czwartek, 7 marca 2019

OSWAJANIE SIĘ ZE STRACHEM, LĘKIEM ITP.

Nie chodzi o to, że masz przerobić czy przezwyciężyć lęk, nienawiść czy zawiść, ale uświadomić sobie, że te uczucia żywisz do obrazów mentalnych wytworzonych przez twój umysł 😂👌💗 one same w sobie nie mają żadnej mocy. Ani czynienia ci dobrze, ani źle. No chyba, że nadasz im tę moc. Ale to praktykowanie cierpienia." - Izabela Kudła
Tak, "wystarczy sobie uświadomić"... Ale jak jest to "sobie uświadamiane"? To nie jest tylko "mentalno-duchowy" proces...
Opowieść jest taka: Bała się ciemności w lesie. Któregoś dnia poczuła, że ta ciemność ją woła, więc poszła... wchodząc ścieżką do ciemnego lasu, czuła strach, szła jednak wolno w las. Gdy strach stawał się intensywny, zapierał dech w piersiach, stawała, oddychała, przyglądała się temu, co odczuwała, była z tym świadomie... a strach sam przez tę świadomą obserwację i bycie z nim, i oddychanie... rozpuszczał się... Tej nocy przeszła może z 300 metrów w głąb lasu i zatrzymała się. Nie mogła już iść dalej. Przytuliła się do drzewa, postała chwilę i wróciła do domu.
Następnej ciemnej nocy także wyruszyła ścieżką do lasu. Było podobnie, jak poprzedniej nocy, ale tym razem strach był odczuwany mniej intensywnie. Tej nocy także kilka razy zatrzymywała się, by oddychać, a oddech rozpuszczał strach. Nadal czuła drżenie w ciele, a jednak weszła dużo głębiej do lasu. Tym razem przeszła może z 500-600 metrów i znów zatrzymała się przy drzewie i przytuliła do niego. Gdy rozglądnęła się wokół, postrzegła, że ciemność jakoś się rozprasza, nawet zaczęła wyraźnie widzieć różne kształty dużo dalej niż wcześniej była w stanie dostrzec. Jakby zmysł wzroku przekroczył wcześniejsze ograniczenia... A może widziała to jakimiś innymi "zmysłami"? Księżyca nie było, gęste chmury tak samo, jak dzień wcześniej przysłaniały dokładnie całe niebo... a mimo to widziała wyraźniej...
Trzeciego dnia noc była równie ciemna, co poprzednie, a ona poszła na długi spacer do lasu. Kilometr albo dwa... Szła i szła, aż doszła do polany, na której się zatrzymała i przysiadła na wielkim pniu. Czuła spokój i radość... nawet szmery i tupot jakichś nóg nie wywołał w niej takiego strachu, jaki czuła wchodząc za pierwszym i drugim razem do lasu....
A kilka miesięcy później spędziła trzy noce i dni siedząc sama w lesie bez jedzenia i picia... czując wzrastającą radość i harmonię... w połączeniu z lasem i wszystkim, co ją otaczało...
Więc oczywiście, nic nie ma do "przerabiania, przezwyciężania", a jednak zdarza się to, co jest doświadczane i dane do doświadczania, także świadome "oswajanie się ze strachem", który w takim procesie sam się jakoś "uwalnia" i "rozpuszcza" w nas...

p.s. w harcerstwie też chodziłam, też w nocy po lesie... ale nie był to tak świadomy proces jak ten, który opisany powyżej.... W pewnym sensie świadomego "surfowania na fali "strachu" też można się "nauczyć". :)

