Pod seksualnością, która za cel obiera aktywność prowadzącą
do orgazmu, a pomijającą celebrację (świadomą) maksymalnie każdej chwili,
ukrywają się silne, negatywne emocje, których nie jesteśmy świadomi, a które
wciąż nas ranią i utrzymują w "zaśnieniu". Kiedy nie zwracamy uwagi
na nie, one zaczynają nami powodować, nie tylko w chwili zespolenia, ale w
całej relacji. Przeżywamy wtedy złudną rozkosz, która i tak nigdy nie daje
zaspokojenia. Działamy jak marionetki szarpane za sznurki. I wtedy zaczyna
"wywalać" nam to, co sami przed sobą ukrywamy, bo nasze "małe
ja" nie chcą zobaczyć prawdy o Sobie-Tobie, więc harmonia relacji zostaje
zaburzona. I znów może pojawić się znudzenie, znużenie, przemęczenie albo
frustracja, żal, złość, gniew lub zobojętnienie i kolejna tęsknota/potrzeba
doświadczenia na nowo z kimś innym kolejnego "miodowego miesiąca",
który z powodu nadal nieuświadomionych jeszcze wzorców, które nami powodują,
skończy się tak samo albo podobnie jak poprzednie nie dając nam zaspokojenia
"wiecznego głodu oddzielenia".
Tantra to przede wszystkim wnoszenie świadomości do
codziennego życia i relacji z Ukochaną Osobą, a w rezultacie do naszej relacji
Siebie-Ciebie z Życiem.
I nie dotyczy to seksualności. Tantra na poziomie seksualnym
może prowadzić obie osoby będące w intymnej relacji do rozpoznania (wyciągania
na poziom świadomości) wszystkich wzorców (myślowych i działania), a nawet
całej gamy różnych napięć, traum, które nami powodowały wcześniej w naszej
seksualności i miały destrukcyjny wpływ na nasze wcześniejsze związki. Takie
destrukcyjne związki tworzymy często jako ludzie "nieświadomi tego, co
sobie i innym czynią".
I piękny tekst o TANTRZE:
cyt:
"Nie ma czegoś takiego jak “bezpieczeństwo” w Tantrze!
Dlaczego? Ponieważ nie ma bezpieczeństwa w ŻYCIU! A Tantra jest jak życie. I
używa najbardziej szaleńczo dewastującego i ekstatycznego elementu znanego
ludzkości:
Miłości.
Nie miłości twojej babci.
Nie miłości twojego zwierzaka.
Nie miłości “harmonijnych związków”.
Nie.
Miłości fuzji i rozszczepiania atomu.
Wypalającej miłości.
Miłości, o której mówi Rumi. Którą reprezentuje Kali i
Mahakala.
W tantrze chodzi tylko o jedną, jedyną rzecz:
Przebudzanie się.
Nic więcej.
Jest wypalająca, ale robi to SPECJALNIE – jest po to, żeby
przecinać iluzje. Rozbierać. Dezintegorować. Szybko i mocno (przypis: tak
szybko i tak mocno jak to możliwe).
Jest to strzała nakierowana prosto w serce dualności,
myślenia konceptualnego, ego, udawania i fałszu. Więc masz tu dużo do
stracenia, możliwe, że nawet zdrowie psychiczne, szczególnie jeśli wchodzisz w
to z nieuzdrowionym bagażem i potrzebujesz “terapii” lub po prostu chcesz się z
kimś przespać. A koszt tego co możesz dostać jest niezwykle wysoki.
I JEDYNE co otrzymasz to “po prostu obudzenie się”.
Tantra używa wszystkiego i czegokolwiek pod tym kątem.
Używa seksu i pożądania ponieważ są one bardzo mocne. A
jednocześnie są także niebezpiecznymi ogniami, które mogą nami zawładnąć.
Tantra używa psychicznych cięć, niebezpieczeństwa, intensywności, tabu,
paradoksu, strachu, dużych emocji, bólu – podejście, które jest mocno
niewłaściwe dla ludzi straumatyzowanych.
Rozkosz nie jest zagwarantowana. Seks nie jest ważny.
Pożądanie jest paliwem, ale nienadużywanym. “Lepsze związki” nie są tu istotne.
W najlepszym razie mogą być skutkiem ubocznym, tak jak inne rzeczy. A w
najgorszym razie mogą być okrężną drogą, uzależnieniem i ślepym zaułkiem. I
tylko, jeśli naprawdę chcesz się obudzić, to oddasz się temu całkowicie, bo
inaczej są przecież inne niesamowite miejsca, żeby się w nich zatrzymać, czyż
nie?"
Autorka nieznana, podane za Kamą Korytowską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz