlantydzki mag", to czy możesz, jesteś już gotowy/a te części siebie połączyć tęczowym mostem pojednania?

I zobaczyłam, że jestem magiem stojącym po dwóch stronach lustra, po jednej "dobrym", po drugiej "złym... że im większe “dobro” ma obejmować działania maga z jednej strony, tym większe “zło” pojawia się po „drugiej stronie lustra”, z którym magowie muszą walczyć... walcząc ze Sobą… I zrozumiałam, że "ciemnej strony" Boskiego Stworzenia nie warto poddawać ocenie z ludzkiej perspektywy, bo dla ludzkiego umysłu jest to strefa chaosu, w którym on się gubi, a próbując przyklejać się do tej "jasnej" wpada w ogień jak ćma do świecy i płonie... I znów powraca do tego samego świata - snu. I tak "w koło macieju"... ;-)
Poczułam gotowość i otwarcie na połączenie się ze Sobą...
Wtedy pojawił się przede mną ogromny wąż. Poczułam przez moment niepokój. Ale pamiętałam, że jestem Miłością wszechogarniającą. Widziałam, że jakaś myśl zawisła nade mną: "powinnaś się bać, bo to symbol atlantyckich magów". Ale zobaczyłam, że wąż tańczy taniec i zmienia figury... raz jest okręgiem (wężem zjadającym swój ogon), a raz tworzył sobą znak nieskończoności. Zaczęłam nagle, (najpierw cichutko. a potem coraz głośniej) wydawać z siebie dziwne dźwięki, których wcześniej nigdy nie śpiewałam. Wyraźnie widziałam, że ta wisząca nade mną myśl gotowa była wniknąć we mnie i powstrzymać przed śpiewaniem tej pieśni Serca Serc. A jednak pieśni nie przerwałam, oddałam się tym dźwiękom, wibracjom i stałam się nią. Wtedy wąż ułożył się w spiralę. Nadal śpiewając weszłam w nią jak przez bramę i przekroczyłam jej dwuwymiarość i trójwymiarowość tej spirali...

Znalazłam się w wirze zasysającym wszystkie inne wiry w siebie... Wąż znikł, był tylko wirem z różnymi wzorkami, fraktalami migającymi mi przed oczami. Czułam, że te wzorki i fraktale miały "zadanie" przyciągania mnie, ale ja pomiędzy nimi przelatywałam jakbym jakiś slalom wykonywała. I w pewnym momencie znalazłam się w przestrzeni poza tymi wszystkimi wzorkami , fraktalkami i mandalkami, poza wszystkimi dotychczasowymi koncepcjami, interpretacjami symbolu węża i symbolu spirali docierając do głębi ich znaczenia. Nie do opisania...

Dotarłam do TEGO, co jest niewyrażalne. Mogę opisać to takimi słowami:
Na podobieństwo tajfunu jestem tańczącym wirem i jego centrum ciszy jednocześnie.
A potem zobaczyłam, że umysł potrzebuje jeszcze dostrajać się do "wibracji" czystego serca... aby stał się jednym ze świadomością, aby wiedza o Jedni, która teraz napływa, stała się mądrością zrozumienia poprzez wniknięcie świadomości i rozświetlenie tego doświadczenia scalania umysłu i świadomości w Jedno. Umysł otrzebuje poddać się świadomości tak jak "męskie"  poddaje się "żeńskiemu" z takim samym zaufaniem i oddaniem jak "żeńskie męskiemu"... w Sobie. W sobie i w Sobie.

Doskonałość i świetlistość umysłu - Logosa wypływa z uświadomienia sobie niezgłębionej, nieskończonej Mądrości Natury Wszechrzeczy – Sofii wynikającej z jego połączenia - wiecznej unii ze świadomością jako Jedno. (Unia Sziwa-Szakti, Yabyum, Tao, Ometeotl  - Jedno.  Doskonałość i świetlistość umysłu - Logosa wypływa z uszanowania natury jako "przedmiotu  poznania". W innym przypadku umysł - Logos przejawia swą "naturę lokalną" -  zawiesza się na wcześniej wyłonionych strukturach, przywiązuje się do nich, więzi sam siebie i powiela te struktury w nieskończoność, tworząc kolejne fraktale powtarzającej się struktury-formy. I nazywa to "udoskonalaniem natury" tworząc w ten sposób odrębność części siebie, "tworząc iluzję istnienia odrębnych swiatów- snów". Stąd zaśniewanie się czyli traktowanie jednego świata snu jako jedynego. A natura przecież jako świadomość przejawiona w formach umysłu  jest doskonała sama w sobie.

Jesteśmy "stworzeniami obdarowanymi świadomością" albo raczej jesteśmy "cząstkami świadomości, która przyjmuje najróżniejsze formy". Te wszystkie formy i foremki (fraktale, mandale i tak dalej) to fragmenty...  Uniwersalnego Umysłu… Odbywamy więc "podróże Świadomości po czaso-przestrzeniach Uniwersalnego Umysłu".

Istnieją trzy podstawowe cykle czasoprzestrzenne: liniowy, helisowy i spiralny. Cykle te powiązane są także z różnymi "sposobami" podróżowania. Czas liniowy istnieje we wszystkich trzech rodzajach podstawowych cykli czasoprzestrzennych: cyklu kołowym - po okręgu (poziomym i pionowym), cyklu helikoidalnym i cyklu spiralnym.  Czasoprzestrzenny cykl kołowy symbolizuje okrąg - 2D, cykl helikoidalny helisa - 3D, a cykl spiralny spirala-  4D. Każda ta figura w płaskiej 2D wymiarowości staje się ograniczonym symbolem jej wielowymiarowości (np. koło w 3d to sfera, a spirala w 4D to stożek). 

Bezczas pojawia się w w punkcie centralnym spirali.

Dlatego czas zanika, ponieważ dla Umysłu następuje "kolaps czasu". Dzieje się tak, gdyż czas jest narzędziem ograniczającym zakres Świadomości i percepcję Umysłu, ale jednocześnie umożliwia doskonalenie tejże percepcji czyli sposobu postrzegania i rozumienia przez Umysł danej czaso-przestrzeni.

Kiedy "wpadamy" w cykl spiralny (4D), wchodzimy w "bramę do 5D". Dojście do "punktu wierzchołkowego" w cyklu  spiralnym pozwala na połączenie, zintegrowanie  różnych światów i przechodzenie tunelami pomiędzy światami w „czasie zerowym”. Dla mnie bezczasowość nie jest lepsza od istnienia w formach czaso-przestrzennych, po prostu nie wartościuję tych dwóch przejawów/stanów całości, Jedni. I tak samo nie uważam, że dusza bez ciała jest czymś „lepszym” od duszy w ciele.

„Greckie słowo symbol – rzeczownik σύμβολον sýmbolon oznaczało "niewielki, rozłamany na pół. Ale czasownik συμβάλλω symbállo oznaczał „zbieram” lub „porównuję, składam, łączę”. Tak jak cząstki - różne puzzle naszej tożsamości, świadomości... zbierane, składane, łączone... w Jedni, Całości. Zatem przywiązanie do mitów o symbolach zatrzymuje nas w różnych światach - snach...A symbole to tylko "drogowskazy" w naszych podróżach.