DUALNE + NIEDUALNE = JEDNO

Oczywiście, że oddzielanie niedualnego od dualnego jest odcinaniem jednej części całości Jedni, od drugiej... Następuje odcinanie się jakiegoś "ja" od całości SIEBIE -JA (np. odcinanie świadomości od umysłu, z którego nadal to "ja" opisujące świadomość korzysta). Ale to też etap - doświadczenie, które jest jakąś cząstką... częścią z całego spektrum doświadczeń Istoty ludzkiej. W takim przypadku takie oddzielne "ja" wypycha do "strefy cienia" to, od czego się oddziela (np. dualność). A wtedy owe dualne i tak animuje tym "ja", choć "ja" pozostaje tego nieświadome.
A iluzją nie jest różnorodność przejawów całości, lecz oddzielność "ja" od całości SIEBIE - JA, KTÓRE JEST.
Takie to jest... ani dobre ani złe, gdy jest widziane i ś-wiadome, jest po prostu takie, jakie jest.
"Słabość" jakiegoś "guru, nauczyciela czy przywódcy kultowego" jest także częścią człowieczeństwa - całej Istoty ludzkiej w jej potencjale. Te "role" są odpowiedzią na zapotrzebowanie czyli pożądanie/pragnienia tych, którzy przez kontakt z jakimś guru ulegają iluzji bycia "lepszymi, wyróżnionymi". I te obie części wzajemnie się uzupełniają. I obie są także do zintegrowania w sobie, a nie do odrzucania...
Można odrzucać, oczywiście ulegając ocenom i oczekiwaniom, że "powinno być inaczej", ale wtedy ta odrzucana część i tak kiedyś ujawni się nagle w jakimś momencie umożliwiając dostrzeżenie iluzji - wyobrażeń oddzielnych, niezintegrowanych "ja" o SOBIE. (Takie "ja", które np. utożsamia się wyłącznie z niedualnym, może nie dostrzegać przejawiajacej się nieświadomej tendencji do g-u-rowania nad innymi.) 
Biegunowa wobec nienawiści nie jest miłość, lecz pożądanie = uwielbienie (bałwochwalstwo). Miłość tę dualność spaja... ponadintelektualnym zrozumieniem (świadomością). To tak jakby Miłość była narzędziem Świadomości... spajającym wszystkie myśli, koncepty, idee Umysłu w Jedną całość... Uwalnia cząstki SIEBIE z iluzji oddzielenia sprawiającej cierpienie.
"Patriarchalna duchowość" również jest częścią całości Istoty ludzkiej. Też do zintegrowania... w całości SIEBIE. Zintegrowana zostaje uwolniona... "ja" zostaje uwolnione od konfliktu z tą cząstką całości SIEBIE -JA.
Doświadczenia "wiecznej błogości" też są częścią całego spektrum doświadczeń Istoty ludzkiej i nie są przeznaczone tylko "dla wybrańców". Można wcale nie szukać żadnych "nadzwyczajnych stanów i doświadczeń", a one i tak spontanicznie komuś mogą się zdarzyć. Bez względu na chcenie czy niechcenie jakiegos "ja". Bo Życie Się Tańczy... różnymi formami i figurami... i nigdy nie wiadomo, co komu będzie dane...do doświadczenia...
"Duchowosć, która obejmuje pełne spektrum człowieczeństwa" obejmuje każdy aspekt, każdą formę i figurę tego Tańca, także wszystkie cząstki i wszystkie ich doświadczenia.
Każdy "dogmat", w ktore "ja" wierzy, wprowadza ograniczenia oddzielające to "ja" od innych "ja" oraz całości SIEBIE - JA, KTÓRE JEST. A każde oddzielenie związane jest z wewnętrznym, nieuświadomionym jeszcze konfliktem sprawiającym cierpienie.
Jeśli ktoś ma przekonanie, że sam może wybrać sobie jakieś doświadczenia, to je wybiera, ale one są powierzchowne, tylko chwilowo zaspokajają pragnienia "ja". To też nie jest to ani dobre ani złe... bo i tak Życie tym "ja" tańczy, a to oddzielne "ja" ulega iluzji, że dokonuje jakichś wyborów. Bo jednak jest prowadzone, jak kropla albo surfer na fali...
Surfer nie ma możliwości, by kierować falą. Może natomiast poruszać się w zakresie możliwości wytyczanych przez falę... I ten zakres wyznacza zasięg "wolnej woli ja" surfera. Tak czy siak surfer jest połączony z falą, a ta z oceanem i w połączeniu z oceanem, surfer i fala poruszają się zgodnie z prądami tańca całego oceanu... całości SIEBIE - JA. KTÓRE JEST.
Dla mnie ś-wiadome jest, że wszyscy w pewnym sensie jesteśmy dla siebie wzajemnie nauczycielami i uczniami różnych aspektów SIEBIE. I od każdej cząstki Całości Istoty ludzkiej możemy czegoś nauczyć się o SOBIE. 
Totalność, całość... to też ani jedno ani dwoje tylko Taniec, który Się Tańczy...
W JEDNI NAWET DUALNE TAŃCZY W HARMONII...

Cudownym i pozornym li tylko paradoksem jest to, że To Coś określane jako "poza umysłem" (poza myślami, słowami) jest opisywane za pomocą umysłu (myśli, słów). A jednak to Się zdarza... Samo z SIEBIE...

Więc bycie SOBĄ "poza umysłem" u-żywa "umysłu" do opisywania SIEBIE. A więc to, co "poza umysłem" u-żywa czegoś, co "nim nie jest", u-żywa umysłu, którego niby "nie ma" - który niby "nie istnieje", a jednak... jednocześnie istnieje... 

Świadomość SIEBIE (samoświadomość) istnienia w stanie "najgłębszego snu bez snów" nie rozpoznałaby Siebie jako taką bez swojego potencjału stanów snów ze snami, obrazami, słowami czyli bez umysłu...