w 2012 miałam sen... fragment był taki, że:
Najpierw w tym śnie spotykam w równoległych światach - snach
(czasem także np. o zupełnie innej, niespotykanej TUTAJ architekturze) mężczyzn
oraz kobiety i rozpoznaję ich jako części siebie (części mojej "tożsamości"),
o których dawno zapomniałam. Teraz przypominam je sobie i powoli z nimi się
zapoznaję. Wiem, że mam te wszystkie części siebie "uzdrowić" w
sobie, zintegrować, połączyć i uwolnić. Jednak nie mogę ingerować w ich sposób
istnienia. Czasem im "pomagam", ale nigdy nie wiem, nie mam żadnej
koncepcji, czy i jak, bo to Się samo przejawia tak: że w danym momencie, w
danej sytuacji wiem, co robić. Czasem po prostu jestem i tyle, a czasem -
zdarza się - wyciągam kogoś z szalejących burzą fal oceanu... W tym śnie
zrozumiałam też, że kiedyś moje połączenia z ludźmi albo były zerwane albo
tworzyły mocne, szarpiące liny, ale integrując Siebie tworzę coraz
subtelniejsze relacje i nitki połączenia z tymi istotami już nie są
posplatanymi supłami, ale są subtelne, delikatne, energetyczne, jednak jeszcze
zawiązane na małe kokardki. Kokardka taka – jak kwiat energetyczny, na którym
siedzi mały, delikatny motyl – symbolizuje lekkość i wolność tych połączeń. Gdy
motyle ulatują, kokardki się rozwiązują i następuje czyste POŁĄCZENIE... Gdy
nastąpi to uwolnienie... Tego lata, gdy BĘDZIE MIAŁO TO nastąpić, będzie wysyp
mnóstwa motyli...
Taki piękny sen...
Się Śni... ;-) <3
I taki maleńki, nocny, złoty Się pojawił...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz