Im wyżej "sięgamy", tym niżej "spadamy",
więc chodzi o to, żeby to "wyżej" i "niżej" integrowało się
ze sobą... By wszystko to, co nas jeszcze straszy, co nas "odrzuca od
siebie", co nadal jest negowane, ukrywane, może się integrować i kąpać w
krystalicznej bryzie świeżości tryskajacej prosto ze Źródła, którym jesteś-my..
To całkiem naturalne na tym etapie podróży - na przykład te
"ataki dzikej bestii" w snach... Tak, ta dzika bestia to integralna
część całości, która atakując cię we śnie domaga się przyjęcia... bo każde
odrębne ja w swoich wyobrażeniach o SOBIE odcięło się kiedyś od niej... a teraz
może tę część SIEBIE dostrzec (uświadomić), przyjąć i zintegrować...
Jak to możliwe?
Przez świadome przyjmowanie tej części SIEBIE taką, jaka
jest, świadome oddanie temu, by nas "rozszarpała na strzępy, atomy, a
nawet fotony" i "pożarła"... w wewnętrznym procesie... (symbol
Kali czy Mahakali) Ale UWAGA: Tu istotne jest, by nie "stawać się tą bestią", lecz by ją - jej
energie, jej wibracje świadomie, świadomie, świadomie (!) odczuwać w
wewnętrznej przestrzeni, obserwować przyjmując to takim jakie jest. To
wyobrażenie budzące strach... Wtedy to Się integruje w sobie, SOBĄ, kąpiąc w
energii bezwarunkowej, wszechogarniającej i wszechprzenikającej miłości.
Bo każda i każdy z nas w tej części, którą oddzielne ja- ego
ukryło przed sobą, jesteśmy także tym - tą dziką bestią... Oddzielne ja czyli
tzw.ego nie dopuszcza tego do siebie, bo taka była/jest funkcja, zadanie
struktury ego - utrzymywać granice oddzielności ja przez utożsamienie z
myślami, które konfliktują ze sobą różne ja - różne części Umysłu. (W Tym także
utożsamienie z ciałem utrzymuje konflikt z tym, co w nim i poza nim).
I dopóki przed jakąś częścią SIEBIE uciekamy, dopóty ona
będzie nas gonić, dopóki jej się boimy, dopóty będzie nas atakować i
straszyć...
A dopóki coś będziemy przed sobą ukrywać, wciąż będziemy
tego szukać i oszukiwać siebie...
Każda cząstka SIEBIE jako całości Jedni przestanie nas
gonić, straszyć albo uciekać dopiero, jak zostanie Świadomie ujawniona,
odkryta, dostrzeżona i przyjęta taką, jaka jest. Wtedy staje się zintegrowana w
całości naszej Jedni SIEBIE. I zostaje uwolniona.
Coraz częściej zdarza się, że nie wiesz, co dalej...
To wspaniały znak. Odrębne ja - ego, gdy wie coraz mniej, ma możliwość
stapiania się z jednym JA...
Coraz bardziej pragniesz "przejść do następnej
klasy"?
Jeśli możesz, odpuść i to pragnienie. Niech to pozostanie intencją... Wiesz,
czujesz, że dane będzie ci to przejście, ale nie wiesz ani kiedy, ani jak. Bo i
tak przejdziesz wtedy, gdy będzie gotowość... Oddzielone, odrębne ja - ego nie
musi ani nie potrzebuje tego wiedzieć, kiedy połączy się z JA...
(Motyl się wyłania z kokonu, gdy skrzydła są w pełni
ukształtowane... sam nie wie, kiedy to Się stanie...) ;)
Kiedy przechodziłam przez bardzo trudne (względnie :))
doświadczenia transformacji, pojawiało się czasem pytanie:
ile jeszcze, jak długo będzie mnie tak "rozrywać na
strzępy", bo już nie mogę, nie wytrzymam?
Kilka razy wręcz zaczynałam się modlić o to, żeby to się już
skończyło. Ale tak naprawdę ratowało mnie wtedy i koiło jedno: poddanie się
temu procesowi i zaufanie przejawione słowami:
będzie to trwało dokładnie tyle, ile będzie miało trwać.
Obserwowanie i świadome bycie z tym, co się pojawia, ujawnia
i świadome przyjmowanie z miłością tych cząstek, które wyłaniają się ze
"strefy cienia" całości Umysłu... to sposób na "uzdrawianie się
z choroby cierpienia". Na pewnym etapie może to być postrzegane jako
proces uzdrawiania.
Wtedy świadomość przenika to, co się odkrywa w kolejnych
"zakamarkach" umysłu, co ujawnia się jako (ukrywana wcześniej)
kolejna część prawdy o sobie. I te części całości uwalniają się w nas w ten
sposób. Można powiedzieć, że wtedy uzdrawiamy siebie poprzez przyjmowanie z
miłością wszechogarniającą (wszystkie po kolei) ujawniające się nieświadome, bo
kiedyś wcześniej wyparte do "strefy cienia", a uznane za
"złe" albo "niegodne" części SIEBIE. Także te piękne,
których z kolei odrębne ja czuło/czuje się "niegodne"... Z powodu
przywiązania do... utożsamienia się z myślami utrzymującymi w emocjach
związanych z poczuciem bycia niegodnym/niegodną czegoś. To przywiązanie zawsze
odwiązuje się... w "swoim czasie", dokładnie wtedy, kiedy to się
staje...
...stąd 😉 widziane
jest jako ś-wiadome, że nie ma "przekraczania dualności z ciałem",
lecz jest uwalnianie od całkowitego utożsamienia z ciałem. Wtedy ciało jest
zintegrowane z Duchem, Źródłem, esencją istnienia... jako i indywidualne ja się
integruje...
Jest integrowanie tego wszystkiego, od czego oddzielne,
odrębne ja-ego (cząstka Umysłu) zostało oddzielone, by doświadczać iluzji tej
odrębności... Bo gdy jedna część Umysłu Uniwersalnego mówi np.:
"jest tylko światło, a ciemność to iluzja",
"jest tylko światło, a ciemność to iluzja",
to druga jednocześnie mówi:
"jest tylko ciemność, a światło to iluzja".
I widziane są obie jednocześnie. I widać, że obie sobie odzwierciedlają siebie
na zasadzie:
"ja jestem, a ciebie nie ma."
Więc obie wzajemnie wypierają się SIEBIE jako całości.
Duch ani nie świeci, ani nie jest ciemny, ani jasny ani czarny, bo jest
niepoznawalny... 😂
Światło to światło, ciemność to ciemność, a energia to
energia. Słowo światło ma takie znaczenie, że opisuje energię widzialną za
pomocą zmysłu wzroku. Ciemność to energia niewidzialna. A energia może być
widzialna jak i niewidzialna oraz widzialna na różne sposoby, a także i przede
wszystkim odczuwana...
Np. energia określana jako podczerwień nie jest widziana,
ale to ona powoduje, że zmienia się widzenie.
Duch nie świeci jak słonko czy gwiazdy. To powierzchowne
widzenie ograniczone fizyczną warstwą zmysłu wzroku. Duch jest wszędzie i
wszystkim, także ciemnością i światłością... czyli energią. Formą i
bezforemnością, ruchem i bezruchem... TO jest jedna przestrzeń i jedna ENERGIA, która może być postrzegana także na
różne sposoby.
Na przykład patrząc na Słońce, przechodząc przez warstwę
żółtego, potem białego, a potem kryształowego światła docieram do wnętrza,
które jest widziane i mogę opisać je jako czarne, ciemne. I ś-wiadome jest, że
Słońce jest pewną wersją "czarno-białej dziury", która jednocześnie
jest transformatorem... bo pewną energię - o pewnych wibracjach częstotliwości
wchłania w siebie i zasysa, a pewną energię o innych wibracjach częstotliwości
emituje... Podobnie postrzegam galaktyki i wszechświat cały oraz atomy... makro
i mikro to jedno w swoim cudownym zróżnicowaniu i różnorodności przejawów
SIEBIE...
A także nas - Istoty w formie ludzkiej widzę podobnie...
Dla mnie ciało ludzkie jest tzw. "Świętym Graalem wypełnionym boskim
nektarem"... Ma ono wiele, wiele warstw i głębię sięgającą ku
niepoznawalnemu, ku Źródłu... Stworzone, wypełnione i animowane przez Źródło
wszystkiego, Ducha, SIEBIE...
Czy więc nadal oddzielasz od siebie materię i energię, ciało fizyczne od duchowego? Oddzielasz od siebie i utrzymujesz te "dychtomię", ich
oddzielność? Toć materia jest zagęszczoną energią czyli energia bywa materią
przejawiana. Energia przejawia się zagęszczeniem siebie czyli materią. Energia
i materia to to samo przejawiające się zróżnicowaniem siebie. Co je oddziela od
siebie? Najwyżej jakiś koncept oddzielający jedną część całości Jedni od
drugiej np:
"ciało jest niczym, bo materialne, więc nie istnieje,
bo istnieje tylko to, co duchowe, będące Światłem, więc istnieje."
Hmmm... ;-)
Umysł jest przenikany świadomością, którą można nazwać
"niewidzialnym światłem obecności", by nie używać słów i sformułowań
nadal utrzymujących jakiekolwiek podziały w sensie odrębności między różnymi,
integralnymi częściami całości Jedni, by nie stwarzać iluzji
"wyższości" jakichś części wobec "niższości" innych, np:
światła i ciemności.
Światło i ciemność istnieją, ale nie są przeciwieństwami, bo
jedno zawiera się w drugim i odwrotnie. Nie ma przeciwieństw, gdyż
przeciwieństwa są iluzją (choć iluzja bywa doświadczana jako realna). Realne
jest zróżnicowanie przejawów całości... a nie ich oddzielność. Indywidualność
też jest realna, ale jako jeden z nieskończonej ilości przejawów całości...
Podobnie Duch zawiera Się w Ciele, a Ciało w Duchu...
Umysł w Świadomości i Świadomość w Umyśle...
Materia z Ducha stworzona, a Duch przenika materię i "wpompowuje" w
nią SIEBIE... by Jaźń SIEBIE Się urzeczywistniała w formach, nawet fizycznych
ciał.
Miłość wszechprzenikająca i wszechobejmująca scala i na
powrót łączy ze sobą w SOBIE wszystko to, co w doświadczaniu iluzji o SOBIE
zostało oddzielone.
Z miłością Się przejawia, Kochany Cudzie Istnienia.
______
(to, co się napisało tutaj, zostało wyrażone z tej przyczyny, że dostałam kilka wiadomości o tych "demonach", które się ujawniają, uaktywniają i pytania, co można z tym zrobić? Więc widać, że dotyczy to wielu istot)
______
(to, co się napisało tutaj, zostało wyrażone z tej przyczyny, że dostałam kilka wiadomości o tych "demonach", które się ujawniają, uaktywniają i pytania, co można z tym zrobić? Więc widać, że dotyczy to wielu istot)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz