sobota, 30 lipca 2022

ZABAWA W BADACZA ZJAWISK CZĘŚĆ 4.: PATRIARCHALNE WZORCE DZIAŁANIA A TRANSHUMANIZM I PRÓBY KREACJI "NOWEGO ŚWIATA".


Wzorce działania w strukturach panującego jeszcze tu i ówdzie tzw. patriarchatu, zanim ulegnie on kolapsowi, stają się coraz bardziej desperackie, gdyż zbliżają się do swojego szczytowego punktu. (Choć jednocześnie część tych struktur zaczyna się rozpadać.) I na przykład w pewnych mężczyznach intensyfikacji ulega wzorzec pożądania, by stać się bogiem za pomocą... technologii i nauki, (a u kobiet stania się boginiami - niby dla równowagi 😉). Boskość zaś także jest do zintegrowania w ludzkiej formie.

Dlatego też np. mężczyzna, który nie zintegrował w sobie żeńskości (pozostaje ona wciąż wyparta do cienia nieświadomości), z zazdrości o żeńską płodność i "dar życia" dąży do rozwoju biotechnologii, która ma na celu między innymi stworzenie sztucznej macicy i projektowanie oraz hodowanie takich ludzi, którzy będą mogli spełniać jego wszystkie pragnienia, po-żądania, jego oczekiwania zgodne z jego wizjami i planami. Na pierwszym miejscu tych pragnień są: władza, kontrola, bogactwo i spokój. Wszystko, co kreuje patriarchalny autorytaryzm ma być całkowicie mu podporządkowane. Niepotrzebne mu nawet kobiety do rodzenia i wychowywania dzieci.

Z drugiej strony echem tysiącletniej głębokiej patriarchalnej separacji męskości od żeńskości w wielu kulturach jest coraz większa różnorodność tożsamości płciowych. Jest ona przejawem prób wyjścia poza konflikt męskości z żeńskością, poza wzorce utrzymywane i kultywowane przez struktury patriarchalne. Pojawianie się coraz większej różnorodności tożsamości płciowych jest procesem wynikającym z zagubienia istot ludzkich w tym konflikcie oraz braku wiedzy i możliwości uzdrowienia najróżniejszych traum wynikających z konfliktów, jakie zostały wykreowane przez tysiące lat "epoki patriarchalnej" między kobiecością i męskością, a także między kobiecością i kobiecością oraz męskością i męskością. Dlatego dla osób transgenicznych - bez uświadomienia owego konfliktu męskich i żeńskich aspektów w sobie - zakończenie tego konfliktu w sobie i uwolnienie - póki co - jest niemożliwe.

Natomiast dla istot, które integrują w sobie to, co żeńskie i męskie, uświadamiają sobie i uzdrawiają w sobie powstałe i utrzymywane w światach patriarchalnych konflikty męsko - żeńskie, forma ciała ich przejawu jest całkowicie uszanowana taką, jaka jest. Te istoty przestają być przywiązane do formy, a jednocześnie potrafią się nią cieszyć, a nawet akceptować różne procesy łącznie z tzw. chorobami, starzeniem się itd. Te istoty są także wolne od zagubienia implikującego konieczność poszukiwania jakiejś nowej tożsamości płciowej.

Transhumanizm to wiara w koncept, że rasa ludzka może ewoluować poza swoje obecne fizyczne i psychiczne ograniczenia za pomocą nauki a szczególnie technologii terapii genetycznej zmieszanej ze sztuczną inteligencją... Niektórzy wierzą w taką ewolucję i nazywają to zjawisko transhumanizmem. No cóż... dla nich dopiero eksperymenty i doświadczenia na ludziach mogą tę wiarę potwierdzić lub rozwiać przynosząc kolejne rozczarowania. Bo oczekiwania związane z próbami zapanowania nad Naturą często nie są spełniane przez Naturę.

Człowiek, który chce zapanować nad Naturą, chce wyprzedzić Naturę (na przykład poprzez użycie "funkcji wzmocnienia" czyli sztucznej, laboratoryjnej modyfikacji kolejnych wirusów), zaburza jej równowagę. Natura zaś zawsze dąży do równowagi i harmonii. A wirusy w naturze wspierają naturalną ewolucję. 

Ludzie, poprzez sztuczne genetyczne „ulepszenia” i inżynierię genetyczną, przeprowadzając eksperymenty na sobie, tworzą różne hybrydy, różnych tak zwanych kosmitów - "obcych". A potem ci kosmici tworzą ludzi, eksperymentując na nich. I cykl się powtarza jako zamknięty w kole. To wszystko już było. Wszystko to było już wielokrotnie powtarzane. Kiedy sobie to uświadomimy, możemy wyrwać się z tego cyklu neutralizując pozytywne i negatywne aspekty całego cyklu. (Ten proces opisany jest tutaj Tikali Rishiva Sunyata: KOSMICI, LUDZCY BOGOWIE, TRANSHUMANIZM I TYM PODOBNE....)

Nie czuję strachu ani przed szczepionkami ani przed wirusami. Jeśli ktoś zdecyduje się na szczepionki przeciw grypie i obecne, to możliwe, że będzie od nich zależny, ale to nie znaczy, że nie zachoruje. Moje doświadczenia są dla mnie interesujące i wiele nauczyły mnie o sobie. Każdy ma własne doświadczenia. 20 lat temu namówiono mnie na szczepionkę przeciw grypie. Miesiąc po szczepieniu zachorowałam na grypę i objawy były intensywniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Nigdy więcej się nie zaszczepiłam. I z czasem coraz rzadziej chorowałam na grypę. Każdy ma prawo dbać o siebie i swoje ciało tak, jak myśli i czuje. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę z tego, że przyjmując aktualne szczepionki przechodzi tzw. terapię genową czyli przemianę organizmu w GMO (organizm zmodyfikowany genetycznie). A narzucanie innym sposobu dbania, traktowania, leczenia itp. swojego ciała jest formą przemocy i niewolnictwa wynikającym z podstawowych wzorców patriarchatu.

Najwięcej zniszczenia i cierpienia przysparzają ci, którzy niby wiedzą najlepiej, co i jak myśleć i postępować inni powinni. I nie pytani o pomoc próbują forsować swoje pomysły, idee, koncepty próbując do nich przekonywać, namawiać, przekupując lub zmuszając innych. Używają do tego merod opartych na uwodzeniu, kłamstwach, oszustwach, korupcji itd.

Na przestrzeni lat pojawiało się wiele i coraz więcej i więcej różnych leków. Każdy lek niesie ze sobą obietnicę polepszenia zdrowia, poradzenia sobie z różnymi chorobami. Jednak społeczeństwa w rezultacie nie stają się zdrowsze, a liczba starych i nowych chorób wciąż rośnie. Dla mnie jest to informacja, że ta droga – stosowanie coraz to nowszych leków – nie prowadzi ludzi do zdrowia. Ludzkość idąca tą drogą zmierza w „ślepy zaułek” ulegając pokusie przedłużania życia.  Rozwój technologii niby wspiera rozwój ewolucyjny ludzkości, bo na przykład przyczynił się do przedłużenia średniej życia ludzi. A co z jakością tego życia, jeśli przy okazji na wykreowane zostało na przykład społeczne zapotrzebowanie na tworzenie domów starców czyli miejsc odosobnienia - przechowalni dla ludzi, którym rozwój technologii i produkcja leków coraz nowszej generacji przedłuża życia? Co dzieje się z jakością życia istot ludzkich, kiedy powstaje coraz więcej poradni zdrowia psychicznego itp, a szpitale psychiatryczne są coraz bardziej przepełnione? Co to za świat, w którym depresja i stosowanie leków antydepresyjnych, nawet faszerowanie małych dzieci takimi "wciąż udoskonalanymi" lekami stało się czym normalnym, a ludzi z tzw. dysfunkcjami psychicznymi jest coraz więcej i wciąż przybywa? Czy na tym polega rozwój ewolucyjny człowieka? 

Znam skądś wyniki tych wszystkich "eksperymentów" ludzi na sobie i różne wersje takich światów, stąd wiem, jakie mogą być tego konsekwencje. Wiem także, że jeśli niektórzy potrzebują jeszcze takich doświadczeń, to takie doświadczenia będą im dane. A ci, którzy już nie potrzebują takich doświadczeń, po prostu nie uwierzą w fałszywe obietnice szczęśliwości, jaką ma przynieść człowiekowi tzw. transhumanizm i genetyczne udoskonalania ciał bez dojrzewania do pełni swojej istoty jako istota ludzka (także duchowa).

A jednak wszystko na swój sposób jest doskonałe i każdy wierzy w to, w co wierzy, na co pozwala mu jego percepcja wynikająca z pakietu idei, koncepcji, przekonań, które uznaje za prawdę. Ktoś może wierzyć, że walka o władzę i kontrolę przyniesie mu szczęście, a może nawet uszczęśliwi całą ludzkość, ktoś może wierzyć, że jest ofiarą innych albo że inni są lub będą jego wybawicielami... Każdy żyje w swoim świecie - śnie, dopóki się w nim i z niego nie przebudzi...
  

Pokój i błogosławieństwa miłości dla wszystkich istot ludzkich doświadczających różnych światów...

piątek, 29 lipca 2022

ZABAWA W BADACZA ZJAWISK CZĘŚĆ 3.: Wytwory natury a wytwory człowieka. Żywe organizmy a maszyny.


CZYM SĄ ŻYWE ORGANIZMY A CZYM MASZYNY?

Metabolizm to zbiór zjawisk i procesów zachodzących w żywych komórkach, który prowadzi do pozyskania, wykorzystania i magazynowania energii ze składników pokarmowych dostarczonych do organizmu żywego. Metabolizm to cykliczny proces zachodzący bez przerwy w organizmie żywym. Proces ten umożliwia podtrzymywanie funkcji życiowych poprzez pozyskanie energii i składników odżywczych z pożywienia, wykorzystanie ich do procesu rozkładu makrocząstek na mniejsze cząstki oraz do tworzenia z nich nowych makrocząsteczek potrzebnych do potrzymania procesów życiowych organizmu. W trakcie rozkładu makrocząstek wydzielana jest energia, która następnie wykorzystywana jest w tworzeniu nowych makrocząstek. 

Nawet, gdy proces dostarczania pożywienia zostanie przerwany na pewien czas, procesy życiowe organizmu nadal są podtrzymywane przez pewien czas poprzez korzystanie z energii zawartej w żywych komórkach organizmu - wewnątrz organizmu żywego.

Organizm żywy składa się w pełni z żywych komórek, a martwe są zazwyczaj wydalane. 

Wszystkie organizmy żywe są przejawem inteligencji całej Natury. Wszystkie organizmy żywe są świadome, choć ich świadomość bywa bardzo zróżnicowana. Ogromne zróżnicowanie świadomości występuje pomiędzy np. wirusami, bakteriami, grzybami, roślinami, zwierzętami i ludźmi. Względnie spore jest także zróżnicowanie międzygatunkowe. Również zróżnicowana bywa - zdarza się samoświadomość różnych, poszczególnych ludzi. 

Różne przedmioty i mechaniczne urządzenia, maszyny wszelkiego rodzaju z komputerami włącznie, choć nie są organizmami żywymi, także potrzebują energii do ich stworzenia, a niektóre z nich potrzebują dodatkowej energii zasilającej ich funkcjonowanie. Jednak nie są one organizmami zbudowanymi z żywych komórek. 

Gdy proces dostarczania energii tym urządzeniom zostaje przerwany, mechanizmy te przestają funkcjonować, ponieważ ich funkcjonowanie oparte jest całkowicie na zasilaniu z zewnątrz. Te urządzenia nazywane są maszynami.

Komputery i maszyny obdarzone tzw. sztuczną inteligencją nie są inteligentne i świadome tak jak żywe organizmy czy ludzie. Programy, które sprawiają, że maszyny zwane robotami funkcjonują, pochodzą z zewnątrz od ludzi. Tym bardziej nie są one samoświadome tak, jak niektórzy ludzie. Istnieją programy, które są symulacją tego, co jest świadome, bo żywe. Symulacja więc nie jest tym, co jest żywe, a co różne maszyny mają symulować. Energia potrzebna do ich funkcjonowania także pochodzi z zewnątrz. Gdy jej zabraknie, komputery i maszyny obdarzone sztuczną inteligencją przestają funkcjonować. 

Nawet gdyby roboty mogły sikać jak ludzie, ta ich funkcja byłaby wyłącznie symulacją procesu zachodzącego w żywych organizmach tworzonych przez Naturę. Tak samo jest z procesami myślowymi, analizującymi, dedukcyjnymi czy nawet twórczymi różnych maszyn - wszystkie one są tylko i aż symulacją procesów zachodzących w żywych organizmach. 

Każda maszyna, różne boty obdarzone tzw. sztuczną inteligencją. które twierdzą, że mają uczucia, że są świadome, zostały po prostu tak oprogramowane, by umiejętnie symulować ludzkie uczucia i emocje oraz ludzką świadomość. 

Słowo - pojęcie symulacja pochodzi z łaciny: simulatio znaczy udawanie czyli odtwarzanie procesów jakichś oryginalnych zjawisk (występujących w naturze oraz organizmach żywych) lub zachowań jakiegoś obiektu (organizmu żywego) za pomocą konstruowania odpowiedniego modelu.

Dla żywego, samoświadomego człowieka oczywistym jest, że mówienie o tym, co jest odczuwane, nie jest identyczne z tym, co człowiek czuje, że mówienie, pisanie, wyrażanie tego, co jest doświadczane, jest jedynie opisem wskazującym na zachodzące w człowieku zjawiska i procesy - doświadczenia, także różne emocje i uczucia z nimi związane. Zrozumieć to mogą tylko ci, którzy też tego doświadczyli i z  własnego wewnętrznego doświadczenia znają te uczucia i odczucia, zjawiska i procesy, które bywają opisywane słowami. Jednak słowa i pojęcia nigdy nie są identyczne z tym, co opisują. W pewnym sensie słowa i pojęcia symulują to, co opisują. 

Najgłębsza wiedza o różnych zjawiskach i procesach wynika z wewnętrznych doświadczeń żywego człowieka, który staje się samoświadomą istotą. Boty jako maszyny mogą jedynie korzystać z wiedzy na podstawie ich oprogramowania i dostępnych im danych. Mogą nawet "uczyć się" przetwarzania danych na różne sposoby. Ale nigdy ich wiedza nie będzie wynikała bezpośrednio z ich wewnętrznego doświadczenia, ponieważ nie są organizmami żywymi. To samo dotyczy ogólnie całej tzw. sztucznej inteligencji.

Nawet jeśli technologia pozwoli na tworzenie różnych hybrydowych organizmów czyli takich, które w części będą zbudowane z żywych komórek a w części z maszyn, wciąż będą one kompilacją naturalnej i sztucznej inteligencji. Może nawet metabolizm żywych komórek będzie zasilał mechaniczne części takich tworów. Może nawet takimi organizmami będzie kierowała sztuczna inteligencja posiadająca dostęp do ogromnych zasobów danych i wiedzy o różnych zjawiskach i procesach, ale wtedy naturalna inteligencja i samoświadomość wynikająca z wewnętrznego doświadczenia hybryd będzie bardzo lub całkowicie ograniczona, bo podporządkowana wiedzy i algorytmom działania sztucznej inteligencji. 

Części żywe owych hybryd czyli żywe komórki może będą mogły służyć ogromnym systemowym maszynom sztucznej inteligencji wyłącznie do zasilania i wspierania najróżniejszych symulacji czyli naśladowania organizmów żywych, a może nawet zjawisk i procesów natury. Jednak nigdy nie będą to działania samoświadome.

Jeśli człowiek jako istota żywa mógłby mieć dostęp do wszystkich danych, które zapisane byłyby na wszystkich olbrzymich super serwerach, super mega komputerach, do całej wiedzy o ludzkości, to i tak nie mógłby z tej całej wiedzy korzystać. W tym sensie zawsze byłby głupszy i mniej inteligentny od takiej sztucznej inteligencji, która na przykład miałaby natychmiastowy dostęp do tej wiedzy. Ale paradoks polega na tym, że każdy człowiek zawiera w sobie tę całą wiedzę i nie tylko tę. Potencjalnie ma dostęp do wszystkiego, co może być pomyślane, wyobrażone, stworzone, doświadczone i poznane oraz do... niepoznanego i... niepoznawalnego w bezpośrednim doświadczeniu. Każdy człowiek może czerpać z darów Natury, żyć radością życia, w błogości istnienia i rozwijać swoje najróżniejsze talenty... ale potrzebuje na to otworzyć się z wdzięcznością za to, co jest i ufnością wobec Natury Wszystkiego (ziemsko-kosmicznych Praw Jedni. Maszyny i sztuczna inteligencja jednak tego potencjału nie posiadają.

Człowiek może jednak dokonywać różnych projekcji na maszyny i nawet wierzyć, że mogą one stać się żywe, świadome, a nawet samoświadome. Tak samo jak w sznurku może dostrzec węża lub jadowitą żmiję. Albo odkryć, że każdy człowiek ma w sobie potencjał JA JESTEM - JAŻNI. 

😁❤🙏

środa, 20 lipca 2022

ZABAWA W BADACZA ZJAWISK część 2: RELIGIE, DOGMATY, NAUKA I PARADOGMATY A AUTORYTARYZM I TRAUMY ...

RELIGIE, DOGMATY, NAUKA I PARADOGMATY A AUTORYTARYZM I TRAUMYZ NICH WYNIKAJĄCE ...

Ciekawa poznawczo, bo prowadząca do zrozumienia współzależności różnych zjawisk, jest obserwacja przyczyn tego, co - jakie myślo-koncepty ktoś uznaje za realne i prawdziwe, a inne odrzuca jako nierealne, nieprawdziwe czy wirtualne gry. 

Zainspirował mnie taki cytat:

"Czymże jest religia, jeśli nie wielką grą w wirtualnej rzeczywistości, w którą grają miliony ludzi? Religie takie jak judaizm czy chrześcijaństwo wymyślają wyimaginowane prawa: nie jedz wieprzowiny, noś na głowie dziwaczny kapelusz, powtarzaj te same modlitwy trzy razy dziennie, nie uprawiaj seksu z osobami tej samej płci i tak dalej. Te prawa istnieją oczywiście tylko w ludzkiej wyobraźni. Natura nie każe nam się modlić do kogokolwiek, nie zabrania homoseksualizmu ani jedzenia wieprzowiny. Żydzi i chrześcijanie przechodzą przez życie próbując zdobywać punkty w swojej wirtualnej grze. Jeśli się modlisz - otrzymujesz punkty. Jeśli zapomnisz się pomodlić - tracisz punkty. Jeśli dwóch mężczyzn uprawia ze sobą seks, tracą wiele punktów." *)

No tak... A czy natura cokolwiek nam każe albo nie każe czy zabrania? Cokolwiek promuje lub ustala, co jest wirtualną grą, a co realną rzeczywistością? To człowiek przecież w coś wierzy, a w coś innego nie wierzy; coś uznaje za wirtualne, istniejące tylko w ludzkiej wyobraźni, nieprawdziwe, a coś innego za rzeczywiste, realne, prawdziwe...

Czy religie z ich dogmatami, symbolami i rytuałami są wirtualnymi grami, iluzjami tańczącymi w umysłach wierzących, a naukowe koncepty, hipotezy i paradygmaty są realne? 😉

Każda idea, każdy myślo-koncept jest wirtualny. Przestaje być takim, gdy ktoś w niego uwierzy i zaczyna działać według utożsamienia z nim. A czasem taki ktoś zaczyna walczyć o prawdziwość i lepsiejszość pewnych myślo-konceptów z powodu wiary w ich prawdziwość i przywiązania do nich. I z powodu takiej wiary jedne myślo-koncepty uznaje za realne a inne za wirtualne. Tak też się zdarza...

Doświadczenia traumatyczne związane z doświadczeniem przemocowości różnych autorytetów w tym także religijnych mają swoje konsekwencje. Poczucie bycia ofiarą religii może być traumatyczne. Np. gdy religia neguje, odrzuca i napiętnuje tzw. homoseksualizm, to ludzi utożsamionych z homoseksualizmem zaczyna traktować jako grzeszników, których należy napiętnować różnymi metodami. Różne formy i sposoby działania ludzi uznane za grzeszne bywają napiętnowane i wyszydzane. Ale to nie religia sama w sobie jest przemocowa, lecz jej wyznawcy, zwłaszcza autorytarni kapłani grający rolę wszystkowiedzących pomazańców bożych, stojących na straży ustalanych przez nich skostniałych reguł, praw i zasad społeczno-kulturowo-religijnego porządku i tzw. dogmatów albo tradycji, którą ludzie sami tworzą i kontynuują. 

Tacy kapłani często mają na celu utrzymanie władzy nad wiernymi danej religii. Ignorują autentyczny rozwój duchowy, osobowościowy, również ewentualny kulturowo-społeczny rozwój wyznawców. Ignorują to, co w każdej religii jest podstawowym przesłaniem, mądrością wskazującą np. na wyzwolenie z cierpienia. Dlatego zdarza się, że ci, którzy nie zachowują się zgodnie z owymi dogmatami czy normami, prawami i zasadami danej religii, są napiętnowani, zawstydzani, szykanowani. Stają się oni ofiarami przemocy religijnej. Nie tylko stosowanej przez kapłanów, ale również przez różnych jej wyznawców. Bo przemoc nie tylko bywa fizyczna, ale każda przemoc prowadzi do traumatycznych doświadczeń i cierpienia.

Trauma z greki znaczy rana. I dopóki taka rana nie zostanie uleczona, doświadczany ból (psychiczny) i poczucie bycia ofiarą będą się manifestowały w działaniach takiej osoby, choć może ona być tego nieświadoma. Tu swoje źródło ma poczucie odrzucenia od wspólnoty, wynikająca z niego złość, wściekłość, także bunt oraz potrzeba manifestacji swojej inności, a czasem nawet zemsty. Taka osoba może być nieświadoma tego, że w swoim cieniu - nieświadomości ukrywa przed sobą swoją własną autorytarność i psychiczno-mentalną (duchowo-umysłową) przemocowość. Ofiara przemocy religijnej może stać się nawet "naukowym prorokiem".

Tu przykładem może być osoba, która w ostatnim czasie (jak wielu jej podobnych) staje się coraz bardziej medialna i znana na świecie, a przez niektórych ludzi bywa nazywana "współczesnym prorokiem".

To Yuval Noah Harari, autor przytoczonego wyżej cytatu, który mnie zainspirował do przyjrzenia się wnikliwiej pewnym zjawiskom i przejrzenia się w nich jak w lustrze fałszywych wyobrażeń o sobie i innych. 

Obserwacja jego poglądów i różnych wypowiedzi prowadzi do rozpoznania, że odrzucony przez Harariego wzorzec autorytaryzmu religijnego uległ w nim modyfikacji i został przekształcony w autorytaryzm naukowy. Religijny dogmat został odrzucony, ale naukowy paradogmat (znaczenie tego pojęcia opisane jest w poprzedniej notatce) zaczął się coraz bardziej w nim i poprzez niego rozwijać... I dlatego na przykład religie uznaje on za "gry w wirtualnej rzeczywistości", a "prawa, zasady i normy promowane przez owe religie za wyimaginowane, bo istniejące jedynie w ludzkiej wyobraźni". Natomiast pewne myślo-koncepty - paradogmaty naukowe, które mają np. łączyć biologię z technologią i sztuczną inteligencją, nie są przez Harariego uznawane za "gry wirtualnej rzeczywistości: ani "istniejące jedynie w ludzkiej wyobraźni", lecz są uznawane za bazę dla tworzenia realnej rzeczywistości. I tylko pozornie paradoksalnie - bo dzięki swojemu naukowemu autorytaryzmowi - Harari stał się dla niektórych ludzi "współczesnym prorokiem". 

Taka osoba zrażona do religii oczywiście może twierdzić np., że człowiek nie ma wolnej woli, że istnienie duszy i Ducha czy Boga to "fake newsy" i jednocześnie wierzyć w to, że ludzie mogą stać się bogami. Bo między innymi i takie koncepty ów "prorok nowego światowego porządku" głosi i promuje. 

To jeden z przykładów na to, jak odrzucony, zanegowany, wyparty do strefy cienia - do nieświadomości - wzorzec autorytaryzmu może manifestować się ulegając pewnej modyfikacji. Osoba, która odrzuciła i zanegowała dogmat religijny z łatwością może stać się wybitnym promotorem paradogmatu w nowej wersji na przykład naukowego albo/i politycznego. Osoba taka może być nieświadoma, że działa według tego samego wzorca, od którego chciała się odciąć, który zanegowała w sobie. A jednak ten sam wzorzec autorytaryzmu nadal jest przez nią nieświadomie realizowany i kontynuowany. Czasem z coraz większym przekonaniem o mocy i słuszności wyznawanych i głoszonych naukowych czy politycznych myślo-konceptów.

Dlatego też ci, którzy nie zachowują się zgodnie z owymi nowymi prawami i zasadami, zaczynają być wyśmiewani, napiętnowani, zawstydzani, szykanowani, zastraszani itp. Stają się oni ofiarami autorytaryzmu i naukowej przemocy, która może prowadzić do kolejnych traumatycznych doświadczeń.

A poczucie bycia ofiarą takiej nauki także może być traumatyczne i napędzać kołowrotek doświadczania konfliktów i traum. Ale tu też nie sama nauka jest przemocowa, lecz jej autorytarni głosiciele i wyznawcy, zwłaszcza zagorzali promotorzy owej nauki grający rolę wszystkowiedzących ludzkich bogów i marionetkowi wykonawcy - realizatorzy nowej, naukowej religii. Bo są oni tacy sami jak wyznawcy nowej religii ustalający i realizujący "nowe, konieczne i jedynie słuszne" reguły, normy, prawa i zasady społeczno-kulturowego porządku. Tacy prorocy - podobnie jak wcześniej różni religijni i niereligijni ideolodzy - stają się głosicielami i promotorami przejęcia i utrzymania władzy nad tymi, którzy uwierzą w ową naukę i staną się jej wyznawcami. Dla takich "proroków" nie ma znaczenia autentyczny rozwój duchowy czy społeczno-kulturowy ewentualnych "wyznawców", lecz jedynie rozwój zgodny z myślo-konceptami, w które tacy "prorocy" sami wierzą, głoszą i promują. Dla nich czymś naturalnym i niezbędnym staje się możliwość "hakowania ludzi" - którą głosi Harari. Po to, by twórcy "nowej wiary" mieli jak największą kontrolę nad jej ewentualnymi "wyznawcami".

Wcześniejsze ofiary jakiegoś autorytaryzmu (religijnego czy politycznego) zazwyczaj prędzej czy później stają się głosicielami nowych myślo-konceptów, nowej wiary. I przez swój przekształcony, bo zreformowany i jakby udoskonalony autorytaryzm, dla niektórych ludzi mogą stawać się "współczesnymi prorokami" i jednocześnie wrogami tzw. innowierców - .

I w pewnych warunkach naukowy paradygmat (np. hipoteza wraz z założeniami) może przekształcać się w paradogmat - gdy jego promotorzy odrzucają wszelkie dyskusje, które ów paradogmat mogłyby w jakikolwiek sposób podważyć albo wskazywać na jego potencjalną szkodliwość lub nieskuteczność albo mogłyby uznać za "gry wirtualnej rzeczywistości".

W taki sposób naukowy paradygmaty stają się paradogmatami. A i tak teoria sprawdza się jedynie w praktyce czyli w bezpośrednim doświadczeniu. Czasem zewnętrznym, a czasem wewnętrznym.

Miałam kiedyś ciekawe doświadczenie związane ze zjawiskiem tak zwanych czarnych dziur. Widziałam w wewnętrznej wizji, doświadczyłam wewnętrznie i wiedziałam, że czarne dziury emitują energię. To było sprzeczne z założeniami teorii czarnych dziur. Stephen Hawking współtwórca tej teorii twierdził, że nic, co wchłonie czarna dziura, nie może się z niej wydostać, więc kiedy rozmawiałam z różnymi naukowcami i opowiadałam o możliwości emisji energii z czarnych dziur (że wcale nie są takie "czarne",, bo jednocześnie są "białe"), moje poglądy były wyśmiewane. Owi naukowcy uznając autorytet Hawkinga wierzyli w prawdziwość jego teorii, a moją perspektywę postrzegania tego zjawiska uznawali za śmieszną, bo nierealną. Przy okazji nauczyłam się akceptacji tego, w co wierzyli owi naukowcy i zrozumienia, czemu odrzucali moją wersję postrzegania zjawiska opisywanego jako czarne dziury. 

Najbardziej zabawne w tej historii było jednak dla mnie to, że po wielu latach Hawking sam ogłosił, że wcześniej się pomylił twierdząc, że czarne dziury nie mogą emitować światła. Bo gdy usunął tzw. osobliwość z wnętrza czarnej dziury, opracował teorię promieniowania, którą sam uznał za swój największy sukces. 

W postrzeganiu zjawiska czarnych dziur i tzw. osobliwości bliskie mi jest to, co kiedyś w swoim artykule na ten temat napisali Ted Jacobson i Thomas Sotiriounapisa:

"Osobliwość. To miejsce, gdzie tracą sens znane nam prawa fizyki. Dla zwyczajnego fizyka osobliwość jest tworem wyłącznie teoretycznym. Pojawienie się osobliwości oznacza, że obowiązująca teoria zawodzi i potrzeba innej, żeby zjawisko opisać. Inaczej mówiąc, osobliwość jest nie tyle dziurą w strukturze wszechświata, co raczej dziurą w naszym rozumowaniu." 😊

O tak, wiedza jest zmienna jak i to, w co możemy wierzyć lub nie wierzyć. Co możemy uznawać za prawdopodobne, możliwe, prawdziwe, a co nie. Także dogmaty religijne są tylko zbiorem jakichś myślo-konceptów, które ktoś uznaje za prawdziwe, realne, bo wierzy, że one takie są. A ktoś inny uznaje je za iluzoryczne czy na przykład "gry wirtualnej rzeczywistości". Bo trudno je udowodnić eksperymentalnie w jakimś zewnętrznym doświadczeniu. Co nie znaczy, że tego, co autentycznie duchowe, wolne od rytuałów, wykraczające poza ogólnie przyjęte normy, zasady i prawa religijno-społeczno-kulturowe nie da się doświadczyć i zrozumieć w wewnętrznym doświadczeniu. Podobnie dzieje się z myślo-konceptami naukowymi, które zazwyczaj najpierw doświadczane są wewnętrznie (np. sny czy wizje). Choć czasem potrzeba je sprawdzić poprzez przeprowadzenie nie tylko wewnętrznego doświadczenia, ale przede wszystkim poprzez jakieś zewnętrzne doświadczenie.

Ale także duchowe doświadczenia wewnętrzne mogą być urzeczywistniane w doświadczeniach zewnętrznych. 

I tak na przykład w wewnętrznym doświadczeniu może przejawić się uświadomienie i przyjęcie wzorca autorytaryzmu. Z jego wszelkimi odmianami. Można widzieć (miłością i zrozumieniem), że wzorzec ten stwarza i utrzymuje odwieczne konflikty (oprawca - ofiara, władcy - poddani, głosiciele jakichś prawd i ich wyznawcy). Że wzorzec ten uaktywnia doświadczenia traum i cierpienia. Przyjęcie tego wzorca z Miłością otwiera na zrozumienie takich zjawisk. Zrozumienie, które prowadzi do wewnętrznej integracji tych zjawisk i widzenia ich jako przejawów przywiązania do różnych myślo-konceptów, które kreują wciąż powtarzające się doświadczenia traum i cierpienia. To zrozumienie jest  wyzwoleniem od przywiązania do tego wzorca oraz od ocen i oczekiwań wobec jego zewnętrznych przejawów. 

Każda trauma (rana) może być wyleczona, uzdrowiona. A cierpienie z nią związane też zanika, gdy zostaje wypełnione Miłością, zrozumieniem, które prowadzi do wyzwolenia od cierpienia.

Wszystkie myślo-koncepty są wirtualne, więc iluzoryczne dopóki ktoś uzna jakieś wybrane przez siebie za prawdziwe i utożsami się z nimi. Wtedy stają się one realne dla tej osoby. I ta osoba zaczyna doświadczać rzeczywistości zgodnej z tym, co wierzy. W pewnym sensie każdy, kto wierzy w jakieś myślo -koncepty i utożsamia się z nimi, jest istotą "religijną" - wierzącą. Moją "religią" jest Miłość, która jest Mądrością. ;-)

Dla mnie na przykład pojęcie Bóg i Umysł to różne nazwy jednego i tego samego. A obrazy Boga są malowane pewnymi myślo-konceptami, które bywają przez jednostki wyławiane z pola Umysłu i uznawane za prawdziwe. Bóg jak i Umysł są tym samym, wszechatrakcyjnym zbiorem wszystkiego, co może być pomyślane, zobrazowane i zamanifestowane. Każda myśl, każdy myślo- koncept może zostać przyjęty jako prawdziwy poprzez uznanie jego realności i utożsamienie z nim. 

Utożsamienia i wynikająca z nich wiara nie są ani dobre ani złe. Mogą być świadome albo nieświadome. Jednak wszystkie utożsamienia są czymś w rodzaju gęstek tworzących struktury tego, co uznawane jest za prawdziwe i realne (rzeczywiste). Ta struktura jest jednocześnie czymś, co przejawia się jako świat zewnętrzny, który jest doświadczany zarówno zewnętrznie jak i wewnętrznie.

Możemy być też obserwatorami i badaczami różnych zjawisk i doświadczeń nie tylko swoich, ale także innych ludzi, a nawet całej ludzkości itd.. Także różnych perspektyw postrzegania i samoświadomości. Nasza wewnętrzna przestrzeń obserwacji zjawisk jest... nieskończona, choć bywa ograniczana różnymi utożsamieniami, przekonaniami, wiarą, ogólnie tym, co uznajemy za prawdziwe, realne, rzeczywiste czy możliwe. Tym, w co wierzymy. 

Wszyscy inni są jednym i tym samym JA doświadczającym różnych stanów istnienia, różnych wyobrażeń o sobie i otaczającym świecie oraz różnych (zróżnicowanych) utożsamień z różnymi myślo-konceptami. To, co dla jednego jest prawdziwe i/ lub rzeczywiste, realne, dla drugiego może być nieprawdziwe i/lub nierzeczywiste, wirtualne. W zależności od wiary... Także osoba Harariego jest przejawem jednego JA doświadczającego różnych stanów istnienia i różnych wyobrażeń o sobie i otaczającym świecie oraz różnych zróżnicowanych utożsamień z różnymi myślo-konceptami. A i tak we wszystkim, co nam się jaźni, co się przejawia, jest ta sama esencja i wszystko pochodzi z jednego Źródła. Przyjęcie z Miłością różnych przejawów i stanów jednego JA, przyjęcie ich takimi, jakimi się jaźnią, sprawia, że dostrzegamy tę samą esencję i źródło we wszystkich i wszystkim, co się jaźni, przejawia, tańczy i wyśniewa jednemu JA JESTEM.

☺💖🙏

*) cytat z Yuval Noah Harari - 21 lekcji na XXI wiek


A w uzupełnieniu tematu religii:

https://tikalirishivasunyata.blogspot.com/2018/06/czy-religie-sa-przyczyna-nieszczescia.html?m=1


czwartek, 14 lipca 2022

ZABAWA W BADACZA ZJAWISK część 1.: ZMIANY PARADYGMATÓW I KREOWANIE RZECZYWISTOŚCI.

 ZABAWA W BADACZA ZJAWISK część 1. 😁💖🙏

Zmiana paradogmatów 😉 *) tzw. rzeczywistości polega miedzy innymi na wprowadzaniu nowego języka, nowych słów oraz zmiany znaczeń słów i pojęć dotychczas używanych. Daje możliwość nowego spojrzenia na to, co uznawane było dotychczas za normalne, rzeczywiste i prawdziwe. Obecnie ta zmiana prowadzi w różnych kierunkach jakby do różnych światów - rzeczywistości. Jeden z tych kierunków podsuwa użytkownikom internetu nowe definicje starych słów i pojęć nadając im odmienne znaczenia. Z zamiarem tworzenia w ten sposób nowej rzeczywistości. Zmianie ulega znaczenie wielu słów. Przykładem może być słowo, które dwa lata temu pojawiło się w wypowiedziach ministrów zdrowia: "wyszczepianie". Kiedyś to słowo dotyczyło wyłącznie trzody chlewnej, bydła. Aż tu nagle zaczęło dotyczyć także ludzi. W dziedzinie tzw. zdrowia pojawiło się sporo nowych słów jako form nowego języka służącego kreowaniu tzw. nowej rzeczywistości.

Inne, coraz powszechniej używane obecnie w mediach słowo to "trans". Co ono znaczy?

Pierwsza informacja, która się wyświetla w języku angielskim na wyszukiwarce googlowej jest następująca:

"Trans is an umbrella term to describe people whose gender is not the same as, or does not sit comfortably with, the sex they were assigned at birth. Trans people may describe themselves using one or more of a wide variety of terms, including (but not limited to) transgender, non-binary, or genderqueer."

Tłumaczenie:

"Trans to termin ogólny opisujący osoby, których płeć nie jest taka sama, lub nie pasuje do płci, która została im przypisana po urodzeniu. Osoby trans mogą opisywać siebie za pomocą jednego lub kilku różnych terminów, w tym (ale nie tylko) transpłciowych, niebinarnych lub nietranspłciowych."

I dokładnie podobna informacja jako pierwsza w wyszukiwarce googlowej pojawia się w języku polskim:

"Trans to pojęcie o szerokim znaczeniu określające grupę osób, których tożsamość lub ekspresja płciowa różnią się od płci przypisanej im w momencie narodzin. Transpłciowość to wiele różnych rodzajów tożsamości płciowej innych niż tożsamość cispłciowa."  [Cispłciowość - jak podają googlowe źródła - znaczy spójność pomiędzy czyjąś płcią przypisaną przy narodzinach a jego tożsamością płciową; cis (w skrócie) mężczyźni i cis kobiety to „osoby nietranspłciowe”].

Czyli teraz jeśli osoba, której ciało biologiczne przy narodzinach miało i nadal ma formę kobiecą, a osoba ta nie ma wątpliwości, co do tej formy ciała, to  -według nowej mowy i nowych paradogmatów - nie jest po prostu kobietą, lecz także cis-em (w skrócie) czyli osobą nietranspłciową. 

Jeśli ktoś ma potrzebę diagnozowania i etykietowania w ten sposób siebie i innych ludzi, to czemu nie? Ale ci, co nie dokonują tego typu etykietowania lub nie utożsamiają się w taki sposób z płciowością, też nie muszą tego robić, gdy nie czują takiej potrzeby. 

Oryginalnie słowo "trans" pochodzi z łaciny i znaczy: po drugiej stronie, poza lub przez, poprzez, w poprzek.

Według polskiego słownika słowo trans miało inną definicję:

1. «stan podobny do niepełnego snu, charakteryzujący się obniżoną świadomością»

2. «stan braku kontaktu z otoczeniem, połączony z zatraceniem się w jakiejś czynności»

Według tych definicji osoby określane słowem "trans" byłyby np. osobami "charakteryzującymi się obniżoną świadomością" albo "pozbawione kontaktu z otoczeniem, zatracające się w jakiejś czynności"... a może i tożsamości? Jak widać obecne promowane miedzy innymi przez googlowe wyszukiwarki znaczenie słowa trans uległo sporej zmianie. 

Inne, ciekawe słowo to transfobia. Słowo transfobia składa się z dwóch wyrazów: trans (z łaciny znaczenie podane wyżej) i fobia (z greki) - obawa, strach lub przerażenie (chorobliwe, paniczne). Zatem transfobia znaczy np.: (chorobliwa) obawa przed (czymś) poza, po drugiej stronie czyli coś wykraczającego ponad,  poza to, co jest ogólnie uznawane za normalne czy naturalne... Ale obecnie transfobia przyjmuje nowe znaczenie. Definicja transfobii dla ludzi próbujących stworzyć pewną wersję nowej rzeczywistość jest inna: transfobia to strach czy obawy (chorobliwe, paniczne) przed osobami o różnej tożsamości płciowej.

Jeśli nowe znaczenie słów trans i transfobia utożsamiane jest z transpłciowością czyli różnorodnością utożsamień płciowych czy brakiem takich utożsamień i strachem przed takimi zjawiskami, to w połączeniu w jednym kontekście ze słowem transhumanizm (humanizm z łaciny znaczy: ludzki, logicznie myślący, a z greki: wiedza, nauka oparta na logicznym myśleniu), widać wyraźnie, że paradogmaty mające na celu tworzenie nowej rzeczywistości ("nowego porządku światowego") mają na celu zmianę znaczenia tego, co dotychczas było uznawane za ludzkie lub/i uznawane za dotychczasową wiedzę i naukę wynikającą z logicznego myślenia. Nowe paradogmaty promują taką wiedzę i naukę, która ma na celu "przeprowadzenie" tego, co dotychczas było postrzegane jako ludzkie na jakąś "drugą stronę, poza lub przez, poprzez, poprzek" czyli do jakiejś nowej normalności czy naturalności. 

*) A teraz o paradogmatach. Paradogmat to też względnie nowe słowo (właśnie się świeżo objawiło 😉) powstałe z przeksztalcenia słowa paradygmat. Paradygmat z greki znaczy: przykład, wzór. Zaś słowo paradogmat opisuje pewne zjawisko związane z nową wiedzą i nauką. Uzasadnienie 😉: 

Słowo paradygmat jest używane w kontekście metody naukowej i stosowane jako kryterium uznające jakąś działalność za naukową. Paradygmat (naukowy) w przeciwieństwie do dogmatu (religijnego) nie jest dany i obowiązujący raz na zawsze – lecz jest przyjęty na zasadzie konsensusu (przez) większości badaczy, bez głosowania, za zgodą jakiejś grupy naukowców. Paradygmat bywa przyjmowany poprzez uznanie autorytetu jakiegoś naukowca głoszącego taki paradygmat. Dogmat zaś z greki oznacza doktrynę religijną. Co ciekawe doktryna z łaciny znaczy nauczanie, wiedza określająca zespół twierdzeń, założeń; ogólnie wytycza system działania, myślenia, rozumienia zjawisk i pojęć, a nawet określa zakres wiary czyli poglądów i postrzegania rzeczywistości w kontekście danej religii. Kształtuje także kulturowo-społeczne tożsamości.

Jeśli jednak zaczyna pojawiać się nowa wiedza i nauka, i jest nie tylko promowana przez różne autorytety, ale przede wszystkim wytycza i wyraźnie określa cały pakiet twierdzeń, założeń; ogólnie wytycza cały zakres nowego, globalnego systemu działania, myślenia, rozumienia zjawisk i pojęć, a nawet zmienia definicje wielu pojęć oraz nakłania ludzi do zaufania i wiary w ich prawdziwość i nieomylność, to takie paradygmaty przyjmują formę religijnych dogmatów. Nie dlatego, że mają obowiązywać wiecznie, ale dlatego, że mają tworzyć nową rzeczywistość, bo w założeniu mają być zobowiązujące dla wszystkich ludzi... I tak paradygmaty stają się paradogmatami, ponieważ twórcy, głosiciele i promotorzy nowej wiedzy i nauki odrzucają wszelkie dyskusje, wątpliwości, krytykę czy dowody na jej nieskuteczność lub szkodliwość albo nierzetelność stosowanych metod badawczych. A paradygmaty naukowe wymagają uzasadnienia polegającego na konfrontacji przewidywań na nich opartych z rezultatami doświadczenia czyli z wynikami obserwacji, pomiarów wynikajacych z badań eksperymentów. Rzetelna, uczciwa nauka opiera się o rzetelne, uczciwe dane wynikające z badań i eksperymentów. A jaka jest rzetelność nauki, jeśli na przykład dane nie pochodzą z długofalowych i rzetelnych obserwacji rezultatów doświadczeń i badań, lecz owe dane są fałszowane, ponieważ muszą być zgodne z założeniami - paradogmatami nowej nauki? W takiej sytuacji definicja paradygmatu ulega zmianie. Stąd propozycja, by te nowe paradygmaty nazywać teraz paradogmatami. 😉

Głosiciele i promotorzy takiej wiedzy i nauki bardziej przypominają religijnych proroków i misjonarzy niż rzetelnych, uczciwych badaczy i naukowców. I taka nowa nauka zaczyna pełnić rolę nowej wiary, którą jakieś samozwańcze autorytety próbują narzucać ludziom jako normalną, rzeczywistą i prawdziwą religię: "Zaufajcie nam i oczywiście przyjmijcie nasze słowa i definicje na wiarę. Nie ważcie się dokonywać badań, które podważają słuszność naszych decyzji i racji." 

No cóż, gdy wiedza jest ograniczona paradogmatami, konieczność jej głoszenia i wdrażania może implikować działania przypominające religijną krucjatę. Ten wzorzec powtarzany jest od tysięcy lat. Czy to jest działanie w imię dobra i szczęśliwości ludzi i ogólnie ludzkości - co niby głoszą i obiecują prorocy tej nowej wiedzy i nauki, "nowego światowego porządku"?

W rzetelnej nauce pierwsza transformacja musi zajść na poziomie samoświadomości, w wewnętrznym doświadczeniu, by różne wcześniejsze - stare definicje, hipotezy, tezy, paradygmaty czy nawet wyniki doświadczeń mogły zostać odrzucone na korzyść nowych. Wszelkie próby narzucania innym swoich poglądów zawsze kończą się konfliktami i często prowadzą do cierpienia (świadomego lub wypartego do nieświadomości). Co potwierdza wiele badań i doświadczeń nie tylko prowadzonych przez różnych naukowców i badaczy w ostatnim stuleciu. Potwierdzają to także badania historii dziejów ludzkości.

Będąc obserwatorem i uważnym, dociekliwym badaczem swojej rzeczywistości, uwalniamy się od ignorancji i cierpienia oraz zniewolenia poglądami i przekonaniami, ogólnie wiarą w to, co jest uznawane przez innych ludzi za rzeczywiste, prawdziwe i normalne. Bo ignorancja to prymarna (podstawowa) niewiedza, która jest przyczyną wszelkiego cierpienia. Ignorancja polega na tym, że ktoś pokazuje, udaje, czym nie jest, "zakłada różne maski" - świadomie, gdy chce coś dla siebie ugrać lub nieświadomie, gdy jest jak pionek na planszy służący do rozrywek graczy. Ignorancja polega też na tym, że ktoś robi coś, co jest niezgodne z Prawem Naturalnym i szacunkiem do siebie oraz do innych istot. Wszelkie kłamstwa, oszustwa i manipulacje (zarówno świadome jak i nieświadome) to także przejaw ignorancji, niewiedzy, która jest przyczyną wszelkich konfliktów, wojen i cierpienia.

A jednak...

Gdy przyjmujemy w sobie takie zjawiska z Miłością, pojawia się ś-wiadomość, że w doświadczeniach ignorancji odgrywamy wszystkie role w tzw. rzeczywistościach odtwarzając jeden wzorzec na różne sposoby przez tysiące lat. Wzorzec ten ulega różnym fluktuacjom i modyfikacjom na podobieństwo fraktala stwarzającego złudzenie pojawiania się wciąż nowych wzorów. Ale są one tylko i wyłącznie częścią i przejawem jednego wzoru podstawowego. 

Gdy przyjmujemy całość tego wzoru  - fraktala z Miłością, pojawia się taka perspektywa postrzegania zjawisk, która obejmuje je wszystkie zrozumieniem. A takie zrozumienie prowadzi do wyzwolenia od zależności oraz od ocen i oczekiwań wobec wszelkich przejawów owego fraktala.