Mylenie płci kobiety i mężczyzny z "męskością" i
"żeńskością" jako dwóch zróżnicowanych wibracji energii - dwóch
przejawów boskości w ciele istot ludzkich prowadzi do niezrozumienia i wielu
nieporozumień.
Boskie energie "kosmiczne" (duchowe) zwane
"żeńskimi i męskimi pierwiastkami" czy "boską kobiecością i boską męskością" manifestują się formami, ciałami
fizycznymi także istot ludzkich, poprzez te formy ciała, w nich. Jednak
utożsamianie ich z ciałami fizycznymi i ich płciowością jest nieporozumieniem.
Bo na przykład boską "żeńskością" jest przestrzenność i ruch, a boską
"męskością" skoncentrowanie i bezruch. (A w niektórych kulturach odwrotnie.) "Męskie" jest np.
światło, a "żeńska" jest ciemność. Boską energią "męską", jednak ograniczoną strachem
(owocem umysłu uwarunkowanego pojęciami dobra i zła), jest np. agresywność
(fizyczna, psychiczna, słowna) zarówno współczesnych mężczyzn jak i kobiet.
W dualistycznym, biegunowym (jako swoich przeciwieństw)
świecie doświadczania oddzielenia, podziałów i poznawania dobra i zła np.
intelekt (myślenie, wiedza) jest przejawem boskiej "męskości" u
mężczyzny i kobiety. Jednak ta boska energia "męska" przejawia się
jako "panowanie" umysłu (uwarunkowanego) nad sercem (zablokowanym). Bo "wie najlepiej."
Boska "żeńskość" przejawia się jako inteligencja
serca (intuicja, odczuwanie). Jednak w dualistycznym, biegunowym świecie
przejawia się jako emocjonalność serca (zablokowanego) panująca nad umysłem
(uwarunkowanym). Bo "czuje najwrażliwiej".
Boska "żeńska" jest Miłość (bezwarunkowa,
wszechobejmująca) i boska "męska" jest Mądrość (widząca wszystko jako
Jedno, całość przejawiającą się nieskończoną różnorodnością). (w Tybecie odwrotnie.) Ta najgłębsza
Istota "męskości" i "żeńskości" boskości JEST całkowicie
naturalna dla i jest w... każdej Istocie ludzkiej, bez względu na jej płeć czyli fizyczną formę.
Przez fizycznie męską formę może przejawiać się więcej
boskiego "pierwiastka żeńskiego" niż boskiego "męskiego" i
odwrotnie. Jakiekolwiek wywyższanie się kobiety nad mężczyzną czy mężczyzny
nad kobietą jest przejawem zaburzenia tego, co boskie "męskie" i
"żeńskie" w nas. Gdy mężczyzna widzi w kobiecie "zło", jest to zawsze to, czego sam
się wyparł i projektuje na kobietę reprezentującą odrzuconą jego własną boską
"żeńskość". Gdy kobieta widzi w mężczyźnie "zło", widzi to,
czego sama się wyparła i projektuje na mężczyznę - odrzuconą swoją własną boską
"męskość".
Każda istota ludzka, bez względu na swoją płeć, dojrzewa do
swojej pełni poprzez zharmonizowanie obu swoich części z "poziomu"
boskiego: "żeńskiego" i "męskiego", Bogini i Boga. Jednak zanim to się stanie, niektóre kobiety przechodzą
integrację ze swoją boskością i gdy "stają się" boginiami, wpadają w pułapkę dumy *. Dokładnie tak
samo, jak mężczyźni integrujący się ze swoją boskością, stający się bogami, też wpadają w pułapkę dumy. To jednak jest
etap przejściowy... w odzyskiwaniu
swojej pełni... Boga i Bogini (Animy i Animusa) jako Jedni. Kobieta i mężczyzna
potrzebują najpierw "odzyskać i uhonorować" - zintegrować w sobie:
Kobieta to, co w niej boskie "żeńskie", Mężczyzna to, co boskie
"męskie" w nim. Następnie zintegrować w sobie tę drugą część SIEBIE i
scalić. Czasem dzieje się to naprzemiennie, ale i tak na różne sposoby nasza
boska "żeńskość" i "męskość" dążą do pełnej harmonii w
Istocie ludzkiej, bez względu na jej fizyczną formę - płeć.
*) W buddyzmie duma to "splamienie" lub "trucizna" z poziomu świata bogów i bogiń. W trakcie transformacji i integracji zamienia się w mądrość. Oczyszczona duma staje się "mądrością równości".
Słowo "psychiatra" pochodzi z greckiego : psychē (ψυχή) – dusza, umysł, tchnienie życia oraz iatrós (ιατρός) - "lekarz, uzdrowiciel". Zatem psychiatra to..... uzdrowiciel duszy...Czy któryś z psychiatrów poznał swoją duszę na tyle, aby mógł zajmować się leczeniem dusz innych ludzi? Słowo "psychologia" ze starogreckiego jest połączeniem dwóch słów: ψυχή psyche - dusza, i λόγος logos - słowo, myśl, rozumowanie, umysł. Psychologia jest więc "badaniem" połączenia duszy z umysłem (słowami, myślami). Badaniem duszy za pomocą umysłu lub poznawaniem umysłu przez duszę. Ku scaleniu logosa - umysłu i psyche - duszy. Słowo "schizofrenia" ze starogreckiego σχίζειν (schizein) - rozszczepić i φρήν, φρεν-(phrēn, phren) - to słowo zazwyczaj tłumaczone jest jako umysł, ale dosłownie znaczy "szał", "szaleństwo" czyli . schizofrenia to rozszczepienie, rozłam powodujący szaleństwo (umysłu). Nieświadome szaleństwo. W dualnym świecie-śnie przeciwieństw i oddzielności od SIEBIE, Istoty, Istności, którą jesteśmy, w zasadzie wszyscy jesteśmy schizofrenikami, bo uwarunkowany umysł jest rozszczepiony pomiędzy nieuświadomionymi skrajnościami. Niektórzy mają takie umiejętności, że ich świadomość sięga w takie rejony umysłu, które przekraczają jego tzw. normalne ograniczenia. Ale strach przed nieznanym wynika z ograniczenia umysłu pojęciem normalności i powstrzymuje przed otwarciem się na to, co uznawane jest za nienormalne czyli nieznane (niepoznane), które przekracza ustalone (lokalnie, względnie, kulturowo i społecznie) normy zachowań. Normalność stawia opór nieznanemu - nienormalnemu... zwłaszcza w strachu przed tym, co ukryte w "cieniu" - w nieznanym SOBIE (SELF-JAŹŃ). Psychologia i psychiatria zazwyczaj praktycznie zajmująca się schizofrenią ma na celu badanie (myślami, słowami, umysłem czyli konceptami) i uzdrawianie nie swojej duszy, lecz czyjejś i czyjegoś, nie swojego - rozszczepienia umysłu, czyjegoś szaleństwa. W rezultacie psycholodzy i psychiatrzy zajmują się "uzdrawianiem chorych psychicznie" często bez znajomości, bez świadomości i bez podstawowej wiedzy na temat własnych uwarunkowań umysłu i własnej duszy. Czyli jeden człowiek uznający się za spójnego umysłowo bada i próbuje uzdrawiać drugiego - uznanego za wyjątkowo niespójnego umysłowo. A co jeśli umysł badającego jest także niespójny, choć badający nie ma tego świadomości? I czy badający zna swoją duszę na tyle, aby mógł badać i uzdrawiać inne dusze, zwłaszcza swoim umysłem uwarunkowanym różnymi normalnymi przekonaniami, koncepcjami, ocenami i oczekiwaniami? A jeśli jego umysł jest uwarunkowany, to na jakiej podstawie zajmuje się duszą badanego uznanego za "chorego psychicznie"? Bo teoretycznie ma wiedzę teoretyczną? Jeśli są tacy, którzy są świadomi uwarunkowań swojego umysłu, którzy te uwarunkowania przekraczają, badają i eksplorują, zapewne mogą być autentycznym wsparciem jako terapeuci, psychoterapeuci. A leczenie psychicznie chorych chemicznymi substancjami wciąż jest na etapie eksperymentów prowadzonych na ludziach. I większość tych "leków" ma takie "działania uboczne", że pogłębiają one niektóre "objawy chorobowe". Wynika to z niewiedzy i ignorancji "lekarzy umysłów i dusz". Czasem moje zachowania są tak "niekonwencjonalne", przekraczające "normy" tego świata - snu, (np. to, że dla mnie sny, wizje i jawa to właściwie to samo jako wytwory umysłu), że gdybym opowiedziała o tym jakiemuś psychiatrze, uznana mogłabym zostać za "chorą psychicznie". Jakiś czas temu, gdy medytowałam (kontemplacja to raczej jest), dane mi było doświadczanie procesów związanych ze świadomym odczuwaniem tego, co przeżywają istoty ludzkie uznane za schizofreników. To było jak doświadczanie przechodzenia przez "piekło rozszczepionego umysłu". Doświadczałam oporów umysłu przed ekspansją świadomości. Związane z tym jest bardzo intensywne odczuwaniena poziomie uczuć i emocji w ciele. Na przykład ekstremalne odczucia, które w tym świecie-śnie nazywane są stanami euforii i strachu, wręcz przerażenia momentami, także przed tym, co w takich stanach jest doświadczane jako myśli i odczucia-emocje. Energia jest wówczas tak rozwibrowana świadomością sięgającą głęboko w różne nieznane rejony i zakamarki umysłu, że pozornie trwała, "normalna" struktura uwarunkowanego umysłu ulega dezintegracji. A bez świadomej obserwacji tego, co się wtedy dzieje, przez jaki proces przechodzimy (np. podczas "ciemnej nocy duszy"), można "oszaleć", "wpaść w obłęd". Gdy następuje utożsamienie z tymi stanami, strach i ekscytacja są sobie równe w doświadczaniu tych stanów. Rozumiem, że bywa trudno istotom ludzkim doświadczającym takich stanów "wytrzymać ze sobą" przede wszystkich z powodu napięć. I z powodu niewiedzy i niezrozumienia, co się z nimi dzieje. Dlatego szukają pomocy "na zewnątrz" - u tych, co "niby" się na tym "znają", choć oni sami się tego boją. Strach przed tymi zjawiskami powoduje, że takie istoty są odsuwane, separowane od społeczeństw i otumaniane lekarstwami. A to, czego się boimy, wciąż nas goni. Dlatego coraz więcej jest istot ludzkich cierpiących na różnego rodzaju "depresje" i wszelkie "psychiczne choroby" związane z "rozszczepieniem" logosa-umysłu z powodu oddzielenia od psyche - duszy. Społeczeństwa ze strachu przed szaleńcami czyli "chorymi psychicznie" i schizofrenikami oddzielają ich od siebie odsyłając do "szpitali", które są jak "magazyny dla zepsutych robotów", a tym czasem nieuświadomione szaleństwo społeczeństw rozwala je powoli od wewnątrz. A bez szacunku do szaleńców i zrozumienia tego zjawiska, nie ma możliwości odkrycia i uzdrowienia szaleństwa w sobie, a więc nie ma też możliwości na zmianę tego świata-snu dążącego do (auto)destrukcji. Szaleństwo nieświadome prowadzi do (auto)destrukcji. Bo przerażenie przed prawdą o sobie powstrzymuje przed ekspansją świadomości, dlatego umysł "wariuje". Próby kontrolowania tych zjawisk nie przynoszą oczekiwanych rezultatów z powodu ignorancji - niewiedzy i strachu przed nieznanym. A wtedy z coraz większą siłą "wywala" to, co nieświadome. I wymyka się spod kontroli. Dlatego takie istoty stają się "zagrożeniem" dla "siebie-innych". I całe społeczeństwa stają się "zagrożeniem" dla siebie. Natomiast świadome szaleństwo prowadzi do uwolnienia od uwarunkowań umysłu i przekraczania norm oraz zasad dualistycznego świata-snu nieuświadomionej schizofrenii, dwubiegunowości tak charakterystycznych dla świata "zachodniej cywilizacji". Świadome doświadczanie szaleństwa związane jest z otwieraniem Się z ufnością na nieznane.Co umożliwia transformację nieświadomego w świadome, ujawnianie i rozpoznawanie kolejnych warstw oddzielających nas od SIEBIE (JAŹNI) wszystkich myśli, koncepcji, przekonań. I uwalnianie Się od nich oraz związanych z nimi emocji.Jeśli chcę się uwolnić od szaleństwa tego świata-snu, najpierw muszę dostrzec, uświadomić sobie własne szaleństwo i przyjąć je, by móc zrozumieć, co jest jego przyczyną. Jeśli nie ma rozłamu, rozszczepienia, oddzielenia Psyche od Logosa, Duszy od Umysłu, Istota ludzka dojrzewa, scala SIEBIE i integruje. "Zaufaj sobie. U podstaw, u podstaw, jest czyste zdrowie psychiczne, czysta otwartość. Nie ufaj temu, czego Cię nauczono, co myślisz, w co wierzysz, co masz nadzieję. Głębiej niż temu, ufaj milczeniu swojej istoty." - Gangaji. Tak, ...szpitale psychiatryczne będą pełne szaleńców,
dopóki te Istoty nie spotkają się ze SOBĄ, nie zintegrują i nie pokochają SIEBIE w
całości... Zdarza się, że takie Istoty są Kochane: "niezależnie od wszystkiego",
bezwarunkowo, ale nie są jeszcze w stanie tego odczuć w sobie... I jeszcze kilka cytatów potwierdzających sens poznawania
swojej "strefy cienia", uznania jej w sobie i
"uzdrawiania":
1. “Poznanie naszej własnej mrocznej strony to najlepszy
sposób radzenia sobie z mroczną stroną innych.” C.C.Jung
2. “To nie przypadek, że ekspresja artystyczna i rytuały
stały u podstaw starożytnych cywilizacji. Sztuka stanowiła osobistą metodę
wyrażania ciemnej strony psychiki człowieka i uświadamiania jej sobie.
Spełniała funkcję psychoterapii. (…) Rytuały dawały uczestnikom świadomość ich
wnętrza i zapobiegały tłumieniu treści psychologicznych. Dopóki ludzie w ten
sposób “stawiali czoła” czy też pozwalali w ten sposób przejawiać się własnym,
wewnętrznym “demonom” i akceptowali je w sobie jako swoje, nie projektowali ich
na świat fizyczny ani na innych. Mieli ich świadomość.” W ten sposób ludzie oczyszczali siebie świadomie pozwalając
na przejawienie się wewnętrznych demonów poprzez taniec “rytualny” lub ogólnie
poprzez sztukę. Projekcja swoich nieświadomych aspektów “ciemnej strony –
naszej strefy cienia” na innych odbywa się tylko wtedy, gdy owe własne “demony”
są wyparte do nieświadomości, odrzucone i odepchnięte do owej “strefy cienia”.
3. ” Jeśli wydobędziesz na wierzch, co jest w tobie, wówczas
to, co wydobędziesz, ocali cię. Jeśli nie wydobędziesz tego, co jest w tobie,
wtedy to, czego nie wydobędziesz, zniszczy cię.” – Chrystus ze Zwojów z Morza
Martwego.
4.”Wszyscy mamy swoje wewnętrzne “demony”, ale (…) często
tymi naszymi demonami są dla nas codziennie spotykani ludzie. Ludzie, z którymi
się sprzeczamy, ludzie którym zazdrościmy, lub których nienawidzimy [także ci,
których posądzamy o różne straszne rzeczy...] Ci, których krzywdzimy fizycznie
i emocjonalnie. I nie tylko dlatego, że im zazdrościmy albo nienawidzimy czegoś
w tych ludziach, ale dlatego, że nienawidzimy tego, iż nam przypominają o nas
samych [te części nas, których się wyparliśmy]. Inni odzwierciedlają te nasze
cechy, których chcielibyśmy mieć więcej albo te, których nie chcielibyśmy mieć
wcale. Więc co robimy?
Łagodzimy ból nie przez zmianę czy rozpoznanie własnych
demonów, ale przez walkę z osobami, które nam o nich przypominają… poprzez
krzywdzenie ludzi przypominających nam cechy, których u siebie nie lubimy. A
gdy – nie wiedząc czemu – stajemy się sfrustrowani tak, że nie panujemy nad
emocjami, obwiniamy za to innych, winimy za to dosłownie wszystko, co może być
katalizatorem naszej nienawiści. ” Właśnie przypomniałam kiedyś w notce o prostej metodzie
pracy wyciągania na poziom świadomości tych części nas samych, które ukryte
przed nami zepchnięte zostały do nieświadomości – metodzie LUSTRA.
5. “Pojawienie się systemów, które zmusiły człowieka do
wyparcia się jednego z biegunów ludzkiej dualistycznej natury, powoduje życie w
ciągłym napięciu, lękach, strachu i wewnętrznej walce. Obniża się w ten sposób
odporność ludzi i całych społeczeństw. Dlaczego wciąż są niszczone plemiona
szamańskie żyjące w harmonii z całą naturą, w tym także w harmonii z dualnością (dwubiegunowością) ludzkiej natury? Ponieważ zatraciliśmy swoje korzenie. Tzw. ego stale czuje się niepewne i ma potrzebę kontrolowania, stawia opór zmianom, boi się nieznanego.
Ego to inaczej umysł uwarunkowany, który jest w nas czymś podrzędnym, ale zachowuje się, jakby było najważniejsze. Stąd ten rozłam pomiędzy ego a nieświadomością czy jaźnią. Działa tu też rodzaj
kompleksu Mesjasza, gdy projektujemy ideały (rolę) zbawiciela na kogoś
oczekując, że nas ocali, bo sami nie chcemy się z tym zmierzyć i zrozumieć. I
dlatego czujemy się wciąż niepewnie i dlatego czujemy, że nie mamy
wystarczającej siły, by kierować swoim życiem.”
O pięknie i głębi dawnych "szamańskich" rytuałów
uzdrawiających.
Robiłam kiedyś warsztaty Dramy Snów. Uczestnicy dotykali na
nich swoich trudnych, traumatycznych snów. I często czuli się potem uwolnieni i
zrelaksowani. Stąd wiem, jaką moc ma sztuka i świadome “odgrywanie” pewnych
sytuacji – “Rytuały dawały uczestnikom świadomość ich wnętrza i
zapobiegały tłumieniu treści psychologicznych.” W tradycji dawnego plemienia Irokezów *) na porządku dziennym
było spotykanie się i odgrywanie sytuacji ze snów członków tego plemienia w
celu uwalniania tworzących się na poziomie nieświadomości napięć pomiędzy
członkami tej społeczności. Oczywiście wśród członków tego społeczeństwa nie
było tak zwanego zakłamania. Dlatego każdy potrafił odważnie i szczerze dzielić
się z innymi swoimi najbardziej dziwacznymi snami. Potem wszyscy członkowie
odgrywali taki sen. W pewnych przypadkach czasem na życzenie “bohatera”,
zakończenie snu na jawie mogło zostać zmienione. I ważne było wtedy też
odegranie tej zmiany na jawie. Wyobraź sobie, że przyśniło ci się, że miałeś romans z żoną
swojego przyjaciela. Potem w niedzielę (zamiast na przykład iść do kościoła
;-)) spotykasz się ze swoimi współplemieńcami. Jest oczywiście wśród nich Twój
przyjaciel i jego żona. Opowiadasz swój sen, a potem razem odgrywacie
“spektakl” zgodnie z treścią “scenariusza” Twojego snu. Towarzyszą temu dźwięki
bębnów, grzechotek i innych prostych instrumentów. A Ty “publicznie”, na oczach
wszystkich, odgrywasz wraz z żoną przyjaciela taniec uwodzenia, romansowania, a
nawet – jeśli było tak w Twoim śnie – akt seksualny. ODGRYWACIE tę sytuację za
pomocą TAŃCA. W trakcie tego “spektaklu” możliwe są improwizacje, więc na
przykład Twój przyjaciel może odegrać scenę zazdrości i złości. Ale nie może
Ciebie atakować, jeśli nie było takiego ataku w Twoim śnie. Wszyscy uczestnicy takiego “spektaklu” – rytuału są świadomi
tego, że w snach przejawia się nasza nieświadomość i że odgrywanie snów na
jawie służy uwalnianiu napięć pojawiających się (nieświadomie) w trakcie
śnienia. Więc na koniec wszyscy są szczęśliwi, że wszystkie napięcia (i
wewnętrzne "demony") w trakcie rytuału odgrywania snu zostały
uwolnione. I “spektakl” się kończy… Teraz twój przyjaciel dziękuję Tobie za uwolnienie od tego "demona" ciebie i
jego, a także jego żony. I nie odczuwasz wstydu nawet sam przed sobą, że miałeś
taki głupi i dziwny sen. Bo przecież żona twojego przyjaciela jest co prawda
ładna i sympatyczna, ale przecież nigdy “normalnie” do głowy by ci nie
przyszło, że chciałbyś przeżyć z nią romans. Inna wersja jest taka, że
nieświadomie chciałbyś z nią przeżyć coś takiego, ale wypierałeś się tych uczuć
sam przed sobą i dlatego miałeś ów sen. Ale w trakcie odgrywania tego snu -
przechodząc przez tę samą sytuację w sposób ŚWIADOMY - wszystkie napięcia z tym
związane po pierwsze zostają “upublicznione”, więc wywleczone niejako na poziom
świadomości i poprzez odegranie ich w “bezpieczny sposób” – poprzez “spektakl”,
taniec, rytuał, ogólnie sztukę – zostają uwolnione. W innym przypadku taki nieświadomy "wzorek" powoli
rozwijałby się w Tobie jako nieuświadomiony wewnętrzny "demon",
"pasożyt", który być może pewnego dnia zacząłby flirt z żoną twego
przyjaciela. Aż w końcu doprowadziłby Cię tym samym do Twojej
zdrady… przede wszystkim siebie samego (bo nieświadomego, dlaczego tak się
stało) oraz Twojego przyjaciela... w końcu zniszczyłbyś nieświadomie
waszą przyjaźń Bo czym innym jest świadome rozstanie
z przyjacielem, ponieważ z jakichś powodów kończy się wasza wspólna droga,
a czym innym nieświadome zniszczenie relacji. Spróbuj sobie przypomnieć jakiś sen, w którym
robiłeś/robiłaś “coś złego” (społecznie lub moralnie nie akceptowalnego) i
wyobraź sobie, że odgrywasz ten sen jako “spektakl” – rytuał mający na
celu uwolnienie nieświadomych napięć w Tobie, które przejawiły się poprzez ten
sen… *) "Irokezi czcili sen jako bóstwo. Wyraźnie
rozróżniali świadomość i nieświadomość, i uważali, że ukryta lub nieświadoma część psyche wyraża swoje pragnienia poprzez sny. Jeśli
owe pragnienia nie zostaną zaspokojone, podświadomość wpada w gniew. Irokezi
praktykowali "teatr snu". (...) Podczas takich rytuałów dozwolone
było przekraczanie przyjętych zasad społecznych. Miało to na celu wyrażenie
podświadomych pragnień i ochronę przed chorobą ciała lub umysłu.
Niezrealizowane, ukryte pragnienia uważano bowiem za podstawową przyczynę
zaburzeń osobistych i społecznych.(…)
Można powiedzieć, że rytuały "odgrywania" snów
służyły wyłącznie rozładowywaniu napięć. (...) To rodzaj psychoterapii, lecz i
droga do poszerzania świadomości." - z książki "Nowy słownik
snów" Tony'ego Crispa
* Film z TED "Psychoza lub duchowe przebudzenie" z udziałem Phila Borgesa, filmowca i fotografa, który dokumentuje kulturę rdzenną i plemienną od ponad 25 lat. Jego prace są eksponowane w muzeach i galeriach na całym świecie, a jego nagradzane książki zostały opublikowane w czterech językach. Ostatni projekt Phila, Inner Worlds, bada różnice kulturowe w odniesieniu do świadomości i choroby psychicznej. https://www.youtube.com/watch?v=CFtsHf1lVI4&index=2&list=PLCNNfwRKeVXmzbbkwRdEJrKkiKNOTJ5R2
Elenaor Longen opowiada na TED o swoim doświadczeniu: Eleanor Longden słyszała głosy w swojej głowie. Początkowo
nieszkodliwi, wewnętrzni narratorzy
stawali się coraz bardziej antagonistyczni i dyktatorscy, zamieniając jej życie
w koszmar. Zdiagnozowana u niej schizofrenią spowodowała hospitalizację, w trakcie której była "leczona", a w zasadzie odurzana lekami, Eleanor
została odrzucona przez system odrzucający poza margines "normalności" takie istoty ludzkie jak ona, bo brak było wiedzy, jak takim ludziom pomagać poza farmakologią. Eleanor Longden
opowiada historię swojej wieloletniej podróży powrotnej do zdrowia
psychicznego, w której rozpoznała, że dzięki nauce słuchania tych głosów w głowie była w
stanie przetrwać. A nawet rozpoznać, czym dla niej te głosy były. https://www.youtube.com/watch?v=syjEN3peCJw
"Należy zauważyć, że tak jak ludzkie ciało ma - niezależnie od różnic rasowych - jedną anatomię, tak też i psyche posiada wspólne podłoże niezależnie od wszystkich różnic kultury i świadomości. Podłoże to nazwałem "zbiorową nieświadomością".Ta nieświadoma psyche, wspólna całemu rodzajowi ludzkiemu, składa się nie tylko z treści, które mogą stać się świadome, ale też z utajonych skłonności do pewnych identycznych reakcji.Tak więc, zjawisko zbiorowej nieświadomości jest po prostu psychicznym wyrazem identyczności struktury mózgu, niezależnie od wszelkich różnic rasowych.Fakt ten wyjaśnia analogię, niekiedy nawet identyczność, różnych mitologicznych motywów i symboli oraz możliwość porozumienia się istot ludzkich.Rozmaite linie rozwoju psychicznego mają swój początek w jednym wspólnym pniu, którego korzenie sięgają wstecz, we wszystkie warstwy przeszłości. Jest to także wyjaśnienie psychologicznych paraleli ze zwierzętami. W ujęciu czysto psychologicznym oznacza to, że ludzkość ma wspólne instynkty wyobrażania i działania.Wszelkie świadome wyobrażenia i działania rozwinęły się na podłożu ustanowionym przez te nieświadome, archetypowe obrazy, i zawsze pozostają z nimi związane. Jest tak szczególnie w przypadku, gdy świadomość nie osiągnęła wyższego stopnia jasności, to znaczy kiedy we wszelkich swych funkcjach zależy bardziej od instynktów niż od świadomej woli, kiedy bardziej rządzi nią afekt niż świadomy sąd."
"To wiedza każe nam wierzyć, że jesteśmy niedoskonali.
Wiedza jest tylko opisem snu. Sen nie jest rzeczywisty, więc i wiedza jest
nierzeczywista. Skądkolwiek wiedza pochodzi, zawsze jest prawdziwa tylko z
jednego punktu widzenia. Jeśli podniesiesz percepcję i zrozumienie na
wyższy poziom, stara wiedza przestaje być prawdziwa. Patrząc z bliska można postrzegać las jako ciemną,
chaotyczną gęstwinę której kresu i celu nie widać, w której szamoczesz się bez
nadziei wyjścia. Patrząc z wyższej perspektywy dostrzegasz czym jest las,
jego rozległość, piękno, sensowność, jego skomplikowany ale harmonijnie
współistniejący ekosystem. Wszystko staje się jasne i zrozumiałe. Widzisz też
ścieżki które pozwalają się po nim bezpiecznie poruszać, nie tracąc przy tym
nic z jego piękna. Podobnie jest z naszym życiem. Nie potrafimy
odnaleźć się w naszej wiedzy i z naszą wiedzą. Bo czego w końcu szukamy?
Tego, jak odnaleźć siebie, jak być ze sobą. Szukamy dróg – jak żyć swoim
własnym życiem, a nie życiem Demona*, sztucznym życiem, na jakie nas
zaprogramowano. To nie wiedza prowadzi nas do nas samych. To mądrość. Należy rozróżniać wiedzę i mądrość, ponieważ nie są tym
samym. Główny sposób posługiwania się wiedzą polega na porozumiewaniu się
z innymi, na pogodzeniu się z tym, co widzimy. Wiedza jest jedynym narzędziem
komunikacji, bo ludzie nie potrafią przekazywać informacji z serca do serca.
Ważne jest, w jaki sposób korzystamy ze swej wiedzy, bowiem stajemy się
niewolnikami wiedzy i tracimy w ten sposób wolność. Mądrość nie ma nic
wspólnego z wiedzą. Ma natomiast wiele wspólnego z wolnością. Kiedy
jesteś mądry, masz wolność swobodnego używania swego umysłu i prowadzenia
własnego życia. Zdrowy umysł jest wolny od Demona*, jest wolny w taki
sposób, jak wolnym jest się przed udomowieniem, przed wpasowaniem w
schematy. Kiedy uzdrowisz swój umysł, kiedy wyzwolisz się ze Snu,
stracisz niewinność, ale zyskasz mądrość.
Pod wieloma względami staniesz się znowu dzieckiem, z jedną
różnicą: dziecko jest niewinne i dlatego może bezwiednie pogrążyć się w
cierpieniu lub nieszczęściu. Ten, kto wychodzi ze Snu, jest mądry, bo
teraz wie. Posiadł też wiedzę o Śnie."
_______
"Demon*
Demonem Toltekowie nazywają wszystkie wierzenia i
przekonania, które sprawiają, że cierpimy. Ludzki umysł jest chory, ponieważ
zagnieździł się w nim Demon, który wysysa zeń energię życiową i okrada z
radości. Wierzenia te są tak silne, że po wielu latach, kiedy poznamy nowe
koncepcje i chcemy podejmować własne decyzje, okazuje się to niemożliwe,
ponieważ nadal sprawują kontrolę nad naszym życiem."
Choć już wielu naukowców ma głębokie wglądy i wiedzę na
temat współdziałania umysłu i świadomości. Istnieją zjawiska, które trudno
opisać bez wkraczania w "przestrzenie duchowego istnienia istot
ludzkich". Wśród naukowców jest wielu propagatorów legalizacji np.
marihuany i innych "psychodelicznych" środków. Ale co robią te
środki? Uaktywniają potencjał umysłu, wcześniej nieznany bez doświadczeń
stymulowanych tymi środkami. A jednak istnieją także takie istoty ludzkie, których
potencjał umysłu "wytwarza" takie same wizje bez tych środków. Ale
tych ludzi się określa jako "psychicznie chorych" albo
"nawiedzonych" albo "szalonych" itd.. Oficjalna nauka
nie potrafi do końca wytłumaczyć, czym te wizje są. Chociaż te próby coraz
częściej się przejawiają. Ale np. szamani doskonale wiedzą, że takie
osoby mają dostęp do "duchowego świata" . Naukowiec Jill Taylor mówi o tym, że jesteśmy istotami
energetycznymi. I to, co dzieje się na poziomie energii jest niezrozumiałe dla
tej części umysłu, który pozostaje ograniczony do postrzegania siebie i świata
wokół wyłącznie podstawowymi pięcioma zmysłami. A może być postrzegany także
"ponad-zmysłowo" i to postrzeganie jedni nazywają
"duchowością", a inni np. "energetyczną wielowymiarowością"
naszych możliwości jako istot ludzkich, ponad-fizycznych, ponad-biologicznych,
a nawet ponad-psychicznych. Jill tłumaczy na podstawie własnego
doświadczenia, jak działają dwie półkule mózgu, jak utraciwszy sprawność lewej
półkuli doświadczyła Nirwany. Jak wylew, który się jej zdarzył, był pięknym
duchowym doświadczeniem, niezbędnym dla jej rozwoju i ekspansji świadomości. Jill doświadczyła bycia czymś znacznie więcej niż ciało... Film o doświadczeniach Jill Taylor https://www.youtube.com/watch?v=UyyjU8fzEYU&feature=youtu.be&fbclid=IwAR28tDAGqHNGWx5gKZB2kgRzw5MZuVYulEYxuH4BIT2ypwaNeYo5yEvLw4Y
Jeszcze jedno wystąpienie na TED Phila Borgesa pt. "Mity, szamani i widzący." Wizje szamańskie nazywa on "halucynacjami", ale jest świadom tego, że zarówno "wizje" jak "halucynacje" mają miejsce, gdy świadomość dociera i otwiera takie przestrzenie umysłu, które w "cywilizowanym świecie" rzadko są dostępne, a ci, którzy ich doświadczają, są uznawani za "psychicznie chorych", "nawiedzonych", "szaleńców" i odrzucani są na margines społeczny. Różnica między "wizjami" a "halucynacjami" polega na tym, że pierwsze są odczytywane jako świadome wglądy w głębokie poziomy - strefy umysłu (tzw. wyższego Ja, Wielkiego Ducha itp.), a drugie są doświadczane bez wiedzy i świadomości tego, czym te doświadczenia są.
Dialogi:
Izabela: "Spotkałam szaleńca, który powiedział: nie mogę kochać, bo bym zwariował."
Tikali: To kolejny paradoks: "szaleńcy, którzy boją się zwariować"... Wygląda na to, że jednak otwarcie się szaleńców na doświadczenie świadome szaleństwa (albo szaleńców na świadome zwariowanie) to jedyna droga do uzdrowienia SIEBIE. A w dualnym świecie doświadczania dobra i zła w zasadzie wszyscy jesteśmy (poniekąd) szaleńcami,"chorymi z urojenia", "chorymi psychicznie" z "dwubiegunowością"... I jesteśmy "schizofreniczni", bo schizofrenia to rozłam, rozpad umysłu... skonfliktowanego z samym sobą... Strach szaleńca przed szaleństwem powoduje zamrożenie"... "Zamrażanie" czyli utwardzanie się struktury rozszczepionego umysłu, rozszczepionego nieświadomymi wewnętrznymi konfliktami. "Zamrożenie" to iluzja bezpieczeństwa. Wynikająca ze strachu... Stąd dalej: strach przed baniem się... Złość i złoszczenie się na złość... Wypieranie... Podwójne cierpienie... a nawet potrójne cierpienie...
I znów wychodzi na to, że jedynym "lekarstwem" jest samo-obserwacja, samo-poznanie, samo-świadomość. Bo bez uświadomienia i akceptacji strachu, złości i szaleństwa oraz przyjęcia ich z czułością w sobie, nie stracą one swojej mocy... choć są iluzoryczne (jak myśli, które uznajemy za jedyne prawdy). A jednak... są intensywnie doświadczane, gdy w nie wierzymy. To świadomość nasącza jak gąbkę ten "rozszczepiony, podzielony, poszatkowany... nieświadomymi konfliktami umysł", ujawnia te konflikty. Scala także różne części umysłu w spójną całość. I staje się on miękkim, elastycznym, wręcz artystycznym wyrazem Sztuki Życia w boskiej Zabawie w samo-poznawanie Się (SIEBIE)...
Bo świadomość nasączając umysł jak gąbkę "uzdrawia" i "skleja" ze sobą wszystkie jego "rozszczepione" części uelastyczniając jego strukturę. A następnie otwierając kolejne, nowe bramy i przestrzenie jego możliwości. I naszych umiejętności... wielowarstwowego, wielowymiarowego postrzegania w przygodzie samo-poznawania Się Istnienia, Życia nami i poprzez nas - Istotę w formę ludzką ujętą.
-----
Serafin: "Od trzech dni silne ataki paniki, nawrót nerwicy, byłem z tego powodu hospitalizowany. Dodatkowo jestem numerologiczną 9 wzmocnioną 9. Jakieś pomysły, jak sobie pomóc?"
Tikali: Serafin, Taka odpowiedź Się przejawia: bądź z tym i obserwuj to, co się dzieje w Tobie. Co jest doświadczane. Bądź ze sobą najczulej, najserdeczniej jak możesz w danej chwili.
Kiedyś w młodości nie mogłam ze sobą wytrzymać i kilka razy próbowałam popełnić samobójstwo. Przy trzeciej próbie, gdy się obudziłam rozczarowana, usłyszałam w sobie: i tak musiałabyś tu wrócić, jesteś tu po to, by zrozumieć ten świat (i siebie), a potem będziesz wiedziała, co dalej.
I zrozumiałam po jakimś czasie, że byłam "skonfliktowana" z otaczającym mnie światem i z samą sobą jednocześnie. Bo wierzyłam w takie myśli, przekonania (byłam z nimi utożsamiona i ich nieświadoma), które utrzymywały mnie w nieustającym wewnętrznym konflikcie reflektowanym, projektowanym na wszystko, co postrzegałam "na zewnątrz". Teraz wiem, że w takich sytuacjach nikt nam nie może pomóc. Że ktokolwiek powiedziałby mi wtedy cokolwiek o tym, co "powinnam zrobić", i tak by to nie pomogło. Może gdyby ktoś powiedział, co mogłabym zrobić... ale nie było nikogo takiego. Więc musiałam przez to przejść sama.
Teraz wiem, że bycie i obserwowanie tego, co się zadziewało we mnie (myśli i odczucia w ciele z nimi powiązane), obserwowanie siebie w różnych sytuacjach (w tym trudnych i bolesnych) sprawiało, że stawałam się coraz bardziej świadoma. A mój stosunek do tego, co jest, wciąż się zmieniał, bo odkrywałam siebie i kolejne warstwy tego, czego wcześniej nie widziałam i nie wiedziałam o sobie. Czego nie byłam świadoma.<br>
Wiem też, że to, co teraz piszę do Ciebie może być dla Ciebie inspirujące lub nie, dlatego w wolności Się to przejawia. Bo to nie ode mnie zależy, czy to Cię w jakikolwiek sposób zainspiruje czy nie.
Pozdrawiam serdecznie.
Serafin:
"rezonuje, trochę się zmieniło od napisania tego postu, co nie znaczy, że nie wróci, ponieważ obecnie przechodzę proces głębokiego oczyszczania. Dziękuję za piękną odpowiedź."
----
Marta:
W sumie poruszyłaś temat bardzo mi bliski. Szaleństwo. Świadomość szaleństwa. Strach przed nim. Strach przed byciem odbieranym jako szaleniec. Dla mnie samym szaleństwem jest strach. Którego się boję. Więc najbardziej boję się bać. Dziwny paradoks. Co do ludzi w zakładach psychiatrycznych i generalnie ludzi których uważa się za psychicznie chorych... Ciężko nazwać to co jest obecnie za zgłębianie tego i leczenie skoro leczący znają wszystko tylko z książek. Jak chcesz spróbować "wejść" do kogoś nie wchodząc do "siebie". Wszakże dotrzeć do wnętrza kogoś możemy tylko na tyle głęboko na ile dotarliśmy w sobie. Więc jak można chcieć scalać czegoś czego się nawet nie widzi/czuje? Wszystko moim zdaniem zaczyna się od podejścia do tematu. Otwarcie na nowe, na mądrość albo skostnienie i tak jak napisałaś "zamrożenie". Pozdrawiam Cię kochana...
A to, co jest nam dane, jest wynikiem tego, w co wcześniej
wierzyliśmy - bez znaczenia czy świadomie czy nieświadomie. Świadomość myśli,
które się myślą i emocji, które są z nimi powiązane, odkrywa to, co sami przed
sobą ukryliśmy, aby móc doświadczyć tego, co w pewnym sensie "sami kiedyś wyśniliśmy"
do doświadczenia. Kiedy uświadamiamy sobie te myśli i emocje i przyjmujemy wszystkie doświadczenia takimi, jakie są, one same się rozpuszczają w przestrzeni świadomości -
esencji Miłości i Mądrości - w ten sposób zadziewa się uwalnianie od
uzależnienia od nich. Ten proces możemy nazwać uzdrawianiem lub wzrastaniem do swojej pełni, pełni SIEBIE.
Uzdrawianie siebie polega właśnie na odkrywaniu prawdy o
SOBIE i uświadamianiu, integrowaniu, scalaniu SIEBIE poprzez świadome
przyjmowanie tego, co nam dane do doświadczania oraz tego, co się ujawnia w
procesie poznawania SIEBIE w tym świecie - śnie.
Nikt nie wybiera przemocy, a jednak się zdarza. Ma swoje
przyczyny - jest efektem cierpienia i jego powodem. A źródłem cierpienia jest
oddzielenie - iluzja, kłamstwo wynikające z zapomnienia, że wszyscy i wszystko
to Jedno. Miłość i zrozumienie - uświadomienie tego, co nas oddziela od naszej
pełni - uzdrawiają i uwalniają z cierpienia i iluzji czyli kłamstw o tym, kim/czym
jesteśmy.
Jednak nawet jeśli "wybieramy miłość" (ja uwarunkowane, nieświadome, skonfliktowane wewnętrznie wybiera miłość), to jeszcze
przez jakiś czas mamy jakieś wyobrażenia na temat tej miłości. Wyobrażenia
wynikające z koncepcji i przekonań naszej oddzielności.
Inaczej jest, kiedy Miłość "nas wybiera". Prze-moc... zanika - moc przestaje przeć, naciskać...
A Miłość bezwzględnie
ujawnia i rozwiewa wszelkie iluzje na Jej temat...
Jestem Źródłem bawiącym się swoim
Snem. Jestem Istotą śniącą, śnioną i przebudzoną jednocześnie.
Gdy w zaśnieniu w jednym z
nieskończonej ilości snów uznajemy ten sen za jedyną rzeczywistość, zabawa
trwa na całego. A nasze 'przeznaczenie' odsłania się, ujawnia przed nami wtedy,
kiedy nadchodzi ten moment. Żeby zabawa była ciekawa, potrzebne są przeróżne
ograniczenia dla form, sceneria dla historii, spektakli, maski i kostiumy dla
ról, jakie wszyscy dla siebie odgrywamy. I dla zabawy trwa manifestacja
tańca zróżnicowanych form świadomości, która wszędzie, we wszystkim jako
esencja jest taka sama.
Wszystko jest takie, jakie jest.
Doskonałe. Preferencje, upodobana, jakie się pojawiają, oceny, porównania,
poglądy, oczekiwania, koncepcje, idee, myśli, projekty, przekonania, nawyki,
tendencje oraz wszelkie inne ograniczenia umysłu i form to elementy tej zabawy.
Dlaczego widzisz tyle cierpienia
wokół? Przyjrzyj się sobie uczciwie. Bo w tym użalaniu się nad sobą i
odczuwaniu cierpienia znajdujesz rozkosz i ekstazę. Nie podoba ci się ten świat
- sen, drażnią cię jacyś inni, powodują, że musisz odczuwać złość albo
irytację? Boisz się czegoś? Wiesz dlaczego? Bo znajdujesz frajdę, upodobanie i
namiętność właśnie w tym. I w buntowaniu się przeciw temu, a ten bunt sprawia,
że przeżywasz to wszystko jako rzeczywiste. Oszukujesz siebie i zwodzisz.
Iluzję oddzielenia uznając za prawdę. A to wszystko z Miłości do Siebie.
Możesz znaleźć upodobanie także w
stwarzaniu i destrukcji albo zmienności lub stałości. A czasem w odkrywaniu
nieznanego i ustalaniu granic niepoznawalnego. Wszystko to z Miłości do
Siebie.
Myślisz, że nie możesz tego
zrozumieć? Jeśli tak, to znaczy, że nie chcesz, bo to cię jeszcze bawi i
potrzebne ci niezrozumienie. Potrzebne to zaśnienie w jednym śnie uznanym za
jedyną rzeczywistość. Niepamięć Siebie potęguje atrakcyjność zaśniewania się w
takich snach. A żeby była w tej zabawie namiętność i intensywność przeżywania
iluzji jako jedynej rzeczywistości, musisz zapomnieć nawet o tym, że to zabawa
Źródła, którym Jesteś. Z Miłości do Siebie to
zapomnienie o SOBIE.
Chcesz się bawić w 'oświecenie',
to musisz zasnąć i zapaść się w ciemność, żeby móc się przebudzić i oświecić
jakimś światłem jakiś mrok.
Chcesz się bawić w bycie
nauczycielem, uzdrowicielem, guru, to musisz częścią Siebie grać role uczniów,
chorych, poszukujących.
Chcesz się bawić w odkrywanie
Siebie, to musisz się przed Sobą jakąś częścią Siebie jakoś ukryć.
Chcesz się bawić, to się bawisz,
bo Miłość, którą Jesteś, daje ci wszystko, co cię pasjonuje. Dlatego Kriszna
nazywany jest wszechatrakcyjnym, a Sziwa ma tysiące, a nawet nieskończoną ilość
imion...
Bóg, Uniwersalny Umysł powstający
wciąż i wciąż z/w Przestrzeni Pustki, Bogini, Uniwersalnej Świadomości (albo
odwrotnie) - obie te części jako Jednia, całość obdarzają SOBĄ
(wszechogarniającą, wszechprzenikającą Miłością i Mądrością) wszystkie cząstki
Siebie, także ciebie i mnie. Wystarczy o tym sobie 'przypomnieć'. To zrozumienie SIEBIE prowadzi do
wyzwolenia.
I wtedy... nie musimy do niczego
się przywiązywać. Możemy to wszystko widzieć (wewnętrznym "widzeniem i
czuciem"), przyjmować to, co jest i w wolności podążać za tym, co się
przejawia - będąc aktorami i widzami jednocześnie, bez utożsamiania się ze
zróżnicowanymi przejawami SIEBIE. W pełnym oddaniu i zaufaniu SOBIE możemy
wyruszyć w świadomą podróż, bez celu, wciąż na nowo z pasją radości istnienia
odkrywać SIEBIE w każdym spotkaniu ze SOBĄ... z Miłości do SIEBIE.
W podróży tej nie tylko
przechodzimy płynnie i coraz bardziej świadomi ze snu do snu, nie tylko
przenikamy wiele snów, ale nawet w wielu snach możemy przebywać
jednocześnie.
'Orłom podobni" szybujemy
Abstrakcyjnym Lotem w Nieznane... integrując SIEBIE Niepoznawalnością
nieskończoności.