"Znajomość własnej ciemności (cienia) to najlepsza metoda na radzenie sobie z ciemnością (cieniem) innych ludzi. Pomaga ci mieć osobisty wgląd w tajemnice ludzkiej duszy. W przeciwnym razie wszystko pozostaje sprytną intelektualną sztuczką, składającą się z pustych słów prowadzących do pustego gadania." - z książki "Wybrane listy C.G. Junga".
Tak zwany new world order - nowy światowy porządek albo nowy światowy ład 😉 to idea kreacji "idealnego" nowego świata - świata opartego (między innymi) na handlu, kontroli, cenzurze i manipulacjach informacjami. Kontrola nad mediami, uznawanie pewnych informacji za fałszywe, a innych za prawdziwe, cenzura, manipulacje danymi i informacjami, bombardowanie reklamami, a także wprowadzanie w odpowiednich momentach i przestrzeniach chaosu informacyjnego (dezinformacja) - to narzędzia - nowa "broń" walczących o "nowy porządek światowy", który miałby objąć cały świat.
Dlatego także "polski ład" nie jest już ani polski ani nie jest ładem. Jest zbiorem konceptów - pomysłów na wprowadzanie nowych zasad, praw, zarządzeń, regulacji - ogólnie "nowych porządków" na całym świecie. "Porządki" te mają na celu rozwiązanie różnych problemów i konfliktów czyli "ulepszanie" świata i ludzi (patrz: transhumanizm) zgodnie z ideami tych, którzy sami sobie dali prawo do rządzenia, władania tym światem i sami obsadzili się w rolach przywódców. Jednakże każdy, kto sam siebie "wybiera" na władcę, przywódcę czy lidera, jest - jak klarownie wynika to z historii ludzkości - uzurpatorem i tyranem.
Od czasu do czasu różni uzurpatorzy, tyrani pojawiali się w różnych miejscach na Ziemi wprowadzając swoje "nowe porządki". Zawsze było to związane z różnymi tak zwanymi nadużyciami czyli oszustwami, przekupstwem, korupcją, demoralizacją i używaniem przemocy (fizycznej i/lub psychicznej). Tym razem jednak wygląda na to, że grupa uzurpatorów próbuje stworzyć światowy rząd wspierany przez NIBY jeszcze lokalnych przywódców (prezydenci, premierzy, ministrowie) różnych państw, którzy jednak JUŻ są przedstawicielami i wykonawcami planów samozwańczych szefów światowego rządu i twórców "nowego porządku". Niektórzy przywódcy rządów różnych państw (od momentu nadania im przez samozwańczych władców świata tytułu "światowych liderów") przestają (a część już całkiem przestała) być przedstawicielami obywateli narodów i państw. Nawet tych obywateli, którzy na te stanowiska ich wybrali zasilając działania tych wybrańców swoją energią.
Wszyscy, którzy rezonują z ideami propagowanymi przez elitę samozwańczych światowych przywódców czyli rezonują z pewnym zakresem "wzorców energetycznych owego "nowego światowego porządku", stają się reprezentantami tego nowego światowego rządu, marionetkami zasilającymi system zaplanowany przez owych samozwańczych tyranów.
Każdy, bez względu na zajmowane stanowisko, pełnione funkcje czy role polityczne albo społeczne, bez względu na preferencje polityczne lub ich brak, bez względu na zakres wiedzy, a nawet bez względu na wykształcenie lub jego brak, każdy kto rezonuje w jakiś sposób z tymi ideami (nawet nieświadomie), będzie zasilał ten system i "wzorce energetyczne" takiego świata tworzonego przez nowych władców -uzurpatorów, monopolistów ukrytych za maskami filantropów, darczyńców i dobroczyńców. Każdy kto będzie wykonywał zalecenia, zarządzenia, polecenia i rozkazy przedstawicieli tych tyranów, choćby ze strachu przed utratą różnego rodzaju przywilejów, wygody czy fałszywych obietnic stwarzających iluzję dobrobytu i poczucia bezpieczeństwa, będzie zasilał taki system.
Nie jest to ani dobre ani złe. Jest, jakie jest. Tyrani też mają swoje role do odegrania w teatrze tego świata - snu. Tak się czasem zdarza - takie sny się czasem wyśniewają... na jawie. Ich sens ob-jawia się, gdy świadomie obserwowane i poznawane są różne zjawiska takich światów - snów oraz ich przyczyny i skutki.
Bez niezależnego od zewnętrznych warunków poczucia bezpieczeństwa i dobrobytu w sobie, sobą, a zwłaszcza bez zaufania i otwartości na nieznane, nie ma możliwości uzyskania poczucia bezpieczeństwa i obfitości od kogokolwiek z zewnątrz. Podobnie jak niemożliwe jest odczuwanie miłości bez odkrycia jej źródła w sobie. Nie ma także możliwości rozwiązania problemów i konfliktów tego świata - snu bez ich uświadomienia i rozwiązania ich w sobie. Zaś wszelkie idee, koncepty czy "porządki", które mają niby rozwiązywać problemy i konflikty tego świata - snu, a które opierają się na wzorcach tworzących i podtrzymujących strukturę (fraktal) tego świata - snu, zawsze stwarzają kolejne, "nowe" problemy, konflikty i wojny. Aż do upadku każdej cywilizacji i powstania nowej, a potem kolejny upadek itd...
Wszyscy ludzie (wszystkie Istoty ludzkie) próbujący w mniejszej skali narzucać innym swoje przekonania, prawdy, koncepty i idee są "małymi" tyranami. Rozpoznanie i uświadomienie w sobie tego "wzorca" myślenia i działania - tendencji do przekonywania innych różnymi sposobami (łącznie z manipulacją i przymuszaniem innych) do przyjęcia swoich "jedynie słusznych" racji prowadzi do wyzwolenia siebie od tych "wzorców energetycznych", od tego typu myśli i działań oraz od ich wpływu.
Zawsze skuteczne rozwiązania wszelkich problemów i konfliktów pojawiają się w ciszy pustki, ze Źródła Źródeł, Serca Serc w nas. W Miłości i Prawdzie.
Dopiero wtedy, gdy owe problemy i konflikty zostają uświadomione i rozwiązane w sobie, może nastąpić uwolnienie Ja od działań opartych na wzorcach utrzymujących struktury tego świata - snu. Jest to możliwe, gdy samoświadomość ekspanduje dając poszerzoną perspektywę postrzegania siebie i swojej relacji z różnymi zjawiskami w różnych światach - snach oraz w tym świecie - śnie, który jest doświadczany jako jawa.
Życie to przygoda o walorach 😉 poznawczych niosących ze sobą wiele niespodzianek, także powtarzających się cyklicznie (choć za każdym razem trochę zmodyfikowanych albo pozornie udoskonalonych) zdarzeń, sytuacji, doświadczeń, wyzwań... Powtarzają się one cyklicznie dlatego, że Człowiek nie rozpoznaje ich przyczyn. Dlatego Człowiek cierpi. Próbuje rozwiązywać konflikty i problemy z pozycji takich pomysłów - konceptów i działań, które tylko pozornie rozwiązują konflikty i problemy tworząc kolejne.
Dlatego często dopiero po doświadczeniu skutków pewnych działań i zjawisk Człowiek może rozpoznać ich przyczyny, stać się ich świadomym i dokonać takich zmian, które transformują relację Człowieka z tymi zjawiskami. Zmiana postrzegania zjawisk i widzenie ich z coraz szerszej perspektywy umożliwia ich głębsze zrozumienie. Dopiero wtedy możliwa jest zmiana myślenia o tych zjawiskach (pełnych konfliktów, problemów, cierpienia itp.) oraz zmiana sposobu działań, które umożliwiają autentyczne rozwiązanie różnych konfliktów i problemów.
Tylko zrozumienie (poznanie i uświadomienie sobie) czegoś w sobie prowadzi do wyzwolenia tego czegoś w sobie i siebie od tego czegoś.
Tak jest także z tym światem - snem i jego różnymi zjawiskami, które negujemy, oceniamy jako złe wierząc w to, że nie powinny mieć miejsca w tym świecie. A ten świat jest taki, jaki jest. Taki świat się wyśniewa, dopóki nie rozpoznamy, że to nasz własny sen...
I intencja się tu jaźni taka: zrozumienia tego świata - snu i uwolnienia go w sobie,
ufności, harmonii i miłości, pięknych snów śnionych z radością życia w błogości istnienia dzięki darowi (możliwości) stania się na powrót sobą - pustką pełną nieskończoności swego potencjału, tańczącą niekończoną różnorodnością światów snów i form...
Serce Serc jest drogowskazem wytyczającym kierunek pięknej podróży bez celu... dla zabawy Absolutu w poznawanie Siebie (Jaźni) i eksplorowanie nieskończoności swojego twórczego potencjału... Porzucając wszelkie próby kontrolowania tego, co Życie nam ofiaruje do doświadczania, nagle odkrywamy odpowiedzialność za każdy wybór myśli, za którymi podążamy... w każdym tu i teraz. Odpowiedzialność = samoświadomość. Z tej perspektywy postrzegania oczywistym jest, że każdy wierzy w to, z czym rezonuje... I bywa, że w ignorancji (niewiedzy) ktoś z powodu przywiązania do pewnych przekonań kieruje się nimi wierząc, że są niemal absolutnymi prawdami, a są one po prostu prawdami względnymi, które znacznie ograniczają perspektywę postrzegania różnych zjawisk tego świata.
***
Niektórzy dokonują sporego uogólnienia np. porównując społeczeństwo do dziecka a rząd do rodzica. Czy rządy służą do spełniania roli rodzica, autorytetu? Czy raczej są przedstawicielami pewnych grup społecznych - ludzi, którzy wybrali rządzących jako swoich reprezentantów mających służyć społeczeństwom, a nie swoim własnym, prywatnym interesom.
W skład społeczeństwa wchodzą dorośli ludzie o zróżnicowanych poglądach. Oczywiście jest to mieszanka bardziej i mniej: dojrzałych, samodzielnie myślących, odpowiedzialnych za siebie, także za swoje dzieci (i to niezależnie od wieku). Niektórzy ludzie z powodu braku dojrzałości i odpowiedzialności za siebie. pragną, by rządy zapewniały im systemy opiekuńcze i poczucie maksymalnego bezpieczeństwa. Tacy ludzie gotowi są zrezygnować z odpowiedzialności za siebie oraz wolności wyboru. Bo nie mają zaufania do siebie i do... życia. Ale poczucia całkowitego bezpieczeństwa, nikt nie jest w stanie zagwarantować nikomu w tym świecie. Życie samo w sobie jest nieprzewidywalne.
Można na przykład snuć różne plany i czasem niektóre są realizowane, a niektóre nie. Po prostu. To nie jest ani dobre ani złe, ale tak się zdarza. Dlaczego jednak dojrzałym ludziom mają być narzucane jakieś nakazy i zakazy, które nie tylko ograniczają świadome i odpowiedzialne prawo wyboru, lecz naruszają ignorując istniejące prawo, w tym podstawowe Prawa Człowieka?
Czy różne funkcje w rządach różnych państw pełnią ludzie wyłącznie dojrzali emocjonalnie, psychicznie i duchowo oraz odpowiedzialni za swoje czyny? Czy są to jacyś mędrcy? A jeśli na przykład jacyś ludzie u władzy są przekupni, zmanipulowani, czy większą wartość stanowi dla nich ich własny, osobisty interes, powiększanie własnych majątków i stref wpływów czyli także projekty wykorzystujące i zniewalające innych czy autentyczny tak zwany interes społeczny lub tzw. dobro obywateli? I czy przypadkiem część z ludzi u władzy świadomie (a część może nieświadomie) nie stała się marionetkami w dłoniach samozwańczych liderów nowego światowego porządku?
O tych planach pisał w książce pt.: "Czwarta rewolucja przemysłowa" Klaus Szwab, który jest głównym ideowcem i jednym z owych samozwańczych liderów światowych, którzy mają wizję stworzenia nowego, oczywiście doskonałego systemu mającego objąć całą Ziemię. W tej książce autor przedstawia idee i plany oraz sposoby realizacji tego nowego systemu. Podobnie jak w drugiej książce pt. "Cowid19: Wielki reset" opisuje, w jaki sposób pandemia umożliwia wprowadzanie "nowego światowego porządku".
Gdy jesteśmy za Prawdą, ś-wiadomym staje się, że różne idee, koncepty, myśli są względnymi prawdami, że względne prawdy są tym, w co wierzymy, bo z jakichś powodów z takimi a nie innymi względnymi prawdami "rezonujemy". Zatem z perspektywy Prawdy różne poglądy są względne i to, co jedni uważają za dobre, inni mogą postrzegać jako złe. W zależności od tego, z jakimi ideami, konceptami rezonują.
Wszystko, co wciąż powstaje z i w przestrzeni bezruchu - pustki - ciszy, ulega zmianie, transformacjom i/lub znika w przestrzeni bezruchu... jak sny, które spontanicznie same z Siebie, z bezśnienia się wyśniewają.
A każda myśl, w którą wierzymy, staje się opisem wynikającym z indywidualnej perspektywy postrzegania Siebie: "ja", „mnie” lub czegoś zewnętrznego - jakichś „innych” czy jakichkolwiek zjawisk. Każda taka myśl jest opisem indywidualnej, względnej perspektywy postrzegania Siebie Jaźni. Lecz...
Prawda kocha, rozumie i widzi względność wszystkich indywidualnych prawd. I Prawda wie, że te względne prawdy są niestabilne i zmienne jak sny, które spontanicznie same z Siebie, z bezśnienia się wyśniewają.
Z dostępnej mi wiedzy o tym świecie i historii ludzkości wynika, że zawsze najwięcej konfliktów, wojen, nieszczęść i cierpienia tworzą poglądy, w których ktoś autorytarnie twierdzi, że wie najlepiej co i jak inni powinni albo i muszą robić (niby dla swojego dobra i/lub innych). Tyrani zawsze zasłaniali swoje pożądanie władzy i kontroli nad innymi głoszonymi hasłami o dobru innych. Jednak zawsze to, co ktoś postrzega jako dobre, ktoś inny może postrzegać jako złe. Stąd bierze się np. przymuszanie do czegoś i mówienie, że to dla twojego dobra, a nawet dla dobra całej ludzkości. I tak ten świat - sen wyśniewa się w swoich kolejnych, wciąż "ulepszanych" wariantach.
Bo ten, kto chce być dobry (chce być uznawany za dobrego), zawsze tworzy dla siebie jakieś zło, z którym musi walczyć. A walczy (w swej niewiedzy - nieświadomości - ignorancji) z tą częścią siebie, której wypiera się w sobie, od której siebie oddziela tworząc i podtrzymując tym samym konflikty wszelkich dualistycznych podziałów. Koniec walki o racje, koniec konfliktów względnych prawd, przynosi wyzwolenie i koniec cierpienia. A życie, którym jesteśmy tańczy się dalej...
***
Im wyżej "sięgamy", tym niżej "spadamy", więc chodzi o to, żeby to "wyżej" i "niżej" integrowało się ze sobą... By wszystko to, co nas jeszcze straszy, co nas "odrzuca od siebie", co nadal jest negowane, ukrywane, może się integrować i kąpać w krystalicznej bryzie świeżości tryskającej prosto ze Źródła Życia, którym jesteś-my..
To całkiem naturalne na tym etapie podróży - na przykład te "ataki dzikiej bestii" (małych i większych tyranów różnej maści) w różnych światach - snach... Tak, ta "dzika bestia" to integralna część całości, która atakując cię np. we śnie domaga się przyjęcia... bo każde odrębne ja w swoich wyobrażeniach o SOBIE odcięło się kiedyś od niej... a teraz może tę część SIEBIE dostrzec (uświadomić), przyjąć i zintegrować...
Jak to możliwe?
Przez świadome przyjmowanie tej części SIEBIE taką, jaka jest, przez świadome oddanie temu, by nas wewnętrznie "rozszarpała na strzępy, atomy, a nawet fotony" i "pożarła"... w wewnętrznym procesie... (symbol anihilacji dokonywany przez Kali czy Mahakalę)
Tu istotne jest, by nie "stawać się tą bestią", lecz by ją - jej energie, jej wibracje świadomie(!) odczuć w wewnętrznej przestrzeni i obserwować przyjmując to takim, jakie jest. Tak, to wyobrażenie budzące strach. Ten proces integracji wymaga odwagi, ufności i oddania się intencji integracji biegunowych aspektów SIEBIE jako pewnej całości aż do zintegrowania przeciwieństw walczących w nas ze sobą). Wtedy to Się integruje w Sobie kąpiąc w energii bezwarunkowej, wszechogarniającej i wszechprzenikającej miłości.
Bo każda i każdy z nas w tej części, którą oddzielne ja - ego ukryło przed sobą, jesteśmy także tym - tą "dziką bestią". Oddzielne ja czyli tzw. ego nie dopuszcza tego do siebie, bo taka była/jest funkcja, zadanie struktury ego - utrzymywać granice oddzielności ja przez utożsamienie z myślami, które konfliktują ze sobą różne ja - różne części Umysłu. (W Tym także utożsamienie z ciałem utrzymuje konflikt z tym, co w nim i poza nim). I dopóki przed jakąś częścią SIEBIE uciekamy, dopóty ona będzie nas gonić, dopóki jej się boimy, dopóty będzie nas atakować i straszyć... A dopóki coś będziemy przed sobą ukrywać, wciąż będziemy oszukiwać siebie... Dlatego każda cząstka SIEBIE jako całości, Jedni przestanie nas gonić i straszyć dopiero, gdy zostanie Świadomie ujawniona, odkryta, dostrzeżona i przyjęta taką, jaka jest. Wtedy staje się zintegrowana w całości naszej Jedni SIEBIE. I zostaje uwolniona w nas.
Coraz częściej zdarza się, że nie wiesz, co dalej... To wspaniały znak. Odrębne ja - ego, gdy wie coraz mniej, ma możliwość stapiania się z jednym JA.
Coraz bardziej pragniesz "przejść do następnej klasy"? Jeśli możesz, odpuść i to pragnienie. Niech to pozostanie intencją. Wiesz, czujesz, że dane będzie ci to przejście, ale nie wiesz ani kiedy, ani jak. Bo i tak przejdziesz wtedy, gdy będzie gotowość. Oddzielone, odrębne ja - ego nie musi ani nie potrzebuje tego wiedzieć, kiedy połączy się z JA JESTEM.
(Motyl się wyłania z kokonu, gdy skrzydła są w pełni ukształtowane... sam nie wie, kiedy to Się stanie. Może intuicyjnie wyczuwać.)
Kiedy przechodziłam przez bardzo trudne (względnie :)) doświadczenia transformacji, pojawiało się czasem pytanie:
Ile jeszcze, jak długo będzie mnie tak "rozrywać na strzępy", bo już nie mogę, nie wytrzymam?
Kilka razy wręcz zaczynałam się modlić o to, żeby to się już skończyło. Ale tak naprawdę ratowało mnie wtedy i koiło jedno - poddanie się temu procesowi i zaufanie przejawione słowami:
będzie to trwało dokładnie tyle, ile będzie miało trwać.
Obserwowanie i świadome bycie z tym, co się pojawia, ujawnia i świadome przyjmowanie z miłością tych cząstek, które wyłaniają się ze "strefy cienia", "ciemności" Umysłu, to sposób na "uzdrawianie się z choroby cierpienia". Na pewnym etapie może to być postrzegane jako proces uzdrawiania. Wtedy świadomość przenika to, co się odkrywa w kolejnych "zakamarkach" umysłu, co ujawnia się jako (ukrywana wcześniej) kolejna część prawdy o sobie. I te części całości uwalniają się w nas w ten sposób. Można powiedzieć, że wtedy uzdrawiamy siebie poprzez przyjmowanie z miłością wszechogarniającą (wszystkie po kolei) ujawniające się nieświadome, bo kiedyś wcześniej wyparte do "strefy cienia", a uznane za "złe" albo "niegodne" części SIEBIE. Także te piękne, których z kolei odrębne ja czuło/czuje się "niegodne". Z powodu przywiązania do utożsamienia się z myślami utrzymującymi nas w emocjach związanych z poczuciem bycia niegodnym/niegodną czegoś. To przywiązanie zawsze odwiązuje się w "swoim czasie", dokładnie wtedy, kiedy to się staje...
______
Z miłością, Kochany Cudzie Istnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz