Ponoć konieczność przetrwania za wszelką cenę jest dla człowieka podstawą jego egzystencji. A największy strach to strach przed śmiercią, utratą zdrowia i niepełnosprawnością. Dążenie do utrzymania zdrowia za wszelką cenę oraz do powiększania bogactwa, w którym upatrywane jest pozorne bezpieczeństwo wynikają z tej potrzeby przetrwania za wszelką cenę. Te działania są uwarunkowane silnym utożsamieniem z fizycznym ciałem. Wtedy strach przed śmiercią ciała jest strachem przed unicestwieniem, zanikiem w jakiejś nicości, niebycie. To strach przed nieznanym.
Strach, który mimo życia w zdrowiu i obfitości wciąż zatruwa radość życia człowieka doświadczającego ciągłego braku, nienasycenia, niepokoju o byt... i prowadzi do utraty zdrowia. Ten strach generuje potrzebę kontroli nad życiem i wszelkimi zjawiskami natury, także nad innymi ludźmi. Uaktywnia walkę o o byt, następnie walkę o władzę, o własność, o panowanie nad materią i energią, nad innymi itd. Co z kolei prowadzi do różnego rodzaju manipulacji w tym oszustw, kradzieży, zagarniania, anektowania, przemocy - wszystkiego, co służy osiąganiu celów za wszelką cenę.
Strach przed nieznanym generuje potrzebę walki o jak najdłuższe przetrwanie w jednej formie cielesnej. Czasem nawet za cenę wyrzeczenia się tego, co jest postrzegane i odczuwane jako dobro. Bo np. jako dobro można postrzegać życie ludzkie. Jednak zawsze może znaleźć się jakieś "wyższe dobro", które pozwoli zabić siebie albo innego człowieka, wykorzystać go, zniewolić, nawet torturować czy wykonywać na nim eksperymenty... w imię innego względnego dobra uznanego przez kogoś lub grupę ludzi za "wyższe dobro". Jeśli w tym świecie najwyższym dobrem jest życie ludzkie, to czy może istnieć jeszcze wyższe dobro, które pozwala człowiekowi wykorzystywać, niewolić a nawet zabijać człowieka? A może dobro jest po prostu względne i co dla jednego jest "wyższym dobrem", dla drugiego już nie jest?
Nie oceniam zróżnicowanego postrzegania dobra i zła jako dobre lub złe. Po prostu wiem, że różnym istotom ludzkim dane są różne doświadczenia z powodu ich różnych wyobrażeń o sobie, o innych, o świecie oraz o tym właśnie, co jest dobre a co złe.
W pakiecie moich doświadczeń w tym świecie znajduje się doświadczanie większego strachu przed życiem niż przed śmiercią. Ten świat w młodości wydawał się niesprawiedliwy, okrutny, wypełniony po brzegi kłamstwami i cierpieniem... Cierpiałam. Negowałam w sobie ten świat do tego stopnia, że chciałam się zabić, bo śmierć wydawała się jedynym sposobem uwolnienia od cierpienia. Powody swojego cierpienia upatrywałam w tym świecie i w innych ludziach, bo nie byłam w stanie dostrzec ich w sobie.
Doświadczałam w tym świecie też strachu przed ciemnością, lęku wysokości, przed odrzuceniem itp. I te różne strachy i lęki - gdy były z czasem oswajane - zanikały...
Pojawiało się też wiele snów, wizji i wglądów ujawniających (uświadamiających) istnienie w bardzo wielu, bardzo różnych światach - snach. Umierałam w nich w ciałach różnych kobiet i mężczyzn wiele, wiele razy, na różne sposoby. Doświadczałam istnienia i śmierci różnych form. Przechodziłam też przez doświadczenia strachu przed nicością, niebytem, bo doświadczając życia w jakichś formach wierzyłam, że poza istnieniem w formie materialnej, w jakimś ciele nie istnieje żadne inne życie, żadne kontinuum. Że jakiekolwiek kontinuum poza tą jedną formą zawsze aktualnie doświadczaną nie istnieje. Że poza formą jest nicość, niebyt. Utożsamienie z tym konceptem było doświadczane i zostało uświadomione w jednym ze światów - snów ciągłej walki o energię, którą trzeba było kraść innym w celu przetrwania. Kiedy znalazłam się w takim świecie - śnie, poczułam przesycenie i zmęczenie uczestniczeniem w ciągłej walce o energie. Bo nagle pojawiło się uświadomienie, w czym uczestniczę - w grze pt. walka o energię, która nie ma końca. Wszystkie istoty w tym świecie bały się nicości i dlatego wciąż uczestniczyli w walce o przetrwanie utrzymując taki świat. Nie mogli przestać walczyć, nie wierzyli, że coś innego poza tym światem może istnieć. Bali się nicości. Nieświadomi, że boją się nieznanego. To, co pozornie zostało poznane stwarzało granice i reguły tego świata - snu.
Wtedy mimo strachu przed nicością podjęłam decyzję wyjścia z tego świata - nawet gdybym miała zaniknąć w nicości i niebycie. Niezasilana energią z zewnątrz zaczęłam zanikać. To było jak odczucie rozpadania - jakby jakaś struktura utworzona z gęstek energii rozpadała się na atomy, atomy rozpadały się na fotony, aż do zaniku jakiejkolwiek formy drgań; Zadziwienie moje było ogromne, gdyż niby przestalam istnieć, a w tej nicości - pustce okazało się, że jest jakieś kontinuum - coś jak samoświadomość istnienia (JESTEM) bez żadnej wiedzy, bez wiedzy o tym, kim, czym jestem. To jest bycie bez utożsamienia z jakąkolwiek formą a nawet bezforemnością. Choć na zasadzie porównania z istnieniem w formie, życiem w ciele mogłabym opisać to jako stan świadomego istnienia bezforemnego.
I na początku sprawiało ogromną trudność utrzymanie się w tym stanie, bo coś mnie z tej pustki dwukrotnie wywalało do tego samego świata. Ale wtedy już byłam świadoma, że wracałam do tego samego świata walki i natychmiast podejmowałam tę samo decyzję o gotowości powrotu do nicości. Podejmowałam tę decyzję zaniknięcia w nicości w sumie trzykrotnie. Aż znalazłam się w tym tu świecie. Potem spontanicznie pojawiały się wizje i doświadczenia "wchodzenia" w ten stan i oswajania się z nim już w tym świecie i tym ciele.
Uważna samoobserwacja (badanie w sobie) różnych doświadczeń - tych na jawie, w snach i wizjach - poszerza naszą perspektywę postrzegania siebie, uwalnia od przywiązania do różnych przekonań i utożsamień, także od różnych strachów...
Wtedy poczucie bezpieczeństwa może być odkryte na przykład w odczuwaniu w sobie spokoju i ciszy (a nawet radości życia, błogości istnienia) bez względu na sytuację i okoliczności. Ten spokój i cisza są jak przestrzeń dla tańca wszystkich doświadczanych form, ich wzajemnych relacji i sytuacji... spokój i cisza jak przestrzenność wypełniająca wszystko Sobą.
Stąd płynie i przejawia się szacunek do natury, do życia, do jego różnych form, także do ciała. Proste dbanie (w miarę możliwości) o potrzeby, a nawet preferencje ciała samo się robi. Bo to w tym świecie jest naturalne i piękne. Tu nie ma strachu przed śmiercią tego ciała. Ani przed zmianą formy czy nicością - pustką. Jest jak jest, a co i jak będzie - tego nie wiadomo. I to też jest naturalne i piękne. Bez napięcia, bez konfliktów w przepływie się tańczy.
Istnieją też inne światy- sny takie jak świat wirtualnych cząstek, które aby mogły zaistnieć przez jakiś czas, muszą pożyczyć energię z banku energii na określony czas. Potem cząstki zanikają.
Istnieją też takie światy, w których cząstki w tańcu energii spontanicznie pojawiają się w przestrzeni. W takim spontanicznym tańcu zderzają się ze sobą, łączą i współtworzą coraz większe formy, coraz bardziej skomplikowane, tworzą formy ciał, które są postrzegane jako materialne obrazy. Pojawiają się, ulegają transformacji i stają się jakby pokarmem dla innych form i ciał.
Istnieją też takie światy, w których świadomość staje się świadoma tańca form, śniących się snów i bawi się w wybieranie różnych doświadczeń w różnych światach - snach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz