POWRÓT DO PRA-DOMU
Kiedy byłam dzieckiem przeżyłam doświadczenie, które było zachwycające, lecz
którego sens zaczęłam rozumieć po wielu, wielu latach. Siedziałam sama w domu
przy świeczce. I nie wiem jakim cudem wyleciałam ze swojego ciała. Widziałam
siebie siedzącą na podłodze, widziałam dach domu, widziałam przestrzeń kosmosu…
Leciałam w kosmos i... przeleciałam granicę rozdzielenia światła i ciemności…
Znalazłam się w przestrzeni, gdzie nie było ani
ciepła, ani zimna, ani światła, ani ciemności, ani dobra ani zła…żadnej
dualności. Wszystko stopione w jednym. Byłam TAM najmniejszą z możliwych
drobinek. Otaczał mnie olbrzymi wszechświat, nieskończony… A jednak ten cały,
nieskończony wszechświat zawierał się jednocześnie we mnie, najmniejszej z
możliwych drobinek. Czułam to, wiedziałam to. Byłam w PRA-DOMU.
później... Moja wcześniejsza tęsknota (ta od dzieciństwa),
by tam wrócić zamieniła się na pragnienie działania, by przebudzić w sobie
pamięć uczucia, które „stamtąd” czyli z samego środka, z głębi serca pra-domu
(wszechświata ?) pochodzi. I odkryłam, że to TAM jest TU.... :-D
( I jak w TYM... SIEBIE być/czuć, że jesteśmy tu sami?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz