czwartek, 28 marca 2019

SEN MĘŻCZYZNY O MIŁOŚCI, PUSTCE I PRZEBUDZENIU - PRZYPOWIEŚĆ

Ten mężczyzna popatrzył na białowłosą kobietę, która stała przed nim. Jawiła się na ten moment uosobieniem pustki i tryskajacej z niej fontanny Miłości.
- "Kim ona jest, że tak papla bez sensu o tej miłości bezwarunkowej, wszechogarniającej?! Mam tego dosyć!" - pomyślał czując narastającą złość. Spojrzał na kobietę i zaczął się poruszać przed nią jak dziki kot w klatce szykujący się do ataku na swoją ofiarę.
- "Mówisz, że Miłość, że tylko Miłość jest ważna! - lecz to nie było pytanie. A ona milczała. Skinęła tylko głową i wciąż się uśmiechała.
- "Mówisz, że Miłość, że tylko Miłość jest ważna, pytam!? - powiedział natarczywiej. A ona odpowiedziała mu ciszą.
- "No to zobaczymy! - krzyknął. - "Zaraz się przekonamy!" - zacharczał z zaciśniętymi zębami. I zaczął kołysać swoim ciałem, przesuwać je małymi krokami na boki, aż wreszcie tańczyć swój piękny taniec szalonego demona. Zmieniał z każdym ruchem swoje maski na coraz straszniejsze. Wykonywał coraz bardziej chaotyczne figury rwące granice czasoprzestrzeni swojego umysłu na strzępy. Wpadał w kolejne obszary, kolejne wymiary, wracał, zapętlał się w nich jak w pułapkach zastawianych na samego siebie. Sam sobie wydawał się coraz groźniejszy i groźniejszy... I coraz bardziej dziki dusił sam siebie z pasją, by po chwili epileptycznymi ruchami uwalniać się z własnych, namiętnością swego "świętego gniewu" stwarzanych uścisków. A pustka wciąż stała przed nim w bezruchu.
Jego taniec stawał się coraz bardziej impulsywny, coraz bardziej przekraczający wyobrażenia o swoich możliwościach. Jakby umierał i naradzał się wciąż i wciąż na nowo, za każdym razem jeszcze pełniejszy wiary w swoją moc. I może mógłby ten taniec trwać i wieczność całą, lecz nagle wyczerpany nim mężczyzna raptownie osunął się na ziemię. Po chwili wzniósł na kolana i ze łzami w oczach spojrzał na pustkę, która dla niego przybrała postać białowłosej kobiety.
- "Proszę, błagam cię, zabierz już to wszystko z mojej głowy." - wyszeptał patrząc wprost w ciemne oczy kobiety. - "Pobłogosław mnie, jestem gotowy, proszę cię, błagam... " - I czekał cierpliwie na odpowiedź, aż opuścił swój wzrok i głowę.
Wtedy pustka w postaci kobiety dotknęła jego głowy swoimi dłońmi. A on powracając do SIEBIE słyszał jej słowa:
- "Dziękuję. Kocham Cię, już, już, Jesteś. Błogosławię Cię całą sobą i całym Istnieniem. Tak, tak kochany, Jesteś Miłością". Rozpromieniona szeptała dalej: "Oboje dla siebie nawzajem jesteśmy darami, dzięki którym możemy powrócić do jedni w SOBIE...
Ty i Ja tak jak JA i JESTEM to dwie części Jedni w każdej i każdym z nas..." - I zamilkła. A Miłość nową falą z niej wybuchła zalewając nieskończone światy...
Mężczyzna przytulił głowę do łona pustki, poczuł ukojenie, zatopił się w niej cały i...
zaczął Się budzić...

niedziela, 17 marca 2019

MAGIA CZASU


Czasem nie wiem, kim jestem,
nie wiem, co się dzieje i dlaczego,
a Coś jednak jest ś-wiadome tego.
Czasem Coś jest ś-wiadome i Się jawi,
jakby wszystko o Sobie wiedziało
i tylko przejawianiem Siebie Się bawi.
I czasem Coś czuje tęsknotę za czymś,
a myśli się myślą tworząc historie o Tobie,
które i tak to Coś obserwuje w Sobie...
A czasem Się zdarza, że Coś w bezczasie,
wielowarstwowe czaso-przestrzennie
przenika Siebie Swym nie-i-istnieniem...


W pewnym sensie w tym, co niezmienne... wiele, bardzo wiele przez ostatnie lata w moim życiu się zmieniło i nadal zmienia...
Zrozumiałam też i doświadczam tego, że im większą odczuwam ufność do Życia (Ducha, wszechświata, całości) i otwartość na nieznane, tym bardziej Życie (Duch, wszechświat, całość) sprzyja, wspiera, obdarowuje i wciąż niespodziankami zaskakuje.
I to mnie wciąż zadziwia... To jest coś takiego, jakbym doświadczała naturalnej Magii Życia (Ducha), bo tak wiele piękna i niespodzianek się zdarza bez żadnych oczekiwań.
Po prostu: gdy ufam coraz bardziej Życiu (Duchowi) i temu, co jest mi dane do doświadczania w otwartości na to, co nieznane, pojawiają się dary, które zaskakują, zadziwiają i czuję wdzięczność za nie. Bo one przychodzą nieoczekiwane.
Po prostu wiem, że wszystko jest doskonałe i wiem, że nie wiem, jak i co będzie jutro... I jestem otwarta na nieznane. I przyjmuję z dziecięcą niemal ciekawością i otwartością wszystko takim, jakie jest. I bez koncepcji "jak być powinno", działam niedziałając w każdej chwili teraz...
I jak tu nie czuć wdzięczności za obfitość i piękno wszystkich darów Życia (Ducha) płynących prosto z Serca Serc Źródła Źródeł?
W pewnym sensie zawsze tak było i jest... tylko tego kiedyś nie dostrzegałam, bo nie było to ś-wiadome SIEBIE. 
Bo: Życie to dar Istnienia dla SIEBIE.


sobota, 16 marca 2019

O CIERPIENIU I BÓLU

ŚWIADOMA OBECNOŚĆ W TYM, Z TYM, CO JEST = BYCIE, ISTNIENIE, ŻYCIE...

Uzdrowienie czy też wyzwolenie z cierpienia polega na uświadamianiu powtarzalności pewnych zjawisk i sytuacji, które generują cierpienie. Następnie rozpoznawane są wzorce myślenia oraz emocje i działania związane z tymi zjawiskami.
Cierpienie nie jest tym samym, co fizyczny ból. Cierpienie jest mentalne (psychiczne) wynika z konfliktu pomiędzy uwarunkowanym umysłem a Duszą/Duchem). Długotrwale cierpienie w rezultacie może prowadzić do bólu fizycznego. Ale nadal ból fizyczny nie jest tym samych, co psychiczny "ból" czyli to, co sprawia, że doświadczane jest cierpienie.
Ciało może być obolałe, może doświadczać bólu. I z tym bólem w ciele, po prostu będąc i świadomie obserwując to, co jest, można odczuwać radość istnienia bez doświadczania iluzorycznego cierpienia.
Bo czym innym jest doświadczanie cierpienia a czym innym świadome rozpoznawanie przyczyn tego cierpienia. Cierpienie jest iluzją wynikającą z niezgody ja - ego czyli oddzielonego od innych ja i całości SIEBIE na to, co jest... doświadczane. Bo cierpi to ja wraz z ciałem, gdy stawia opór np. bólowi, boi się bólu, szuka sposobów, by bólu się pozbyć za wszelką cenę; gdy to ja utożsamione jest z ciałem, cierpi uznając "zdrowie" czyli brak bólu za jedynie wartościowe.
Lecz gdy z miłością albo tak po prostu świadomie przyjmowany jest ból bez oporów, bez ocen i oczekiwań, cierpienie się kończy. Znika też przywiązanie i uzależnienie od samego doświadczenia bólu w ciele. Za to JEST radość istnienia albo tak po prostu błogi spokój niezależny od zdarzeń, sytuacji i okoliczności. I ból "sam z siebie może ustępować"...
Gdy rozpoznane są przyczyny cierpienia, ono "zanika". Wtedy pojawia się błogość czyli coś w rodzaju radości istnienia. Wykroczenie poza cierpienie nie wyklucza świadomego doświadczania bólu. I w tej błogiej radości nawet ból może być świadomie obserwowany i przyjmowany. I może nas czegoś o Sobie nauczyć.
Gdy Miłość wzrasta, rozpuszcza się też cierpienie. A pojawia się coraz większa błogość... Czyli w pewnym sensie to Miłość (bezwarunkowa) umożliwia "wychodzenie" czy "wyzwalanie" ze "świata cierpienia".

poniedziałek, 11 marca 2019

WIDZĄC JEDNO, SIEBIE... ŚNIĄCY - TAŃCZĄCY SEN...

TAŃCZONY SEN
W natchnieniu przez indywidualne, lecz nieodrębne Ja Się przejawia... :)

Każda Istota ludzka, każde ja to ten sam wszechświat JA JESTEM doświadczający siebie na niezliczoną ilość sposobów... 
Każdy człowiek, każda Istota ludzka to jedna "pozycja" ze wszystkich współtworzących "superpozycję" jednego wszechświata... zawartego w Istocie przejawianej w formie Człowieka...

Śnienia (sny) wyśniewają jawę tego świata. (Sen Planety). Wyśniewają to, co jest takim, jakie jest...

Elementy jawy we śnie i przenikanie jawą snów uznawane są "społecznie" za "normalne".
Ale przenikanie snów do jawy już nie jest uznawane za "normalne"... A się zdarza. Bo w snach i wizjach może przejawiać się nieznane... które może być ujawniane na jawie...
Wizje i sny pochodzą z różnych obszarów Umysłu. Są i takie, które nie są skonfliktowane z żadnymi innymi snami i wizjami pochodzącymi z różnych obszarów. I te pochodzą z "najwyższych" w sensie najbliższych Źródła Źródeł, zintegrowanej Duszy z Duchem obszarów Umysłu zintegrowanego ze Świadomością. Z nieskończonej przestrzenności. Jakby z nadzbioru obejmującego wszystkie zbiory i podzbiory Umysłu.
Np. wizje Miłości bezwarunkowej, wszechogarniającej, wszechprzenikającej, wizje światów harmonii... itp.
Fascynujące jest to przenikanie...
I relacja jawy ze snami. I że sny tak samo jak jawa służą odkrywaniu Siebie, są tak samo istotne w Podróży, w Tańcu... Ujawniają wiele... o Sobie...
Przenikają istnienie i nieistnienie... stapiając je w jedno...
Jestem=Jesteś=Jesteśmy Tajemnicą, która odsłania się na tyle i tak, na ile i jak się ujawnia... także poprzez wizje, śnienie i jawę. Jawa jest formą realizacji... ujawniania Się nieznanego...

Wyobraź sobie, że jesteś ruchem, Tańcem swobodnych energetycznych wstążek, nitek w przestrzeni. Wykonujesz różne figury i ruchy. I w pewnym momencie w jakimś małym obszarze część tych energetycznych nitek, wstążek splątuje się ze sobą. Część Ciebie - Tańca w tym obszarze splątania skupia się na splątaniu. Na tej części Siebie. A Taniec dalej jest tańczony w całej przestrzeni. Jednak to lokalne splątanie kolejnymi ruchami Tańca coraz bardziej zagęszcza się, aż splątanie oddziela się i zapomina o innych obszarach Tańca...
W danym obszarze, lokalnie, częścią Siebie, swym zagęszczeniem, Taniec coraz bardziej skupia się na sobie i zaczyna utożsamiać tylko z tym lokalnym obszarem gęstego splątania.
Ulega iluzji oddzielenia od całości Siebie i pozostaje oddzielony od całości, dopóki nie "przypomni" sobie, że jako Taniec wypełnia całą nieskończoną przestrzeń i wszystkie różne jej obszary, że nie jest od Siebie oddzielony żadnym splątaniem ani zagęszczeniem... że oddzielność to iluzja...
Wtedy może nawet zacząć rozplątywać się... odpowiednim ruchami.
Czy gęstki utkane w Tańcu z energetycznych nitek i wstążek ulegające iluzji odrębności są rzeczywiście odrębne od Tańca? To właśnie ta ich oddzielność jest złudzeniem, iluzją...
Gdy gęstki nie dostrzegają swojego połączenia z całością Tańca, ich perspektywa widzenia całości Siebie jest zawężona. Iluzją przekonań i wyobrażeń utrzymujących je w oddzieleniu, separacji od całości Siebie.
Gdy gęstki zaczynają dostrzegać (uświadomienie) Siebie jako cały Taniec, iluzja oddzielności rozwiewa się... gęstki jednoczą się z Tańcem i stają się Jednym z Tańcem... Choć oddzielne nigdy nie były. Ich oddzielenie od całości Siebie to tylko zabawa w iluzję - sen o oddzieleniu.
Gdy cząstka "na powrót jednoczy się z Tańcem", jednoczy się także z Przestrzenią, w której Taniec Się Tańczy każdą figurą i wszystkimi swoimi splotami, cząstkami, gęstkami wypełnionymi nieskończoną Przestrzennością...
JEDNO...

Czy bohater grający w filmie wyświetlanym na ekranie może dostrzec ekran, na który rzutowany jest film? 
Czy może dostrzec projektor, z którego film jest projektowany na ekran?
Czy bohater grający rolę w "trójwymiarowym filmie" może dostrzec, że przestrzeń jest "ekranem", a "projektor" jest źródłem tego, co w tej przestrzeni się pojawia? A on jako "bohater filmu" jest projekcją tego źródła? Projekcją obrazów zmieniających się w tej niezmiennej przestrzeni?
Czy może dostrzec, że jest jednym z projekcją, ze źródłem tej projekcji a nawet przestrzenią, w której odgrywa różne role w różnych scenariuszach?
Tak... Stając się coraz bardziej świadomym... SIEBIE jako całości...
Czy bohater może dostrzec, że ten/to, co śni sen, śniony sen - obrazy snu i postaci snu oraz ten/ to, co rejestruje - obserwuje sen to jedno?
Jedno przejawiające się tym zróżnicowaniem SIEBIE... ?
Tak, gdy uwalnia się od utożsamienia z odgrywaną rolą, różnymi rolami, historiami i scenariuszami, filmem - snem i jego obrazami... itd....
Oddzielność 'śniącego sen, śnionego we śnie, obserwującego sen i przestrzeń snu' jest iluzją...


Sen Się Śni...
Taniec Się Tańczy...
JA to my...
wszyscy
(bez wyjątku)
Tańczymy Taniec...
Śnimy...
Sny o oddzieleniu, 
łączeniu, scalaniu, 
zaśniewaniu, przebudzaniu, 
zaciemnianiu, oświeceniu...
I Się budzimy...
W SOBIE SOBĄ...
JESTEM...



niedziela, 10 marca 2019

JAK ROZPOZNAĆ KIM JESTEM?

Tak: Wszystkie pomysły np. jak rozpoznać KIM JESTEM są "bzdurą" (iluzją). TAK: Wydarza się tylko to, co ma się wydarzyć. I podążanie - świadome bycie z tym, co się wydarza tu i teraz, jest tym, co jest "do zrobienia". Nic więcej.
Wszystkie scenariusze odpadają, przywiązanie do działania według jakichś koncepcji się uwalnia. W każdym tu i teraz działamy niedziałając z uwarunkowanego ja, bo brak scenariuszy i koncepcji, jak w danej sytuacji "powinnam" się zachować. Odpadają oceny i oczekiwania... Jest podążanie (zamiast pożądania ;)) - w połączeniu z TYM, KIM/CZYM JESTEM jako "Świętą Tajemnicą" - podążanie za tym, co się tu i teraz przejawia.
Tak, "praca nad sobą to zabawa umysłu", lecz jeśli dane jest takie doświadczenie na tu i teraz (np. "praca nad sobą"), to jest doświadczany proces "pracy nad sobą". Im bardziej świadomie - obserwowany i odczuwany - tym bardziej naturalny, tym bliższy prawdy nie do wypowiedzenia... Ta "praca nad sobą" jest podobna do nauki surfowania i utrzymywania się na fali, płynięcia w harmonii z falą...
Każda i każdy z nas doświadcza tego, co jest dane... Dlatego Mądrość i Miłość jako Jedno podpowiada: zaufaj Życiu, Wielkiemu, Świętemu Duchowi, Jaźni, Temu, KIM/CZYM JESTEŚ, z pokorą wobec niewiedzy, CZYM/KIM... Pokochaj wszystko, co wydaje się uwarunkowanemu ja niemożliwe do ukochania... zaufaj prądom fali...
I wszystko, co wybija ze świadomego bycia w tu i teraz, samo "odpada", a Ty po prostu... robisz to, co jest do zrobienia. Uczysz się harmonizowania z falą... A doświadczane jest to, co dane do doświadczania...
Chodzi o to, że wtedy stajesz się jak surfer płynący na fali, z falą. Wolna wola ja - surfera jest "umowna" w tym sensie, że jest bardzo ograniczona - jak zakres ruchów, działań, jakie wykonuje surfer, aby utrzymać się na fali i płynąć wraz z nią...
Gdy ja surfera próbuje wykroczyć "swoją" wolą poza ten zakres, który jest dany, próbuje "przechytrzyć" falę, "kontrolować" ją, "zapanować" nad nią, spada z niej... co bywa bolesne... Bo to ja - ego surfera ulegającego iluzji "sprawczości" sprawia cierpienie. Taka mniej więcej jest natura cierpienia... A gdy surfer łączy się z falą, łączy się z Wolą całego Oceanu, ponieważ ruch surfera i fali wynika z Tańca prądów całego Oceanu. I tak się przejawia harmonia istnienia w tu i teraz. Stajesz się Jednym z całym Oceanem, z Życiem...
Doświadczanie strachu, wściekłości itp. emocji też nie jest ani dobre ani złe, gdy jest doświadczane... Tak, te doświadczenia są bolesne i sprawiają cierpienie. Jednak poprzez świadome bycie z każdym przejawem energii (mentalnej i emocjonalnej) w tu i teraz, świadomość też w jakimś sensie uczy ja, jak sobie z tym radzić... Kiedy w takim "procesie nauki" surfer upada, nawet ból spowodowany upadkiem nie sprawia już cierpienia.
I różne doświadczenia - czy świadomie czy nieświadomie doświadczane - też nie są ani dobre ani złe, bo są takie, jakie są dane do doświadczania...
Bo to całość JA JESTEM doświadcza SIEBIE także istotami ludzkimi na mnóstwo różnych sposobów... I ta całość może się w każdej ludzkiej Istocie integrować, scalać, harmonizować. Lecz proces ten też jest dany... niezależnie od chcenia lub niechcenia indywidualnego Ja... I proces ten bywa bardzo, bardzo intensywny... Ale jeśli "ktoś" jest na to gotowy, to przechodzi przez ten proces... w taki sposób, jaki jest dany...

czwartek, 7 marca 2019

OSWAJANIE SIĘ ZE STRACHEM, LĘKIEM ITP.

Nie chodzi o to, że masz przerobić czy przezwyciężyć lęk, nienawiść czy zawiść, ale uświadomić sobie, że te uczucia żywisz do obrazów mentalnych wytworzonych przez twój umysł 😂👌💗 one same w sobie nie mają żadnej mocy. Ani czynienia ci dobrze, ani źle. No chyba, że nadasz im tę moc. Ale to praktykowanie cierpienia." - Izabela Kudła
Tak, "wystarczy sobie uświadomić"... Ale jak jest to "sobie uświadamiane"? To nie jest tylko "mentalno-duchowy" proces...
Opowieść jest taka: Bała się ciemności w lesie. Któregoś dnia poczuła, że ta ciemność ją woła, więc poszła... wchodząc ścieżką do ciemnego lasu, czuła strach, szła jednak wolno w las. Gdy strach stawał się intensywny, zapierał dech w piersiach, stawała, oddychała, przyglądała się temu, co odczuwała, była z tym świadomie... a strach sam przez tę świadomą obserwację i bycie z nim, i oddychanie... rozpuszczał się... Tej nocy przeszła może z 300 metrów w głąb lasu i zatrzymała się. Nie mogła już iść dalej. Przytuliła się do drzewa, postała chwilę i wróciła do domu.
Następnej ciemnej nocy także wyruszyła ścieżką do lasu. Było podobnie, jak poprzedniej nocy, ale tym razem strach był odczuwany mniej intensywnie. Tej nocy także kilka razy zatrzymywała się, by oddychać, a oddech rozpuszczał strach. Nadal czuła drżenie w ciele, a jednak weszła dużo głębiej do lasu. Tym razem przeszła może z 500-600 metrów i znów zatrzymała się przy drzewie i przytuliła do niego. Gdy rozglądnęła się wokół, postrzegła, że ciemność jakoś się rozprasza, nawet zaczęła wyraźnie widzieć różne kształty dużo dalej niż wcześniej była w stanie dostrzec. Jakby zmysł wzroku przekroczył wcześniejsze ograniczenia... A może widziała to jakimiś innymi "zmysłami"? Księżyca nie było, gęste chmury tak samo, jak dzień wcześniej przysłaniały dokładnie całe niebo... a mimo to widziała wyraźniej...
Trzeciego dnia noc była równie ciemna, co poprzednie, a ona poszła na długi spacer do lasu. Kilometr albo dwa... Szła i szła, aż doszła do polany, na której się zatrzymała i przysiadła na wielkim pniu. Czuła spokój i radość... nawet szmery i tupot jakichś nóg nie wywołał w niej takiego strachu, jaki czuła wchodząc za pierwszym i drugim razem do lasu....
A kilka miesięcy później spędziła trzy noce i dni siedząc sama w lesie bez jedzenia i picia... czując wzrastającą radość i harmonię... w połączeniu z lasem i wszystkim, co ją otaczało...
Więc oczywiście, nic nie ma do "przerabiania, przezwyciężania", a jednak zdarza się to, co jest doświadczane i dane do doświadczania, także świadome "oswajanie się ze strachem", który w takim procesie sam się jakoś "uwalnia" i "rozpuszcza" w nas...

p.s. w harcerstwie też chodziłam, też w nocy po lesie... ale nie był to tak świadomy proces jak ten, który opisany powyżej.... W pewnym sensie świadomego "surfowania na fali "strachu" też można się "nauczyć". :)

DUALNE + NIEDUALNE = JEDNO

Oczywiście, że oddzielanie niedualnego od dualnego jest odcinaniem jednej części całości Jedni, od drugiej... Następuje odcinanie się jakiegoś "ja" od całości SIEBIE -JA (np. odcinanie świadomości od umysłu, z którego nadal to "ja" opisujące świadomość korzysta). Ale to też etap - doświadczenie, które jest jakąś cząstką... częścią z całego spektrum doświadczeń Istoty ludzkiej. W takim przypadku takie oddzielne "ja" wypycha do "strefy cienia" to, od czego się oddziela (np. dualność). A wtedy owe dualne i tak animuje tym "ja", choć "ja" pozostaje tego nieświadome.
A iluzją nie jest różnorodność przejawów całości, lecz oddzielność "ja" od całości SIEBIE - JA, KTÓRE JEST.
Takie to jest... ani dobre ani złe, gdy jest widziane i ś-wiadome, jest po prostu takie, jakie jest.
"Słabość" jakiegoś "guru, nauczyciela czy przywódcy kultowego" jest także częścią człowieczeństwa - całej Istoty ludzkiej w jej potencjale. Te "role" są odpowiedzią na zapotrzebowanie czyli pożądanie/pragnienia tych, którzy przez kontakt z jakimś guru ulegają iluzji bycia "lepszymi, wyróżnionymi". I te obie części wzajemnie się uzupełniają. I obie są także do zintegrowania w sobie, a nie do odrzucania...
Można odrzucać, oczywiście ulegając ocenom i oczekiwaniom, że "powinno być inaczej", ale wtedy ta odrzucana część i tak kiedyś ujawni się nagle w jakimś momencie umożliwiając dostrzeżenie iluzji - wyobrażeń oddzielnych, niezintegrowanych "ja" o SOBIE. (Takie "ja", które np. utożsamia się wyłącznie z niedualnym, może nie dostrzegać przejawiajacej się nieświadomej tendencji do g-u-rowania nad innymi.) 
Biegunowa wobec nienawiści nie jest miłość, lecz pożądanie = uwielbienie (bałwochwalstwo). Miłość tę dualność spaja... ponadintelektualnym zrozumieniem (świadomością). To tak jakby Miłość była narzędziem Świadomości... spajającym wszystkie myśli, koncepty, idee Umysłu w Jedną całość... Uwalnia cząstki SIEBIE z iluzji oddzielenia sprawiającej cierpienie.
"Patriarchalna duchowość" również jest częścią całości Istoty ludzkiej. Też do zintegrowania... w całości SIEBIE. Zintegrowana zostaje uwolniona... "ja" zostaje uwolnione od konfliktu z tą cząstką całości SIEBIE -JA.
Doświadczenia "wiecznej błogości" też są częścią całego spektrum doświadczeń Istoty ludzkiej i nie są przeznaczone tylko "dla wybrańców". Można wcale nie szukać żadnych "nadzwyczajnych stanów i doświadczeń", a one i tak spontanicznie komuś mogą się zdarzyć. Bez względu na chcenie czy niechcenie jakiegos "ja". Bo Życie Się Tańczy... różnymi formami i figurami... i nigdy nie wiadomo, co komu będzie dane...do doświadczenia...
"Duchowosć, która obejmuje pełne spektrum człowieczeństwa" obejmuje każdy aspekt, każdą formę i figurę tego Tańca, także wszystkie cząstki i wszystkie ich doświadczenia.
Każdy "dogmat", w ktore "ja" wierzy, wprowadza ograniczenia oddzielające to "ja" od innych "ja" oraz całości SIEBIE - JA, KTÓRE JEST. A każde oddzielenie związane jest z wewnętrznym, nieuświadomionym jeszcze konfliktem sprawiającym cierpienie.
Jeśli ktoś ma przekonanie, że sam może wybrać sobie jakieś doświadczenia, to je wybiera, ale one są powierzchowne, tylko chwilowo zaspokajają pragnienia "ja". To też nie jest to ani dobre ani złe... bo i tak Życie tym "ja" tańczy, a to oddzielne "ja" ulega iluzji, że dokonuje jakichś wyborów. Bo jednak jest prowadzone, jak kropla albo surfer na fali...
Surfer nie ma możliwości, by kierować falą. Może natomiast poruszać się w zakresie możliwości wytyczanych przez falę... I ten zakres wyznacza zasięg "wolnej woli ja" surfera. Tak czy siak surfer jest połączony z falą, a ta z oceanem i w połączeniu z oceanem, surfer i fala poruszają się zgodnie z prądami tańca całego oceanu... całości SIEBIE - JA. KTÓRE JEST.
Dla mnie ś-wiadome jest, że wszyscy w pewnym sensie jesteśmy dla siebie wzajemnie nauczycielami i uczniami różnych aspektów SIEBIE. I od każdej cząstki Całości Istoty ludzkiej możemy czegoś nauczyć się o SOBIE. 
Totalność, całość... to też ani jedno ani dwoje tylko Taniec, który Się Tańczy...
W JEDNI NAWET DUALNE TAŃCZY W HARMONII...

Cudownym i pozornym li tylko paradoksem jest to, że To Coś określane jako "poza umysłem" (poza myślami, słowami) jest opisywane za pomocą umysłu (myśli, słów). A jednak to Się zdarza... Samo z SIEBIE...

Więc bycie SOBĄ "poza umysłem" u-żywa "umysłu" do opisywania SIEBIE. A więc to, co "poza umysłem" u-żywa czegoś, co "nim nie jest", u-żywa umysłu, którego niby "nie ma" - który niby "nie istnieje", a jednak... jednocześnie istnieje... 

Świadomość SIEBIE (samoświadomość) istnienia w stanie "najgłębszego snu bez snów" nie rozpoznałaby Siebie jako taką bez swojego potencjału stanów snów ze snami, obrazami, słowami czyli bez umysłu...


poniedziałek, 4 marca 2019

ZJAWISKA I OPISY, ŚWIADOMOSC I UMYSŁ, ROZUM I INTUICJA SERCA....

Świadomość sama w sobie jest nie do ogarnięcia dla umysłu, a jednak to dzięki świadomości umysł może rozumieć i opisywać... wszystko.
Choć opis nigdy nie jest identyczny ze zjawiskiem,
choć zjawisko i opis są Jednym przejawiającym się swoim zróżnicowaniem.
Opisy zjawisk można porównać do zapisów na płaszczyźnie dwuwymiarowej, które symbolicznie tylko wskazują na zjawiska istniejące w przestrzeni trójwymiarowej (a nawet wielowymiarowej i nieskończenie wymiarowej).
Choć i opisy zjawisk też mogą sięgać coraz głębiej... i stawać się wielowymiarowymi przekraczając wcześniej nieświadome uwarunkowania umysłu np. liniowość i płaskość postrzegania zjawisk.
Wyższość rozumu nad intuicją, głowy nad sercem, umysłu nad świadomością... to koncept, który jako przekonanie utrzymuje fałszywe wyobrażenia umysłu Ja ego (czyli oddzielonego od całości SIEBIE - JA) o Sobie... te wyobrażenia, które nieświadomie ograniczają potencjalne możliwości rozwoju Ja...
Uwolnienie od przywiązania do przekonania o wyższości rozumu nad intuicją sprawia, że ograniczenia umysłu rozwiewają się jak dym iluzji...
Gdy umysł oddaje się świadomości, gdy rozum oddaje się intuicji, gdy głowa poddaje się sercu...
Czysty umysł i czyste serce prowadzą do Serca Serc Źródła Źródeł w nas jako Jedni.