czwartek, 28 lutego 2019

ZERO


forma nie ma znaczenia,
gdy formę wypełnia ufność do Życia
i Tego, co Jest,
miłość do wszystkiego

i radość Istnienia...
bez oddzielania tego od tamtego,
choć formy są zróżnicowane...

Nie jestem ani dobry ani zły... 
Jestem zero.
Będąc zerem, niczym, staję się wszystkim. 

DOBRO + ZŁO = ZERO



W każdym dobrym jest ukryte zło, a w każdym złym, dobro jest ukryte. Dlatego ten, kto uważa się za dobrego, nie dostrzeże dobra w tym, którego uznaje za złego... albowiem, ponieważ nie widzi sam SIEBIE, bo ulega zapomnieniu, że jest "zerem" i "wszystkim" jednocześnie. Dopóki dobro i zło w Ja się nie wyzerują, zawsze - od jakiejś części całości SIEBIE to Ja (ego) pozostaje iluzją oddzielone, więc nadal ocenia i oczekuje... Co nie jest ani dobre ani złe - czego świadome Ja Się staje, gdy bycie dobrym lub złym przekracza... 

Dwie skrajności to "dobry i zły". Pomiędzy tymi "częściami" uznanymi za przeciwstawne (jak plus i minus) toczy się "spór", są zawsze skonfliktowane ze sobą, gdy Ja jest utożsamione z byciem "dobrym" albo "złym".

D
obry i zły wzajemnie się uzupełniają i nie istnieją bez siebie wzajemnie.
Dla "Ja" uznającego się za "dobre" muszą istnieć jakieś części całości (jednego JA), które to "dobre" Ja uznaje za "złe".
W ten sposób "dobre" Ja dokonuje projekcji na innych (na zewnątrz) tego, co to Ja ukrywa przed sobą w swojej "strefie cienia" - nieświadomości czyli tę "złą" część siebie.

Kiedy ta część "zła" się ujawnia i uaktywnia, to Ja uznające się za "dobre" nie chce tego dostrzec z powodu przywiązania do iluzji bycia wyłącznie "dobrym". Wypiera się tej części siebie z powodu strachu i negacji tej części siebie. Albo ją bagatelizuje...

"Zera" nie są ani dobrzy ani źli, bo mają te części siebie zintegrowane, bo ani z jednym ani z drugim nie są utożsamieni. Ale mogą być przez inne Ja widziane, postrzegane jako "dobre" lub "złe"...
"Zero" nie jest tu użyte w potocznym, konwencjonalnym (negatywnym) znaczeniu. Tak, "zera" mogą być postrzegane jako dobrzy lub źli. I możliwe, że niemożliwe jest być tylko "całkowitym zerem". Ponieważ stając się "zerem" stajesz się coraz bardziej wszystkim. 
Będąc niczym jestem wszystkim...I mogę być postrzegana przez różne Ja jako dobra lub zła, ale to nie ma znaczenia, jak postrzegają mnie inni. Bo nie ma już przywiązania do utożsamiania się z jednym lub drugim biegunem (z powodu wolności od ocen i oczekiwań).


Możesz kochać bez względu na wszystko i być wolnym od rezultatów swoich działań i jednocześnie nie utożsamiać się ani z byciem dobrym ani z byciem złym. Po prostu: Kochasz bez względu na wszystko i jesteś wolny od rezultatów. A inni mogą postrzegać Cię... różnie.  Jedni mogą postrzegać Cię jako dobrego, a inni jako złego, bo na przykład jesteś wolny od rezultatów działań i opinii innych, ale to, co się przez Ciebie przejawia, dotyka jeszcze w jakiś sposób jakieś tzw. ego... A dla innych to, co się przez Ciebie przejawia może być inspirujące i wspierające, nawet, gdy w pierwszym momencie sprawia jakiś ból albo trudność... Zatem jedni mogą Cię uważać i nazywać dobrym, wspaniałym, a inni np. złym albo szalonym itd... Ale gdy Ty stajesz się wolny od tego, jak postrzegają Cię inni... czy jako dobrego czy jako złego... w pewnym sensie stajesz się "zerem" czyli "niczym i wszystkim" ...  A i tak przejawia Się to, co Się przejawia i doświadczane jest to, co jest dane do doświadczania... A i tak to, co Się przejawia, Się przejawia i się zdarza... 

