Kto, co szuka oświecenia, przebudzenia, wyzwolenia, bo go nie dostrzega, nie czuje w sobie?
Ten kto goni myślami za oświeceniem, przebudzeniem, wyzwoleniem. To, co goni to, przed czym ucieka. Dlaczego nie może zatrzymać się i zapytać siebie: kto/co unika przebudzenia, które zawsze jest w obecności w każdym momencie? Dlaczego tego nie dostrzega? Co je przesłania? Dlaczego widzi oddzielenie, które jest tylko iluzją? Dlaczego nie widzi tego, co jest i stawia opór przed połączeniem się z samym SOBĄ, z całością, Jednią SIEBIE? Bo jeszcze nie dostrzega, że zawsze może się tym, co stawia opór, zająć i zintegrować, i rozpuścić te iluzoryczne granice SOBĄ w sobie...
Strach wynikający z oddzielenia od swojej pełni, całości, jedni SIEBIE pogłębiał się w kolejnych pokoleniach naszych ludzkich przodków. Aż doprowadził do totalnego konfliktu wewnętrznego, "schizy" - rozłamu, rozdarcia pomiędzy głową - umysłem i sercem - świadomością.
Uwierzyliśmy w różne kłamstwa, oceny, oczekiwania, wszystkie
iluzje naszego oddzielenia jako prawdziwe. Więc nieświadomie staliśmy się "demonami rozpaczy i cierpienia pragnącymi unicestwienia"... Machającymi na oślep "nożami strachu" przed własną agresją. Doszukując się w tym jakiegoś głębszego
sensu. A głos Serca, Ducha (świętego, wielkiego), Źródła Źródeł jest na tyle
donośny, na ile jesteś-my otwarci na usłyszenie Go.
Więc zamiast szaleć słuchając chaosu "głosów rozpaczy i
destrukcji", można przestać zagłuszać ten głos Serca, Ducha, Źródła Źródeł
ciągłym trajkotaniem uwarunkowanego umysłu żonglującego iluzją uznawaną za
prawdę. Wchodząc w ciszę, można świadomie obserwować to trajkotanie (bez podążania
za nim, bez utożsamiania się z nim) w świadomym odczuwaniu formą, jaka jest nam
dana.
W rezultacie "wyzwania", które są nam dane przez
Życie, nie służą temu, by
nas "paraliżować", lecz pomagają nam odkrywać,
kim, czym jesteś-my.
Miewamy czasem ogromne (względnie;)) trudności z akceptacją
różnych zachowań innych ludzi. Ale też z akceptacją swoich zachowań miewamy
trudności - kiedy stają się uświadamiane. Te trudności miewamy, dopóki nie zaczynamy poznawać Siebie,
sięgać do swojej "strefy cienia" i integrować różne pooddzielane od
siebie cząstki i części Siebie jako całości, Jedni. Wtedy zaczynamy akceptować
i rozumieć (na początku mniej intelektualnie, bardziej intuicyjnie) coraz
więcej zachowań innych i swoich też.
Inni bywają tylko i aż "lustrami", które
"pokazują" to, co jeszcze nieświadome, bo ukryte w "strefie
cienia". Dopóki nie zaczniemy poznawać Siebie, prawdę o Sobie przez
uświadamianie sobie tego, czego wcześniej nie byliśmy świadomi. Tego, co nie
było ś-wiadome. W zaśnieniu "moje" tzw. ego często stawiało opór
temu procesowi samo-poznania, bo było przywiązane do utożsamienia się z pewnym
pakietem fałszywych wyobrażeń i przekonań o sobie i innych. Te wyobrażenia i przekonania utrzymywały to "moje"
ja-ego w ciągłym, nieświadomym wewnętrznym konflikcie wciąż projektowanym na
zewnątrz. Tak działamy jako tzw. ega posługujące się ograniczonym i
uwarunkowanym umysłem w ramach oprogramowania, jakie otrzymujemy w procesie
"wychowywania". Żeby tzw. ego mogło doświadczać iluzji świata
dualnego ("dwubiegunowego" i "schizofrenicznego") jako
jedynie realnego i prawdziwego (tzw. Samsara). I dlatego ten proces bywa czasami bardzo (względnie ;))
bolesny. Ale z czasem staje się fascynującą podróżą odkrywczą - odkrywania
"ściem" tzw. ego i prawdy o Sobie. :)
Na przykład kiedyś wściekała mnie czyjaś agresja, bo
"mnie" dotykała, bo miałam o sobie takie fałszywe wyobrażenie, że:
"ja wcale taka nie jestem jak inni. Tylko inni są tacy okropni, tacy
źli". Co za piękna ignorancja, "wow". Nie byłam świadoma tego,
że ja też taka bywałam czasami. Gdy zdarzały się agresywne myśli o innych albo przejawiały
się przeze mnie agresywne zachowania, to jakaś część mnie (tzw.ego) zawsze
znajdowała na to usprawiedliwienie i oczywiście szukając dla siebie
usprawiedliwienia obwiniała innych o takie swoje zachowanie. Bo ega to takie fałszywe, kłamliwe "niewiniątka".
A agresja bywa naturalną reakcją na płynące z tzw. ego myśli: oceny i
oczekiwania.
Kiedy pojawiła się metoda pracy ze sobą - metoda
"lustra:, to zaczęło się poznawanie i integrowanie Siebie. To, co w innych
mnie złościło, irytowało, co mnie dotykało, brałam "na warsztat". I
odkrywałam to, co było ukryte w "strefie cienia". Wszystko to, od
czego tzw. ego było oddzielone, bo się tego wypierało. A wszystko to, co w "cieniu" nieświadomości
ukryte, jest cząstkami nas jako całości Istoty ludzkiej. Mnie i Ciebie. Całe
mnóstwo różnych części i warstw Istoty ludzkiej tworzące całe ogromne spektrum
od od-zwierzęcych do od-boskich. ;) "wibracji" i wzorców
myślenia-działania-kreowania.
Agresja przejawia się różnie: czasem w słowach, a czasem w
działaniu. Gdy nie możesz zaakceptować czyjejś agresji, znaczy,
że nie jesteś gotów zaakceptować SWOJEJ własnej agresji utajonej. Gdy czujemy
się zranieni, dotknięci czyjąś agresją, to znaczy, że dotyka ona czegoś
istotnego: czyjaś agresja "lustrzy" tę, która jako nieuświadomiona
pozostaje ukryta w "cieniu" - w nieświadomości, w nie(rozpo)znanym
Sobie. Nie można zaakceptować swojej agresji, gdy jakaś część
Siebie - umownie zwana ego - ma pewne fałszywe wyobrażenia o sobie i dlatego
pozostaje w odcięciu całości Siebie. I od tych części Siebie, które wciąż
jeszcze odrzuca. Nie chce ich widzieć. Nie chce widzieć siebie jako
"agresora". Woli siebie okłamywać i udawać, że takie nie jest. Choć
boi się... samego Siebie.
W dzieciństwie często bywamy świadkami różnego rodzaju
agresji, którą nasiąkamy nieświadomie. Nie jesteśmy odpowiedzialni za "oprogramowanie", jakie otrzymaliśmy w dzieciństwie. Ale w 100 procentach
jesteśmy odpowiedzialni za zmianę tego "oprogramowania" przez samo-obserwację i
samo-poznawanie (uzdrawianie) Siebie. Poznając Siebie, uważnie i uczciwie obserwując-badając
Siebie, swoje myśli, przekonania, emocje itd., odkrywamy to, co było wcześniej
zakryte, nieświadome. Stopniowo poznajemy prawdę o Sobie. Stajemy się coraz
bardziej samo-świadomi Siebie.
Gdy pojawia się gotowość, wchodzimy w ten proces. Jung
nazywa go procesem indywiduacji, inni świadomą integracją, świadomym
odkrywaniem i scalaniem Siebie. Jeszcze inni nazywają to uzdrawianiem albo
przebudzaniem się do prawdy o SOBIE. Ten proces bywa trudny, bo trudność sprawia zdzieranie
różnych "masek" tzw. ego ukrywających prawdę o nas samych, o Sobie.
Ten proces jest podobny wchodzeniu do zagraconej, śmierdzącej piwnicy, której
uprzątnięcie wymaga sporo energii, uczciwości, uwagi, uważności, a dla
niektórych sporej odwagi.
Mogę teraz kochać innych ludzi i akceptować różne ich
zachowania, ponieważ wcześniej odkryłam i zintegrowałam w sobie te części
Siebie, od których kiedyś się oddzielałam np. poprzez utożsamienie z myślami
oceniającymi, że coś jest dobre, a coś złe. Wtedy tych części Siebie, które
oceniałam jako złe, a widziałam je u innych, oczywiście nie widziałam w sobie.
Byłam od nich odcięta przywiązaniem do fałszywych wyobrażeń o sobie.
I nie wiem, co jeszcze będzie mi dane do odkrycia o Sobie.
Jestem ufna i otwarta na nieznane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz