Cyt. z filmu "W RADOŚCI NIE MA DOZNAJĄCEGO" Rupert Spira:
W prawdziwej miłości, radości nie ma
jaźni ja...",
które na bieżąco komentuje. Bo
po prostu to ja jest całkowicie połączone ze SOBĄ poza czasem, w wieczności i w
tym połączeniu, w tej Jedni SIEBIE jest miłością, radością istnienia...
A każde spostrzeżenie jest już dokonywane w czasie.
Umysł - w przypadku tej kobiety z filmu - nie zarejestrował
tego doświadczenia. Postrzegł to jako "wycięcie", a potem dopiero
opatrzył to "doświadczenie komentarzem, że stracił coś istotnego... bo
jeszcze ten umysł jako odrębne ja nie "uelastycznił" się na tyle, by
być świadomie w tym pozaczasie, w pustce i by był całkowicie zintegrowany z tą
wiecznością i głębią, którą jest-eś-my w swej Istocie.
Fascynujące jest Życie... na przykład doświadczałam przez
kilka lat, spontanicznie i z zaskoczenia najpierw oswajania się, a potem
osadzania się w pustce. I na początku umysł różnie radził sobie z tym
doświadczeniem, a potem się z nim oswajał, uelastyczniał... Taka przygoda - coś
się przejawia, nie wiemy co, jesteśmy z tym i rozpoznajemy... jakbyśmy byli w
jakiejś "szkole", w której samo przejawia się to, czego mamy się
uczyć w danym tu i teraz, ale także w pewnym nieokreślonym czasie trwania tej
nauki...
Zabawne, że z jednej strony coraz trudniej opisywać to, co
jest doświadczane i doświadcza się jednocześnie, ponieważ wciąż coś nowego się
ujawnia, odkrywa, a z drugiej strony radość sprawia to, że jednak można te
"zjawiska" jakoś opisać. Co na przykład czyni świadomość swoimi
"narzędziami poznawczymi" i
"radioodbiornikami" takimi jak np. Rupert Spira.
Ostatnio odczuwane są coraz intensywniejsze, pulsujące
bardzo zróżnicowanymi "częstotliwościami" energie. Jak w
kalejdoskopie, który kręci się z coraz większą prędkością, a mimo tego
przyspieszenia zmienności wzorów, odczuwany jest coraz większy spokój, coraz
głębsze osadzenie w Sobie. I te energie odczuwane są w coraz subtelniejszy
sposób, jak gdyby nowymi, nigdy wcześniej w takiej skali nie używanymi
"nadzmysłami"...