Np. dzień może być postrzegany jako "dobry" lub "zły" z powodu ocen i oczekiwań Ja. A może być widziany takim, jaki jest np. słoneczny lub deszczowy.  Każdy dzień jest, jaki JEST i JEST niezależnie od chcenia, ocen czy oczekiwań jakiegoś Ja.  Jedyną różnicą między "dobrym" dniem a "złym" dniem jest nastawienie wobec tego dnia czyli ocena dokonywana przez ja... 
A każdy dzień i każda noc są jakie są.... poza ocenami i oczekiwaniami (nastawieniem i chceniem), bo są takie jakie są (deszczowe, słoneczne, zimne, gorące itd.) niezależnie od ocen i oczekiwań jakichś Ja... i tak po prostu SĄ... 

Choć Jednia Jednego JA przejawia się zróżnicowaniem SIEBIE jako indywidualne, zróżnicowane Ja, to zło i dobro są pojęciami związanymi z wyobrażeniami, iluzjami o sobie i innych... Ja oddzielonego (ego) od Jedni - Jednego JA. Dlatego Ja oddzielone od całości SIEBIE (JA) ocenia i oczekuje... ulegając iluzji oddzielenia.

Różnorodność form jest przejawem Jedni, lecz nie jest przejawem iluzji ich oddzielności. Iluzją jest ich oddzielność i wszelkie konflikty z powodu utożsamienia jakiejś części Ja z danym obszarem jednego Umysłu - JA. Trochę to podobne do postrzegania rzeczywistości trójwymiarowej za pomocą opisywania jej na płaskim ekranie. Ten opis dwuwymiarowy nie oddaje natury zjawisk zachodzących w trójwymiarowej przestrzeni. Podobnie pojęcia dobra i zła pochodzą z innej płaszczyzny (analogia do 2D) postrzegania niż zjawiska zachodzące w przestrzeni poza płaskim ekranem (analogia do 3D). Dobro i zło służą do opisu zjawisk z poziomu tej 2D płaszczyzny. A jeśli nie ma tego, co cokolwiek ocenia i oczekuje? Nie ma Ja oddzielonego (ego) od Jedni - Jednego JA. Jest "tylko postrzeganie" (percepcja)... a jeden Umysł przejawia się swoją różnorodnością postrzegania (percepcji). Dostrzeganie tej różnorodności zjawisk i różnic w ich postrzeganiu (bez ocen i oczekiwań) może być dla Ja "nauką" coraz większej przestrzenności = świadomości SIEBIE jako całości - jednego Umysłu... JA JESTEM... 
więc dobro i zło zerują się wtedy, gdy uwalnia się przywiązanie do utożsamienia Ja z "dobrym" albo "złym" i następuje zmiana postrzegania (związanego z tą płaszczyzną 2D). Umysł Się uelastycznia, świadomość "ekspanduje" i Ja zaczyna postrzegać... trójwymiarowo. Ja przestaje utożsamiać się z dobrym lub złym i staje się coraz bardziej SWIADOME KONSEKWENCJI swoich wcześniej nieświadomych myśli, przekonań i działań. To przykład, jak zmiana świadomości może wpływać na zmianę postrzegania (percepcji).

Tak jak zjawiska są wielowymiarowe, my też jesteśmy wielowymiarowi... może nawet nieskończenie wielowymiarowi. 


dodane 2.04.2019
"To, co określamy mianem „zła” i „dobra”, pochodzi z tego samego miejsca. Tao-te-cing mówi, że źródło wszystkiego nazywa się „ciemność”.
Jaka piękna nazwa (jeśli już potrzebujemy nazwy)! Ciemność jest naszym źródłem. Ostatecznie obejmuje ona wszystko. Jej naturą jest miłość, a my w swoim zagubieniu nazywamy ją przerażającą i brzydką, nieznośną i nie do zaakceptowania. Nasze napięcie zawsze jest efektem naszych wyobrażeń o tym, co kryje się w tej ciemności. Wyobrażamy sobie, że ciemność nie ma z nami nic wspólnego, i przypisujemy jej coś strasznego. Lecz w rzeczywistości ciemność jest zawsze przyjazna.
Czym jest „ciemność w ciemności”? To umysł, który nic nie wie. Ten niewiedzący umysł stanowi centrum wszechświata - on jest wszechświatem - poza nim nic nie istnieje. Powodem, dla którego ciemność jest bramą do zrozumienia wszystkiego, jest to, że kiedy już ją zrozumiemy, przekonujemy się, że nic nie jest oddzielone od nas. Żadna nazwa, żadna myśl nie może być prawdziwa w sensie ostatecznym. Wszystko jest tymczasowe; wszystko się zmienia. Ciemność, to, co bezimienne, to, co niepomyślane - temu możesz bezgranicznie zaufać. To się nie zmienia i jest przyjazne. Kiedy uświadomisz sobie ten fakt, po prostu nie możesz się nie roześmiać. Ani życie, ani śmierć nie są poważne. "
Byron Katie